Łódź - Kazimierz - Jeziorko - Szadek - Wrzeszczewice - Ludowinka - Pabianice - Łódź

Środa, 29 czerwca 2022 · Komentarze(2)
Kategoria 100 - 150 km

Przed Wschodem Po Gran Fondo Ride, a upał się rozmyślił

Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Kondycji to ja na setki nie mam, ale Gran Fondo działa motywująco. Zwłaszcza, że zrobiłem już w kwietniu i maju, to kusiło utrzymać trend jednego trzycyfrowego dystansu na miesiąc. W czerwcu miałem dodatkowy regres w formie i temat takiej wycieczki odsuwał się w czasie. Przyszedł koniec czerwca, a w nim ciągłe upały. Dwa razy wyjechałem już o 6, ale było to na dystanse połowę krótsze. Zarówno na 29. jak i 30. był prognozowany skwar, 30. jeszcze większy. Mając na względzie jak szybko ma wzrastać temperatura od rana i ile zajmuje mi przejechanie 100 km, uznałem, że najbezpieczniej będzie wyjechać o brzasku.

Budzik ustawiłem na 2:30. Poszedłem spać o 21, sprawdzając jeszcze raz prognozę - upał. Obudziłem się kwadrans przed budzikiem. Przed wyjazdem sprawdziłem na balkonie czy chłód wymaga założenia przeciwwiatrówki na początek. Uznałem, że tak. Tknęło mnie też, by jeszcze raz zerknąć w prognozy, czy przypadkiem nagle jakieś deszcze się w niej nie pojawiły. Deszcze nie, ale okazało się, że upał jest odwołany. Prognoza z 21 przewidywała, że 26°C będzie już chyba o 9. Poranna, że do 24 dobije w południe. Ruszyłem w drogę o 3:50. Jeszcze lampki się przydały o tej porze.

W kurtce wydawało mi się za ciepło i - korzystając z okazji, że stanąłem na zdjęcie - zdjąłem ją na wiadukcie nad S14 na wylocie z Łodzi. To była 4:25. Bo przecież miał zaraz być wschód i cieplej. Pomyliłem się - za Łodzią temperatura wskazywana przez Sigmę zaczęła maleć, osiągając 16,5°C. Trochę mi było chłodno mimo ruchu, ale na takie manewry by stawać znowu i zakładać dopiero co złożoną kurtkę, to nie miałem ochoty. Czekałem na słońce. To jednak nigdy nie nadeszło. Jechałem w całkowitym zachmurzeniu i mgle. Temperatura rosła bardzo powoli, przed Pabianicami (końcówka trasy) z trudem dobiła do 19. W Łodzi było już 20.

Kilka psów było już aktywnych. Na szczęście nie zostałem zjedzony. Część, choć w otwartych bramach, smacznie sobie jeszcze spała. Z żywych zwierząt jeszcze sarna stanęła na mojej drodze, ale zaraz ze strachem uciekła skąd przyszła. Niestety widziałem też rozjechaną jakąś małą żmiję. A potem kierowca, który mnie wyprzedził wielkim pędem, w odległości, na moich oczach, coś potrącił. Był to jeż. Gdy go mijałem, to już konający. A to nie jest tak, że było go słabo widać na bardzo jasnym tam asfalcie. Wystarczyłoby nie jechać jak na wyścigi i obserwować drogę.

