Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2022

Dystans całkowity:351.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:58.50 km
Więcej statystyk

Łódź - Jeziorko - Zygry - Lichawa - Szadek - Mauryców - Ludowinka - Piątkowisko - Łódź

Sobota, 30 kwietnia 2022 · Komentarze(2)
Kategoria 100 - 150 km
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.







To nie jest tak, że mam kondycję na robienie setek czy choćby chęć. Ale przyszedł ostatni dzień miesiąca, pogoda miała być ładna, obiecywali w prognozach brak wiatru, postanowiłem więc upolować kwietniowego Fondka. Z wiatrem to mnie chyba nieco oszukali. Wydawał się być całkiem zdecydowany, północny północno-wschodni i raczej mi pomagał w kierunku Szadku. Miałem pewne obawy, jak będzie wyglądał powrót, gdy już będę bardziej zmęczony, ale na oko, a raczej "na nogi", do tego czasu zmniejszył się. Nie tylko z wiatrem nie do końca się sprawdziło, bo dużą część trasy było pochmurno. Przez to i przez wiatr trochę chłodniej było momentami.

Miałem dwie główne odmiany od mojego typowego przejazdu przez Szadek. Zawsze z Puczniewa skręcałem na południe i na kolejnym skrzyżowaniu najczęściej jechałem do Małynia. Dosłownie kilka dni temu widziałem na czyimś kolarskim śladzie, że z Puczniewa pojechał do Jeziorka, znaną mi skądinąd drogą z wycieczek przez Kałów. A z Jeziorka do Małynia. Sprawdziłem na mapie - asfalt. Chciałem przetestować. Dobra wersja - jakość nawierzchni jest tu lepsza, a i ruch znacznie mniejszy.

Druga, to już jakiś czas temu zauważyłem, że na zdjęciach lotniczych w Google Maps droga między Maurycowem a Ludowinką zyskała asfalt. Na Street View wciąż była drogą polną. Zresztą jest to ul. Polna. Dotychczas zawsze jeździłem drogą między Łaskiem a Wodzieradami, do Chorzeszowa, potem do Ludowinki. Pasuje mi ta odmiana. Nawierzchnia lepsza niż tam, bo tam już zdążyło mocno popękać. I brak ruchu, bo na wcześniejszej bywało nerwowo.

Jest w zasadzie i trzecia odmiana, choć wg kolejności to ona powinna być drugą. Z reguły robiąc tę setkę nie jeździłem przez Zygry (choć już się zdarzyło), ale zwykle kończyło się to brakiem kilku km i dokręcaniem gdzieś w mieście. Żeby nie dokręcać, pojechałem pod maszt a potem drogą zawracającą przez Bąki. Nie pamiętam czy przez Bąki jechałem kiedykolwiek wcześniej.

Chmury chmurami, a i tak wróciłem do domu ze spieczoną twarzą.

Ponieważ ja, jak to ja, wyjechałem za późno, to już nie było czasu na postoje na fotki po drodze. Trzy wyjątki popełniłem. Udało mi się wrócić przed zmrokiem, ale już po zachodzie.

To jest też moja tradycyjna setka na słabą formę, bo w Szadku, który wypada mniej więcej w połowie dystansu, mam swoją stałą bazę regeneracyjną na tamtejszym Orlenie. Tym razem wciągnąłem tam hot-doga, kawę i cukier rozpuszczony w Pepsi.

