Łódź - Modlica - Rzepki - Tuszyn - Szczukwin - Rusociny - Gucin - Dobroń - Łódź

Sobota, 7 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
Kategoria 100 - 150 km
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Z dokładnie zaplanowanej jazdy po samych asfaltach wyszło pchanie roweru w lesie pieszo przez leżące drzewa...

Szykowna miejska kolarka. Znaczy ja tu o rowerze.
Dziwne pojazdy.
O, coś się wydarzyło.
Ten pierwszy miał tył dopasowany do kompletu.
Fakt, dzień wietrzny.
Chyba dotąd komentarze o roślinności przejmującej DDR na Bartoszewskiego podpierałem jedynie klatkami wyciętymi z ciemności. Teraz trochę wyraźniej.
Polbruk. Pamiętam, że za mojego dzieciństwa, gdy taka kostka brukowa zaczęła się pojawiać i przejmować chodniki, w moim otoczeniu mówiło się na nią po prostu "polbruk", niczym określanie butów sportowych adidasami. Ciekawe ilu producentów wtedy było w kraju.
Utrzymanie DDR ze Rzgowa do Kalinka takie jak na Bartoszewskiego.
Parking dobry jak każdy inny?
Ostatnio widziałem intensywne prace kombajnami na polach. Tu już tylko komplet bel siana pozostał.
Rachityczne te palmy w tym roku.
Remonty, zwężenia, ograniczenia...
...i to jest całe to zamieszanie? I tak od znaku do skrzyżowania ograniczenie?
Wyprzedza.
Niespodziewanie hamuje na pasie. Aż się zastanawiałem czy czymś mogłem podpaść.
Ach, jezdnia to po prostu dobre miejsce, by wysiąść coś w aucie poprawić. Zwracam uwagę na włączony prawy migacz.
Za chwilę wyprzedza ponownie i ten prawy kierunkowskaz. Wiadomo, kończy wyprzedzanie, więc wygląda na odpowiedni do sytuacji. Ale on tak chyba został od postoju - Mercedes odjeżdżając w siną dal wciąż migał i migał...
W Tuszynie standardowo pas rowerowy niektórym służy jako poszerzenie miejsca parkingowego.
Pierwszy raz od dawna postanowiłem wybrać się w nieznane rejony, bardziej niż zwykle na południe. Trasę wyznaczyłem na mapie Google, upewniając się we wszelkich możliwych źródłach (Street View miał niedobory), że będę jechał po cywilizowanych utwardzonych drogach.
Do pełni szczęścia trzeba móc nawigować się po takim planie w drodze. Za czasów mojej starej Nokii z Symbianem używałem do tego celu ViewRangera i tak mi zostało. Ot przyzwyczajenie. A nawet nie wiem czy przypadkiem w mojej aplikacji nagrywającej, Sports Tracker, której też używam już od Symbiana, nie ma teraz wbudowanego poruszania się po trasie. W każdym razie do ViewRangera trzeba zaimportować GPX, a ponieważ mapy Google nie oferują same z siebie eksportu, to na szybko znalazłem https://mapstogpx.com, który jako tako zadaniu podołał. Północ się nie zgadzała z oryginalną mapą, ale ponieważ tam i tak drogę dobrze znam, to nie było to istotne.
I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że zapomniałem, że ViewRanger ma funkcję oszczędzania baterii (z tego co pamiętam, rzecz konfigurowalna), polegającą na tym, że po zablokowaniu ekranu przestaje odczytywać pozycję z GPS i po powrocie do apki trzeba dotknąć guziczek, by się odświeżyła. Wydawało mi się, że jadę wciąż po planowanym prostym odcinku, gdy mijałem to skrzyżowanie, a to tu winienem był skręcić w prawo.
Tu się zorientowałem, tu to jest trochę nigdzie, ale było to 1,5 km od miniętego zakrętu. Złe mnie podkusiło i postanowiłem nie zawracać. To był początek niedobrych decyzji. Wybrałem przemieszanie się po nierozpoznanej okolicy z pomocą mapek na ekranie telefonu.
Tu po lewo był najbardziej oczywisty dojazd do zaplanowanej trasy. Ale taki grunt i mokro, to przecież niegodne mojego roweru. Kolejna zła decyzja.
Pojechałem sprawdzić drugi koniec Szczukwina, gdzie mapa Google pokazywała jakąś całkiem konkretną drogę. OpenStreetMap nic takiego tam nie znał. Kręcił się tam też inny cyklista, który też wyglądał na trochę zagubionego i skonsternowanego szlabanem na drodze.
Na chwilę zapuściłem się w jedyną odnogę skrzyżowania pozbawioną zapory. Tę wybrał też ten drugi. Ale ja zrobiłem postój na konsultacje z mapkami i ten wybór wydał mi się zły.
Wróciłem do szlabanów. Za jednym z nich kryła się droga z map Google. Ponieważ na mapie nie było reszty skrzyżowania, to nie było to takie jasne, za którym.
Szlaban tak atrakcyjnie postawiony, że najłatwiej było rower przenieść nad.
