Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2016

Dystans całkowity:550.99 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:61.22 km
Więcej statystyk

Łódź - Zielona Góra - Karpin - Będków - Czarnocin - Dalków - Łódź

Sobota, 30 lipca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria 70 - 100 km


Trzecia pod rząd wycieczka pod hasłem poznawania wschodniego sąsiedztwa Łodzi. Tym razem południowy wschód.

Przed wycieczką oglądałem zabytkowe pojazdy na Piotrkowskiej.

Zabytkowe pojazdy prezentowane na Piotrkowskiej w Łodzi 30.07.2016

Samą wycieczkę zacząłem od podążania za ciemnogranatową chmurą wiszącą na wschodzie, której szczęśliwie nie dogoniłem. Niemniej jednak poza Łodzią było mokro. Postanowiłem sprawdzić czy coś się zmieniło w kwestii ruchu na bezpośredniej drodze do Andrespola, po otworzeniu A1. Raczej bez zmian, choć z racji soboty liczba samochodów była umiarkowana. Niedaleko za przejazdem pod autostradą, nomen omen na ulicy Przylesie, niespodzianka - tuż przy Rokicińskiej spacerowała dorosła sarna z młodym. Zwierzęta minąłem w odległości metra. Niestety gdy stanąłem chcąc zrobić zdjęcie, natychmiast uciekły. Że też się pchają tak blisko cywilizacji. Ale zważywszy, że ostatnio na parkingu sądu okręgowego w samym centrum Łodzi drogę przebiegł mi zając, to coraz mniej się dziwię takim spotkaniom.

W Zielonej Górze szlak konny pełną gębą. Jedyne kierunki o jakich informują drogowskazy na skrzyżowaniach, to te do okolicznych stajni.



W Kotlinach na rzece Miazdze jest zalew.







Mokra jezdnia to ślad po przejściu tej wspomnianej wcześniej granatowej chmury przez okoliczne wsie. Gdzieniegdzie były całkiem rozległe kałuże.





Kościół pw. narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Będkowie, wybudowany w 1462.



Kościół pw. narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Będkowie, wybudowany w 1462





Mój narysowany plan, na odcinku z Będkowa do Czarnocina rozjechał się zaskakująco z drogowskazem na Czarnocin i pierwszeństwem, skręcając w dokładnie przeciwnym kierunku. Uznałem, że nie będę się kłócił z własnym planem i zignorowałem znaki. Po powrocie sprawdziłem - na oznakowanej drodze, w przeciwieństwie do zaplanowanej, nie przejechał foto wóz Google, stąd zignorowałem ją na mapie. W każdym razie przejazd przez Bieżywody bez zarzutów.

Świetlica środowiskowa w Bieżywodach, współfinansowana przez UE.



W Czarnocinie mijam drugie już na swojej drodze, wyglądające tak samo, mobilne stanowisko z lodami - ot wózek niewielki, parasol i sprzedawca na składanym krzesełku. "Sieciówka". Swoją drogą i w tej wsi jest zalew, z zadbanym terenem wokół. Nie trafiłem na wygodny dojazd, więc nie sfotografowałem.

W Dalkowie przystanek w sklepie.

Ta łódzka ulica nosi imię Polskich Kolei Państwowych. Rzeczywiście, jej stan przypomina stan wielu pociągów.



W mieście przełamałem konwencję jeżdżenia nieustannie po DDR wzdłuż całej Rokicińskiej. Plusem jest ominięcie jej fragmentów z kostki. Choć w zasadzie stan Przybyszewskiego jest nie lepszy.

Trasa okazała się być przyjemna i prowadzić przez wioski z małym ruchem i dobrą nawierzchnią.

A już poza tematem wycieczki, to wieczorem na placu Wolności, z okazji 593 urodzin Łodzi, grało Lady Pank, które samo też świętuje własne 35 "urodziny".