Dopiero co zwinęli jarmark wielkanocny, a już zjawił się nowy.
Wyjechałem zupełnie nieświadomy nowych wykopków. Plac Wolności zamknięty.
Przejazd Nowomiejską przez Północną również.
W Manufakturze też jakiś jarmark. A przy okazji trafił się w kadrze rower towarowy.
Weszli mi na ślepo prosto pod koło.
Przez chwilę miałem wątpliwości czy to nie motocykl crossowy zagubiony na DDR. Choć i tak jest to jakieś moto - "motorower".
Dawno nie widziałem rowerzysty z jajami! Tak, wiem, że ten model lampki jest bardzo stary i dowcip przez to też.
Uwielbiam te enigmatyczne komunikaty z kategorii rolniczych. Czy jak mnie taka użądli, to od razu umieram?
Rowerzystka dbała o pozory utrzymując wysoką kadencję pedałowania, gdy wyprzedzała mnie tym silnikiem.
Ciekawe. Straż na motocyklu ze sztandarem.
Tu też sztandar. W oku kamery nie zmieściła się grupa strażaków ubranych na galowo. Widać jakieś święto.
Zmiana drogi pozwoliła mi poznać kolejną elektrownię na Nerze.
Tuż obok jest młyn. Nie zauważyłem czy jest tam jakieś młyńskie koło lub jego ślad. Może wolą prąd z wody obok.
Szczyt RTCN Zygry.
Ogłoszenie po lewo: "Kurki odchowane". Kurki, uroczo!
Tak ładnie pozował, że musiałem stanąć na foto.
Ściana po prawo wyłożona jest kołpakami. Ciekawe czy to zdobycze z niedawnych czasów sprzed remontu tej drogi, bo miała wszelkie warunki by kołpaki odpadały.
Asfaltowa ul. Polna między Maurycowem a Ludowinką. Świeże odkrycie, które stanie się pewnie moim stałym wyborem.
Na S14 też trafił mi się strażak, jadący dokądś na sygnale.
Muszę wreszcie wybrać się na zwiedzanie całej budowy kontynuacji S14. Dziś wydłużyłem poznany fragment do Maratońskiej, a mam objechany od połączenia z dotychczasową na południu. I ja wiem, że z kamery to nic nie widać, ale ja całkiem wyraźnie widziałem tego kaczorka w locie.
Niezbyt wielu rowerzystów dziś widziałem na trasie. Poza ostatnim na Maratońskiej, wszyscy na odcinku między Kazimierzem a Puczniewem. Zawsze mniemam, że to prawdopodobnie przez to, że ja zaczynam, gdy wszyscy już kończą. "Oczywiście" żadnego z nich nie ma na Strava Flyby.

POSZUKIWANA LAMPKA

Środa, 27 kwietnia 2022 · Komentarze(2)
Kategoria 40 - 70 km




Na trasie zagubiłem lampkę tylną. Była włączona, migała. Wielu rowerzystów było dziś na tym szlaku. Jeżeli ktokolwiek znalazł, dajcie znać. Wróciłem akurat o zachodzie, więc wyjechałem na misję poszukiwawczą autem, bo tam wszędzie ciemno, zatem o ile nie byłaby rozjechana w drobny mak, zabrana dla oddania lub skradziona, to powinno było ją być łatwo zobaczyć na drodze, ale misja skończyła się niepowodzeniem.

Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.

