Zwiedzanie budowy wschodniej autostradowej obwodnicy Łodzi (+MC)
Sobota, 28 maja 2016
· Komentarze(0)
Kategoria 70 - 100 km
Ponieważ lokalne media ciągle straszą przedwczesnym finałem budowy wschodniej autostradowej obwodnicy Łodzi, czyli 40-kilometrowego odcinka A1, to MC nie musiał mnie jakoś szczególnie namawiać na zwiedzanie owej. Zanim - z niezrozumiałych powodów - przestanie być dostępna dla rowerzystów. Wątpliwości wzbudzały jedynie prognozy pogody, które od kilku dni zgodnie obiecywały burze. A IMGW na dokładkę dziś wydało ostrzeżenie o 85-procentowym ich prawdopodobieństwie w województwie, włącznie z towarzyszącym im gradem. Wyszliśmy z założenia, że ostatnio prognozują nazbyt pesymistycznie.
Plan zakładał dojazd do A1 na Widzewie, co mniej więcej stanowi środek nowego odcinka. Jazdę na północ po węzeł Stryków, powrót po swoich śladach, kontynuację po jej drugi kraniec - węzeł Tuszyn. A na koniec powrót przez południowe wioski do Łodzi, by nie przesadzać z monotonią nowej nawierzchni.
MC z rowerem w bagażniku dotarł do mnie kwadrans przed 13. Jeszcze tylko pozostało wypełnić jego koła powietrzem i wyruszyliśmy. Już na początku można było poczuć, że dziś przyjdzie się też zmagać z wiatrem.
Budowa A1 szczęśliwie pozbawiona jest paranoi ochrony i licznych ogrodzeń - inaczej niż to miało miejsce na budowie S8. Na węźle wjazdowym z Widzewa pusto, a stan wykończenia zaawansowany. Kierując się zainstalowanymi już tablicami wjeżdżamy na właściwy pas w kierunku Gdańska.
Znaczna część autostrady miała już wymalowane oznakowanie poziome. Gdzie indziej naszkicowana była szachownica pod wycięcia w betonie. Kolejne zdjęcie robię krótko przed węzłem przy DK72 (droga z Łodzi do Brzezin).
Po drodze do Strykowa było kilka przegród na pasie. Z pułapek na koła trafiło się gdzieś podłużne wycięcie fragmentu nawierzchni, odwierty o mniejszej i większej średnicy i przy którymś MOP głębszy ubytek w poboczu, w który wjazd mógłbym się skończyć nieprzyjemnie dla rowerzysty. Prace odbywały się chyba tylko w 3 punktach, w każdym mniej niż 5 osób. W tym tylko jeden znajdował się bezpośrednio na autostradzie - prace przy bramie pożarowej w Anielinie.
Profil wysokościowy jest autostradowy. Na północ najpierw dość długo ale łagodnie podjeżdżaliśmy. Pod koniec było ok. 2 km zjazdu, gdzie rower toczył się szybko bez pomocy. W końcu docieramy do ogrodzenia zza którego da się dostrzec skrzyżowanie A1 z A2.
Korzystając w tym miejscu z braków w siatce zewnętrznej zjeżdżamy na asfalt techniczny by dojechać bliżej węzła. Przy nim robię kolejną fotkę, na której w zasadzie nic nie widać.
Przez chwilę wracamy po swoich śladach, by wkrótce przejechać nad autostradą i przez Anielin wrócić na autostradę wspomnianą bramą pożarową - tą, przy której trwały prace. Niestety powrót jest pod wiatr. Do tego wróciliśmy na odcinek, który przed chwilą był dynamicznym zjazdem, a teraz zmuszał do mozolnej wspinaczki pod górę. Pod wiaduktem prowadzącym między Moskwą a Boginią robimy postój, korzystając z jego cienia. Bo jeśli chodzi o te prognozy, to nadal wszystko wskazywało na to, że prędzej dostaniemy udaru słonecznego niż zmokniemy. Zrobiłem zdjęcie widoku w stronę północną.
A także południową.
W okolicy Nowosolnej wypiłem ostatni łyk z 1.5-litrowego zapasu izotonika. Korzystając z kolejnej bramy pożarowej zjeżdżamy więc w poszukiwaniu sklepu. Wyszło na to, że jedyny w okolicy to market na gwiaździstym skrzyżowaniu w Nowosolnej. Posilam się batonami i Colą, wrzucam nowe izotoniki na ramę i łudzę się, że to mi doda trochę świeżej energii. Na A1 wracamy z powrotem po bardzo dziurawej Wiączyńskiej.
Gdy na powrót znajdujemy się na Widzewie, MC sugeruje, że w zasadzie moglibyśmy odpuścić sobie południową część. Najpewniej miał na względzie moją zbolałą minę powodowaną pogłębiającym się zmęczeniem. Ale miałem ochotę choć kawałek zobaczyć. Zresztą tuż za zjazdem na Widzew tablica informowała, że do następnego węzła jest tylko 7 km. Tutaj też przejeżdżamy nad torami prowadzącymi do PKP Cargo w okolicach Della.
I jeszcze widok z wiaduktu nad torami na północ.
By nie przeciągać struny z nadwyrężaniem mojej kondycji, na węźle prowadzącym w Łódź Górną rozstajemy się z autostradą.
Powrót Tadzinem, Bronisinem i Starową Górą do Trasy Górnej.
Wracając jeszcze do autostrady. Rowerzystów było bardzo niewielu. Może wszyscy przestraszyli się prognoz pogody. Pracownicy ochrony na szczęście zajmują się pilnowaniem parków maszynowych a nie turystami. Przejeżdżały też różne samochody osobowe z pracownikami, ale i oni nie czuli potrzeby robienia afery z rowerów. Przez jakiś czas jeszcze więc teren budowy A1 może być atrakcyjnym celem rowerowych wypraw.
A wzdłuż autostrady powstają bardzo przyjemne fragmenty asfaltów, które tradycyjnie będą się marnować, zamiast wykorzystać je by stosunkowo niedużym kosztem zrobić "autostradę" dla rowerowych turystów.
Deszcz nie przyszedł. Również po wycieczce. Za to na słońcu wysmażyliśmy się na "well done".