Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2021

Dystans całkowity:571.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:63.44 km
Więcej statystyk

Łódź - Rzgów - Kalinko - Kalino - Tadzin - Konstantyna - Łódź

Sobota, 28 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Ta hulajnoga to chyba taka wystawowa, na podeście.
Remontowane skrzyżowanie Politechniki z Obywatelską.
Droga bezpieczna?
A jednak coś się idealnie ukryło za latarnią.
Najlepiej pośrodku przecież.
Remont Szczytowej wygląda na ukończony. Jest nowy asfalt, a w miejscu dawnych progów powstały wyspy z kostki, z trochę przesadnie fantazyjnym profilem, ale i tak lepiej niż progi.
W drodze do ulicy Piaskowej w Starowej Górze, która jest asfaltowa, wbrew nazwie, zauważyłem, że ul. Gruntowa, która dotychczas zaiste gruntową była, została wyłożona kostką. Zawróciłem przetestować.
Kostki na bogato. Chyba jeszcze nie ma tu ostatnich szlifów, bo się pod kołami dźwięcznie poruszała.
Okazało się też, że za szybko porwałem się na tę premierę, bo póki co puzzle sięgnęły tylko połowy długości, a dalej Gruntowa wciąż oddaje sprawiedliwość swojej nazwie.
Ah-hoc skręciłem w Bema w Rzgowie, bo asfalt był, a na mapie było widoczne połączenie ze znaną mi już Nadrzeczną.
Połączenie okazało się być jednak pozbawione cywilizowanej nawierzchni.
Na krótkim odcinku wprawdzie, bo asfalt jest od wysokości ul. Słonecznej. Ale ta z kolei nie ma asfaltu, więc nic tu się nie układa w twardy objazd.
Wygląda na to, że podobnie jak na Bartoszewskiego i pod Rzgowem przyszedł czas na koszenie przy DDR. Tyle że coś z wykończeniem jest nie tak, bo bałagan pozostawili.
Usłyszałem za sobą odgłos silnika jakby jakiś bardzo ciężko wysilający się skuter zbierał się do wyprzedzania. A to jeden z tych coraz popularniejszych samochodów dziwnej kategorii.
Drogę do Grodziska zamknęli. Ciężko po tym kraju jeździć, ciągle jakieś niespodzianki.
Co tam rowerzysta, można wymusić parkując.
Rolki tradycyjnie wymuszają hamowanie, bo całą szerokością.
Tu też jest hulajnoga! Ale ona niczym te koty czające się w trawie, schowana.
DDR jak zniknęła, tak nie ma jej wciąż.
Nie jestem pewien jaki był ostatni stan tej tabliczki. Na pewno przez jakiś czas był dopisek, że nie dotyczy rowerów. Być może to właśnie ten zasłonięty paskiem. Także w tej chwili takiego wyłączenia nie ma.
Tu znowu nakaz. Nie dotyczy dojazdów do Włókienniczej. Niech zatem będzie, że jadę do Włókienniczej. Ile można dziergać to Śródmieście? Nie dosyć, że wszystko jednokierunkowe i tak, to las tymczasowych nakazów skrętu, od których już mnie skręca. A jakie to ekologiczne jak człowiek trafi tu samochodem i jeździ dokoła.
Na koniec kolacja w Bredni. Brednia nie jest restauracją wysokich lotów (za to coraz wyższych cen), ale czasami im się udaje coś smacznego przyrządzić. Nie tym razem. Było bardzo słabo.
Deser ogólnej oceny nie poprawił. Nie mogę polecić.

Łódź - Plichtów - Jaroszki - Syberia - Kołacin - Rogów - Koluszki - Gałków - Łódź

Środa, 25 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
Kategoria 70 - 100 km
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Wschód daleki, wschód mi obcy. Nie mam jakoś nigdy do niego serca, śmiałości, motywacji, pomysłu. Na dodatek zawsze wieje z zachodu, a ja wolę wracać z wiatrem. Ale postanowiłem się tym razem zebrać. Niestety postanowienie przyszło późno wieczorem dzień przed, a trasa miała być wymyślona nowa. Rysowana na mapy.cz, stronie i aplikacji (która nawigowała mnie dziś głosowo) poleconej przez JŁ, z dogłębnym przeglądaniem stanu odcinków na Google, OpenStreetMap i Geoportalu. Planowanie zakończyło się bliżej poranka, co nie wróżyło dobrze co do wczesnego wyjazdu. Trasę rozrysowałem tylko poza granicami Łodzi, więc nie sprawdziłem dokładnie jaki dystans miał być przede mną. Złe wróżby sprawdziły się już na etapie pobudki. A miało być tak miło, turystycznie, ze zdjęciami. Determinacji trochę pozostało na zdjęcia, ale ponieważ wyjechać udało mi się dopiero po 15, to noc mnie zastała w drodze powrotnej. Temperatura była jesienna, 17 °C, w gruncie rzeczy przyjemna do jazdy przy kurtce i opasce na szyi, choć tak trochę dziwnie przy braku jesiennych zapachów i kolorów. Przyjemnie przestało mi być, gdy zaszło słońce, bo wtedy faktycznie zrobiło się zimno, szybko osiągając 13 °C. Na szczęście miałem też ze sobą awaryjnie opaskę na głowę, która się wtedy przydała. Plan wyszedł solidny, bez wpadek czy niespodzianek na drodze. Trasa całkiem fajna.