Łódź - Gałków Mały - Przanówka - Koluszki - Borowa - Zielona Góra - Łódź

Niedziela, 24 lipca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria 70 - 100 km


Czwartkowa wycieczka na wschód Łodzi nie zniechęciła mnie wystarczająco do dalszej eksploracji tego kierunku.

Nie przypominam sobie bym wcześniej zaobserwował, że i po północnej stronie Andrespola, zaraz za przejazdem kolejowym (jadąc z północy na południe), zaczynają się chodniki z nakazem jazdy rowerów. Ale może było to na tyle irytujące, że wyparłem z pamięci. Są też na małych uliczkach: Źródlanej i Chopina. Choć tu lepiej, bo i fragment asfaltowy się trafił.

Google proponowało dojazd do Koluszek przez Jordanów. Mając świeże wspomnienie dziur na tamtej drodze, wybrałem zamiast tego dobrej jakości nawierzchnię przez Justynów.

Kościół w Gałkowie.



Na jezdni przed kościołem jest politycznie.



Za skrętem z drogowskazem "Do Jordanowa" (czyli notabene skrzyżowaniem, do którego Google sugerowało mi dojechać z zachodu) zaczyna się gmina Brzeziny, w której wita znajomy z tych okolic znak ostrzegający o głębokich ubytkach w nawierzchni. Pogorszenie warunków było bardzo krótkie, bo po odbiciu na wschód, do Przanówki, wjeżdża się na idealny asfalt. W Przanowicach trochę gorzej, ale wciąż jest nieźle. Po drodze mija się ładne niewielkie zbiorniki wodne. Stare Koluszki i zmiana kierunku na południowy. Tu przejeżdża się nad zalewem Bogdanka na rzece Mrodze. I w końcu witają mnie Koluszki.



W nich skręcam w ulicę Naftową obejrzeć bazę Operatora Logistycznego Paliw Płynnych, do czego zachęciły mnie zdjęcia lotnicze.



Przydałaby się przepustka lub chociażby aparat z optycznym powiększeniem.



Obiekt ma też własną bocznicę kolejową.





I jeszcze widok z ul. Nasiennej.



"Przepiękna" (czyż nie?) stacja kolejowa w Koluszkach.



Pomnik ku czci odzyskania niepodległości Polski projektu Władysława Strzemińskiego. Ja wiem, wiem - Strzemiński wielkim artystą był. Ale co to za połączenie sześciopalczastej stopy z papierowym samolocikiem?



Gdy pytałem przed wyjazdem wyszukiwarkę, co warto zobaczyć w Koluszkach, odpowiedź sprowadziła się do 3 liter - "nic". Ktoś wspomniał o kościele, więc pojechałem sfotografować.





Podczas powrotnej drogi wiaduktem nad torami, w oczy rzucił mi się wyraźny łódzki akcent. Tu też brudzą ściany.



Widok w kierunku stacji PKP z wiaduktu.



Mapy nie kłamały - ulica Zagajnikowa, która była naturalną kandydatką na wyjazd z Koluszek, jest w remoncie. Oznakowany objazd pokrywał się z tym, co proponował algorytm wyznaczania trasy.

Docieram do skrzyżowania Głównej z Długą i patrzę z niedowierzaniem - to na Długą, to na mapę z planem. Asfalt wyparował. Zacząłem tracić pewność czy dobrze sprawdziłem, że Google Street View sfotografowało tam twardą nawierzchnię (po fakcie wiem, że dobrze). Z jakichś przyczyn, na oko całkiem niezła droga, przeżywa kapitalny remont i została kompletnie zaorana. Po dłuższej chwili konsternacji decyduję się trzymać planu. Było warto. Po ok. 2 km dziurawej szlaki, od skrzyżowania z ul. Borowieckiej, znowu są warunki godne rowerowych opon.

Charakterystyczne na ul. Długiej są anteny przed wieloma posesjami - obstawiam Internet radiowy.



