Sieradz - Zduńska Wola - Łask - Dobroń - Piątkowisko - Łódź (+MS)
Sobota, 6 sierpnia 2016
· Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
W czwartek dowiedziałem się, że w sobotę będę zmuszony na chwilkę zawitać do Sieradza. Zapowiadało się na dobrą okazję, by przejechać rowerem między Łodzią a Sieradzem, zwłaszcza, że w tym sezonie jeszcze się nie złożyło. Kondycja za słaba na dwie strony, więc pozostało mi zdecydować czy z Łodzi do Sieradza czy odwrotnie. Szybko doszedłem do wniosku, że ponieważ zawsze wieje z zachodu, to wybiorę wariant lżejszy i do Sieradza dotrę pociągiem, a jednośladem wrócę. Rozmyślając późną piątkową nocą nad wyborem trasy przypomniałem sobie o dawnym rowerowym sparingpartnerze MS i z odpowiednio przecież rozsądnym wyprzedzeniem, o 2 w nocy, wysłałem mu SMS z pytaniem czy nie miałby ochoty na wspólną przejażdżkę do Łodzi.
Odpowiedź przeczytałem rano, jak tylko wstałem, tj. o 11. Po krótkich negocjacjach wyglądało na to, że będę miał towarzystwo i plan się dobrze układa. Jeszcze tylko przed wyjazdem poszedłem do sklepu elektrycznego kupić nowe baterie do przedniej lampki, która dziwnie się zachowywała podczas poprzedniej wycieczki, mając nadzieję, że to kwestia baterii, a nie lampka dokonuje żywota (tego nadal nie jestem pewien). I tu pojawił się problem - padało. Nie mniej jednak doszedłem do sklepu i wróciłem bez parasola, a nie byłem kompletnie mokry. Ponieważ Sieradz tak czy inaczej musiałem odwiedzić, to byłem silnie zdeterminowany, by sfinalizować kolarskie plany. Jeszcze trochę szykowania, dopompować koła, przeczyścić łańcuch i nawet udało mi się wyjść na tyle wcześnie, by zdążyć na pociąg o sensownej godzinie. Wyjechałem w kierunku dworca Łódź Kaliska, a pogoda dalej próbowała mnie zniechęcić, kropiąc na mnie deszczem.
Co do pociągu, to były to Przewozy Regionalne. To zdecydowanie nie jest mój pierwszy wybór, ale nie było już czasu by czekać godzinę na ŁKA. Już sama kwestia ceny - PR za pasażera i jego rower do Sieradza to 21.60 zł, a w ŁKA byłoby 12.41. I stan tych pociągów. A na dodatek okazało się, że nawet kupno biletu z telefonu w PR musi być bardziej męczące niż u konkurencji. Mimo że aplikacja ta sama - SkyCash - to w PR nie wystarczy wybrać relacji i zapłacić. Musiałem jeszcze ręcznie uzupełnić imię, nazwisko, podać typ dokumentu tożsamości, jego serię i numer. Przecież ja mam konto w tej aplikacji, na litość! A podczas kontroli konduktorka zażyczyła sobie okazania dowodu osobistego, a jakże! I jeszcze intrygujący "okres ochrony biletu" - przez chyba dwie minuty od zakupu nie mogłem go wyświetlić, z powodu owego okresu. Zważywszy, że bilet na liście figurował jako "Łódź - Wrocław", miałem chwilę zwątpienia, co kupiłem, ale bilet jest tak dobrze chroniony, że musiałem cierpliwie czekać zanim mogłem je rozwiać. Ciekawi mnie czy to taka urocza forma zabezpieczenia, by ktoś widząc konduktora nie mógł odpowiednio szybko dokupić biletu? Tylko jaki to mogłoby mieć sens, skoro biletu i tak nie można kupić po godzinie odjazdu pociągu? Co notabene też nie jest ergonomiczne, bo mając taką aplikację, chciałbym móc z niej zrobić użytek również gdy do pociągu wpadłbym w ostatniej chwili. Przy czym nie jestem pewien, które utrudnienia wynikają z życzenia PR, które z życzenia SkyCash, bo nie korzystałem dość często. Pamiętam jedynie, że w wypadku ŁKA bilet kupuje się od godziny, a nie na konkretny pociąg, więc jest szansa, że przeszedłby bilet kupiony kilka minut po godzinie odjazdu (zwłaszcza, że w biletomatach ŁKA też można kupować po ruszeniu).
