Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2014

Dystans całkowity:1208.13 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Suma podjazdów:788 m
Liczba aktywności:14
Średnio na aktywność:86.30 km
Więcej statystyk

Łódź - Łyszkowice - Łowicz - Maurzyce - Głowno - Stryków - Łódź (+KL)

Sobota, 9 sierpnia 2014 · Komentarze(1)
Kategoria > 150 km
Uczestnicy



Plan był prosty, może nie licząc dystansu. Wykorzystać sobotę by pojechać do Łowicza z KL, odwiedzając przy tym jego dom rodzinny i z powrotem. Pracowicie ostatnie dni rysowałem trasę, oglądając uważnie Google Street View. Tym sposobem powstała pętla idealna. Kompletna rewelacja! W znakomitej większości niesamowite gładkie asfalty, z pięknymi widokami, pagórami, a ruchem prawie żadnym! 

Spotkaliśmy się o 7 na placu Wolności. Od Łodzi po Łowicz wg mojego planu. Po Łowiczu Konrad obwiózł mnie na krótki turystyczny przegląd miasta - trójkątny rynek, stary rynek i przejazd po drodze rowerowej nad Bzurą. Ta ostatnia posiadała imponującą dziurę, którą niestety zobaczyłem za późno i teraz tylne koło trochę bije. Potem KL poprowadził do Maurzyc gdzie oglądaliśmy pierwszy na świecie drogowy most spawany. I tu też zostaliśmy podjęci przez mamę KL obiadem, ciastem i kawą, by było czym dalej pedałować. Ech, gdybym zawsze miał tak dobrze na trasie! Konrad wyprowadził nas do Świąca, gdzie wróciliśmy na mój szlak (powinienem go oznakować i oznaczyć imiennie). W Strykowie z racji znanych terenów, trochę zmieniłem plan na żywo - pierwotnie mieliśmy dojechać do Dobrej po DK14 i DK1, ale widząc gęstość ruchu zdecydowaliśmy się z Konradem trochę nadrobić łukiem przez Swędów. Z KL rozstaliśmy się na rogu Włókniarzy i Aleksandrowskiej. Ja na koniec w Łodzi jeszcze minimalne dociągnąłem po Północnej by osiągnąć równy wynik.

Pogoda była dobra do jazdy. Rano 17 stopni - było trochę zbyt rześko. Przy powrocie już 29. Ale po południu po niebie snuły niewielkie obłoczki, dzięki którym mimo otwartego terenu mieliśmy cień. Jedynym utrudnieniem w stosunku do planu była ul. Fabryczna w Głownie - tam formalnie zakaz wjazdu, brak informacji na tablicach którędy miałby objazd przebiegać. Sama ulica w stanie poważnie rozkopanym, wygląda na to, że została tam instalowana kanalizacja. Na szczęście utrudnienia były krótkie, a dalej znowu asfaltowa rewelacja.

Bazylika katedralna Wniebowzięcia NMP i św. Mikołaja w Łowiczu
Bazylika katedralna Wniebowzięcia NMP i św. Mikołaja w Łowiczu © SlaBo

Ratusz w Łowiczu
Ratusz w Łowiczu © SlaBo

Most spawany na Słudwi w Maurzycach - pierwszy na świecie drogowy most spawany
Most spawany na Słudwi w Maurzycach - pierwszy na świecie drogowy most spawany © SlaBo

Łódź - Złotno - Babice - Kazimierz - Lutomiersk - Porszewice - Konin - Górka Pabianicka - Łódź (+KL)

Poniedziałek, 4 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Uczestnicy


Pierwsze wczorajsze ambitne plany zakładały pobudkę przed wschodem i wycieczkę przed pracą. Przyciąganie łóżka było jednak zbyt silne. W pracy KL zaproponował wspólną wycieczkę po południu. Brakowało tylko pewności czy pogoda pozwoli się ziścić temu zamiarowi.

Pierwsza propozycja sugerowała spotkanie o 18. Przegląd bieżących danych meteo nie pozwalał mi jednak ruszyć w porę. Opady stały na południu i wschodzie Łodzi. W końcu o 18:20 uznałem, że jest szansa na suchy przejazd. Zadzwoniłem do KL spytać czy przyłączy się na spóźniony wyjazd - zgodził się. Szybki wskok w rowerowe ubrania i już o 18:30 byłem w drodze. Spotkanie z KL na rogu Aleksandrowskiej i Bielicowej. Stamtąd KL prowadził do Złotna, a dalej po mojemu.