Awrite!
Zaparkowana...
Wielofunkcyjność DDR. Że też pani nie stoi tak z psem na jezdni.
Jak się nie umie dobrze zaparkować, to zawsze można wspomóc się fragmentem DDR.
Możliwe, że to jest jedyne miejsce w Łodzi, gdzie jest sensownie wykonane połączenie DDR z jezdnią. Odpowiednio po drugiej stronie jest płynny zjazd z jezdni na DDR.
Po remontach się tu coś pozmieniało z organizacją ruchu. Zakaz nie dotyczy rowerzystów, ale...
...tu jest tylko jakieś rondko do zawracania, a DDR wymusił na mnie pętlę dokoła, by dojechać do parku, więc chyba jednak trzeba było w lewo przed zakazem.
Jest spowolnienie ruchu, są miejsca parkingowe w bonusie, a nie trzeba skakać przez progi.
I miałem jechać Edwarda, by w godzinach szczytu nie przejeżdżać Pomorską przez skrzyżowanie z Edwarda, bo tam nerwowo bywa, a tu niespodzianka i objazd.
Przeciskanie na gazetę.
I dotarłem do trochę zmienionego skrzyżowania, które chciałem ominąć. Tu podstawowym problemem jest nitka z lewej, z której długo czekający kierowcy bardzo chętnie wyjeżdżają nie uznając pierwszeństwa rowerzysty przed nimi. Tym razem też jeden się przepchnął.
Na gazetę.
Krzyknąłem "bliżej, bliżej!"...
...i pan odrobinę dalej zatrzymał się na poboczu. Nie wiem czy miał ochotę się "rozmówić" czy zajmował się telefonem, na pewno nie mam czasu się zatrzymywać i dokształcać kierwców z przepisów. Od tego są kursy.
Te czasy, gdy niepozorny miejski "rowerzysta" wyprzedza mnie tak, że ledwo zdążę go zauważyć. I nawet nie musi nogami kręcić.
Kolejny brak przepisowej odległości.
Pani nie wie co to pierwszeństwo...
...więc trzeba było za hamulce łapać.
To tak, jak te gwiazdki na umowach?
Tradycyjnie gwiazdkowe zamieszanie tchórzliwie ominąłem przejściem dla pieszych.
Chodnik wygląda na świeży. Szeroki. Oczami wyobraźni już widzę, co będzie zwieńczeniem jego budowy - nakaz ruchu rowerów.
Zwłaszcza, że skrzyżowanie dalej nakaz jest. Co prawda tam jest jakaś bardziej adekwatna nawierzchnia wydzielona.
Lokalni rowerzyści ignorują zawiłości wyprodukowane przez proste zwoje mózgowe architekta.
Szanujący się kolarze oczywiście nie wjeżdżają na tę niebezpieczną bzdurę.
Brak możliwości bezpiecznego wjazdu na jezdnię. Brak przejazdu, gdyby ktoś chciał po drugiej stronie. Brak sensu, ale to normalne.
Pan miał za krótkiego... Forda, najwyraźniej, bo z jakichś powodów postanowił mnie strąbić. Szeryfkowi może się nie podobało, że po lewej stronie widział DDR. Fascynujące, że jedyne znaki jakie dostrzega wielu kierowców, to te dla rowerzystów, bo żadnych innych to już nie.
Wieś nowoczesna. Obok kukurudzy wyrosły latarnie z własnymi elektrowniami wiatrowymi i solarnymi.
Jaroszki. Czy przypadkiem jedna z cyklicznych ustawek kolarskich w okolicy nie jest pod takim hasłem? Tak mi się wydaje, że widywałem tak nazywane wycieczki grupowe. To by pewnie było źródło nazwy. Zgodnie ze znakiem droga jest kręta. I pagórkowata, jak na Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich przystało. Atrakcyjna.
Kościół Starokatolicki Mariawitów Podwyższenia Krzyża Świętego w Grzmiącej.
Retro przystanek z blachy falistej. W razie silnego wiatru można odfrunąć razem z nim. Albo być przez niego zaatakowanym.
Rolnictwo 2.0: uprawa prądu.
Wieża transmisyjna otoczona sadem. Jabłka 5G? Lub, jak to uroczo przekręcił kiedyś mój ukraiński kolega: "jabełka".
Ach te intrygujące manewry. W ten sposób kierowca oczekiwał przed uprzywilejowaną na swój skręt w lewo. A by było zamieszanie, gdyby ktoś stamtąd chciał skręcić.
Nowszy młyn w Kołacinie.
Wygląda jak budynek straży pożarnej. I faktycznie są starsze zdjęcia z oznaczeniem OSP na nim. Obecnie OSP chyba wyparowała.
Jedyny kilkusetmetrowy terenowy odcinek dziś. Celowo, by dotrzeć do starego młyna.
Zabytkowy młyn w Kołacinie.
Trafiłem na sady po obu stronach jezdni. Były jabłka, śliwki i gruszki. Wszystko pachniało. Gruszki przewieszały się nawet na drugą stronę ogrodzenia. Bardzo mnie kusiło by zerwać coś i zjeść, ale nie wiem na ile lat prokuratura pana Zero za takie występki próbuje wsadzać. Taki owoc z drzewa jest dla mnie nieporównywalnie bardziej atrakcyjny niż z targu. Ot wspomnienia dzieciństwa, gdy u dziadków były drzewa i krzewy owocowe i jadłem prosto z nich.
Ktoś tu zrobił sobie ochronę przed wpakowaniem się do rowu przy parkowaniu. Taką stykową, bo dosłownie był zaparkowany na dotyk do tyczki.
Dworzec w Rogowie ma, poza schodami, drogę formalnie dla niepełnosprawnych.
Co prawda gdyby się ktoś na wózku znalazł, to połączenie tego traktu z jezdnią jest zablokowane tasiemką.
O, jakie wesołe miasteczko z tego Rogowa!
Uśmiechnąłem się na widok tytułu "dworzec" na tym trochę bardziej rozbudowanym przystanku. W zasadzie to dopiero budującym się.
Wieża ciśnień zza drzewa wygląda.
Rogów osobowy wąsk. Wąsk. jak wąskotorowy. A tymczasem w Łodzi mamy wąskotorowe tramwaje i nikt nie robi z tego wielkiego halo.
To skoro już przejeżdżałem obok tej atrakcji turystycznej, to choć na chwilę musiałem wjechać.
Proszę - jest też ogłoszenie o następnym odjeździe. Z kartką do przewieszania. Trochę jak wyświetlacz, tylko bardziej dopasowany do retro stylu. Choć wydaje mi się, że pisane kredą na tablicy byłoby bardziej odpowiednie.
Nawet stanąłem na jedno zdjęcie.
To mi wygląda na PRL-owski elewator zbożowy. Bo niczym szpitale z tamtej epoki, wszystkie są takie same. A dobrze kojarzę taki nieopodal Sieradza.
Pałac w Rogowie. Na pierwszy rzut oka teren nie wydawał się być dostępny dla zwiedzających, ale może to tylko przez późną godzinę.
Przy okazji tu pokonywałem krótki fragment drogi krajowej 72. Jak to na DK - wyścigi wywrotek.
Cieżarówki wyprzedzajace pospiesznie na zakrętach, na których nic nie widać.
Wyprzedzanie na gazetę, mimo pustej drogi.
Takiego cudactwa jeszcze nie widziałem. Sierżanty rowerowe na wsi. Jeśli miałbym narzekać, to sierżanty są dowodem patologii drogowej. I, obawiam się, że malowanie ich w takim miejscu, tylko tę patologię potęguje. Zwłaszcza wśród szerokiej grupy nierozgarniętych kierowców. No bo skoro tu takie są, to tam gdzie ich nie ma, to przecież rowerzysta nie powinien jechać, prawda? Zamiast edukować społeczeństwo, że miejsce roweru jest na jezdni, a zasmarkanym obowiązkiem kierowcy jest zachowanie się tak, by w żaden sposób cyklistom nie zagrażać.
Stara wieża ciśnień w Koluszkach.
Amfiteatr w parku miejskim w Koluszkach.
Jaka miła odmiana, że jest zostawiony jakiś odstęp przy tym wyniesionym przejściu, tak że da się zmieścić kołem rowerowym.
Postanowiłem przejechać najpierw pod wiaduktem, zanim po nim.
Tu jest kierowca do pochwalenia. Szczerego. Wcześniej jechał za mną cierpliwie przed zakrętem, bo nie było widać co może zza niego wypaść i wyprzedził dopiero, gdy zrobiła się prosta. Rzadkie, a powinno być normą.
A tu już typowy gazeciarz.
Początek lasu między Gałkowem a Justynowem. To taka jezdnia, która jest relatywnie wąska, ruchliwa, utrwaliła mi się w pamięci jako nieprzyjazna rowerzystom. Nawet nie zauważyłem jadąc tego znaku CPR po prawo, bo w dość dyskusyjnym miejscu postawiony, bardziej rzucającym się w oczy wyjeżdżającym z prawej.
Ale jak już tu jechałem, to moją uwagę zwrócił absurd postawienia lasu odblasków przy chodniku. To był dość wyraźny znak, że ten chodnik musi być dla rowerzystów, bo dla pieszych by przekręt z takim zakupem nie przeszedł.
CPR, którego dawniej nie było, dociągnięty jest do Justynowa. Jest to bubel z kostki fazowanej. Dla własnego bezpieczeństwa przed szalonymi kierowcami można wybrać, od biedy.
Ależ proszę!
Zapomniałem, że by dostać się nad stawy w Andrespolu, należałoby tu przejechać na wprost i wjechać na chodnik od razu, tak nieelegancko i nieprzepisowo.
Bo tam gdzie jest już oficjalny wjazd rowerowy (notabene zastawiony barierkami, tak by przejazd uniemożliwić, jako niebezpieczny przy jezdni), to trzeba skakać przez krawężnik.
Tuż obok jest parking, który robił mi jakieś nadzieje.
Te jednak były płonne, bo krawężnik jeszcze wyższy i nigdzie nie ma wjazdu.
Tak na bogato Andrespol ucywilizował otoczenie stawów. Kostka, barierki. Dziwię się, że do kompletu nie ma latarni. Nic podejrzanego. A tak czysto ideowo, to nie wiem czy to tak atrakcyjnie naturę tak kostkować. Czy nie byłyby milsze dobrze utrzymane drogi szutrowe?
Zdążyłem już z politowaniem pokiwać na widok tego zakrętu do lewej krawędzi, ale...
...to było z powodu holowania. I tak nie wyszło i udało się linę na zakręcie wciągnąć pod koło, co zaowocowało potem kiepsko brzmiącym jej powrotem, po którym mógł zostać ślad na zderzaku.
Za skrzyżowaniem trochę śmieszki rowerowej.
Tak ze 20 metrów.
A tu nic się nie zmienia od lat. Andrespol zrobił sobie statystykę udawanych działań dla rowerzystów, więc parkingi na osiedlach pod domami są formalnie drogami dla rowerów. Jestem ciekaw czy mieszkańcy, jak już zjadą z chodnika, to wduszają klakson widząc rowerzystę na jezdni.
Stłuczka.
Ten nie wyglądał na uczestnika zdarzenia. A jeśli byłby, to tym gorzej świadczy o policji, że ze wszystkich możliwości zatrzymania wybrano dla niego DDR.
Malunku pieszych sobie nie przypominam.
Rewolucji po remoncie świeci się kolorowo.
W Pomodoro też nastąpił remont. To był drugi dzień otwarcia po nim, więc chęć zobaczenia rezultatu zmian dodatkowo kusiła mnie, by zakończyć rower kolacją w tym miejscu. Do oceny dla znających lokal i jego poprzedni wygląd.
Ja jestem na nie. Było tu zdecydowanie przyjemniej, przytulniej. Dobrze, że jest jasno, ale tak poza tym, to niemiłe, tanie wrażenie sprawia.
Na szczęście pizza nadal bardzo dobra.
Ubocznym skutkiem remontu Rewolucji jest szerszy chodnik, który pozwala wrócić rowerem pod prąd do Piotrkowskiej. :X