Zaginęła podczas tej wycieczki. :.(
Kolaż kolarzy. Wielu ich dzisiaj.
Ta.
I can ride my bike with no handlebars.
Nie wytrzymał oczekiwania.
To teraz publiczne mają opcję zostawiania w terenie?
Z taką tablicą chyba nie ma problemów z zapamiętaniem, chyba że zacznie się mylić ilość zer przed i po.
Co do łatwych tablic, to i tablica próżności się trafiła, "W1 SAIL".
Komu rower, komu? Właściciela nie widziałem w pobliżu.
Ten młody rowerzysta już dba o stylówę - czapka dopasowana kolorystycznie do detali roweru.
Oryginalne malowanie płotu. Dwa kolory i trzeci na bramie. I takie trochę krzykliwe. Ale z tego co pamiętam, tutaj magazynowane są różne elementy wesołego miasteczka, to może tak dla dopasowania.
Tak się zamyśliłem, że zostałem mocno zaskoczony nagłym wjazdem na żwir.
Poczułem się obserwowany.
Pies po prawo tak chciał się pobawić rowerzystą (brak "z" celowy), że aż odfrunął od ziemi.
Tu pies po lewo obgryzał krwawą kość. Wyglądała w sam raz na piszczel rowerzysty.
Dostrzegłem w nim chwilę rozważań czy podjąć atak, ale i tym razem gaz wyciągnięty w kierunku sprawił, że zrezygnował. Ciekawostką było, że miał jedno oko błękitne, prawie białe, a drugie brązowe. Widywałem u husky, kundelka takiego jeszcze nie spotkałem.
To już był typ kanapowca lub wręcz wyposażenia damskiej torebki, więc był zbyt przejęty całą tą dziczą dokoła, by w ogóle na mnie zwracać uwagę.
Ta szarość obrazu wyżej to nie problemy z ekspozycją kamery. W taką chmurę dymu z pieca wjechałem. Gryzł w oczy i gardło.
Trochę się przestraszyłem, gdy kierowca lawety postanowił mnie wyprzedzać na tym wąziutkim odcinku, ale trzeba mu przyznać, że postarał się jak najwięcej odległości zachować, wspomagając się paskiem ziemi przed rowem.
Elewacja TME wspiera Ukrainę jej barwami narodowymi i napisem "#StayWithUkraine".
Proszę. Tu wcześniej chyba były tylko bazgroły, a zrobił się malunek w motywach ekologicznych.
Tam po prawo jegomość w akcie złości na dziewczynę stanął na DDR i ignorował dzwonki nadjeżdżającego rowerzysty.
Mam zły humor, to inni niech spadają.

Łódź - Gospodarz - Rydzynki - Tuszyn - Modlica - Rzgów - Łódź

Sobota, 23 kwietnia 2022 · Komentarze(2)
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Ostatnie co by mi przyszło do głowy obecnie, to jakikolwiek trening rowerowego charakteru. Miało być przecież ładnie - słońce, brak wiatru, w miarę ciepło. Pierwsza niespodzianka nastąpiła, ledwo wyszedłem na zewnątrz - kropiło. Ale pomyślałem, że to takie chwilowe złudzenie, miało nie padać, to padać przecież nie będzie. I rzeczywiście zaraz po ruszeniu, kropić przestało. Niestety w okolicach Tuszyna okazało się, że pogoda ma w nosie moją opinię, w efekcie czego zmokłem. Dobrze, że przynajmniej temperatura była powyżej 10°C i wiatr faktycznie był prawie nieobecny, więc nie zmarzłem.

