Łódź - Rzgów - Modlica - Tuszyn - Rydzynki - Pabianice - Łódź
Niedziela, 15 kwietnia 2018
· Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Byłem zmęczony po wyjeździe dzień wcześniej, podczas którego zresztą osiągnąłem najlepszą średnią tego sezonu (to nadal są wyniki powolnego turysty). Było więc gorzej. Ale szkoda by było zmarnować weekend, zwłaszcza, że to był bardzo przyjemny ciepły dzień.
Na dobry początek zacząłem od śniadania górskiego w Bredni.
O chodzenie jak błędne owce po drodze dla rowerów można podejrzewać głównie starsze pokolenie. Ale jak widać i młodym nie robi różnicy.
Przejazd przez Broniewskiego przy Rydza-Śmigłego. Tu ktoś postanowił zamontować przycisk po lewej stronie. Ale niby jest czujnik. Zatrzymałem się przy barierce. Lampka nad przyciskiem się nie zapaliła, ale liczyłem, że to może tylko jej awaria. Lub że przynajmniej pieszy z naprzeciwka nacisnął. Niestety ten był najwyraźniej z tych wierzących, że przyciski są tylko dla ozdoby. Z niechęci do schodzenia z roweru przeczekałem dwie zmiany...
Pod wiaduktem kolejowym przy Śląskiej coś przeciekało.
Jakoś nie widzę, by rodzice swoje dzieci puszczali nieodpowiedzialnie na drogi dla samochodów. Zupełnie inaczej jest w wypadku dróg dla rowerów.
Matka oczywiście nie poczuwała się do tego, by przeprosić. Gdybym nie wyhamował, to pewnie by mnie zrugała.
Co to już po tych drogach rowerowych nie jeździ...
Poza dziećmi i samochodami można tam spotkać niefrasobliwie spacerujące kumpele.
Gdy zadzwoniłem każda z nich postanowiła uciec w najkrótszym dla siebie kierunku. Gdyby tylko nie złapały się najpierw za ręce...
Obok stawów Jana stał niewielki lunapark.
A wychodzące stamtąd dziecko pod opieką matki postanowiło wskoczyć na drogę dla rowerów z deskorolką nie obejrzawszy się do tyłu. Matka oczywiście nie zwróciła mu uwagi.
Patrząc po wgnieceniu, ktoś tu uderzał wolno. Aż dziwne, że nie trafił w drogę.
Będzie czerwieńsze?
To była niedziela. Niehandlowa niedziela. Skutek zmiany przepisów, której jestem całkowicie przeciwny. Wziąłem za mało płynów - nie spodziewałem się, że jest aż tak ciepło. Wypatrywałem więc z utęsknieniem jakiegoś otwartego sklepu. To będzie ogromny problem latem. Okazało się, że jedyny otwarty sklep w okolicy daje się zauważyć bardzo łatwo dzięki rowerzystom.
Niedziele wolne od handlu mają z kolei pozytywny skutek dla restauratorów. W osadzie rybackiej Sereczyn, co widać też po liczbie zaparkowanych przed nią aut, były tłumy, jakich nigdy wcześniej tam nie widziałem.
Wracając do dzieci, samochodów i kumpeli na drogach rowerowych - nie należy też zapominać o pieskach gotowych wyskoczyć w dowolnym momencie pod koła.
By przekroczyć okrągły wynik, zrobiłem jeszcze rundkę po Kościuszki i Piotrkowskiej. Mimo że to niedziela, Kościuszki prawie pusta i są tam nawet sierżanty rowerowe, to i tak trafił się kierowca, który próbował mnie wgnieść w krawężnik, zamiast poczekać dosłownie 10 sekund na wolny drugi pas.
Zdjęcia na mapie