Wszędzie sucho, ale chmury otaczały nas z każdej strony. W Koninie już zaczęła się atmosfera burzowej grozy i silne podmuchy, ale nadal bez deszczu. I wydawało się, że się uda suchym kołem. Pierwsze krople zaczęły nas dosięgać dopiero na skrzyżowaniu Maratońskiej z Retkińską, a chwilę potem zamieniły się regularną ulewę. Dogadywanie się nie wymagało słów, widać oboje uważaliśmy, że na tym etapie nie ma się już co pieścić z chowaniem się przed deszczem i tak w strugach deszczu jechaliśmy dalej. W zasadzie można było przeczekać, bo już bo zjeździe na DDR na Bandurskiego ulewa zamieniła się w lekkie kropienie, ale któż to mógł wiedzieć?

Z KL rozstaliśmy się na rogu Włókniarzy i Kopernika. I byłaby to całkiem udana wycieczka, gdyby nie moja końcówka. Już przejeżdżając na środek torowiska i z powrotem obok przystanku tramwajowego (zwężenia na Kopernika), zauważyłem, że moje slicki, z którymi nadal mam krótkie doświadczenie, paskudnie się ślizgają na mokrych szynach - postanowiłem dalej nie ryzykować i zjechać na chodnik. A potem skrzyżowanie z Żeromskiego i tu wróciłem na jezdnię - i to był błąd. Niby kąt dość duży z zakręcającym łukiem torowiskiem, a jednak - poślizg i leżę. Tradycyjnie zbierałem się z jezdni szybciej niż się na nią wykładałem, by nie zaliczyć dodatkowo potrącenia. Przejazd po mokrej nawierzchni okazał się dla mnie niegroźny, nie mam nawet jednego zadrapania. Gorzej z rowerem - lewy pedał (platforma), z kupionej miesiąc temu pary, skończył z pogniecioną ramą. I chyba koło lekko bije.

Jakby tego było mało jak podczas jazdy w deszczu próbowałem zapiąć ekspres w torbie pod ramą, udało mi się go naderwać. No nic, pozostaje mi się skupić na pierwszych 45 km wycieczki, które były całkiem udane.

Łódź - Aleksandrów Ł. - Parzęczew - Łęczyca - Modlna - Anielin Swędowski - Szczawin - Janów - Łódź

Niedziela, 3 sierpnia 2014 · Komentarze(0)
Kategoria 100 - 150 km
Sierpień czas zacząć!

Szukając wczoraj wieczorem dobrego celu wycieczki na niedzielę, wybór padł na Łęczycę. Niestety nocą siedziałem za długo, wstałem za późno, wyjechałem za późno, dopiero wpół do ósmej, co zapowiadało odpowiednie wrażenia od upału. Tuż za Aleksandrowem przez jakieś 5 km trochę utrudnień - kłądą nowy asfalt. I kładli jak jechałem, aż mi było szkoda opon do jazdy po tej dopiero co stygnącej nawierzchni. Dalej jakość drogi różna. Trochę bardziej zużytej, trochę mniej. Ujdzie.

W Łęczycy spędziłem dość dużo czasu na kręceniu się wokół całkiem przyjemnego rynku. W tym także na rozmowie z uprzejmym panem z Centrum Informacji Turystycznej, który z zamiłowaniem i pasją opowiadał mi o atrakcjach turystycznych regionu.

Skutkiem przedłużania jazda powrotna po otwartym w większości terenie dawała się we znaki. W Modlnej mimo kończących się napojów minąłem najpierw sklep, zniechęcony zgromadzonym tam po mszy tłumem, jednak ledwie przejechałem jakieś 300 metrów i zobaczyłem podjazd za Modlną, który zaraz przypomniał mi jak będą wyglądać najbliższe kilometry i że ani cieniu ani sklepów nie uświadczę, natychmiast zawróciłem.

Wydawało mi się, że na tym jednym uzupełnieniu zapasów dojadę do końca. Ale tylko wydawało. Za dużo słońca i jadąc już w okolicach Łagiewnik czułem się bardzo słabo. Gdy dotarłem na róg Wycieczkowej i Strykowskiej, mając zaledwie jakieś 7 km do domu, musiałem zacumować na Orlenie i tam odpocząć przy batonie i izotoniku.

Co do warunków, to poza patelnią, do Łęczycy miałem w dół i z wiatrem, a z powrotem... no cóż. W Sczawinie przez chwilkę sponsorował mnie szosowiec w stroju cyklomaniacy.pl, jadąc tak lekkim tempem, że aż żałowałem, że zjechał do tamtejszego sklepu. Po dotarciu do domu, zachęcony już przejazdem przez kurtyny wodne na Piotrkowskiej, poszedłem pod prysznic stać pod zimnym strumieniem wody, by ratować się od zgrzania.

A poniżej galeria.

W Parzęczewie z pomocą unijnych funduszy rewitalizuje się młyn:


Ratusz w Łęczycy:


Od drugiej strony akcent nowoczesności:


Zamek w Łęczycy:


I wieża zamkowa:


Kościół klasztorny bernardynów w Łęczycy: