Łódź - Rzgów - Kalinko - Modlica - Tuszyn - Zofiówka - Prawda - Gospodarz - Łódź
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby , funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
VIDEO
Dla odmiany rowerzyści w trybie wpakowywania się pod koła, żadnego rozejrzenia się uprzednio.
Łapią hulajnogi na suszarkę?
Jakżeby inaczej?
Pani kierowca patrzy się jedynie w lewo, bo kij z pieszymi czy rowerzystami, "szczałka" jest, jadę!
Kompletne psie szczęście!
"E0 TOMASZ"! Tablicy indywidualnej na sprzęcie rolniczym jeszcze nie widziałem! Sha-tzun.
Przykład skrajnej niecierpliwości. Czekam na zielone pośrodku pasa, by nikomu nic głupiego nie przyszło do głowy (jadę prosto)...
...robi się zielone i natychmiast wyjeżdża zza mnie auto na drugi pas, by mnie wyprzedzić...
...i gdyby chociaż on tak w lewo, ale gdzie tam, on też prosto, ale żyłka by mu pękła za rowerzystą.
Konie w Zofiówce.
Postanowiłem dokonać testowego przejazdu po łajnie z głowa inżyniera drogowego. Oczywiście wjazdu brak. Dla tych co nie wiedzą, wyjaśniam, że wjazd to coś takiego, co pozwala wjechać płynnie na drogę, a nie hamowanie i skoki na krawężniku przy bramie.
Są tu jedne z łagodniejszych w okolicach Łodzi obniżeń przy wjazdach-widmo do posesji. Ale żaden, najłagodniejszy, nie znajdzie mojej akceptacji.
Przed mostem koniec i tu też nie ma żadnego wjazdu z powrotem na jezdnię.
Na dodatek na wprost jest zeskok z krawężnika, przejechanie po obniżeniu wymaga dojechania do końca w prawo.
Za wiaduktem nie wiadomo nawet gdzie tu skakać, bo przy znaku najwyższy krawężnik.
Odrobinę dalej jest obniżenie, choć pewnie planowane do posesji.
Atrakcje. Ponieważ to nie miejsce samochodów, to pewnie nigdy nie sprzątną.
Kolejny (z wielu) wyjazdów-skoczni.
Na końcu też nie ma żadnego mechanizmu włączenia się z zachowaniem ciągłości jazdy czy chociażby zapewnienia rowerzyście należnego na tej drodze pierwszeństwa.
A tu konina w Gospodarzu.
Osobnik był zbyt zajęty koszeniem trawy, więc nie chciał pozować.
Jedno z częstych zagrożeń na tzw. "drodze" dla rowerów. Małe dzieci, które zdaje się w ogóle wg przepisów nie powinny się po niej poruszać. Jechały cała szerokością, nigdy człowiek nie wie jak nieobliczalny manewr im przyjdzie do głowy.
I oczywiście skończyło się nieobliczalnie.
Wyjazd był z dużym akcentem pogodowego ryzyka. Ale ponieważ od tego ryzyka nie mogłem się tyle dni już zebrać, to dziś, oceniając po nowcastingu, że jest jakieś 60% szans na suchy przejazd, wyruszyłem. Z wiaduktu obok Prawdy już straszyło.
Gdy wjechałem już do Łodzi (formalnie to jeszcze pewnie Stara Gadka), straszyło mocniej.
Przed Przestrzenną zaczęły spadać pierwsze krople.
W końcu zaczął padać rzęsisty deszcz. Na tym etapie nie było już sensu zastanawiać się czy próbować przeczekać aż przejdzie. Można zmoknąć. Wolałbym tylko moknąć w lepszej temperaturze, bo przy opadzie ta spadła do 11 °C.
Pamiątkowe błoto spod kół.