5:21 - wjeżdżam do Szydłowa.
Elektrownia wodna na Nerze w Małyniu.
Szadek. Półmetek trasy. Piękna pogoda, piękne widoki. :X
Film z miksem kierowców stwarzających zagrożenie. Komentarz do sytuacji w opisie na YouTube.
Drugie światła wycieczki. A na zegarze na ścianie 3:55.
Miasto woonerfów. Dwa, których istnienia nie kojarzyłem, zauważyłem przy Zielonej.
Buspas. Czyli w Łodzi strefa zakazana rowerzystom, bo bezpieczniej środkiem jezdni.
Niby miasto, a koty biegają.
Tak poważnie to kojarzę, że miasto ma jakieś programy wsparcia dla wolno żyjących kotów, by szczurów nie było.
Korzystając z pustki na ulicach przejechałem po staremu, jak za czasów, gdy DDR obok nie istniało. Tak sentymentalnie.
Remoncik?
Przejeżdżając przez wiadukt nad S14 zauważyłem światła węzła ładnie rozmyte we mgle. Chciałem zrobić zdjęcie.
Niestety jak stanąłem i dobyłem telefon, to latarnie akurat wyłączyli. Tu też zdjąłem kurtkę, co okazało się przedwczesne.
Jadą więźniowie. Poza nieprzyjemnym zapachem otrzymałem powiew ciepła. Rekompensata za kurtkę wiszącą na kierownicy.
Od razu się zacząłem zastanawiać czy tu po prawo mają psy. Bo tak świetnie zabezpieczyli bramę.
Pies po lewo. Mały nie był. Na szczęście zajęty był toaletą.
Tego spacerującego z naprzeciwka wystarczająco odstraszyła wyciągnięta w jego kierunku ręka z gazem.
Ten też najpierw pokornie spuścił głowę, gdy w niego celowałem. Potem miał jednak chwilę pomysłu, by może za mną pogonić, ale gdy nie przestałem celować, również za siebie, to mu przeszło.
Kościół w Małyniu.
Młyn wodny w Małyniu.
I jeszcze raz Małyń. Tym razem coś żywego.
W Lichawie do tej pory jeździłem w lewo. Pierwszeństwo prowadzi w prawo. Po lewo jest piękny asfalt. Myślałem, że bycie drogą nadrzędną zobowiązuje.
Ale nie. Tu jest zła nawierzchnia.
Później, przy dość oryginalnej chałupie, jest już odcinek dobrego asfaltu.
Kolejna zmiana, choć z dobrego na dobre.
Z nami zmieniają!
Wybrałem ten kierunek w Lichawie, bo chciałem wypróbować drogę, którą widziałem z Marcelina i wydawała mi się na całkowicie nową, co do nawierzchni. Jednak nowa nie jest.
Przed samym Marcelinem jest świeższy odcinek, choć też nie idealny. Może jednak to nie to skrzyżowanie przyciągnęło moją uwagę? Bo jest jeszcze jedno, ale Geoportal nie pokazywał mi tam asfaltu.
Na dowód piękna porannej pogody: wiatrak w Szadku.
Gdy ruszyłem po zdjęciu wiatraka, na moją drogę wybiegła sarna. Zauważyła mnie, stanęła w bezruchu chwilę mierząc mnie wzrokiem, po czym zawróciła na pole, z którego przyszła.
Próbowałem nagrać wideo z 5x teleobiektywu telefonu, ale, pomijając długie zdejmowanie, to jadąc tak trząsłem, że telefon najwyraźniej postanowił się nie przestawić na tele i został na cyfrowym zoomie (nie mam nad tym ręcznej kontroli), a i tak więcej tej sarny nie było w kadrze niż była. Dlatego tylko dwie klatki z sarnią plamą.
Gęsta mgła unosiła się nisko. Kondensacja zalepiła mnie i kamerę. Okulary też, przez co lepiej widziałem nad nimi niż przez.
Stały punkt tankowania na tym standardzie trasy, wypadający mniej więcej w połowie drogi. Wziąłem małego hot-doga, bo wydawało mi się, że głodny nie jestem (śniadanie zjadłem przed wyjściem). Ale po nim poczułem, że jednak to mało jak na dalsze 50. Wszedł więc i drugi.
Jak się robi taki kształt śladów?
