Łódź - Plichtów - Jaroszki - Syberia - Kołacin - Rogów - Koluszki - Gałków - Łódź

Środa, 25 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
Kategoria 70 - 100 km
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Wschód daleki, wschód mi obcy. Nie mam jakoś nigdy do niego serca, śmiałości, motywacji, pomysłu. Na dodatek zawsze wieje z zachodu, a ja wolę wracać z wiatrem. Ale postanowiłem się tym razem zebrać. Niestety postanowienie przyszło późno wieczorem dzień przed, a trasa miała być wymyślona nowa. Rysowana na mapy.cz, stronie i aplikacji (która nawigowała mnie dziś głosowo) poleconej przez JŁ, z dogłębnym przeglądaniem stanu odcinków na Google, OpenStreetMap i Geoportalu. Planowanie zakończyło się bliżej poranka, co nie wróżyło dobrze co do wczesnego wyjazdu. Trasę rozrysowałem tylko poza granicami Łodzi, więc nie sprawdziłem dokładnie jaki dystans miał być przede mną. Złe wróżby sprawdziły się już na etapie pobudki. A miało być tak miło, turystycznie, ze zdjęciami. Determinacji trochę pozostało na zdjęcia, ale ponieważ wyjechać udało mi się dopiero po 15, to noc mnie zastała w drodze powrotnej. Temperatura była jesienna, 17 °C, w gruncie rzeczy przyjemna do jazdy przy kurtce i opasce na szyi, choć tak trochę dziwnie przy braku jesiennych zapachów i kolorów. Przyjemnie przestało mi być, gdy zaszło słońce, bo wtedy faktycznie zrobiło się zimno, szybko osiągając 13 °C. Na szczęście miałem też ze sobą awaryjnie opaskę na głowę, która się wtedy przydała. Plan wyszedł solidny, bez wpadek czy niespodzianek na drodze. Trasa całkiem fajna.

Awrite!
Zaparkowana...
Wielofunkcyjność DDR. Że też pani nie stoi tak z psem na jezdni.
Jak się nie umie dobrze zaparkować, to zawsze można wspomóc się fragmentem DDR.
Możliwe, że to jest jedyne miejsce w Łodzi, gdzie jest sensownie wykonane połączenie DDR z jezdnią. Odpowiednio po drugiej stronie jest płynny zjazd z jezdni na DDR.
Po remontach się tu coś pozmieniało z organizacją ruchu. Zakaz nie dotyczy rowerzystów, ale...
...tu jest tylko jakieś rondko do zawracania, a DDR wymusił na mnie pętlę dokoła, by dojechać do parku, więc chyba jednak trzeba było w lewo przed zakazem.
Jest spowolnienie ruchu, są miejsca parkingowe w bonusie, a nie trzeba skakać przez progi.
I miałem jechać Edwarda, by w godzinach szczytu nie przejeżdżać Pomorską przez skrzyżowanie z Edwarda, bo tam nerwowo bywa, a tu niespodzianka i objazd.
Przeciskanie na gazetę.
I dotarłem do trochę zmienionego skrzyżowania, które chciałem ominąć. Tu podstawowym problemem jest nitka z lewej, z której długo czekający kierowcy bardzo chętnie wyjeżdżają nie uznając pierwszeństwa rowerzysty przed nimi. Tym razem też jeden się przepchnął.
Na gazetę.
Krzyknąłem "bliżej, bliżej!"...
...i pan odrobinę dalej zatrzymał się na poboczu. Nie wiem czy miał ochotę się "rozmówić" czy zajmował się telefonem, na pewno nie mam czasu się zatrzymywać i dokształcać kierwców z przepisów. Od tego są kursy.
Te czasy, gdy niepozorny miejski "rowerzysta" wyprzedza mnie tak, że ledwo zdążę go zauważyć. I nawet nie musi nogami kręcić.
Kolejny brak przepisowej odległości.
Pani nie wie co to pierwszeństwo...
...więc trzeba było za hamulce łapać.
To tak, jak te gwiazdki na umowach?
Tradycyjnie gwiazdkowe zamieszanie tchórzliwie ominąłem przejściem dla pieszych.
Chodnik wygląda na świeży. Szeroki. Oczami wyobraźni już widzę, co będzie zwieńczeniem jego budowy - nakaz ruchu rowerów.
Zwłaszcza, że skrzyżowanie dalej nakaz jest. Co prawda tam jest jakaś bardziej adekwatna nawierzchnia wydzielona.
Lokalni rowerzyści ignorują zawiłości wyprodukowane przez proste zwoje mózgowe architekta.
Szanujący się kolarze oczywiście nie wjeżdżają na tę niebezpieczną bzdurę.
