Łódź - Babiczki - Kazimierz - Puczniew - Małyń - Lichawa - Łobudzice - Szadek - Wrzeszczewice - Ludowinka - Piątkowisko - Łódź
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby , funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
VIDEO
Korzystając z dobrej pogody - ten dzień był już bezdeszczowy, a jeszcze wolny od upału - pojechałem zdobyć czerwcowe Strava Gran Fondo. Pierwsze sto w tym sezonie, poszło nieźle.
Przyjemnie tak, całą rodziną. Choć nie wiem czy miałbym nerwy na to na polskich drogach.
No, tam jest kontrapas, ale te pasy mają kierunki. Mało to czytelne na tym kadrze, ale użytkownik hulajnogi właśnie przejechał po strzałce pokazującej dokładnie odwrotny kierunek jazdy.
Na Zielonej jest taki rachityczny ślad infrastruktury rowerowej.
I da się? Da się! Stoi tak, że nie trzeba w nią wjeżdżać ani wchodzić.
No, to jest zmiana, co do której nie spodziewałbym się, że ktokolwiek za nią kiedykolwiek się weźmie. Oryginalnie był tu krawężnik dokładnie jak przy chodniku, który, choć wygląda niepozornie, był zaskakujący ostry w najeździe. Poprawili!
Kształt skrzyżowania jest dyskusyjny, co do tego czy ktoś przypadkiem nie jedzie prosto, gdy wybiera drugi zjazd, jednak kierowcy tu mają w zwyczaju sygnalizować skręt, zjeżdżając z pierwszeństwa (wliczając kierowcę tego autobusu).
I ten kierowca też migał, więc chyba uznaje, że skręca, a jednak pierwszeństwa nie ustąpił na przejeździe.
Tu pan z szyby wyrażał pretensje, że jadę lewą stroną pasa. Mi jednak ta strona zdecydowanie bardziej pasuje do skręcania w lewo, niż prawa, a rondo tworzy dobrą okazję, by bezpiecznie się po tej stronie ustawić. Co poradzić na szeryfów?
Na horyzoncie na uprzywilejowanej tylko autobus, po którym nie było znać, by miał jechać gdzie indziej niż przecinając moją drogę, także stanąłem czekając. Kierowca bardzo intensywnie przyglądał się budowie. Okazało się, że z tego zaciekawienia przypomniał sobie o migaczu dopiero na skrzyżowaniu i jednak skręcił w prawo.
Skrót przez budowę. Do wyboru płasko lub przez hopkę, jak ktoś woli.
Ujęcia śmieszki od tej strony.
To jest samo skrzyżowanie - kierowca widząc mnie na rowerze przed sobą, skręcającego w tę samą drogę, postanowił zjechać ze skrzyżowania pasem pod prąd.
Ten dreszczyk, gdy słyszę (za) szybko zbliżający się samochód za sobą, a z naprzeciwka ktoś jedzie i potem pisk opon z tyłu i tylko nadzieja zostaje, by mu hamulców starczyło. Niestety kamery wstecznej nie mam. A to właśnie dostarczyciel takiego dreszczyku z dziś, bo przecież był przekonany, że rower jest nieskończenie wąski, jak zawsze, ale jednak w ostatniej chwili zrozumiał, że nie przejdzie.
Dla odmiany pojechałem przez Babiczki zamiast Babice. Miałem jakieś złudzenie, że i tu jest ładny asfalt. To tylko złudzenie. Zdecydowanie Babice to lepszy wybór.
Przed ostrym zakrętem.
Przecież zawsze zdąży się zmieścić.
Nic nie widać zza szczytu wzniesienia.
Jest tu kawałek dobrej nawierzchni, trochę dawniej już wylany.
Niestety fragment nie jest zbyt długi.
A potem część pasa to koleiny nienadające się do jazdy.
Maszt w Zygrach. https://pl.wikipedia.org/wiki/RTCN_Zygry
Z odległości ok. 4 km nie wygląda na taki wielki.