Gwarancyjny przegląd nowego, zapasowego roweru

Wtorek, 24 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
Miesiąc od odebrania roweru miał upłynąć lada dzień, więc trzeba było dopełnić formalnych wymogów gwarancji. W ten sposób nowy Giant, który ma pełnić rolę zapasu, osiągnął przebieg całych 15 km! Reklamacja gwarancyjna poprzedniego, rozwiązana w postaci oferty wzięcia nowego za dopłatą do ceny reklamowanego, wymusiła kupno, a na świecie COVID, niskie stany magazynowe, brak wyboru i człowiek skończył z nierozsądnie drogim zapasem. Na dodatek stosunek ceny do wyposażenia tego roweru jest też raczej pandemiczny. Nie zachwyca.



Gdy trafiłem na początki tej budowy, najpierw była tu przeprawa gruntowa, potem dorobili dyskusyjnej jakości, ale jednak asfaltowy, przejazd. Spekulowałem wtedy, że miasto być może zmusiło inwestora budowy. Potem zostałem uświadomiony, że to właśnie miasto jest jej winne, bo to budowa stacji łódzkiego "metra". Widzę, że sprawa się rozwija, bo teraz są nawet linie. Nie wiem czy one wystarczą, by nie być potrąconym przez kierowcę wywrotki, ale dobre i to.

Łódź - Rzgów - Babichy - Zofiówka - Tążewy - Dłutów - Mierzączka Duża - Dobroń - Łódź

Środa, 18 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
Kategoria 70 - 100 km
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Trochę dmuchało. Z zachodu, ponad 25 km/h. I ten sierpniowy 19-stopniowy upał! Ale i tak jechało się dość przyjemnie.