Droga dla wyprowadzających psy.
Gdyby wszyscy ubierali się tak szczelnie jak ten chłopak, to nie musiałbym edytować zdjęć, by ukrywać twarze. :D
Uwielbiam ten bajzel pod szroto-warsztatem.
Tu zaczyna się już w pełni oddany nowy gniot.
Krawężnik jest wyższy niż ten wzdłuż starszego krótkiego odcinek przed wiaduktem, więc liczne skocznie są jeszcze trudniejsze do pokonania.
Jak zawsze w tych bublach, skocznie są też przy wirtualnych wjazdach.
Powtarzam się między wycieczkami, ale dla kontekstu, to przed wiaduktem trzeba skakać z krawężnika i przejeżdżać między maskami samochodów na drugą stronę...
...by na końcu wiaduktu znowu między maskami zjeżdżać na śmieszkę i...
...odrobinę dalej przed skrzyżowaniem, trzeci raz przedzierać się przez dwa pasy. Od razu czuję się bezpieczniej. Sołtysowi czy innemu decydentowi, który jest za to odpowiedzialny, proponuję medal słomy w butach.
Wyróżniający się budynek, bo oderwany od polskiego zwyczaju. Skąd pochodzi tego typu drewniana architektura?
Kulturalna młodzieżowa zaczepka. Dziewczyna machała mi tak, jak któryś dygnitarz partyjny czy inny satrapa, nie mogę sobie teraz przypomnieć kto - podniesiona do góry dłoń obracana powoli wokół osi przedramienia. Pozostało mi się roześmiać.
Wyprzedzony przez dwójkę mieszaną. To akurat był zjazd do Tuszyna, więc chwilowo zaczepiłem się im na kole. Przed skrętem w ulicę obok cmentarza, gdzie i oni pojechali i ja się wybierałem, skończyła mi się bateria w kamerze. Dzięki temu miałem pretekst by zaprzestać pościgu, zamiast patrzeć jak mi uciekają na wspinaczce. :X
To nie była ulewa. Słaby lecz regularny opad. Nie na to się umawiałem z pogodą!
Pod kościołem stały trzy wozy opisane jako transport medyczny. Łatwo podejrzewać, że będzie z tego jakiś transport do Ukrainy.
I znowu wyprzedzony przez dwójkę mieszaną. Tym razem liderką (zwinną) była dziewczyna. I tym razem był to podjazd. Ale na pewno mieli szybsze przerzutki!
Nawet traktor mnie wyprzedził! Ale wieś się rozwija, więcej nowszego sprzętu niż Ursusy ze słabym silnikiem - to już nie jest taki łatwy przeciwnik.
I nie wiadomo czy on już przed remontem czy jeszcze po remoncie.
Rowerzysta z naprzeciwka zahamował i zaczekał, bo akurat ja jechałem, a pieszemu kółka torby najwidoczniej lepiej szły po asfalcie.
Dobrze, że brzdąc z samokontrolą i sam stanął, bo jego opiekun był daleko - przy skrzyżowaniu...
...i wprowadzał drugiego szkraba na drogę rowerową. Drodzy rodzice - to jest droga, tu nie jest bezpiecznie dla dzieci. A i dla innych, jeśli dzieci się na niej znajdą. Miejscem małych dzieci, również na rowerkach, jest chodnik.
Czyjeś jedzenie dotrze szybciej niż ja.
Na Piotrkowskiej między Tymienieckiego a Brzeźną stanęły słupki oddzielające pas od torowiska. Tworzy to niezbyt przyjazne warunki dla dzielenia jezdni między rowerzystów a kierowców. Aż przypomina mi się pierwotna forma przebudowy, gdy torowisko było oddzielone stałymi elementami - okropne. Na szczęście trafił mi się jakiś opanowany kierowca, który nie spróbował przebijać się na krótkich odstępach między słupkami i poczekał w bezpiecznej odległości za mną do następnego skrzyżowania.

Łódź - Starowa Góra - Rzgów - Kalino - Tadzin - Konstantyna - Łódź

Wtorek, 19 kwietnia 2022 · Komentarze(5)
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Trochę miastem, trochę poza.

Bez tytułu.
Jakiś dziwny zakaz, dokładnie w kierunku, w którym się wybierałem.
Za skrętem tylko znak robót.
A to źródło. Zrobili łatę w miejscu wielkich dziur, jakie tu były. Wygląda na skończone, ale znaki drogowe usuwa się trudno.
Wbrew pozorom byli tu lokatorzy. Jeden odleciał, gdy jeszcze miałem trochę drogi do gniazda. A kawałek kupra drugiego wystawał poza obręb gniazda.
Tutaj za to mieszkaniec był wyraźnie widoczny.
Po poszukiwaniach wydaje mi się, że jest to magnolia pośrednia. Poprawcie mnie, jeśli się mylę, bo się nie znam.
Maszerują, nie patrzą na boki.
Na mostku, jedynie na mostku, nie ma wydzielonej drogi dla rowerów, a jest droga dla rowerów i pieszych. Piesi nie chcieli się nią dzielić.
Lektura feedów pośrodku drogi rowerowej.
Świeży wiadukt i już świeże bazgroły bezmyślnej młodzieży.
Tak cudownie się pędzi od Kopcińskiego przez Niciarnianą cały czas w dół, ale niestety, trzeba było pęd przerwać hamulcami, przez nieprzewidującego kierowcę, który stanął na przejeździe puszczać pieszych.
Jarmark, jarmark i po jarmarku.