Z Łodzi Kaliskiej zabrał mnie pociąg z logo kolei dolnośląskich, wyposażony w wieszaki na rowery. Sam rower posłużył jako wieszak dla bluzy polarowej, by mogła wyschnąć po dojeździe na stację.
Rozmiar wieszaków ciężko nazwać uniwersalnym. Chłopak, który do pociągu wsiadł z rowerem do DH, nie dał rady go zawiesić przez zbyt szerokie opony.
Z pociągu licytowałem się SMS-ami z MS na wróżby pogodowe. MS, powołując się na zdjęcia satelitarne, upierał się, że przyjdą ulewy i burze. Ja z orężem obrazu radarowego opadów utrzymywałem, że będzie już tylko lepiej i padać nie powinno. To przydługie przekomarzanie już mnie nawet trochę zaczęło irytować, bo mój plan miał się udać i pogoda miała się w związku z tym dostosować. Ostatecznie MS zgodził się stawić na start i oceniać warunki atmosferyczne bezpośrednio przed wyjazdem.
Kiedy dojeżdżałem do Sieradza, na szybach pociągu pojawiły się krople deszczu. Zacząłem się obawiać, iż wyjdzie na to, o zgrozo, że przepowiednie MS były lepsze. Ale ten stan był prawdziwie przelotny. Gdy wysiadłem, już nie padało. Tylko mokro wszędzie.
W Sieradzu nowości remontowe. Znowu władza chce się pochwalić jaka to jest dobra dla rowerzystów, zwiększając na papierze liczbę kilometrów dróg rowerowych, w związku z czym wzdłuż alei Grunwaldzkich, gdzie jest miły asfalt i dwa pasy w każdym kierunku, układają na chodniku dwa konkurencyjne pasy z kostki - szary i różowawy. A łatwo zgadnąć, co to oznacza. Super - wincyj kostki, wincyj! Może jak kto jedzie po kilo pyrów rowerem 100 metrów do pobliskiego marketu, to mu różnicy nie robi po czym jedzie. Ale wycieczkujący dalej rowerzyści na pewno docenią ten jakże wspaniały gest!
MS się stawił jak obiecał. Bez zbędnej zwłoki ruszyliśmy do Łodzi, ustalając, że będziemy jechać klasyczną trasą, wzdłuż linii kolejowej, na wypadek ewentualnych załamań pogody lub kondycji.
Coś się pozmieniało od kiedy ostatnio pokonywałem te odcinki. W drodze do Zduńskiej Woli, nie pamiętam gdzie dokładnie, dorobiono dojazd do jakiegoś nowego zakładu. A w samej Zduńskiej, skrzyżowanie Piwnej z Łaską zamieniono w rondo. Za Zduńską przybyło dużo nowych łat na jezdni, głównie między pasem ruchu a poboczem, które tym samym doprowadziły do sporych braków w linii wydzielającej pobocze.
W Kolumnie robimy przystanek pod spożywczakiem. Stoi tu stare wyrwikółko, a doń dopięte jest zapięcie rowerowe, które najwyraźniej było tak dobre, że rower ukradli, ale zapięcia nie pokonali.
Tuż przed Dobroniem oglądamy rowerzystę-samobójcę na występach. Dziadek, jadący kilkadziesiąt metrów przed nami, bez obejrzenia się przez ramię (a lusterek nie miał), skręcił w lewo by dostać się na chodnik po drugiej stronie jezdni. Gdyby podjął tę decyzję kilkanaście sekund później, samochód na pasie za nim mógłby już nie zdążyć zahamować. Że też się muszą tacy trafiać, co nie mają na względzie zdrowia obserwatorów i doprowadzają ich do niebezpiecznych skoków ciśnienia.
W Dobroniu opuszczamy dawną drogę krajową, bym poprowadził wycieczkę przez bardziej turystyczne tereny. Na przejeździe przez tory obok stacji kolejowej w Dobroniu zatrzymuje nas na chwilkę przejazd pociągu PKP Intercity "Konopnicka", relacji Lublin - Wrocław.
Finalnie dotarliśmy na Piotrkowską, nie zmoczeni ani jedną kroplą deszczu od wyjazdu z Sieradza. Siły zregenerowaliśmy na obiedzie w restauracji Bułgarskiej. A po posiłku odprowadziłem MS rowerem na dworzec, skąd tym razem on wyruszył w podróż pociągiem do Sieradza. A ja rowerem do siebie.
Na PKP w Łodzi i z PKP w Sieradzu: 4.32 km
Wycieczka podstawowa: 66.70 km
Z Piotrkowskiej na Łódź Kaliską i do domu: 5.89 km