Łódź - Lutomiersk - Mikołajewice - Chorzeszów - Piątkowisko - Łódź (+KL)
Piątek, 26 czerwca 2015
· Komentarze(0)
Kategoria 70 - 100 km
Dla odmiany dziś wyjazd o racjonalnej porze, w okolicach 17. Prognoza obiecywała, że padać nie będzie, więc ignorując czarne chmury, wyjechałem. Ledwo dołączył KL okazało się, że jednak chmury nie ugięły się pod presją meteorologów. Padało coraz mocniej. W Niesięcinie postanowiliśmy przeczekać pod sklepem, bo daszek był. KL najpierw odważnie zostawił rower kilka metrów od nas, potem jednak idąc za moim przykładem zabrał go też pod dach. I słusznie - przy wejściu sklepu było wywieszone ogłoszenie właściciela pewnego roweru, skarżącego, że skradziono mu jego jednoślad spod sklepu, gdy ten dokonywał zakupów.
Dosyć szybko opad ustał i ruszyliśmy dalej, moknąc od wody spod kół. Niewiele ponad kilometr dalej zauważam, że nie mam licznika na kierownicy, a wkręcałem go z powrotem jak ruszaliśmy spod sklepu. KL relacjonuje, że jadąc za mną widział coś pod moimi lądującemu pod moimi kołami, ale myślał, że coś przejechałem. Wracamy w obstawiane przez niego miejsce. Niestety. O ile Sigma przeżyła już wiele upadków i nie robiło na niej to dużego wrażenia, o tyle najwyraźniej zdążyła zostać przejechana. A patrząc na ruch w tym miejscu, z powodzeniem mogła więcej niż raz. R.I.P. Sigma. :(
Sigma towarzyszyła mi od 2009 i przejechała ze mną prawie 18000 km. I mogłaby mi jeszcze długo służyć. Szkoda!
Po wyjeździe z Mikołajewic na drogę Lutomiersk - Wodzierady trafił nam się potencjalny zabójca rowerzystów. Tu asfalt jest wąski, nawet za wąski jak na dwa samochody i jest ostry zakręt. Jechałem z przodu, za mną KL, a za nim kierowca-baran przed zakrętem zaczął trąbić, bo mu niewygodnie było przejechać. Przy czym jechaliśmy przy prawej krawędzi asfaltowej jezdni (jest tam jeszcze piaszczyste pobocze). Niecierpliwy imbecyl postanowił pchać się na siłę, choć za kilka metrów byłoby po zakręcie i po kłopocie. I rady nie dał - z zakrętu z naprzeciwka wyjechał inny samochód. W tle słyszę odgłosy ostrego hamowania na piaskowym poboczu - uciekam na bok. Odwracam się - KL też cały. A matoł jak ruszył to jeszcze się nam odgrażał pokazując, że wg niego nie jesteśmy tam gdzie powinniśmy.
Choć wspomniany deszcz był krótki, to skuteczny. Do końca kałuże doskwierały. Także to jedna z tych wycieczek, które uwieńczone są błotem nawet we włosach. Pochmurno było prawie do końca. Przejaśniać zaczęło się chyba dopiero jak dojechaliśmy do Łodzi.
Nie był to koniec moich strat podczas wycieczki. Od moich "cudownych" platform Accent Axium przedziurawiły mi się drugie buty. Za pierwszym razem obstawiałem, że to jakiś wyjątkowo słaby model obuwia trafiłem. Ale kolejne? I to po chyba miesiącu od zakupu? Po prostu konstrukcja pedału z tak cienką ramką jest totalną pomyłką. Rżnie podeszwę jak nóż. Całkowicie odradzam zakup czegoś takiego. Pieniądze wyrzucone w błoto. I to wielokrotnie, bo jeszcze to obuwie. I już raz w krótkim czasie również reklamowałem same pedały, bo uszkodziło się łożysko. A i w tych wymienionych i tak słabo się kręci.
Z KL od Rąbieńskiej/Traktorowej do Rąbieńskiej/Traktorowej.