Łódź - Pabianice - Rydzyny - Róża - Mogilno Duże - Dobroń - Piątkowisko - Łódź

Wtorek, 12 kwietnia 2022 · Komentarze(1)
Kategoria 40 - 70 km
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





O jak mi się nie chciało! Ale już w niedzielę obiecałem sobie, patrząc we wróżby meteo, że we wtorek się zmuszę do ok. 50 km. Na kolejne dni prognozowano wyraźnie wyższe temperatury, ale dziś akurat miało prawie nie wiać, czyli pogoda w sam raz dla słabeuszy jak ja.

Ach, jaka kumulacja standardów. Hulajnoga na drodze rowerowej i skręcający samochód, który prawie wjechał w rowerzystów.
Musiałem salwować się ucieczką na chodnik, bo kurier z zielonym klockiem na plecach zajęty był przeglądaniem zleceń na telefonie, zamiast patrzeniem na drogę i jechał od prawej do lewej.
Szedł tak prosto przy krawędzi, ale niestety właścicielka postanowiła go zawołać, widząc, że nadjeżdżam i pies poczuł się skonfundowany. Ja w efekcie też, a i zapauzowany, bo nie wiadomo było czy i kiedy ruszy.
Wspominałem już w relacji z wycieczki 14.02, że droga rowerowa między Odrzańską a Chocianowicką jest zamknięta. Wtedy przebiłem się się przez barierki, nie będąc gotowym na niespodziewaną walkę o życie na wiadukcie. Tym razem wiedziałem co mnie czeka, także wiwat przekreślony zakaz rowerów!
Wolę po brytyjsku, a co! A po prawo widać rozkopane torowisko i nic się nie dzieje.
Cudowny pomysł na remont. Wylać asfalt, ale na każdym skrzyżowaniu przeciąć go brukiem, od którego zęby mi szczękały i kręgi w plecach się kompresowały.
Nietypowy pojazd przejechał przez rondko.
Jak trzeba być niedowartościowanym, by na pustej drodze, trąbić, stwarzać zagrożenie, jechać obok rowerzysty nie zachowując prawidłowej odległości przy wyprzedzaniu, by zza kierowniczki pokazywać rowerzyście, gdzie jest jego miejsce? Zapewne, jak to statystyczny kierowca w Polsce, nie tylko wyprzedzać rowerzystów szeryf nie umie, ale i przestrzegać ograniczeń prędkości.
Tymczasem prawdziwi szeryfowie nie czuli dziś potrzeby by głosić głupie uwagi lub wystawiać jeszcze głupsze mandaty.
Przepiękne pabianickie połączenie dróg rowerowych. Ale o oznakowanie się postarali - każda się kończy formalnie przed łukiem.
Pojechałem śmieszką z powodu dziwnego, całkowicie niespodziewanego korka. To raptem była 14.
Jednemu się znudziło czekanie i postanowił pojechać na odwagę na czołówkę z TIR-em, bo pan "niedaleko" skręcał. No musiał ciągnik zaczekać.
O, znalazł się powód zatoru. Prace przy torach.
Śmieszka rowerowa, nie dosyć, że już w planach była zepsuta, to zepsuta została jeszcze dodatkowo po.
A tu nadal jest to oznaczenie tymczasowe, na które nikt nie zwraca uwagi.
Mały, zwinny, to zdąży przecież przed zakrętem.
O, jaka cywilizacja. Jak tylko sięgam pamięcią, na wioska była ta moda, że mieszkańcy dojeżdżali na autobus rowerami, często zostawiając jednoślady w rowach lub przypinając do znaku. Wreszcie ktoś pomyślał.
A cóż to tam wystaje po prawo?
Podczas poprzedniej wycieczki odnalazłem ślady wiosny we florze, a teraz udało mi się i w faunie.
Ostatnio faktycznie mocno wieje w okolicy.
Wjechałem na chwilę do parku w Dobroniu. I pokusiłem się przetestować taką oto ścieżkę wyczynową. Pewnie była stworzona z myślą o rowerzystach do 10 roku życia. Ale to chyba szczyt pumptracku na jaki mam odwagę.
Kuc. Chyba. Bo się nie znam. Towarzyski nawet, choć raczej towarzyski interesownie, bo podszedł najpierw mnie obwąchać, zapewne niuchając za jakąś smakowitą marchewką. Niestety wtedy zająłem się głaskaniem jego chrapek, a nie uwiecznianiem, a potem już nie dało się go przekonać, by oderwał się od skubania trawy i spojrzał w obiektyw.
Na tym odcinku jest taka gra, by trafiać w łaty. Bo łaty są niezmiernie komfortowe i gładkie, w porównaniu z pozostałościami pierwotnej nawierzchni.
O, kolejne gniazdo z lokatorami!
I znowu parka. Ciekawe kiedy przyleciały i czy na pewno im się podobała pogoda.
W oddali rozmytych pikseli ciężko wznosił się jakiś pasażerski z Lublinka.
Coraz lepiej z tą fauną. Takie spotkania bardzo rzadko mi się zdarzają.
W Gorzewie byłem trochę po 16 i mijałem kilku zapewne dopiero startujących rowerzystów. Bo wiadomo, że godzina dość charakterystyczna dla możliwości wyrwania się w dzień powszedni.
A to ktoś ma pomysł na reklamę. Po cóż internety, jak można wóz do nieczystości zaparkować z ofertą sprzedaży na wprost wyjazdu z punktu przyjmowania tychże nieczystości?
Godziny szczytu, nie miałem ochoty wysłuchiwać klaksonów na poremontowym zwężonym odcinku Maratońskiej, więc wybrałem próbę przebicia się ul. Józefów. Tym razem zakaz przejazdu był znacznie mocniejszy niż zwykle, ze stojącymi bramkami. I najwyraźniej wzięło się to ze świeżo przygotowanej nawierzchni. Zacząłem piachem, grzęznąc, ale i ślady opon jakiegoś samochodu i inny rowerzysta, na oko lokalny, wjeżdżający na te kilka metrów jezdni śmiało, pozwoliły mi sądzić, że chyba się nie odcisnę ani tym bardziej nie przykleję. Nawet się obejrzałem za siebie czy nie zostawiłem rowka, ale chyba nie. Byłby wstyd!
Wydaje mi się, że ten złom zajmuje miejsce parkingowe już od zeszłego roku. Może potem sprawdzę i dokonam edycji.
Nie starczyło koledze cierpliwości.
Ot życie. Synek dostał choroby lokomocyjnej lub innego zatrucia, więc ojciec awaryjnie na DDR i zajął się... samochodem. W tym czasie młody najpierw kontynuował usuwanie toksyn na rowerówce, niestety... Potem na chwilę ojciec się obudził i odesłał go na trawniczek. Zdrowia, młody! Dla ojca nie mam słów.
Na koniec jeszcze hulajnogi, żeby były.