Brak możliwości bezpiecznego wjazdu na jezdnię. Brak przejazdu, gdyby ktoś chciał po drugiej stronie. Brak sensu, ale to normalne.
Pan miał za krótkiego... Forda, najwyraźniej, bo z jakichś powodów postanowił mnie strąbić. Szeryfkowi może się nie podobało, że po lewej stronie widział DDR. Fascynujące, że jedyne znaki jakie dostrzega wielu kierowców, to te dla rowerzystów, bo żadnych innych to już nie.
Wieś nowoczesna. Obok kukurudzy wyrosły latarnie z własnymi elektrowniami wiatrowymi i solarnymi.
Jaroszki. Czy przypadkiem jedna z cyklicznych ustawek kolarskich w okolicy nie jest pod takim hasłem? Tak mi się wydaje, że widywałem tak nazywane wycieczki grupowe. To by pewnie było źródło nazwy. Zgodnie ze znakiem droga jest kręta. I pagórkowata, jak na Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich przystało. Atrakcyjna.
Kościół Starokatolicki Mariawitów Podwyższenia Krzyża Świętego w Grzmiącej.
Retro przystanek z blachy falistej. W razie silnego wiatru można odfrunąć razem z nim. Albo być przez niego zaatakowanym.
Rolnictwo 2.0: uprawa prądu.
Wieża transmisyjna otoczona sadem. Jabłka 5G? Lub, jak to uroczo przekręcił kiedyś mój ukraiński kolega: "jabełka".
Ach te intrygujące manewry. W ten sposób kierowca oczekiwał przed uprzywilejowaną na swój skręt w lewo. A by było zamieszanie, gdyby ktoś stamtąd chciał skręcić.
Nowszy młyn w Kołacinie.
Wygląda jak budynek straży pożarnej. I faktycznie są starsze zdjęcia z oznaczeniem OSP na nim. Obecnie OSP chyba wyparowała.
Jedyny kilkusetmetrowy terenowy odcinek dziś. Celowo, by dotrzeć do starego młyna.
Zabytkowy młyn w Kołacinie.
Trafiłem na sady po obu stronach jezdni. Były jabłka, śliwki i gruszki. Wszystko pachniało. Gruszki przewieszały się nawet na drugą stronę ogrodzenia. Bardzo mnie kusiło by zerwać coś i zjeść, ale nie wiem na ile lat prokuratura pana Zero za takie występki próbuje wsadzać. Taki owoc z drzewa jest dla mnie nieporównywalnie bardziej atrakcyjny niż z targu. Ot wspomnienia dzieciństwa, gdy u dziadków były drzewa i krzewy owocowe i jadłem prosto z nich.
Ktoś tu zrobił sobie ochronę przed wpakowaniem się do rowu przy parkowaniu. Taką stykową, bo dosłownie był zaparkowany na dotyk do tyczki.
Dworzec w Rogowie ma, poza schodami, drogę formalnie dla niepełnosprawnych.
Co prawda gdyby się ktoś na wózku znalazł, to połączenie tego traktu z jezdnią jest zablokowane tasiemką.
O, jakie wesołe miasteczko z tego Rogowa!
Uśmiechnąłem się na widok tytułu "dworzec" na tym trochę bardziej rozbudowanym przystanku. W zasadzie to dopiero budującym się.
Wieża ciśnień zza drzewa wygląda.
Rogów osobowy wąsk. Wąsk. jak wąskotorowy. A tymczasem w Łodzi mamy wąskotorowe tramwaje i nikt nie robi z tego wielkiego halo.
To skoro już przejeżdżałem obok tej atrakcji turystycznej, to choć na chwilę musiałem wjechać.
Proszę - jest też ogłoszenie o następnym odjeździe. Z kartką do przewieszania. Trochę jak wyświetlacz, tylko bardziej dopasowany do retro stylu. Choć wydaje mi się, że pisane kredą na tablicy byłoby bardziej odpowiednie.
Nawet stanąłem na jedno zdjęcie.
To mi wygląda na PRL-owski elewator zbożowy. Bo niczym szpitale z tamtej epoki, wszystkie są takie same. A dobrze kojarzę taki nieopodal Sieradza.
Pałac w Rogowie. Na pierwszy rzut oka teren nie wydawał się być dostępny dla zwiedzających, ale może to tylko przez późną godzinę.
Przy okazji tu pokonywałem krótki fragment drogi krajowej 72. Jak to na DK - wyścigi wywrotek.
Cieżarówki wyprzedzajace pospiesznie na zakrętach, na których nic nie widać.
Wyprzedzanie na gazetę, mimo pustej drogi.