Droga do Zielonej Góry ma trochę gorszą nawierzchnię. Ale rekompensuje ją prawie całkowity brak ruchu i urokliwy leśny krajobraz. W samej Zielonej Górze domki sprawiające wrażenie bardziej terenu letniskowego miastowych niż pierwotną wieś. I trwa tu wakacyjna sielanka. Przed wieloma domami stały niewielkie baseny, z których dobiegał mnie radosny gwar dziatwy korzystającej z uroków kanikuł. W Andrespolu z premedytacją zaplanowałem przejazd po leśnej dróżce, by zobaczyć tamtejsze stawy.

Bardzo spodobał mi się ten mniejszy znak na tablicy. Niestety grupka ludzi, widoczna w oddali za znakiem, nie przestrzegała go w odniesieniu do swoich dwóch psów.



Po taki widok przyjechałem!



Na drodze, która jest na mapie i którą miałem opuścić ten teren rekreacyjny, spotkała mnie taka niespodzianka.





Nie wiem na ile to aktualne i jakie panują zwyczaje w Andrespolu co do przestrzegania. Furtka niby stała otworem. Ale w oddali jeździł ciągnik, a nie chciałem ryzykować ewentualnej ucieczki przed potencjalnym właścicielem terenu i jego widłami. Zrezygnowałem więc i po trawie, na której ledwie było znać trop okazjonalnego przejazdu samochodu, próbowałem znaleźć alternatywę, nie wymagającą powrotu po swoich śladach. Droga robiła się coraz węższa. Na ten widok zastanowiłem się czy już nie pora zawracać.



Okazało się jednak, że przejście jest. Prowadziło pod wiadukt kolejowy, gdzie, jak widać, nie byłem jedynym rowerzystą.



Pod nim leniwie płynie rzeka Miazga. I chipsy...



Nawet i pociąg się akurat trafił. Takie szczęście! Bo za dzieciństwa pod podobnymi wiaduktami czekało się na przejazd jak na ogromną atrakcję. Patrząc na kładki techniczne przy torach, pieniędzy starczyło tylko na pół remontu.



Tak. Zdecydowanie nie tak miała wyglądać droga wg mojego planu. Ale w gruncie rzeczy atrakcyjnie.



Na przejeździe kolejowym dano mi okazję się usmażyć. Po widocznym na zdjęciu pociągu jadącym ze wschodu przyszło mi jeszcze czekać przed zamkniętym szlabanem 5 minut na przejazd drugiego, jadącego w przeciwnym kierunku. A słoneczko dawało się we znaki.



Ciekawostka przy ul. Feliksińskiej. W miejscu jej oryginalnego przebiegu - budowa autostrady przesunęła jej położenie w tym miejscu o ok. 250 m na północ - powstało przejście pod autostradą. Oszczędza to mieszkańcom spaceru naokoło. Jak też udało im się to wywalczyć?



Przejazd Feliksińskiej pod A1. I tu też jest chodnik.



Stacja Łódź Olechów Wschód. Nawet podpowiadają mi skąd przyjechałem i dokąd zmierzam.



Labirynt bezpieczeństwa przed przejściem przez tory.



Jak tu klimatycznie.



Jest i przejazd, który wcześniej oglądałem z góry, z budowy autostrady.



Wielki Brat patrzy. Obserwujemy się. Oni mnie, a ja ich.



Pod A1.



Na obu końcach wiaduktu są drabinki prowadzące na pomosty ze skrzynkami instalacji elektrycznej.





Skrzyżowanie autostrady z ul. Zakładową.



Podsumowując: dobra trasa, w większości z dobrym asfaltem.

Zdjęcia na mapie.