Po chwili jazdy zorientowałem się, że to jednak nie nitka Google. Ale na OSM przynajmniej była tu wyraźna leśna droga. I początkowo wyglądała całkiem przyzwoicie. I przecież nie po to rower przenosiłem, by go przenosić z powrotem.
Potem zaczęło się robić gorzej. Nie pamiętam kiedy ostatnio grzęznąłem kołami w leśnym błocie.
Poziom atrakcji rósł. Nie wierzyłem sam sobie, że jeszcze tu wciąż jadę i nie zawracam.
Aż w końcu dotarłem do takiego miejsca, gdzie i jazda się skończyła. Słyszałem nieopodal ruch samochodowy na drodze poprzecznej widocznej na OSM, więc to dawało mi nadzieję, że jakoś dotrę, choć nawet nie wiedziałem gdzie jest moja obecna droga.
To już spojrzenie za siebie, po dotarciu do asfaltu. Po przepychaniu roweru aż mi się trudno telefon trzymało do zrobienia zdjęcia. Nie wiem w zasadzie co miałem za sobą. Teren po burzy?
Wreszcie dotarłem do punktu łączącego mnie z pierwotnym planem!
Po obejrzeniu po powrocie do domu map na dużym ekranie, odkryłem, że udało mi się perfekcyjnie ominąć wszystkie sensowne drogi i wybrać możliwie najgorszą. Mogłem tą gruntową na północy Szczukwina. Pośrodku wsi było też przebicie do Jutroszewa, którego w ogóle nie rozpoznałem w drodze. Gdybym pojechał w lesie tam, gdzie nie było szlabanu, to mógłbym dotrzeć do Dziwli, szybciej do asfaltu zapewne.
Droga, która na OSM nie istnieje, a jest w Google i w którą nie trafiłem, też by najpewniej szybciej i łatwiej wyprowadziła mnie z objazdu. Tymczasem udało mi się wybrać najdłuższy wariant przez las. Na pewno mógłbym lepiej obejrzeć te mapki w drodze i wesprzeć się też widokiem fotograficznym, czego nie zrobiłem. Ale podstawowy wniosek jaki wyciągam, to taki, że trzeba było zawrócić. Z jednej strony była to fajna przygoda. Na tego typu leśne dukty świadomie bym się nie skusił. Z drugiej świadomość, że po przejściu (w tym literalnym) przez te męki mam za sobą dopiero 50 km z prognozowanych 100, była mocno osłabiająca.
Przerwa na reklamę? DW 473. Nie wiedziałem czego się tu spodziewać, ale z racji weekendu w wakacje, wiedziałem, że przynajmniej ciężarówek nie będzie, poza jakimiś drobnymi wyjątkami jak ten.
Rosła ta wyspa ronda w Wadlewie. A może by tak jakąś wieżyczkę?
Orlen był częścią planu. Wyczerpany po leśnych zmaganiach zasiliłem się tu dużym hot-dogiem i trochę odpocząłem.
Co do drogi wojewódzkiej, to przyjemna. Dobra nawierzchnia, w miarę szeroka, choć w razie większego natężenia ruchu z obecnością tranzytu może nie być zbyt przyjazna rowerzystom.
A to był szeryf "rowerom mówimy nie". Przy kompletnie pustej drodze złośliwie przepędził na odległość gazety.
"Jest Buczek - jest truskawka!"
Po lewo tablice tworzą napis "Czy chcesz mieć taki las?". Nic z kamery nie widać, a nie miałem sił na foto postój. W każdym razie było to coś w rodzaju instalacji artystycznej, z kikutami drzew z powieszonymi oponami czy innymi śmieciami.
Koniec drogi wojewódzkiej, zjazd w kierunku Ldzania. Tu jest tak piękna nawierzchnia, że rower sam jedzie. Nie jest co prawda cały czas tak dobrze do Dobronia, ale jednak większość jest w porządku.
Młyn w Talarze.
Poduszek chyba w zeszłym roku nie było.
Coś jakby nasycenia zabrakło temu znakowi.
Ten ujmujący stojak rowerowy w Dobroniu obok stacji kolejowej stał już na początku lat 90, a kto wie ile wcześniej. Zawsze fascynował mnie jego nadziemny montaż.
To nie był gest triumfu po wyprzedzeniu mnie, a jakiś symbol do kierowcy, który postanowił trąbić gdy dojechał do pana w trakcie wyprzedzania.
Gorzej dla pana, że od wymachiwania stracił trochę kontrolę i prawie wleciał w ten samochód potem.
I jeszcze trochę lasu i błota. Ale to już nie były błędy nawigacji. Tu tak miało być, że lasem odrobinę.
Za kierownicą bardzo bardzo niewysoki kierowca. Ale nie przejechał mnie. I widziałem, że miał mnóstwo frajdy.
Tych jakoś tak pełno, bo dopiero co w drodze powrotnej z Szadku na koniec lipca też ich mijałem.
I nawet jak człowiek na uboczu postawi sobie płot, to jakieś obrzydliwe podłe tałatajstwo przylezie swoje bazgroły zostawić.
Pojawiły się linie na ósemkowym rondzie na skrzyżowaniu Maratońskiej z Sanitariuszek. Mimo zmęczenia, dla fantazyjnego śladu zrobiłem pełną rundkę wkoło.
Wyprzedza tuż przed zakrętem...
...w który skręca, no ale przecież nie zamierzał, bo migacza nie używał.
Złom po lewo?
Kolejny.

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!