Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2017

Dystans całkowity:157.11 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:31.42 km
Więcej statystyk

Łódź - Starowa Góra - Rzgów - Kalinko - Romanów - Wola Rakowa - Wiśniowa Góra - Łódź

Poniedziałek, 27 lutego 2017 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Przycisk żądania otwarcia rogatki nieopodal przystanku Łódź Olechów Wschód




Na dziś prognoza obiecywała wiosnę. Nie mogłem przepuścić takiej okazji. Było słonecznie i temperatura dobiła aż do 14. Choć gdy się zbierałem wskazania były jeszcze poniżej 10. Nie bardzo wiedziałem jak się ubrać na to nagłe ocieplenie. Niektórzy już jeżdżą w krótkich spodenkach, ale tak odważny nie byłem. Ostatecznie były długie spodnie, t-shirt, polar i kurtka przeciwwiatrowa, czyli komplet jak przy zerze. Rękawiczki zmieniłem na letnie, buty na przewiewne i zamiast kominiarki założyłem opaskę. Tak, zestaw na plecach był za ciepły. Dobrze, że wszystko ma zamki błyskawiczne.

Pozdrawiam rowerzystę z czerwonym plecakiem i czerwoną owijką, który wyprzedził mnie na początku al. Bartoszewskiego i zmobilizował mnie do zwiększenia tempa, by mu się utrzymać na kole. Na Demokratycznej oszukał i pojechał po pasach zamiast czekać na zielone na przejeździe rowerowym. Nie zdążyłem już odrobić tej straty, bo potem odbił w Siostrzaną. A ja mogłem już odpocząć.

Ze względu na niekorzystną relację mojej słabej kondycji (niskiej prędkości) do czasu życia baterii kamery nagrywanie zacząłem od Ustronnej.

Tym razem mogłem się przyjrzeć temu przejazdowi - zagadce przy przystanku Łódź Olechów Wschód. Zdecydowanie brakuje mi informacji, by był on otwierany na żądanie.

20170227_151945

Mam tu na myśli jakąś wyraźną. Słupek z przyciskiem jest po lewej stronie. Siedząc za kierownicą stojącego samochodu na pewno łatwo dostrzec podpis pod nim.

20170227_152005

Trzeba jednak dodać, że przejazd prowadzi niemalże donikąd, więc raczej jeżdżą tu tylko świadomi jego działania. Szlaban podnieśli dopiero za 3 naciśnięciem. Nie jestem pewien jak to działa, ale chyba to dzwonek do kogoś z wieży nieopodal. Na dodatek otworzyły się tylko lewe zapory po każdej stronie (wedle odpowiedniego dla każdej kierunku dojazdu), więc puścili mnie niejako pod prąd.

Na drogach rowerowych na Widzewie widać wyraźnie, że zimą drogowcy dbali o sypanie ich piaskiem. Jest go jeszcze bardzo dużo. Ciekawe czy będą zamiatać.

Niestety dobra pogoda nie tylko rowerzystów z domu wyciąga, ale również wariatów na jednośladach z wyjącymi silniczkami.

A gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości, że to już wiosna, to na dowód stacje roweru publicznego, które już zakwitły obficie rowerami.

20170227_160612

Jak widać mamy nowego sponsora.

20170227_160747

Poza tym po staremu.

20170227_160821

Zdjęcia na mapie

Wkoło komina

Niedziela, 26 lutego 2017 · Komentarze(0)




Transportowo. Czuć przedwiośnie. Choć byłem lekko ubrany i bez niczego na głowie nawet, było całkiem znośnie.