Łódź - Bedoń Przykościelny - Andrespol - Gałków Mały - Gałkówek Kolonia - Nowosolna - Łódź

Czwartek, 21 lipca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km


Postanowiłem podjąć kolejną próbę poznania wschodnich okolic Łodzi. Jak zwykle planowanie wypadu w tamtym kierunku szło jak po grudzie. Pomorska dziurawa, Wiączyńska też, droga na Andrespol ruchliwa i wąska, Bedoń jest traumatyczny, bo tam pies gryzł, z Brzezin do Łodzi też niebezpiecznie, jak gdzieś dalej na mapie pociągnąć, to wyprawa robi się zbyt długa. Ale ostatecznie pojechałem. Nieznane dotąd drogi to odcinek od Andrespola do chyba Jordanowa (nie jestem pewien którędy jechałem z niego dawniej do Brzezin). Ruch z Andrespola do Gałkowa większy niż liczyłem. A szeroko nie jest. Zachowanie kierowców typowe. Im szybciej tym lepiej - najszybciej między dwoma rowerami. A jak ma się rowerzystę przed sobą, samochód jadący z naprzeciwka i mało miejsca, to trzeba gaz wcisnąć do oporu, bo może i tym razem uda się jakoś przecisnąć w porę. Nawierzchnia ładna. Dalej na północ też. Natomiast po odbiciu na zachód od razu trafiamy na przedłużenie standardu Wiączyńskiej. Liczący na remont zawieszenia kosztem ubezpieczeń państwowych instytucji tu nie będą mieli szczęścia, bo stoją znaki uprzedzające o głębokich ubytkach. Są też krótkie fragmenty nowego asfaltu. Przed skrzyżowaniem z Gajcego był remontowy ruch wahadłowy. Dla mnie okazał się fikcyjny, bo wyłączony z ruchu pas był w stanie bardzo dobrym i nim pojechałem, zostawiając na objeździe swobodny przejazd kierowcom. Wyglądało jakby było po remoncie, tylko ktoś zapomniał świateł i słupków między pasami zabrać. Na dalszej drodze, aż do przejazdu nad A1, zbudowano chodnik. I asfalt sprawia wrażenie lekko poprawionego. Może nie licząc zapadłej studzienki i kilku innych dziur tuż przy chodniku. Za A1 już całkowicie po staremu czyli ser szwajcarski. I na Pomorskiej też nie stał się cud i jak była dziurawa, tak jest. Są i dodatkowe utrudnienia. Po pierwsze te okolice mają już jakieś fałdki z racji sąsiedztwa parku wzniesień łódzkich. A po drugie w rejonie zawsze wieje z zachodu (patrz "Wind direction distribution"), więc powrotna część trasy, gdy już moja słaba kondycja daje o sobie znać, jest pod wiatr. Finalnie nadal mnie ta wschodnia ściana Łodzi rowerowo nie przekonuje.

Szukałem wsi o nazwie "Do Jordanowa", ale nie znalazłem. Był za to Jordanów. Pierwszy raz widzę drogowskaz z przyimkiem.



Cmentarz ewangelicki w Gałkówku-Kolonii.



Tuż obok z płotu drogę obserwował kot. Nie mogę obiecać, że to stała atrakcja. Niestety jak podszedłem z aparatem bliżej, to uciekł, więc mam tylko niewyraźny wycinek ze zbyt odległego ujęcia.



Jak to dobrze, że są miejsca, które chociaż między lipcem a marcem są wolne od zagrożenia Mgłą.



Przy Pomorskiej parkuje landrynkowy róż... eee... wóz. Wygląda na gastronomię. Ktoś spotkał kiedyś w akcji?



Nieopodal stoją zgliszcza kościoła w Mileszkach, który spłonął prawie rok temu. Smutny widok.









Przy skrzyżowaniu Pomorskiej ze Wschodnią trafił mi się takiż artystycznie rozbudowany znak. Mam wątpliwości co autor miał na myśli i na ile jest to do rozszyfrowania przejeżdżając autem. Ale nawet krawężnik jest. Nie wiem tylko czy te tramwaje jadą w przeciwnych do siebie kierunkach czy to modele z różną konstrukcją przednich świateł. Np. po lewo Konstal, a po prawo Pesa.



