Łódź - Łask - Widawa - Wieluń - Walichnowy - S8 - Sieradz

Sobota, 23 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria > 150 km


W piątkowy wieczór usiadłem do planowania weekendowego roweru. W sobotę miało być ładnie, w niedzielę trochę rano popadać i cały dzień zimno, ale wydawało się, że jazda będzie możliwa

Tym razem postanowiłem pojechać w rodzinne strony, do Sieradza. Pozostawało pytanie którędy. Narysowałem kilka wariantów do wyboru na dojazd lub powrót. Jeżdżąc kursorem po mapie pomyślałem m.in., że przecież sezon nie trwa wiecznie, a ja wciąż nie zwiedziłem budowy S8 na odcinku Sieradz - Walichnowy, który ma być oddany do ruchu podobno jeszcze w tym roku. Z tego powstał najdłuższy potencjalny plan, którego niniejszy wpis jest realizacją. Było i krócej, a także wariant północny, przez Uniejów. W końcu dwa dni.

Po niezbyt wczesnej sobotniej pobudce przejrzałem świeże aktualizacje prognoz pogody. Gorzej. Niedziela się zepsuła. Miało padać cały dzień. To ułatwiło wybór - trzeba było chociaż w pełni sobotę wykorzystać. Jeszcze tylko szybkie śniadanie w fast-foodzie popite kawą i można się szykować.

Wyruszam za późno. W 900-mililitrowym bidonie Oshee i dodatkowo jego butelka 750 ml. A ponieważ musiałem zabrać bagaż do Sieradza, do dodatkowego umartwiania się na plecy biorę plecak.

Wakacyjne pogody dotychczas były łaskawe co najmniej pod jednym względem - wiatru. Nie wiem czy podczas którejkolwiek wycieczki przeszkadzał mi jakoś szczególnie. I z tego wszystkiego zapomniałem już jak bardzo może wiać i jak niezmiernie może to utrudniać jazdę. Przestałem więc zwracać na prognozach uwagę na siłę i kierunek wiatru. To był błąd. Od początku wycieczki wiatr w mordę, dmuchający całkiem porządnie. Ale w końcu pod wiatr była tylko pierwsza część trasy. Pierwsze jej 116 km...

Wzdłuż Mickiewicza wciąż utrudnienia dla rowerzystów. Formalnie droga rowerowa między Wólczańską a Żeromskiego jest zlikwidowana. Nawet jest sugestia objazdu. Rowerzyści jednak nie wyglądali na przekonanych.

W Górce Pabianickiej zmiany w ruchu - enigmatyczny drogowskaz "Objazd" sugerował skręt do Szynkielewa III, a zaraz za nim postawiony był znak droga bez przejazdu. Postanawiam jechać mimo to prosto. I nie wiem o co ten szum - metr zdartego asfaltu na samym skrzyżowaniu, robotnicy finalizujący jakiś remont, ale wszystko wyglądało na przejezdne, a i samochody jeździły tamtędy bez wahania.

Przejazd przez drogę gruntową w Lesie Pobłociszewskim tradycyjnie błotnisty i mokry. Nawet trochę bardziej niż zazwyczaj. Tu jadę wolno, ale i tak udaje mi się kilka kropel błota wciągnąć na ramę i buty.

W Sięganowie postęp prac - już oddano do ruchu wiadukt prowadzący nad budującą się S8.

Docieram do Pruszkowa. Na liczniku 45 km, a w nogach za sprawą wiatru cierpienie jak po 145. Robię przystanek w sklepie obok OSP. Sentymentalny wręcz, bo w czasach sprzed bikestats często popełniałem wycieczki Sieradz - Burzenin - Widawa - Łask - Sieradz i był on wtedy moim stałym przystankiem. Snickers na miejscu. Bidon, który już zdołałem opróżnić z izotonika, napełniam wodą.

Przed kontynuacją podróży, niepewny dalszych sił sprawdzam ile pozostało do Widawy, gdzie będę musiał podjąć decyzję czy realizować planowaną wycieczkę czy może jechać prosto do Sieradza przez Burzenin. 16 km - dobrze, dam radę.

W Widawie na rozdrożu tras na Wieluń i na na Burzenin biję się z myślami. Nogi bolą, dopiero 62 km za pasem, a w perspektywie jeszcze koło stu. I nadal pod wiatr! A na horyzoncie w kierunku Wielunia dłuższy podjazd. Do Sieradza przez Burzenin byłoby trochę pagórków, ale już tylko 25 km i z wiatrem. Mijam skrzyżowanie nie skręcając do Burzenina, bez pedałowania i jeszcze chwilę się waham czy nie zawrócić. Jednakże skoro niedziela ma być nierowerowa, szkoda byłoby kończyć przedwcześnie wyjazd. I nie wiadomo kiedy znowu porwałbym się na tę trasę od początku. Wygrywa chęć wykorzystania soboty w pełni. Jadę dalej.