Takiego cudactwa jeszcze nie widziałem. Sierżanty rowerowe na wsi. Jeśli miałbym narzekać, to sierżanty są dowodem patologii drogowej. I, obawiam się, że malowanie ich w takim miejscu, tylko tę patologię potęguje. Zwłaszcza wśród szerokiej grupy nierozgarniętych kierowców. No bo skoro tu takie są, to tam gdzie ich nie ma, to przecież rowerzysta nie powinien jechać, prawda? Zamiast edukować społeczeństwo, że miejsce roweru jest na jezdni, a zasmarkanym obowiązkiem kierowcy jest zachowanie się tak, by w żaden sposób cyklistom nie zagrażać.
Stara wieża ciśnień w Koluszkach.
Amfiteatr w parku miejskim w Koluszkach.
Jaka miła odmiana, że jest zostawiony jakiś odstęp przy tym wyniesionym przejściu, tak że da się zmieścić kołem rowerowym.
Postanowiłem przejechać najpierw pod wiaduktem, zanim po nim.
Tu jest kierowca do pochwalenia. Szczerego. Wcześniej jechał za mną cierpliwie przed zakrętem, bo nie było widać co może zza niego wypaść i wyprzedził dopiero, gdy zrobiła się prosta. Rzadkie, a powinno być normą.
A tu już typowy gazeciarz.
Początek lasu między Gałkowem a Justynowem. To taka jezdnia, która jest relatywnie wąska, ruchliwa, utrwaliła mi się w pamięci jako nieprzyjazna rowerzystom. Nawet nie zauważyłem jadąc tego znaku CPR po prawo, bo w dość dyskusyjnym miejscu postawiony, bardziej rzucającym się w oczy wyjeżdżającym z prawej.
Ale jak już tu jechałem, to moją uwagę zwrócił absurd postawienia lasu odblasków przy chodniku. To był dość wyraźny znak, że ten chodnik musi być dla rowerzystów, bo dla pieszych by przekręt z takim zakupem nie przeszedł.
CPR, którego dawniej nie było, dociągnięty jest do Justynowa. Jest to bubel z kostki fazowanej. Dla własnego bezpieczeństwa przed szalonymi kierowcami można wybrać, od biedy.
Ależ proszę!
Zapomniałem, że by dostać się nad stawy w Andrespolu, należałoby tu przejechać na wprost i wjechać na chodnik od razu, tak nieelegancko i nieprzepisowo.
Bo tam gdzie jest już oficjalny wjazd rowerowy (notabene zastawiony barierkami, tak by przejazd uniemożliwić, jako niebezpieczny przy jezdni), to trzeba skakać przez krawężnik.
Tuż obok jest parking, który robił mi jakieś nadzieje.
Te jednak były płonne, bo krawężnik jeszcze wyższy i nigdzie nie ma wjazdu.
Tak na bogato Andrespol ucywilizował otoczenie stawów. Kostka, barierki. Dziwię się, że do kompletu nie ma latarni. Nic podejrzanego. A tak czysto ideowo, to nie wiem czy to tak atrakcyjnie naturę tak kostkować. Czy nie byłyby milsze dobrze utrzymane drogi szutrowe?
Zdążyłem już z politowaniem pokiwać na widok tego zakrętu do lewej krawędzi, ale...
...to było z powodu holowania. I tak nie wyszło i udało się linę na zakręcie wciągnąć pod koło, co zaowocowało potem kiepsko brzmiącym jej powrotem, po którym mógł zostać ślad na zderzaku.
Za skrzyżowaniem trochę śmieszki rowerowej.
Tak ze 20 metrów.
A tu nic się nie zmienia od lat. Andrespol zrobił sobie statystykę udawanych działań dla rowerzystów, więc parkingi na osiedlach pod domami są formalnie drogami dla rowerów. Jestem ciekaw czy mieszkańcy, jak już zjadą z chodnika, to wduszają klakson widząc rowerzystę na jezdni.
Stłuczka.
Ten nie wyglądał na uczestnika zdarzenia. A jeśli byłby, to tym gorzej świadczy o policji, że ze wszystkich możliwości zatrzymania wybrano dla niego DDR.
Malunku pieszych sobie nie przypominam.
Rewolucji po remoncie świeci się kolorowo.
W Pomodoro też nastąpił remont. To był drugi dzień otwarcia po nim, więc chęć zobaczenia rezultatu zmian dodatkowo kusiła mnie, by zakończyć rower kolacją w tym miejscu. Do oceny dla znających lokal i jego poprzedni wygląd.
Ja jestem na nie. Było tu zdecydowanie przyjemniej, przytulniej. Dobrze, że jest jasno, ale tak poza tym, to niemiłe, tanie wrażenie sprawia.
Na szczęście pizza nadal bardzo dobra.
Ubocznym skutkiem remontu Rewolucji jest szerszy chodnik, który pozwala wrócić rowerem pod prąd do Piotrkowskiej. :X

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!