Wietrzny dzień. Chyba lekka konstrukcja roweru poddawała się bocznym podmuchom. :P
Ktoś zgubił osłonę przednich zębatek.
Ślady działań miejskich urwisów.
Nie wiem czy to jeszcze od tej dawnej burzy.
Czyżby kogoś zdenerwował kontraruch rowerzystów i obrócił tabliczkę?
Po brytyjsku. Ledwo zdążył wrócić by mnie nie rozjechać.
Wózek jak te poprzednie. Zwycięski - zajechał najdalej. Chyba. Bo nawet nie wiem skąd te wózki. Poniekąd reklama, bo może z zaciekawienia poszukam.
O jaki to pojazd mi się trafił po prawo!
Może odnajdę się na Google Street View kiedyś?
Stał się cud - śkosili dżunglę przy Bartoszewskiego! A przy okazji ktoś skosił barierki.
Sygnalizator też skoszony.
W jaki sposób parkuje się między ekranem akustycznym a betonowym płotem, pomiędzy którymi jest tylko DDR, chodnik i trawnik?
Wiatr zachodni. Czekała mnie dłuższa prosta na zachód.
Niełatwo się zmieścić na tej jezdni.
W Starowej Górze, dla dodania nowych dróg do mapy, przetestowałem ul. Topolową, zamiast tradycyjnego wyboru Piaskowej. To jedyne dwie asfaltowe prowadzące do celu. Są tu całkiem ładne domy. Dwa zestawy poduszek. Na Piaskowej są trzy progi.
Topolowa dojeżdża na koniec asfaltu Granicznej.
W Rzgowie na ul. Tuszyńskiej jest bardzo silnie zaakcentowana wrogość wobec rowerzystów.
Jakież opisowe uzupełnienie znaku.
Przedostanie się na lewy pas za światłami nie było łatwe przy tych bardzo zniecierpliwionych kierowcach, którzy musieli mnie wyprzedzić do skrętu w prawo. Przy okazji na skrzyżowaniu linie są namalowane z niezrozumiałą finezją artystyczną.
Autofotka.
Wyprzedziła mnie warcząca kosiarka. A dalej stał fotograf z długim obiektywem. Mógł ładnie ściągnąć perspektywę drogi.
Metr od... krawężnika.
I skrzyżowanie już tuż-tuż...
...ale jeszcze zdąży wyprzedzić.
Dodam, że nie zdążyłem jeszcze pokazać zamiaru skrętu, więc wyprzedzający powinien zakładać moją jazdę prosto. Ale najwyraźniej miał to w wydechu.
Ciekawe ile lat miał kierowca tej ryczącej wielokonnej zabawki.
Bardzo pozytywne zaskoczenie zachowaniem kierowcy. Byłem niemalże pewien, że spróbuje się wepchnąć przede mną, no bo przecież puszka. To by było dość typowe. A tymczasem grzecznie stanął za przeszkodą po swojej stronie i poczekał aż przejadę. Brawo!
Wiatraki mocno pracowały, tak jak ja mocno zmagałem się z wiatrem.
W Dłutowie dorobili utrudnienia dla rowerzystów.
Wszyscy robią się elektryczni. Limonkowa indywidualna tablica na tym Audi.
Na moim wyjeździe z Dłutowa pobocze rozkopane, potencjalnie pod jakieś media.
Czyżby strzałki po jakimś wyścigu? Może rowerowym?
Nawet zgadzały się z moim planem.
Jedyny komunikat na dziś na tej tablicy to ostrzeżenie przed zwężeniem przed Łodzią na S14, gdzie jej dalszy ciąg się buduje.
Wiało dalej. Ale teraz to już było na moją korzyść, bo wkrótce miałem skręcić na wschód. Wśród flag te, które pewna niespełna rozumu ofiara losu, która powinna siedzieć raczej w jakimś ośrodku zamkniętym, niż tam, gdzie zasiada, nazywała "unijną szmatą".
Wszędzie lody.
Tak tylko na wspomnienie. Po lewo ledwo widać ślad małego rozbrykanego cielaczka. Chciałem mu zrobić zdjęcie, ale niestety błyskawicznie pobrykał na drugą stronę budynków. Za to przywiązana krowa, potencjalnie mama, zaniepokoiła się moim postojem i zaczęła rozpaczliwie muczeć. Także postanowiłem nie robić dalej zamieszania i nie czekałem na powrót młodego.
Ciekawe co tu się buduje, że tyle ciężkiego sprzętu.
Węzeł S14/DK14.
Tutaj na Maratońską coś sporo piachu naniosło.
Ciekawe miejsce starsza pani znalazła na spacerek. Po lewej stronie jezdni jest chodnik, to chyba bezpieczniej.
Na pasie rowerowym też piasek. Ale to nic nowego.
Kolumna 5 wozów na sygnałach. Myśl jaka mnie naszła, to że chyba musi być bójka kibiców. Potem, trochę na potwierdzenie, zauważyłem, że policja jest też obok stadionu ŁKS i światła były na nim włączone.
Ktoś się mierzył z barierką?
Przejazd rowerowy widmo w użyciu.
Droga rowerowa została zaprojektowana na jego istnienie. Gorzej dla rowerzystek, że jednak nie istnieje.
Mama obstawiała syna pod opieką z lewej. Uwielbiam jazdę całą szerokością.
Tym razem nie była to akcja "bezpieczeństwo rowerzystów" (czyt. mandatowanie rowerzystów). To raczej w związku z rozświetlonym stadionem po przeciwnej stronie ulicy.
Kolega po lewo z takim zainteresowaniem przyglądał się młodzieży zjeżdżającej w parku, że znalazł się, no właśnie, po lewo.
Postanowiłem wykorzystać chodnik...
...tyle że jak do niego dojechałem, to zaczął mi i tam zajeżdżać drogę. Skomentowałem lekko oschle: "może bardziej po lewo?". Zamiast usłyszeć proste "przepraszam", co powinno być naturalną odpowiedzią jak się komuś zajeżdża drogę, usłyszałem pyskówkę. Jak się nie potrafi korzystać z dróg, to lepiej tramwajem jeździć.

Łódź - Ługi - Smardzew - Górka Ślimaka - Dobra - Łagiewniki Nowe - Zgierz - Łodź

Niedziela, 15 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Niecodziennie. Szutry, pagórki. Wewnętrzna pętla w towarzystwie.

Dobrze, że łańcuch chroni przed kradzieżą!
A co to to po prawo?
Ładnie odświeżony budynek.
Musiałem poczekać i puścić pana, bo przy tej zieleni to tylko jeden rowerzysta przejeżdża.
I czy szybciej skończy się zielone...
...czy szybciej przetoczy się ten przegubowiec?
Przynajmniej postawili znak w miejscu, w którym jakoś da się włączyć na jezdnię.
A za skrzyżowaniem niby dalszy ciąg. Wylana farba na starych płytach chodnikowych. Wolne żarty!
To nie był metr ode mnie.
Na Opolskiej po staremu. Najpierw trylinka.
Potem płyty ażurowe.
A na Marmurową wjeżdża się z niej jeszcze przed końcem trylinki.
Wódka ma atrakcyjne szybkie zjazdy. Ale nie mam tu śmiałości pędzić, bo jest bardzo wąsko i nie widać co kryje się za zakrętem.
Uroczy znak.
Wytrzymałem go bez sięgania po broń, bo niby szedł za właścicielami. Co prawda doświadczenie nauczyło mnie, że gryzący nie szczeka, więc było ryzyko.
7% w tę lepszą stronę dla leniwych. Niestety na horyzoncie jest ostry zakręt, więc nie da się w pełni wykorzystać.
Gdzieś tutaj na zdjęciach lotniczych na Geoportalu widać było drogę do Imielnika. Aczkolwiek już tam sprawiała wrażenie, że to jakieś dojazdy do budowanych posesji. Najwyraźniej już ukryta za bramą.
Padło więc na znany od dawna szuter.
Na pewno jeździłem drogą prosto. W lewo - nie wiem, nie pamiętam. Wybrałem więc tę.
Najpierw trzeba się wspiąć po nieprzyjaznej nawierzchni.
Potem zjechać ślizgając się na piasku.
Wyjeżdża się na początku Starego Imielnika.
W Ługach były świeżo łatane dziury. Tak świeżo, że oblepiało koła, a to co się nie przykleiło, leciało na głowę. Nie lubię takich.
Co u licha?
O, rządowa tablica, to zdecydowanie nie może być nic mądrego.
No wyśmienicie. Droga wiejska 10 rzędu i jakiś cymbał, palant, tępak zaprojektował gigantyczny chodnik z nakazem ruchu rowerów, z pierwszeństwem pieszych. Przenieść go do mycia dróg!
Takim znakom to ja nie dowierzam. Zwłaszcza, że za nim spodziewałem się szutru, bo taki tu dawniej był. Tymczasem taki kuszący nowy asfalt.
W Michałówku nawierzchnia, która już istniała. Po szutrze śladu nie ma. Asfalt przyjemny. Wzdłuż jest chodnik, więc kto wie, może jakiś pacan dostawi tam jeszcze nakaz ruchu rowerów.
Którą dziś autostradę wybrać?
Coś te białe światła nie z tej strony się świecą.
W oddali widać A2. Tu jest wciąż asfalt od skrętu do Zelgoszczy.
Nic co dobre nie trwa wiecznie, więc między Zelgoszczą a Czaplinkiem jest przerwa w utwardzonej nawierzchni.
Komu loda? Jak dla mnie dziwne miejsce na taki biznes.
Za namową MC wybraliśmy się na Górkę Ślimaka. No zupełnie tradycyjne warunki jak na moje jazdy!
Możliwe, że to jest łagodniejszy z dostępnych podjazdów. Patrzyłem wcześniej na profil któregoś z nich na Stravie i nie odczułem by tu było tyle procent, ile tam widziałem.
Byłem tu we wrześniu 2016 w ramach objazdu niecałej połowy czarnego szlaku po Parku Krajobrazowym Wzniesień Łódzkich. Wydaje mi się, że wówczas ten pagórek nie był nazwany i był opisany jako anonimowy punkt widokowy.
Co do punktu widokowego, to coś da się dojrzeć zza krzaków. Tu by się przydała lornetka albo solidny teleobiektyw. 5x z mojego telefonu nie jest wystarczająco solidne.
Zjazd, do którego w 2016 byłem znacznie bardziej nieśmiały. Tym razem nawet nie hamowałem... mocno. :P
Poza piaskiem są miejsca kamieniste, na których można się dorobić bólu głowy.
Sezon na kombajny trwa. Te z zespołem żniwnym w dyskusyjnym miejscu.
W różnych mapach było widać nową asfaltową drogę obok nowych magazynów przy DK 71. Google nie chciało wyznaczyć trasy na wprost i proponowało objazd szutrem po lewo. Na miejscu widać, że coś było na rzeczy. Ale rowery mają nadprzyrodzone możliwości przebijania się przez przeszkody.
A to jak powstało?
W sam raz zostawiony margines na rower.
Jest ochrona na budowie, ale raczej chroni maszyny a nie przejazd. Trwa tu budowa ronda.
Po DK jest ruch wahadłowy i akurat trafiliśmy na obustronne czerwone. Lepiej byłoby fragmentarycznym rondem kręcić pod prąd, bo po prawej stronie asfalt skończył się uskokiem wysokości jak studzienka.
Zjechać zjechałem, ale z braku umiejętności kaskaderskich z powrotem już grzecznie zszedłem z roweru.
Asfalt biegnie prosto, natomiast skręt w kierunku Józefowa to droga terenowa o zróżnicowanym poziomie atrakcyjności.
W tym miejscu chyba zima nie zaskoczyłaby drogowców, nawet gdyby przyszła dzisiaj.
Panel słoneczny na dopasowanej rozmiarem działaczce. Przynajmniej co do ciasnego otaczającego go ogrodzenia.
Przechodzące deszcze spłukały piasek na Skotnicką, niemalże ukrywając asfalt.
Pan przyprószony siwizną ledwie dał radę metr od krawężnika zachować, choć całą jezdnię miał pustą.
Zaplanowałem przejazd po spokojnej bocznej ul. Łagiewnickiej w Zgierzu. Tymczasem wyznaczyli nią objazd DK 91. To mnie nie cieszyło, bo Łagiewnicka wąska. Ale jednak okazało się, że ruch był niewielki.
Chyba nie udało mi się tu dotąd trafić na przejazd pociągu.
Na dojeździe do Łodzi od Chełmskiej widać ślad jakichś prac remontowych. Na oko nowe torowisko.
Za betonową zaporą chyba powstaje w związku z tym nowy most dla tramwajów nad Wrzącą. Przypuszczenia po fakcie, po wycieczce, z oglądania map. Jadąc nawet nie zwróciłem uwagi na tory, a zaczątki prac za zaporą nic mi nie mówiły.
Na początku Zgierskiej w Łodzi zabrany jest też jeden pas.
Pan się zgubił?
Czy ja już jechałem po tym przejeździe, którego całe lata nie było?
Jest też przejazd na drugą stronę, do nowej drogi rowerowej. Czy w zasadzie jedynej, bo po zachodniej stronie to fragment udawanej śmieszki, a dalej sierżanty na jezdni.
Ten róg jest jakąś atrapą, która grozi zderzeniami rowerzystów między sobą czy z pieszymi.
Przyjechał autobus i pasażerowie wychodzili z niego na ślepo na spacer po rowerówce. Nie da się w tym kraju bez barierek. Zwyczajnie nie da.

Łódź - Gospodarz - Rydzynki - Tuszyn - Modlica - Rzgów - Łódź

Czwartek, 12 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Wiadomo.
Ach, tak...
Pani w srebrnym nie wie gdzie się zatrzymać.
Już przy wcześniejszych wycieczkach w tym roku wspominałem, że PGE kradnie drogi rowerowe. Można się poczuć zaskoczonym, zwłaszcza że to trochę schowane za zakrętem. Nie, nie byłem aż tak zaskoczony, bym to ja położył tę barierkę.
Sprawdzałem czy zna komendę "zdechł koń!".
Ot szczęśliwe zwierzę.
Pogonił młode rowerzystki z przodu, ale wyciągnięty w jego kierunku gaz wystarczył, by pokazał uległość i grzecznie został na poboczu. Czyżbym już się z nim kiedyś poznał? ?
Odległość wyśmienita. Natomiast prędkość przy tym manewrze była taka wysoka, że zacząłem się martwić o los rowerzystki z naprzeciwka, bo zbliżał się przy lewej krawędzi do niej niebezpiecznie szybko. Szczęśliwie zdążył zauważyć i odbić.
To jak to było z tą jazdą kombajnami po drodze publicznej i demontowaniem zespołów żniwnych?
Przyszły kolarz!
Żeby to miejscy rowerzyści wiedzieli co to pierwszeństwo.

Łódź - Rzgów - Kalinko - Modlica - Pałczew - Wola Rakowa - Romanów - Kalino - Łódź

Środa, 11 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Pierwszy raz przejechałem po ul. Nadrzecznej w Rzgowie. Biegnie równolegle do DW 714. Poza ominięciem tejże pozwala też ominąć światła. Nawierzchnia taka sobie.
Potem jest skręt z pierwszeństwem w ul. Zieloną, z której jest prawie na wprost przejazd w ul. Południową, skąd dojeżdża się już do drogi na Kalinko.
Niektórych wyprzedzanie rowerzystów tak stresuje, że aż dymią ze złości.
Znowu trafiłem w porę rowerową.
Oczywiście oni wszyscy są z lewej strony kadru tylko dlatego, że wyprzedzałem z prawej. ?
Jedna burza, nie pamiętam już nawet jak dawno temu, a sprzątania na wiele wiele tygodni.
Przejazd, guziczek, bo ktoś w rodzinie produkował guziczki. Zaraza taka wszędzie. Oczywiście zielonego nie będzie nawet we właściwym cyklu, jeśli ktoś nie naciśnie zanim ten cykl nadejdzie. Czujnika nie ma. Teraz jest moda przecież na rodziny produkujące czujniki, zamiast problem wreszcie naprawić i pozbyć się guziczkomanii.
Na dalszym segmencie nie wpadli nawet na to, by przycisk przed całością przejścio-przejazdu włączał również zgłoszenie za jego połową. Piesi nie nacisnęli w porę. Trzeba było czekać całą kolejną zmianę. Czas pokonania skrzyżowania wyniósł 3 minuty 46 sekund. Można korzenie zapuścić. Czujniki tu już wprawdzie są (wystaje zza sygnalizatora), ale nie dostrzegłem żadnych objawów funkcjonowania.

Łódź - Modlica - Rzepki - Tuszyn - Szczukwin - Rusociny - Gucin - Dobroń - Łódź

Sobota, 7 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
Kategoria 100 - 150 km
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Z dokładnie zaplanowanej jazdy po samych asfaltach wyszło pchanie roweru w lesie pieszo przez leżące drzewa...