Nagie zdjęcia po przeglądzie

Wtorek, 21 lutego 2017 · Komentarze(0)
W tym niezwykłym sezonie, w którym każdego z zimowych miesięcy zaliczyłem jakieś kilometry, osiągnąłem kolejny rekord. Odbyłem najwcześniejszy w mojej historii przegląd roweru. Jakim zaskoczeniem było, że nie musiałem umawiać się na odległy termin, bo kolejki żadnej o tej porze roku. Mogłem wybierać dowolny dzień. Rower oddałem w poniedziałek przed południem, a dziś był gotowy do odbioru. Korzystając z okazji, że przed serwisem zdjąłem wszystkie akcesoria (nie licząc podstawki do licznika, bo ta przyklejona jest do mostka taśmą dwustronną) zrobiłem kilka zdjęć "nagiego" roweru. Poza wymianą klocków hamulcowych doczekał się nagłej zmiany siodełka. Całe nadzieje o zmierzeniu rozstawu kości, mierzeniu się z różnymi modelami, wzięło w łeb. Bo podczas wycieczki do Lutomierska pękła żelowa wkładka oryginalnym 12-letnim siodełku i wróciłem z poklejonymi spodenkami. Musiałem więc kupić cokolwiek, by mieć na czym jeździć. Dzisiaj nie przetestowałem czy da się na nim usiedzieć, bo już było ciemno, a oświetlenie czekało w domu, więc z rowerem wróciłem pieszo.

20170221_181321

20170221_181426

20170221_181442

20170221_181558

20170221_181624

20170221_181346

20170221_182159

Zdjęcia na mapie

Łódź - Złotno - Krzywiec - Babice - Kazimierz - Lutomiersk - Prusinowice - Konin - Petrykozy - Łódź

Niedziela, 19 lutego 2017 · Komentarze(2)
Kategoria 40 - 70 km
Kolejny spuszczony pupil jakiegoś idioty


Przyszedł kolejny weekend. Temperatura nadal miała być trochę poniżej założeń. W sobotę cały dzień mżyło i to mnie skutecznie zniechęciło. Niedziela zapowiadała się lepiej, a wg prognozy pogody temperatura mogła dobić w porywie nawet do 5 stopni. I były też szanse na przejaśnienia (dzień zaczął się z zachmurzeniem). Wszędzie topniał śnieg, więc wszystko płynęło. Nie są to moje ulubione warunki. W zasadzie prawie nigdy nie wyjeżdżam na mokre ulice. Znowu poczułem, że błotniki mogłyby się czasami przydać. Na pocieszenie miałem kominiarkę - w niej nie czuć jak woda z tylnego koła pryska na głowę.

Skoro nie wyszło z dwoma dniami krótszych wycieczek, obrałem kierunek na Lutomiersk zastanawiając się po drodze czy może jednak odbić w Traktorową i pokręcić po mieście lub czy pojechać tylko do Konstantynowa. Ostatecznie jednak osiągnąłem Lutomiersk, tym samym wymęczając najdłuższy póki co dystans w tym roku.



Na fontannach w Manufakturze utworzyły się malownicze kominy ze śniegowych pryzm, przez które przebiła się woda.

Fontanny pod Manufakturą wybijające się z pryzm śniegu

Niby pogoda nie była pod psem. Ale za to psów trafiło się pod dostatkiem. Nietypowo jak na tę pętlę. Zazwyczaj przejeżdżam niezaczepiony przez żadnego.



Jak słychać na nagraniu, nie dałem rady przemówić psom z drugiej sceny do rozsądku. Niestety nie mam teraz gazu na rzepie na ramie a jedynie jakiś w torbie i zdecydowanie nie nadaje się on do dobywania szybko podczas ataku. Dopiero ostatniego psa widziałem wystarczająco wcześnie, by się w porę uzbroić. Muszę bezzwłocznie wyposażyć się w wersję do szybkiej obrony. Zidentyfikowałem adresy domów, z których pochodziły dwie pary psów. Na nagraniu widać jak wyglądają. Rozważam sprawdzenie na jakim etapie przyjazności dla klienta jest współcześnie polska policja. Znalezienie psa i jego właściciela, by tego ostatniego ukarać, to powinna być betka.

Ach ten przyjazny wyraz pyska!

Kolejny spuszczony pupil jakiegoś idioty

Kamera TomTom ma kaprysy. Po poprzedniej jeździe rozładowana (nie pozwalająca włączyć kamery) bateria na własnym wskaźniku pokazywała przeszło 75% zapasu mocy. Tym razem po ok. pół godziny jazdy kamera stwierdziła, że prąd się skończył. Wg wskazania na ekranie. I tego się uparcie trzymała jeszcze przeszło 2 godziny. Tym razem wyłączyłem GPS w kamerze licząc, że coś na tym zyskam. Tymczasem dała radę nagrać 14 minut mniej materiału niż gdy był on włączony.