Ciekawe. Kilka drzew było pochylonych na zewnątrz drogi. Za duży podmuch od TIR-a? :P
Jeszcze jeden bocian. Jak patrzę na to zdjęcie po fakcie, to wydaje mi się, że mogło być to już podrośnięte pisklę. Ale nie jestem pewien.
W zasadzie nie widać tego, co chciałem pokazać. Przy prawej krawędzi drogi, na dole kadru, coś wyglądającego jak leżący kamień o odrobinę innym odcieniu, to był to fragment słupa znaku drogowego wraz z betonem, w którym był zatopiony. To, że trafiło to na jezdnię i się z nią zintegrowało, jest intrygujące.
Piątkowisko zyskało poduszki berlińskie wokół dwóch z trzech przejść. Środkowe jest bez. Może uznano, że wystarczająco zwalniają okalające.
Nie przypominam sobie by był tu taki żenujący zabieg wcześniej.
Może ma udawać, że absurdalne kilka metrów formalnej drogi rowerowej jest ciut dłuższe.
Chodnik z CPR ma 80 metrów. Asfalt śmieszki - 180. Pomysłodawca albo się uderzył w znak, albo zasługuje na to, by ktoś mu takim przyłożył.
Pomocna tablica przed rondem w Ksawerowie z drugiej strony niż poprzednio.
Droga rowerowa wokół Stawów Stefańskiego. Tam po prawo jest droga dla pieszych.
"Fajna łąka". Łódź ma też program "Fajna ulica".
Drugi raz takie coś mijałem, tylko poprzednio w innym parku i znowu nie sprawdziłem co to.
A tutaj silne wiatry zapewne obróciły znaki. DDR jest w lewo, ale z braku znaków się nie zorientowałem i pojechałem prosto.
Za karę wylądowałem na szutrze dla pieszych. Na pocieszenie znak dla lokalnych patriotów mijałem od dobrej strony.
Tu jest serwis rowerowy, którego cechą charakterystyczną jest przyciąganie wzroku mijających go rozstawionymi rowerami. Na mnie działa. Znaczy przynajmniej co do dostrzeżenia, bo nie korzystałem z usług.
Bardzo ciekawy pomysł plastyczny. Dorobili koronom pnie.
Przeszło mi przez myśl, że to letni wzór habitu. Ale zdaje się, że to jest jeden i ten sam przez cały rok, a model zależy od zakonu. Jak ktoś trafi gdzieś, gdzie są czarne, to będzie się latem smażył na ziemi, bez pomocy piekła.
To zrobię panu darmową reklamę. Nie wiem jaki jest z niego hydraulik, ale oryginalność z wożeniem warsztatu na rowerze towarowym zasługuje na plusik.
Dorośli dają zły przykład...
...dzieciom. Legalistą nie jestem. Nie wyznaję stania na czerwonym dla zasady. Ale to skrzyżowanie specjalnie bezpieczne nie jest, więc mam mieszane uczucia. Zwłaszcza co do młodego.

Komentarze (2)

Moje przeczucie jest takie, że zrobią coś ze mną. Bo będę na miejscu. Choćby ws tego, że nie jechałem płotem. Po prostu mniej roboty bić w rowerzystę. Ponieważ policjantów też zatrzymują nie tylko ze zbyt ciężką nogą na gazie ale i na podwójnym gazie, to łatwo zgadnąć, że pedalarze im przeszkadzają jak i większości prawych kierowców tego kraju.

SlaBo 23:51 sobota, 2 lipca 2022

Ja mam zasadę, że jeśli znak jest ustawiony wbrew przepisom, nie uznaję jego istnienia - zauważ, że według tego faktycznie żenującego, powinieneś jechać... płotem, bo on jest na lewo od oznaczenia :)

Stówki gratuluję, kolejnego jeża szkoda... :( "Lubię za...bijać" powinno na naklejkach.

Filmik masakra, choć jakże mi znana, jednak mimo wszystko pod Poznaniem jest chyba lepiej. Dostałeś łapkę w górę za ten miks polskości. Tak jak napisałem - warto wysłać służbom, może coś z tym zrobią.

Trollking 23:38 sobota, 2 lipca 2022
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!