Szykowna miejska kolarka. Znaczy ja tu o rowerze.
Dziwne pojazdy.
O, coś się wydarzyło.
Ten pierwszy miał tył dopasowany do kompletu.
Fakt, dzień wietrzny.
Chyba dotąd komentarze o roślinności przejmującej DDR na Bartoszewskiego podpierałem jedynie klatkami wyciętymi z ciemności. Teraz trochę wyraźniej.
Polbruk. Pamiętam, że za mojego dzieciństwa, gdy taka kostka brukowa zaczęła się pojawiać i przejmować chodniki, w moim otoczeniu mówiło się na nią po prostu "polbruk", niczym określanie butów sportowych adidasami. Ciekawe ilu producentów wtedy było w kraju.
Utrzymanie DDR ze Rzgowa do Kalinka takie jak na Bartoszewskiego.
Parking dobry jak każdy inny?
Ostatnio widziałem intensywne prace kombajnami na polach. Tu już tylko komplet bel siana pozostał.
Rachityczne te palmy w tym roku.
Remonty, zwężenia, ograniczenia...
...i to jest całe to zamieszanie? I tak od znaku do skrzyżowania ograniczenie?
Wyprzedza.
Niespodziewanie hamuje na pasie. Aż się zastanawiałem czy czymś mogłem podpaść.
Ach, jezdnia to po prostu dobre miejsce, by wysiąść coś w aucie poprawić. Zwracam uwagę na włączony prawy migacz.
Za chwilę wyprzedza ponownie i ten prawy kierunkowskaz. Wiadomo, kończy wyprzedzanie, więc wygląda na odpowiedni do sytuacji. Ale on tak chyba został od postoju - Mercedes odjeżdżając w siną dal wciąż migał i migał...
W Tuszynie standardowo pas rowerowy niektórym służy jako poszerzenie miejsca parkingowego.
Pierwszy raz od dawna postanowiłem wybrać się w nieznane rejony, bardziej niż zwykle na południe. Trasę wyznaczyłem na mapie Google, upewniając się we wszelkich możliwych źródłach (Street View miał niedobory), że będę jechał po cywilizowanych utwardzonych drogach.
Do pełni szczęścia trzeba móc nawigować się po takim planie w drodze. Za czasów mojej starej Nokii z Symbianem używałem do tego celu ViewRangera i tak mi zostało. Ot przyzwyczajenie. A nawet nie wiem czy przypadkiem w mojej aplikacji nagrywającej, Sports Tracker, której też używam już od Symbiana, nie ma teraz wbudowanego poruszania się po trasie. W każdym razie do ViewRangera trzeba zaimportować GPX, a ponieważ mapy Google nie oferują same z siebie eksportu, to na szybko znalazłem https://mapstogpx.com, który jako tako zadaniu podołał. Północ się nie zgadzała z oryginalną mapą, ale ponieważ tam i tak drogę dobrze znam, to nie było to istotne.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że zapomniałem, że ViewRanger ma funkcję oszczędzania baterii (z tego co pamiętam, rzecz konfigurowalna), polegającą na tym, że po zablokowaniu ekranu przestaje odczytywać pozycję z GPS i po powrocie do apki trzeba dotknąć guziczek, by się odświeżyła. Wydawało mi się, że jadę wciąż po planowanym prostym odcinku, gdy mijałem to skrzyżowanie, a to tu winienem był skręcić w prawo.
Tu się zorientowałem, tu to jest trochę nigdzie, ale było to 1,5 km od miniętego zakrętu. Złe mnie podkusiło i postanowiłem nie zawracać. To był początek niedobrych decyzji. Wybrałem przemieszanie się po nierozpoznanej okolicy z pomocą mapek na ekranie telefonu.
Tu po lewo był najbardziej oczywisty dojazd do zaplanowanej trasy. Ale taki grunt i mokro, to przecież niegodne mojego roweru. Kolejna zła decyzja.
Pojechałem sprawdzić drugi koniec Szczukwina, gdzie mapa Google pokazywała jakąś całkiem konkretną drogę. OpenStreetMap nic takiego tam nie znał. Kręcił się tam też inny cyklista, który też wyglądał na trochę zagubionego i skonsternowanego szlabanem na drodze.
Na chwilę zapuściłem się w jedyną odnogę skrzyżowania pozbawioną zapory. Tę wybrał też ten drugi. Ale ja zrobiłem postój na konsultacje z mapkami i ten wybór wydał mi się zły.
Wróciłem do szlabanów. Za jednym z nich kryła się droga z map Google. Ponieważ na mapie nie było reszty skrzyżowania, to nie było to takie jasne, za którym.
Szlaban tak atrakcyjnie postawiony, że najłatwiej było rower przenieść nad.
Po chwili jazdy zorientowałem się, że to jednak nie nitka Google. Ale na OSM przynajmniej była tu wyraźna leśna droga. I początkowo wyglądała całkiem przyzwoicie. I przecież nie po to rower przenosiłem, by go przenosić z powrotem.
Potem zaczęło się robić gorzej. Nie pamiętam kiedy ostatnio grzęznąłem kołami w leśnym błocie.
Poziom atrakcji rósł. Nie wierzyłem sam sobie, że jeszcze tu wciąż jadę i nie zawracam.
Aż w końcu dotarłem do takiego miejsca, gdzie i jazda się skończyła. Słyszałem nieopodal ruch samochodowy na drodze poprzecznej widocznej na OSM, więc to dawało mi nadzieję, że jakoś dotrę, choć nawet nie wiedziałem gdzie jest moja obecna droga.
To już spojrzenie za siebie, po dotarciu do asfaltu. Po przepychaniu roweru aż mi się trudno telefon trzymało do zrobienia zdjęcia. Nie wiem w zasadzie co miałem za sobą. Teren po burzy?
Wreszcie dotarłem do punktu łączącego mnie z pierwotnym planem!
Po obejrzeniu po powrocie do domu map na dużym ekranie, odkryłem, że udało mi się perfekcyjnie ominąć wszystkie sensowne drogi i wybrać możliwie najgorszą. Mogłem tą gruntową na północy Szczukwina. Pośrodku wsi było też przebicie do Jutroszewa, którego w ogóle nie rozpoznałem w drodze. Gdybym pojechał w lesie tam, gdzie nie było szlabanu, to mógłbym dotrzeć do Dziwli, szybciej do asfaltu zapewne.
Droga, która na OSM nie istnieje, a jest w Google i w którą nie trafiłem, też by najpewniej szybciej i łatwiej wyprowadziła mnie z objazdu. Tymczasem udało mi się wybrać najdłuższy wariant przez las. Na pewno mógłbym lepiej obejrzeć te mapki w drodze i wesprzeć się też widokiem fotograficznym, czego nie zrobiłem. Ale podstawowy wniosek jaki wyciągam, to taki, że trzeba było zawrócić. Z jednej strony była to fajna przygoda. Na tego typu leśne dukty świadomie bym się nie skusił. Z drugiej świadomość, że po przejściu (w tym literalnym) przez te męki mam za sobą dopiero 50 km z prognozowanych 100, była mocno osłabiająca.
Przerwa na reklamę? DW 473. Nie wiedziałem czego się tu spodziewać, ale z racji weekendu w wakacje, wiedziałem, że przynajmniej ciężarówek nie będzie, poza jakimiś drobnymi wyjątkami jak ten.
Rosła ta wyspa ronda w Wadlewie. A może by tak jakąś wieżyczkę?
Orlen był częścią planu. Wyczerpany po leśnych zmaganiach zasiliłem się tu dużym hot-dogiem i trochę odpocząłem.
Co do drogi wojewódzkiej, to przyjemna. Dobra nawierzchnia, w miarę szeroka, choć w razie większego natężenia ruchu z obecnością tranzytu może nie być zbyt przyjazna rowerzystom.
A to był szeryf "rowerom mówimy nie". Przy kompletnie pustej drodze złośliwie przepędził na odległość gazety.
"Jest Buczek - jest truskawka!"
Po lewo tablice tworzą napis "Czy chcesz mieć taki las?". Nic z kamery nie widać, a nie miałem sił na foto postój. W każdym razie było to coś w rodzaju instalacji artystycznej, z kikutami drzew z powieszonymi oponami czy innymi śmieciami.
Koniec drogi wojewódzkiej, zjazd w kierunku Ldzania. Tu jest tak piękna nawierzchnia, że rower sam jedzie. Nie jest co prawda cały czas tak dobrze do Dobronia, ale jednak większość jest w porządku.
Młyn w Talarze.
Poduszek chyba w zeszłym roku nie było.
Coś jakby nasycenia zabrakło temu znakowi.
Ten ujmujący stojak rowerowy w Dobroniu obok stacji kolejowej stał już na początku lat 90, a kto wie ile wcześniej. Zawsze fascynował mnie jego nadziemny montaż.
To nie był gest triumfu po wyprzedzeniu mnie, a jakiś symbol do kierowcy, który postanowił trąbić gdy dojechał do pana w trakcie wyprzedzania.
Gorzej dla pana, że od wymachiwania stracił trochę kontrolę i prawie wleciał w ten samochód potem.
I jeszcze trochę lasu i błota. Ale to już nie były błędy nawigacji. Tu tak miało być, że lasem odrobinę.
Za kierownicą bardzo bardzo niewysoki kierowca. Ale nie przejechał mnie. I widziałem, że miał mnóstwo frajdy.
Tych jakoś tak pełno, bo dopiero co w drodze powrotnej z Szadku na koniec lipca też ich mijałem.
I nawet jak człowiek na uboczu postawi sobie płot, to jakieś obrzydliwe podłe tałatajstwo przylezie swoje bazgroły zostawić.
Pojawiły się linie na ósemkowym rondzie na skrzyżowaniu Maratońskiej z Sanitariuszek. Mimo zmęczenia, dla fantazyjnego śladu zrobiłem pełną rundkę wkoło.
Wyprzedza tuż przed zakrętem...
...w który skręca, no ale przecież nie zamierzał, bo migacza nie używał.
Złom po lewo?
Kolejny.