Po Łodzi

Niedziela, 5 lutego 2017 · Komentarze(0)




Wersja szybsza:



Wieczorem w sobotę po wycieczce byłem pewien, że w niedzielę się nie ruszę, tym bardziej, że zapowiadali -1. A ja przecież, jak wspominałem, miałem czekać na te +5. Niestety krótki wyjazd tylko zaostrzył mój apetyt na jazdę i znów poczułem potrzebę, by się ruszyć. Tak tylko na chwilę, symbolicznie, żeby za bardzo nie zmarznąć. To też się nie udało, bo jednak wiatr i czas spędzony na zewnątrz skutecznie mnie wychłodziły.

Pojechałem zobaczyć jak wygląda stan rowerowej serpentyny przy Łodzi Fabrycznej. To ciekawe, postanowili ją odśnieżyć tylko w połowie, od dołu do miejsca gdzie przecina środek tamtejszych schodów. Powyżej śnieg. Nie odważyłem się zjechać.

20170205_152905

Ponieważ wizyta na Fabrycznej była już po objechaniu Widzewa i moje stopy były bliskie odpadnięcia mi z zimna, wjechałem na dworzec, by trochę się ugrzać. Dosłownie wjechałem, bo jakoś w tej chwili przejazd rowerem przez drzwi automatyczne wydał mi się niezwykle atrakcyjny - jeszcze tego nie robiłem. Niemalże prosto w ramiona ochrony, która siedziała obok drzwi. Ale jakaś wyjątkowo opanowana ta ochrona dworca. Nie zaczepili.

20170205_153543_001

A na samym dworcu można odnieść wrażenie, że więcej jest pracowników obsługi niż podróżnych. W tym kierowca myjki do podłogi, która, trzeba przyznać, lśniła.

20170205_153938_005

Coś się ruszyło z remontem kościoła przy pl. Wolności.

20170205_155022

I jeszcze kilka fotek nowego gadżetu przy pracy.

20170205_155239

20170205_155246

20170205_155307

I odwrotność powyższego ujęcia.

20170205_tt_001

Tym razem dokręciłem uchwyt kamery imbusem. Pomogło. Teraz trzyma się stabilnie.

Zdjęcia na mapie

Łódź - Starowa Góra - Łódź

Sobota, 4 lutego 2017 · Komentarze(1)
TomTom Bandit na kierownicy roweru


Po kilkukrotnym zmarznięciu na kość podczas grudniowych wypadów minionego roku obiecywałem sobie, że poczekam z rowerem aż temperatury podczas wycieczek nie będą spadać poniżej 5 stopni. Od ostatniego wyjazdu 1.01 słupek rtęci trzymał się raczej dolnej strony zera, więc zamiar realizowało się łatwo, zwłaszcza, że nie mam żadnego bezpiecznego stroju na taką temperaturę. Ale tym razem na sobotę zapowiadali suchą pogodę, z chodników i jezdni już zdążył w ostatnich dniach zniknąć śnieg i miało być "aż" +1°C. Do tego po tygodniu pracy odczuwałem silną chęć fizycznego relaksu. Nie sprostałem więc założeniom i pojechałem. Pewności co do warunków jakie zastanę poza centrum nie miałem, więc byłem pogodzony z myślą o ewentualnym przedwczesnym powrocie, gdybym nie dał rady gdzieś się przedrzeć.

Początek był obiecujący - zupełnie sucha Piotrkowska. Pierwszym śladem zimy na mojej drodze była kałuża z resztkami śniegu na całej szerokości przejazdu przez al. Politechniki.

20170204_001

W niektórych miejscach stan drogi były nieczytelny. Przez chwilę myślałem, że ta jasna plama na asfalcie, do której się zbliżam, to lód. W rzeczywistości przy studzience asfalt był po prostu suchy, a dokoła wilgotny. Kolor pewnie zawdzięcza solarkom.

20170204_002

Za Cieszyńską krajobraz drogi rowerowej i chodnika zrobił się nagle całkowicie zimowy. Przedzierałem się przez na wpół roztopioną, na wpół zamarzniętą breję z wyżłobieniami zrobionymi przez innych cyklistów, na której moje Panaracery Tour 700x32C łapały nieprzyjemne poślizgi. Zastanawiałem się czy warto jechać dalej, mając obawy, że cała dalsza droga może tak wyglądać.

20170204_009

Z utrudnieniami zmagałem się jeszcze w parku.

