Praca
Poniedziałek, 5 września 2016
· Komentarze(0)
Na Jaracza na wysokości parkingu sądu kierowca wyprzedził mnie na przejściu dla pieszych jadąc "między" pasami. Być może stanem separatorów pasów na nim zainstalowanych się nie przejmował, ale dźwięk ich ocierania się o jego podwozie sugerował, że mogło ono nie wyjść z tego manewru całkowicie bez szwanku.
Gdy czekałem na Narutowicza przed Kilińskiego na czerwonym, stanęli za mną w samochodzie "dowcipni". Usłyszałem podejrzany szmer, obejrzałem się, a pasażer, który samochód opuścił, już dobierał się do mojego tylnego koła. Nie wiem jaki pomysł chodził po jego pustej (a przy tym pewnie pijanej lub naćpanej) głowie. Zauważony porzucił działania i spytał czy może się dosiąść na bagażnik. Fakt, że go nie mam, nie był jedynym powodem mojej odmowy. Dławiąc się głupkowatym śmiechem wrócił do równie rozbawionego kolegi - pozostającego w aucie kierowcy - i odjechali. O dziwo bez kolejnych zaczepek.
Gdy czekałem na Narutowicza przed Kilińskiego na czerwonym, stanęli za mną w samochodzie "dowcipni". Usłyszałem podejrzany szmer, obejrzałem się, a pasażer, który samochód opuścił, już dobierał się do mojego tylnego koła. Nie wiem jaki pomysł chodził po jego pustej (a przy tym pewnie pijanej lub naćpanej) głowie. Zauważony porzucił działania i spytał czy może się dosiąść na bagażnik. Fakt, że go nie mam, nie był jedynym powodem mojej odmowy. Dławiąc się głupkowatym śmiechem wrócił do równie rozbawionego kolegi - pozostającego w aucie kierowcy - i odjechali. O dziwo bez kolejnych zaczepek.