Tą drogą jadę pierwszy raz. Dobra nawierzchnia, choć pogarsza się w miarę zbliżania do Wielunia. Dłuższe, dość łagodne podjazdy. Drugi przystanek zaliczam po 92 km w sklepie w Masłowicach. Butelka Powerade na miejscu, przegryziona Snickersem. Woda do bidonu, reszta butelki 1.5l do plecaka - na S8 sklepów nie będzie.

3 km dalej docieram do krajowej ósemki. Zaczyna się gorzej. Bez pobocza, a póki nie oddadzą S8, tutaj pędzi cały ruch Warszawa - Wrocław. Pobocze jednak pojawia się szybko, tuż za znakiem początku Wielunia. Przez miasto warunki drogowe mieszane. To szerzej, to węziej, ale bez spięć z kierowcami. Większy ruch z naprzeciwka, na moim pasie dość spokojnie.

Za Wieluniem Dąbrowa. Wita mnie znak zakazu ruchu rowerów i sprezentowany rowerzystom chodnik. Typ podobny do tego łączącego Zduńską z Sieradzem. Kostka fazowana. Natura już wygrywa, kępki trawy ją pokrzywiły. Ale wciąż pod wiatr, nie pędzę, pal licho - mogę i po chodniku. Jedno jest jednak zrobione dobrze. Nie ma ciągłych skoczni jak pod Zduńską - nie ma obniżeń w bramach. To zdecydowanie ułatwia.

Chodnik rowerowy kończy się przed przejazdem kolejowym. Za przejazdem 500 m węższego odcinka, bez pobocza. Dalej pobocze komfortowe. Wkrótce jadę przez cały szereg wsi o nazwie Biała - Biała Rządowa, Biała Parcela, Biała Pierwsza - a drogowskazy prowadzą do innych okolicznych Białych. Białe mają kiepską nawierzchnię, na kilku odcinkach sfrezowana, więc jakieś poprawki się szykują.

W końcu Walichnowy. Skręcam na DK14. Jeszcze przed węzłem z S8 stoi zakaz ruchu rowerów. Nie rozumiem, teraz już i krajówką jechać nie wolno? A drogi rowerowej w pobliżu nie ma. Oby ten znak miał w zamierzeniu informować o stanie na S8, tylko został niefortunnie postawiony.

Tu zaczyna się szereg perypetii, których szczegóły pozostaną tajemnicą firmową. W każdym razie przy udziale wielu próśb, negocjacji, przekonywań i brania na litość moje zwiedzanie S8 posuwało się do przodu. Skutkiem wcześniejszych zmagań z wiatrem na start S8 docieram później niż liczyłem. Na plus jest to, że już kompletnie nikt nie pracuje o takich godzinach. Minusem pory były ciemności, które spowiły całkowicie okolicę na wysokości Złoczewa. Dobrze, że betonowa nawierzchnia jest jasna. Zresztą przy braku jakiegokolwiek oświetlenia w sąsiedztwie S8 (wsie daleko) nawet moja imitacja lampki przedniej dawała widoczne światło na drodze.

Odcinek Złoczew - Sieradz wygląda na bliski ukończeniu. Znaki są, a że te mają refleksyjną powierzchnię, to mogłem nawet z ich pomocą orientować się w dystansie, oświetlając je z roweru. Dostrzegam te informujące o zjeździe Sieradz Południe. Tu jeszcze też kompletnie ciemno. Zresztą zjazd łączy się z DK14 przed oświetloną częścią miasta, także chwilę zmagam się z ciemnościami przerywanymi oślepiającym światłem reflektorów aut z naprzeciwka. Parę metrów dłuższą niż powinienem, bo latarnie między 1 Maja a Sikorskiego nie działały.

I u celu. Nawet nie zmokłem, choć straszyło. Chmura szła i kilka kropel spadło na mnie na S8. Wycieczkę najbardziej odczuło prawe kolano. Po drodze jeszcze prawe udo się odzywało, ale przeszło mu po kilkudziesięciu km.

A co do temperatury, to zaczęło się ciepło i słonecznie. 23 stopnie w cieniu, ale odczuwalna na słońcu wyraźnie wyższa. Znowu się opaliłem. Pod koniec trasy spadło do około 17.

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!