Łódź i skrytkobranie
Sobota, 17 lutego 2018
· Komentarze(0)
Skrytkobrania ciąg dalszy. Na pierwszy ogień próba z "Lodz #14 Cmentarz Wojenny 1". Podejrzenia miałem, ale za dużo osób było by dokonywać większych poszukiwań. Potem był "Duży Franek". Po wielu próbach grzebania palcem w złych miejscach, gotowy by się poddać, przypadkiem zauważyłem coś niepasującego do otoczenia. Choć z powodu walających się dokoła śmieci nie byłem pewien. Ale jednak. Zdobyty! Korzystając z tego, że do skrytek nawiguję się programem c:geo, który pozwala połączyć konta z różnych serwisów geocachingu, wybrałem się też na polowanie na skrytkę z opencaching.pl - "Jedwabny Szlak". Współrzędne wydają się bardzo dokładnie wskazywać jeden konkretny obiekt, ale nie udało się. Na pamiątkę sfotografowałem rosnącą na drzewie obok hubę.
Stamtąd udałem się na zwieńczone sukcesem poszukiwania "Koc - chojeński młyn". Tu zmieściła się również etykieta informacyjna.
Na Bartoszewskiego spotkałem TM, z którym zamieniłem kilka słów. Czasami wpadamy na siebie w tych okolicach. A Bartoszewskiego jechałem do "Trzech poziomów" - skrytki na łódzkim trójpoziomowym skrzyżowaniu, którego najniższy poziom na razie niczemu nie służy, bo kończy się ślepo. Obiekt miał się znajdować właśnie na ślepym końcu. Szukałem, szukałem i nic. Zważywszy, że ostatnie odnotowane znalezienie było z sierpnia, to być może zniknęła. W tej rozrywce dobrze jest mi się wspomóc technologią. Zdecydowanie wolę dziury zbadać najpierw aparatem telefonu niż pchać w nie palec. Ta pajęczyna nie wyglądała zachęcająco.
Kolejnym zaplanowanym skarbem była "Matka Polka". Podpowiedź była dość jednoznaczna i szybko zorientowałem się gdzie jest pojemnik. Ze względu na zaparkowane auto z kierowcą w środku musiałem poczekać. Pojechałem spróbować z kolejnym OP - "Macierzyństwem". Tu najbardziej poczułem minusy skrytkobrania z rowerem. W mieście nie oddalam się od roweru, więc wciągnąłem go ze sobą w obstawiane miejsce. Niestety źle go oparłem, stracił równowagę i przejechał widelcem po murku. W ten sposób mam rower, który ma dopiero pół roku, a już ma brzydkie szramy. To mnie trochę zniechęciło do uważnego poszukiwania pojemnika i dałem sobie z nim spokój. Pokrążyłem jeszcze rowerem przy Matce Polce, aż wreszcie parking opustoszał i mogłem wpisać się do tamtejszego dużego i estetycznego dziennika.
Podjąłem jeszcze próbę wypatrzenia kesza "Lądowisko ICZMP. Ludzie, samochody, ciasno zaparkowane, nie było jak roweru przeprowadzić by go mieć na oku. Widziałem coś, co wyglądało jak maskowanie zgodne z podpowiedzią, ale w ramach szybkiej próby nie trafiłem.
Na tym był koniec. Bo niestety włączenie poszukiwań w jazdę rowerem bardzo drastycznie ją wydłuża (ledwo 22 km, a spędziłem w terenie 4,5 godziny, sam nie wiem jak to się stało) i zastała mnie zimna noc. Chcąc szybko wrócić do ciepłego mieszkania od Paderewskiego pierwszy raz pojechałem Rzgowską. Może być, ruch był niewielki (pomaga brak możliwości jazdy na wprost Rzgowską przez skrzyżowanie z Paderwskiego dla nadjeżdżających z południa - ja przespacerowałem pieszo po pasach).
Statystyka dnia wyszła słabo - 3 odnalezione, a 5 nie.
Zdjęcia na mapie