Łódź - Pabianice - Rydzyny - Róża - Mogilno Duże - Dobroń - Piątkowisko - Łódź

Wtorek, 12 kwietnia 2022 · Komentarze(1)
Kategoria 40 - 70 km
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





O jak mi się nie chciało! Ale już w niedzielę obiecałem sobie, patrząc we wróżby meteo, że we wtorek się zmuszę do ok. 50 km. Na kolejne dni prognozowano wyraźnie wyższe temperatury, ale dziś akurat miało prawie nie wiać, czyli pogoda w sam raz dla słabeuszy jak ja.

Ach, jaka kumulacja standardów. Hulajnoga na drodze rowerowej i skręcający samochód, który prawie wjechał w rowerzystów.
Musiałem salwować się ucieczką na chodnik, bo kurier z zielonym klockiem na plecach zajęty był przeglądaniem zleceń na telefonie, zamiast patrzeniem na drogę i jechał od prawej do lewej.
Szedł tak prosto przy krawędzi, ale niestety właścicielka postanowiła go zawołać, widząc, że nadjeżdżam i pies poczuł się skonfundowany. Ja w efekcie też, a i zapauzowany, bo nie wiadomo było czy i kiedy ruszy.
Wspominałem już w relacji z wycieczki 14.02, że droga rowerowa między Odrzańską a Chocianowicką jest zamknięta. Wtedy przebiłem się się przez barierki, nie będąc gotowym na niespodziewaną walkę o życie na wiadukcie. Tym razem wiedziałem co mnie czeka, także wiwat przekreślony zakaz rowerów!
Wolę po brytyjsku, a co! A po prawo widać rozkopane torowisko i nic się nie dzieje.
Cudowny pomysł na remont. Wylać asfalt, ale na każdym skrzyżowaniu przeciąć go brukiem, od którego zęby mi szczękały i kręgi w plecach się kompresowały.
Nietypowy pojazd przejechał przez rondko.
Jak trzeba być niedowartościowanym, by na pustej drodze, trąbić, stwarzać zagrożenie, jechać obok rowerzysty nie zachowując prawidłowej odległości przy wyprzedzaniu, by zza kierowniczki pokazywać rowerzyście, gdzie jest jego miejsce? Zapewne, jak to statystyczny kierowca w Polsce, nie tylko wyprzedzać rowerzystów szeryf nie umie, ale i przestrzegać ograniczeń prędkości.
Tymczasem prawdziwi szeryfowie nie czuli dziś potrzeby by głosić głupie uwagi lub wystawiać jeszcze głupsze mandaty.
Przepiękne pabianickie połączenie dróg rowerowych. Ale o oznakowanie się postarali - każda się kończy formalnie przed łukiem.
Pojechałem śmieszką z powodu dziwnego, całkowicie niespodziewanego korka. To raptem była 14.
Jednemu się znudziło czekanie i postanowił pojechać na odwagę na czołówkę z TIR-em, bo pan "niedaleko" skręcał. No musiał ciągnik zaczekać.
O, znalazł się powód zatoru. Prace przy torach.
Śmieszka rowerowa, nie dosyć, że już w planach była zepsuta, to zepsuta została jeszcze dodatkowo po.
A tu nadal jest to oznaczenie tymczasowe, na które nikt nie zwraca uwagi.
Mały, zwinny, to zdąży przecież przed zakrętem.
O, jaka cywilizacja. Jak tylko sięgam pamięcią, na wioska była ta moda, że mieszkańcy dojeżdżali na autobus rowerami, często zostawiając jednoślady w rowach lub przypinając do znaku. Wreszcie ktoś pomyślał.
A cóż to tam wystaje po prawo?
Podczas poprzedniej wycieczki odnalazłem ślady wiosny we florze, a teraz udało mi się i w faunie.
Ostatnio faktycznie mocno wieje w okolicy.
Wjechałem na chwilę do parku w Dobroniu. I pokusiłem się przetestować taką oto ścieżkę wyczynową. Pewnie była stworzona z myślą o rowerzystach do 10 roku życia. Ale to chyba szczyt pumptracku na jaki mam odwagę.
Kuc. Chyba. Bo się nie znam. Towarzyski nawet, choć raczej towarzyski interesownie, bo podszedł najpierw mnie obwąchać, zapewne niuchając za jakąś smakowitą marchewką. Niestety wtedy zająłem się głaskaniem jego chrapek, a nie uwiecznianiem, a potem już nie dało się go przekonać, by oderwał się od skubania trawy i spojrzał w obiektyw.
Na tym odcinku jest taka gra, by trafiać w łaty. Bo łaty są niezmiernie komfortowe i gładkie, w porównaniu z pozostałościami pierwotnej nawierzchni.
O, kolejne gniazdo z lokatorami!
I znowu parka. Ciekawe kiedy przyleciały i czy na pewno im się podobała pogoda.
W oddali rozmytych pikseli ciężko wznosił się jakiś pasażerski z Lublinka.
Coraz lepiej z tą fauną. Takie spotkania bardzo rzadko mi się zdarzają.
W Gorzewie byłem trochę po 16 i mijałem kilku zapewne dopiero startujących rowerzystów. Bo wiadomo, że godzina dość charakterystyczna dla możliwości wyrwania się w dzień powszedni.
A to ktoś ma pomysł na reklamę. Po cóż internety, jak można wóz do nieczystości zaparkować z ofertą sprzedaży na wprost wyjazdu z punktu przyjmowania tychże nieczystości?
Godziny szczytu, nie miałem ochoty wysłuchiwać klaksonów na poremontowym zwężonym odcinku Maratońskiej, więc wybrałem próbę przebicia się ul. Józefów. Tym razem zakaz przejazdu był znacznie mocniejszy niż zwykle, ze stojącymi bramkami. I najwyraźniej wzięło się to ze świeżo przygotowanej nawierzchni. Zacząłem piachem, grzęznąc, ale i ślady opon jakiegoś samochodu i inny rowerzysta, na oko lokalny, wjeżdżający na te kilka metrów jezdni śmiało, pozwoliły mi sądzić, że chyba się nie odcisnę ani tym bardziej nie przykleję. Nawet się obejrzałem za siebie czy nie zostawiłem rowka, ale chyba nie. Byłby wstyd!
Wydaje mi się, że ten złom zajmuje miejsce parkingowe już od zeszłego roku. Może potem sprawdzę i dokonam edycji.
Nie starczyło koledze cierpliwości.
Ot życie. Synek dostał choroby lokomocyjnej lub innego zatrucia, więc ojciec awaryjnie na DDR i zajął się... samochodem. W tym czasie młody najpierw kontynuował usuwanie toksyn na rowerówce, niestety... Potem na chwilę ojciec się obudził i odesłał go na trawniczek. Zdrowia, młody! Dla ojca nie mam słów.
Na koniec jeszcze hulajnogi, żeby były.

Komentarze (1)

Polsza w pigułce. Gezaciarz powinien być w herbie zamiast orła.

Brawa za sarenki i boćki :)

Trollking 21:28 środa, 20 kwietnia 2022
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!