Łódź - Kalonka - Skoszewy - Cesarka - Stryków - Swędów - Szczawin - Janów - Łódź
Czwartek, 8 lipca 2021
· Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Późnym wieczorem dzień wcześniej obejrzałem prognozy pogody i te zapowiadały ogromny upał, który nie miał zelżeć przed zachodem. Szanse na to, że uda mi się zebrać na tyle szybko do snu, by zdążyć choć trochę się wyspać i pójść na rower skoro tzw. świt, wydawały mi się niskie. Ostatecznie położyłem się o 23:20, a budzik ustawiłem na 5:20. Budzik znowu ze mną przegrał, ale jakąś godzinę po nim udało mi się podnieść z łóżka i wyruszyłem o 7:30. Prognozy obejrzałem jeszcze raz przed wyjazdem i zanosiło się, że temperatura będzie się piąć szybko w górę i będę wracał w słonecznych 27 °C. Ale tymczasem sensor termometru, wiszący u mnie w pełnym słońcu, gdy takie jest, pokazywał 18 °C. Biłem się z myślami czy brać kurtkę przeciwwiatrową, skoro lada chwila miało być gorąco. Ostatecznie wygrała ostrożność i wyjechałem w kurtce. To była świetna decyzja! Przez pierwszą godzinę jazdy wartość na termometrze licznika nie osiągnęła 19 °C. Dodatkowo w tym czasie prawie nieustannie mżyło, na co kurtka była również jak znalazł. Później zaczęło się ocieplać, ale znacznie wolniej niż prognozowano. Także ostatecznie w wierzchnim nakryciu, choć już później rozpiętym, dojechałem do końca, mimo że podczas powrotu w Łodzi licznik pokazywał już 24 °C, a na ostatnich metrach nawet 26, ale było wciąż pochmurno, więc słońce nie dogrzewało, a nie chciałem już się zatrzymywać na zwijanie windstoppera. Po sprawdzeniu danych po wycieczce wnioskuję, że musiały się jednak wystarczająco promienie przebijać, bo wg danych ze stacji meteorologicznej na lotnisku nie dobiło do 22 °C.
Późnym wieczorem dzień wcześniej obejrzałem prognozy pogody i te zapowiadały ogromny upał, który nie miał zelżeć przed zachodem. Szanse na to, że uda mi się zebrać na tyle szybko do snu, by zdążyć choć trochę się wyspać i pójść na rower skoro tzw. świt, wydawały mi się niskie. Ostatecznie położyłem się o 23:20, a budzik ustawiłem na 5:20. Budzik znowu ze mną przegrał, ale jakąś godzinę po nim udało mi się podnieść z łóżka i wyruszyłem o 7:30. Prognozy obejrzałem jeszcze raz przed wyjazdem i zanosiło się, że temperatura będzie się piąć szybko w górę i będę wracał w słonecznych 27 °C. Ale tymczasem sensor termometru, wiszący u mnie w pełnym słońcu, gdy takie jest, pokazywał 18 °C. Biłem się z myślami czy brać kurtkę przeciwwiatrową, skoro lada chwila miało być gorąco. Ostatecznie wygrała ostrożność i wyjechałem w kurtce. To była świetna decyzja! Przez pierwszą godzinę jazdy wartość na termometrze licznika nie osiągnęła 19 °C. Dodatkowo w tym czasie prawie nieustannie mżyło, na co kurtka była również jak znalazł. Później zaczęło się ocieplać, ale znacznie wolniej niż prognozowano. Także ostatecznie w wierzchnim nakryciu, choć już później rozpiętym, dojechałem do końca, mimo że podczas powrotu w Łodzi licznik pokazywał już 24 °C, a na ostatnich metrach nawet 26, ale było wciąż pochmurno, więc słońce nie dogrzewało, a nie chciałem już się zatrzymywać na zwijanie windstoppera. Po sprawdzeniu danych po wycieczce wnioskuję, że musiały się jednak wystarczająco promienie przebijać, bo wg danych ze stacji meteorologicznej na lotnisku nie dobiło do 22 °C.