20170204_013

Dobrze, że nie zrezygnowałem, bo dalej znowu była nawierzchnia wolna od śniegu. W większości.

20170204_015

Jedynie miejscami lepsze warunki były na chodniku niż na przylegającej doń DDR. Zwłaszcza na przejazdach, w ciągu których zalegał śnieg.

20170204_016

Na wjeździe do Łodzi ze Starowej Góry witały mnie rżeniem konie.

20170204_020

Za wracaniem po własnych śladach nie przepadam, więc zaryzykowałem przejazd przez ul. Graniczną. Zważywszy na jej podmiejski charakter spodziewałem się tam warunków nie do pokonania przeze mnie rowerem. I sprawdziło się, częściowo.

20170204_021

shot0003

Chociaż był rozjeżdżony ślad po kołach samochodów, to w otworach płyt betonowych był lód i tutaj też czułem poślizgi. Na najbardziej stromym fragmencie zjazdu zdecydowałem się na spacer, a i pieszo się ślizgałem.

20170204_025

Od Rudzkiej znowu było czysto na drodze.

Lubię optymalne dla rowerzystów konstrukcje (czy raczej braki w konstrukcji) progów.

20170204_026

Kolejny mało przejezdny przejazd.

20170204_027



Ilekroć przejeżdżam obok tego warsztatu samochodowego uśmiecham się na widok malunku na ścianie.

20170204_030

Kontrapas rowerowy też nie grzeszył przygotowaniem.

20170204_031

Ja jeździłem dziś trochę po chodnikach, a piesi chodzili po drogach rowerowych. Równowaga w przyrodzie zachowana.

20170204_032

Kawał dnia minął, a byłem dopiero 21 rowerzystą.

20170204_035

Drugie i ostatnie miejsce, gdzie zima mnie pokonała, to zjazd na DDR z Jana Pawła II na Felsztyńskiego. Zniosłem rower po schodach.

20170204_038

Ta wycieczka była inauguracyjną dla nowego gadżetu - kamery TomTom Bandit. I z niej pochodzą powyższe kadry. W zestawie rowerowym jest dołączony dedykowany uchwyt na kierownicę. Moim zdaniem przesadnie duży i dałoby się wykonać coś bardziej kompaktowego.

20170204_165116

Uchwyt ma obrotową końcówkę blokowaną śrubą z motylkiem. Motylek ma otwór na klucz imbusowy, który również był w pudełku z kamerą. Uznałem, że to zbytek luksusu, bo można go dokręcić palcami. Myliłem się. Dokręcony ręcznie na wybojach zmieniał pozycję i kilka razy zatrzymywałem się by poprawić ustawienie. A nie miałem ze sobą narzędzi.

20170204_165157

By do pamiątkowego wideo z roweru był sens wracać, na pewno nie jest przystępnym odtwarzanie go w czasie rzeczywistym. Problem w tym, że zwykłe przyspieszenie materiału z gwałtownie poruszającej się kamery czyni go niemalże nieoglądalnym. Jedynym narzędziem o jakim słyszałem, które skutecznie rozwiązuje ten problem, jest opracowany przez Microsoft algorytm użyty w Microsoft Hyperlapse. Do wyboru mamy wersję na telefony - iOS i Android, oraz na komputer - macOS i Windows. Z tych platform posiadam tylko Androida, więc pozostało mi sprawdzić czy i mój Samsung zapłonie niczym Galaxy Note 7, skoro cały dzień będzie zajmował się przetwarzaniem wideo (w tym w mojej kieszeni). Zabawa go skutecznie rozgrzała, ale obyło się bez poparzeń ciała czy interwencji straży pożarnej.