Po Łodzi i po parku Poniatowskiego

Piątek, 8 kwietnia 2022 · Komentarze(5)
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Sprawdzić, czy jeszcze umiem jeździć rowerem. O dziwo nie spadłem, choć wiatr usilnie próbował mi w tym spadaniu pomóc.

A po dość standardowej pętli po mieście, zwieńczonej przejazdem honorowym wzdłuż Piotrkowskiej, wybrałem się poszukać wiosny w parku Poniatowskiego. I naszła mnie w nim myśl, by spróbować objechać wszystkie jego alejki. Park ma wymiary tak z grubsza z 600 na 900 m. I to wystarczyło, by po ok. 16 km kręcenia się po nim i tak nie dać rady przejechać go całego. Ale nie mogę sobie odmówić starania. Starania, od którego coraz bardziej marzłem. Może trzeba najpierw pomyśleć o algorytmie do wyznaczenia optymalnej drogi po wszystkich ścieżkach, zamiast próbować spontanicznie. W jakichś miejscach powtórzyłem już bez potrzeby, z powodu sklerozy i nieprzyjrzeniu się uważnie na narysowany już ślad na ekranie. Do tego podkład map w Sports Trackerze zawiera tylko niewielką część dróg w parku. Trzeba by OpenStreetMap, by ułatwić sobie zadanie. W każdym razie trochę tego zjechałem.