Łódź - Rzgów - Modlica - Pałczew - Wola Rakowa - Romanów - Kalino - Łódź

Środa, 4 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





A miałem wyjechać przyzwoicie wcześnie, a nie wrócić nieprzyzwoicie późno.

Ruch prawostronny wg psiapsiół. W tym ta bardziej ekstremalna na rowerze dla "niedzielnych" rowerzystów.
I kolejny rower z wypożyczalni. Pani najpierw jechała chodnikiem...
...a potem się po prostu pode mnie wpakowała.
O, tego pana to ja już kojarzę. Tak podejrzewam, bo to wyjątkowo rzadka konstrukcja, z dwoma kołami z przodu.
Było dobrze, dopóki pies nie zaczął z wyraźnym zainteresowaniem zwalniać i zbliżać się do drogi rowerowej. Ja wiem, że pitbulle potrafią być przytulankami. Ale to jest tylko zwierzę i nie wiadomo czy nagle go nie zdenerwują trzaski z mojego suportu. A właściciel był zajęty gadaniem przez telefon, a nie pilnowaniem pupila. Z tego co wiem, w Łodzi żaden pies bez smyczy nie może być bez kagańca, a psy ras groźniejszych wymagają i kagańca i smyczy jednocześnie.
Skrzyżowanie Politechniki z Obywatelską zablokowane. A w poniedziałek jeszcze nim przejeżdżałem.
O ile dobrze widziałem, to i szyny są wymontowane.
W zasadzie, to taką można zakwalifikować jako prawidłowo zaparkowaną.
Dojeżdżałem do skrzyżowania, planując skręcić w lewo. Z naprzeciwka rowerzysta, nie sygnalizował nic, ale gdzie by nie jechał, to pierwszeństwo miał przede mną, więc jechałem coraz wolniej, ale on też coraz wolniej. Na skrzyżowaniu pan po prostu stanął, co mnie też doprowadziło do zatrzymania, bo już wolniej się nie dało. I wtedy zaczął mi gestykulować, że niby mnie przepuszcza. A jechał... w (swoje) prawo, tam gdzie i ja. No ja nie ogarniam. W kolejności to jednak wypadałoby postawić najpierw logikę, a potem jakąś pokazową uprzejmość, bo tylko zator zrobił.
Ta wspaniała mina to zaraz po tym jak pani spadła z pedałów, gdy w ramach manewru zawracania na ślepo zobaczyła, że ktoś jest na drodze.
Z odległości widziałem, że z naprzeciwka rowerzysta jedzie od lewej do prawej, więc byłem gotów na wszystko. To wiadomo czemu wężykiem.
Tak, właśnie, wszystko na drogi rowerowe. Wszystko! Może i to państwo w końcu wpisze do PoRD, żeby spalinowe skuterki zasuwały. I to tak jak tutaj, panisko, środkiem DDR.
Łaskawy zjazd do krawędzi.
Dzisiaj wyjątkowo wielu rowerzystów widziałem, jak na moje wyjazdy. Zwykle trafiam w takie pory, że rowerzystów jak na lekarstwo, a czasami to całą drogę poza miastem ani jednego. Ot tylko próbka.
?
?
Pasy rowerowe po obu stronach, ale ci rowerzyści i tak nie mają odwagi opuścić chodnika. Ech.
Co do pasów rowerowych, to i te są przyjaznym dodatkiem dla kierowców - kałuże dobrze na nie spływają.
A jak mam interpretować te kreski na końcu?
Na parkingu pod dworcem Łódź Widzew jest fascynująca kostka. Ta szarpie oponę pod jakim kątem po niej nie jechać.
Łódź Widzew.
Przez chwilę wydawało mi się, że nie trzeba przy Puszkina wracać już do Rokicińskiej i można dalej prosto. W ogóle jakoś się zamyśliłem, zapomniałem o wiadukcie po drodze i miałem złudzenie, że tędy można do Niciarnianej aż. Nie mniej jednak nie tylko asfalt się kończył, ale i oświetlenie też wyglądało na kończące się, także za dużo komplikacji, ciemne dziury ze stojącą wodą.
I wróciłem do przecudownej drogi rowerowej. Zdaje się, że jest ciągle utrzymana, no bo przecież terroryści na rowerach dokonywaliby tego okropnego przestępstwa, jakim jest jazda jezdnią. Ta DDR powstawała w tych czasach, gdy nikt nawet nie udawał, że drogi rowerowe są dla rowerzystów.
Brak przejazdu, wiadomo.
Pięknie.
Tutaj też nie było długo przejazdu. Nie pamiętam, w którym roku łaskawie kupili kubek farby.
To BMW było tak szybkie, że aż dokleiło się do lewej krawędzi jezdni przy skręcie. Albo kierowca właśnie przyleciał z UK i się jeszcze nie przestawił.
Przybyli chwilę za późno.
Bociany z Modlicy obserwowały mnie, gdy robiłem zdjęcie i odleciały, gdy dojechałem pod gniazdo. Może w czerwonej przeciwwiatrówce, czając się obok ich słupa, wydałem się zagrożeniem.
Być może to właśnie jeden z tamtych zaparkował na lampie nieopodal.