Wersja na Androida przypomina bardziej demo konceptu niż program. Jedyne co można zrobić, to otworzyć plik, wybrać fragment do konwersji, a potem docelowy mnożnik prędkości, oglądając przy tym zapętlony podgląd. Przy czym owego podglądu nie można nawet przewijać. Jest dość toporna w użyciu i czasami import wideo się zawiesza. Należy uznać to za normalne, zabić proces i uruchomić ponownie. No ale w końcu to Microsoft - tradycja zobowiązuje. Dodatkowo maksymalnie pozwala przetworzyć 20-minutowy fragment filmu, dzięki czemu na plus wyszło to, że TomTom dzieli nagrywany materiał na pliki po 4GB, bo akurat mieściło się w nich mniej niż 20 minut. Mobilna wersja ma jeszcze jedno ograniczenie - nie obsługuje plików wejściowych z rozdzielczością większą niż 1080p, więc po wycieczce przyszło mi najpierw przeskalować oryginalny zbyt "duży" materiał. W ustawieniach są tylko dwa przełączniki. Rozdzielczość filmu wyjściowego - 720p albo 1080p. I opcja zapisu wyniku na karcie pamięci zamiast w pamięci telefonu. Mimo tego, że kartę mam, nie dało się jej włączyć. Taki urok. Oto wynik wielogodzinnego (analiza 17-minutowego klipu trwa 25 minut, zapis to kolejne 4 minuty, a po drodze trzeba program ręcznie obsługiwać i zerkać na procenty, bo brak jest powiadomień) przetwarzania na telefonie i sklejenia powstałych fragmentów w jedną całość.



I wersja jeszcze szybsza.



Dla porównania tak wygląda film przyspieszony metodą tradycyjną, dostępną w prawie każdym edytorze wideo.



Na korzyść tego drugiego przemawia ostrość i odwzorowanie detali. Ciężko powiedzieć jak duży udział na pogorszenie jakości w Microsoft Hyperlapse mają użyte przekształcenia obrazu, a na ile niekonfigurowalne ustawienia enkodera. Kiedyś znajdę jakieś Windows i wypróbuję wersję stacjonarną. Tamta jest bardziej rozbudowana i oferuje również pracę z wyższymi rozdzielczościami. Wersja próbna, co można zaobserwować na różnych materiałach na YouTube, dodaje wielki znak wodny.



Nie mniej jednak na oko wygląda to znacznie lepiej niż z mobilnej. Płatna kosztuje $50, co jak na program z jedną funkcją, zwłaszcza na polskie realia (choć nikomu w Redmond pewnie nasz rynek nie przeszedł przez myśl przy jego wycenie), uważam za kwotę przesadzoną. Ostatecznie dla takiej zabawy byłbym gotów wydać 50 zł.

A dla zainteresowanych jak nagrywa TomTom Bandit, zamieszam poniżej fragment surowego materiału, wraz z dźwiękiem. W zestawie z kamerą była też osłona przeciwwietrzna mikrofonu, ale jej nie wziąłem, więc wiatr jest tu główną składową ścieżki audio. Kiedyś wrzucę próbkę z osłoną.



Nagranie jest wykonane w najwyższej użytecznej dla filmu rozdzielczości kamery - 2.7K, w jej wypadku 2704x1520. Formalnie kamera potrafi nagrywać też w 4K, ale wtedy jest to tylko 15 kl/s. Do płynnego filmu się więc ta opcja nie nada, ale dla poklatkowego byłoby wystarczająco. Otwartym pozostaje pytanie czy pozwoliłoby to uzyskać lepszą jakość wyjściową w Microsoft Hyperlapse.

Niestety przy tej rozdzielczości baterii starczyło na niecałe 2 godziny nagrania, wówczas gdy przy 1080p spodziewany czas pracy to ok. 3 godzin. Na pewno nie omieszkam sprawdzić gdzie są granice pojemności akumulatora przy różnych ustawieniach nagrywania. W tym co zmieni wyłączenie wbudowanego w kamerę GPS. Tak, kamera ma GPS i kilka innych czujników, które są zapisywane podczas jazdy w pliku z filmem. Jednym z kolejnych kroków w obróbce tego co nagram, będzie znalezienie narzędzia, które pozwoli nałożyć na film ślad przejazdu.

Jeszcze kilka fotek po rowerze. Taka śródmiejska codzienność. Lepiej chodzić z dala od ścian.

20170204_193933

20170204_193956

20170204_194001

Klatki wycinałem naiwnie. Zrobienie eksportu z dopasowaniem do nich lokalizacji z GPS na podstawie ich czasu w wideo jest w planach. A póki co zdjęć z kamery na mapie nie ma.

Zdjęcia na mapie

Niniejszym ogłaszam, że pobiłem swój rowerowy rekord lutego. A od tej przerwy od roweru tak się rozpędziłem, że uczyniłem powyższy wpis znacznie dłuższym w stosunku do przejechanych kilometrów niż przyzwoitość nakazuje.