Ślad wiosny.
Kolejny. Pąków było w parku więcej, gdzieniegdzie jeszcze bardziej rozwiniętych, ale póki co to bardziej wyjątki niż reguła.
Skutek próby na podkładzie OSM.
Jest sporo alejek stanowiących dość żmudne wyzwanie, jak ten labirynt.
Tu jest ciasno. Za wąskimi paskami krzaczków obok "ronda", kolejne alejki.
Także mimo objechania tego fragmentu dokładnie, GPS nie podołał z dokładnością. A może w końcu zapomniałem o fragmencie kółka?
Duża mapa w oryginale.
Znajoma mi się wydawała twarz na reklamie po lewo. I zaiste, po powrocie do domu sprawdziłem. Finn Wolfhard ze "Strangers Things". Ale wyrósl!
Oh, thank you!
Poprawili programowanie świateł. Drugi segment zrobił się zielony razem z pierwszym.
Coś tu się wywózkowało.
Chłopaki zajęte rozmową coś intensywnie przykleiły się do asfaltu na przejeździe. Ale jednak dobre wychowanie zwyciężyło i po kilku nieśmiałych spojrzeniach bokiem, w końcu jeden postanowił powiedzieć "przepraszam" i usunąć siebie i kolegę z drogi. Sympatycznie.
To ciekawe zestawienie - dedykowany rowerowy strój i małokółkowy składaczek.
Żołnierz pod militarnym wciąż dzielnie na straży. Oby się nie przydało.
Czyli fejk niusy docierają do nas taksówką?
Starszy pan miał za słaby refleks, by wbić się między jadące samochody i zacumował na przejeździe na dłużej.
Gdy byłem tu poprzednio, czas zielonego był tak krótki, że ledwie dało się przejechać. A potem bardzo długie czerwone. To pewnie dlatego ten rowerzysta tak się spieszył. Jest już poprawione.
Jak też mogła się skończyć taka wędrówka pod kątem? Jako złośliwy rowerzysta utrzymałem swój pas ruchu, także kolega ciut się przestraszył prawie na mnie wpadając. Ta złośliwość tylko po to, by dać do myślenia, dla bezpieczniejszej przyszłości kolegi.
A ten mi podniósł włosy na głowie, gdy nagle wyjechał zza mnie z lewej, gdy czekałem na przejeździe, na którym było pełne czerwone i już tu dojeżdżały samochody z lewoskrętu z Piłsudskiego z naprzeciwka. Zastanawiałem się czy to tak na samobójstwo, ale jednak był ostry skręt w prawo i jazda wzdłuż Kopcińskiego. Jakie to dziwne, że nie wszyscy jeżdżą po tym rozwalonym chodniku oznaczonym nakazem formalnie jako droga dla pieszych i rowerów!
Jarmark wielkanocny.
Zajechał mi z prawej, bo do zielonego...
Kilka klatek z objeżdżania parku.
Wjazd do labiryntu.
Koniec drogi.
Trzeba było się nisko pokłonić.
Intensywnie wpatrywałem się w konstrukcję po prawo, nie wiedząc co do za dziwna ławka wielopoziomowa. Udało mi się dostrzec tabliczkę - podest jest tu w roli przewijaka.
Formalnie nazywa się to pomnikiem "bohaterów armii czerwonej". Ptfu! Na terenie parku jest też cmentarz czerwonoarmistów. Może czas się tej rusyfikacji pozbyć wreszcie?
Jedna z alejek labiryntu.
Amfiteatr nosi wyraźne ślady kontaktu ze znudzoną młodzieżą.
A zamiast mazać po parkowych murach, można tak. Chłopaki rowerami dotarły do parku pograć w ping-ponga. Aż serce rośnie.