To jest odcinek, którym chyba nigdy wcześniej nie jechałem (korekta: Sports Tracker pokazał mi jeden przejazd tu z 2018, ale nie pamiętałem). Nie było też dobrze widać w dostępnych źródłach czy będzie tu na całej długości asfalt. Jest i jest jako-taki. Zniszczony, ale ruchu nie było, więc można środkiem omijać większe zniszczenia.
Pani kierowca, zbliżając się za mną do zakrętu, najpierw zaczęła na mnie trąbić, potem wzięła się do wyprzedzania, by znaleźć po drodze auto z naprzeciwka.
Wspominałem niedawno, że często takie manewry kończą się potem ryciem kołami w poboczu. Jak właśnie w tym wypadku. A jakby tu były piękne drzewa przy jezdni, to by potem było, że "drzewa zabijają".
Bardzo przyjemna nawierzchnia.
Przed Szadkiem nowy asfalt. A były dziury.
Sięga po drogę wojewódzką. Wyśmienicie!
W połowie drogi hot-dog na stacji i nowy izotonik. Całe wieki nie byłem w środku Orlenu, bo co do tankowania czterech kółek, to wygodniej płacić z aplikacji przy dystrybutorze. A tu taka niespodzianka - dezynfekcja powietrza, niczym w szpitalach.
Co prawda to urządzenie jest na oko jakieś 50 lat młodsze niż te w państwowej (jak i Orlen, notabene) służbie zdrowia.
Gdy wyjeżdżałem z parkingu stacji, wyjeżdżała za mną pani Yarisem i z niezrozumiałych dla mnie przyczyn postanowiła mnie wyprzedzać i spychać przy wyjeździe.
Na tej, statystycznie słabej pod względem nawierzchni drodze, trafiłem na wieloetapową łatę.
Ten to pachnie jeszcze świeżością.
Komplet łat jednak się szybko kończy.
A to ten przeciętny stan tej nitki.
O, tablica mówi mi, że coś się zapowiada przede mną.
Ten fragment chyba już był.
Ale tutaj jest nowe, świeże, piękne, idealne, w miejsce bardzo zniszczonej nawierzchni.
I sięga aż po skrzyżowanie z drogą między Łaskiem a Wodzieradami.
Co do tej ostatniej, w zasadzie we wspomnieniach ciągle tkwi mi jako ta "dobra". Ale jednak czas robi swoje i szczególnie strefa nieformalnie rowerowa zrobiła się już mało komfortowa.
Podwójna ciągła i zakręt.
Ten też się jeszcze zmieści, bo mały.
Dojazd z Chorzeszowa do Ludowinki stracił swoją uprzednią naturę sera szwajcarskiego.
Nowe jest tylko na krótkim odcinku, ale sama Ludowinka ma dość sensowny jeszcze stan drogi.
Przed zakrętem parami.
I jedzie. Już tu jest prosta, ale ja z naprzeciwka. Jedzie grzecznie za rowerzystami! Nie wierzę!
Jestem absolutnie zachwycony kulturą tego kierowcy! To nie jest tak, że nie ma takich, którzy by uznali, że i tak się zmieszczą wywrotką.
Dojazd na mijankę przy budowie S14 na Maratońskiej od tej strony jest mniej komfortowy.
Mijanka zaczyna się tuż za wiaduktem.
Kilka ujęć z tej perspektywy.
No, przecież doskonałe miejsce na zaparkowanie hulajnogi, na przejeździe rowerowym. Nie mam złudzeń, że ktoś to robi niechcący.
Dojeżdżam do przejazdu, kierowca stoi. Jego pasażerka mnie widzi i wygląda na to, że sygnalizuje to kierowcy.
Co na to kierowca? Naciska gaz jak dojeżdżam. Bo przecież na tym polega ustępowanie pierwszeństwa - gaz do dechy i liczyć, że zauważę, zwolnię i w niego nie wjadę. To w końcu zakichany obowiązek rowerzystów, czyż nie? I przecież działa, bo nie mam blachy, nie chcę wylądować na tej jego.
O ile dosłyszałem, wspinający się kurier skomentował swoje zmagania słowami "o boże!", nie tracąc jednak przy tym uśmiechu na ustach. Ja go całkowicie rozumiem - mi się lekko zjeżdżało, ale jazda w drugą stronę daje w nogi.