Zresztą przeczytanie całego tego słupa wymaga dłuższej chwili. Szczęśliwie na skrzyżowaniu są światła, więc jest co robić stojąc na czerwonym.



Zdjęcia na mapie.

Łódź - Złotno - Babice - Kazimierz - Lutomiersk - Prusinowice - Konin - Górka Pabianicka - Łódź

Wtorek, 19 lipca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km


Słoneczki w zdziczałym gąszczu na tle panoramy Lutomierska widzianej z ul. Wiśniowej w Kazimierzu.

Słoneczki w gąszczu na tle panoramy Lutomierska widzianej z ul. Wiśniowej w Kazimierzu

Droga do lasu naprzeciwko oczyszczalni ścieków w Łodzi - trend wyłączania rowerzystów spod zakazów dotarł na obrzeża.

Droga do lasu naprzeciwko oczyszczalni ścieków w Łodzi - trend wyłączania rowerzystów spod zakazów dotarł na obrzeża

Nie pamiętam czy chwaliłem już remont drogi rowerowej między skrzyżowaniami Bandurskiego z Krzemieniecką a Bandurskiego z Maratońską. Wyrównano jej łączenie z kładką nad torami tramwajowymi. I wszystko asfaltem. A o ile pamiętam wcześniej była tam kostka, a między kładką a Maratońską był ciąg pieszo-rowerowy na zniszczonych płytach chodnikowych. Po południowej stronie Mickiewicza, od Włókniarzy, też lepiej niż było. Choć dziwią mnie odczuwalne drgania na niej.

Na przejeździe rowerowym przez skrzyżowanie południowej DDR Mickiewicza z Politechniki trafił się samobójca rowerowy. Zresztą widok takich, którzy nie dbają o własne życie, jest nierzadki. Po remoncie W-Z ktoś wymyślił tu arcyidiotyczne programowanie świateł na przejeździe rowerowym, które powoduje, że zielone włącza się na odcinku przez jezdnię, natomiast na zielone przez tory tramwajowe trzeba jeszcze długo czekać. Pomiędzy jest chodnik mieszczący długość jednego roweru. Nie mniej jednak niezależnie od braku błyskotliwości drogowców i służb, które taki stan rzeczy zatwierdziły (nie tylko tu, przy przystanku Centrum jest podobnie), dobrze jest patrzeć na sygnalizatory. A jak już nie na sygnalizatory, to chociaż na to czy pod coś się nie pakuje wjeżdżając. Tymczasem chłopak przede mną (zdaje się, że na starej kolarce Cannondale), ruszył na zielonym przez Politechniki i beztrosko wjechał na czerwonym prosto pod tramwaj. Szczęśliwie motorniczowie też są nauczeni nie ufać takiemu funkcjonowaniu świateł i jadą tu wolno. "Korbelkowy" w tym wypadku już z dużej odległości ostrzegał dzwonkiem, a potem dusił go non-stop gdy rowerzysta pakował się na tory. Ale i to nie zwróciło uwagi cyklisty. Hamujący i dzwoniący Konstal rowerzysta dostrzegł dopiero będąc na wprost niego, w odległości ledwie kilku metrów. Mam nadzieję, że uszedłszy z życiem pojął chociaż, iż to on był nie tam gdzie powinien.

Łódź - Niesięcin - Żabiczki-Las - Babice - Kazimierz - Lutomiersk - Prusinowice - Konin - Górka Pabianicka - Łódź (+KL)

Niedziela, 17 lipca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Uczestnicy


Miało być solo, ale jak mówią - świat jest mały. Gdy dojechałem bowiem do skrzyżowania ulic Solec i Wieczności, na prowadzącej do tego skrzyżowania z północnego wschodu ścieżce zmaterializował się niespodziewanie KL. Ten postanowił się przyłączyć.

W Niesięcinie, trochę w ślad za powoli oddalającym się od nas kolarzem z lepszą kondycją, pojechaliśmy prosto na zachód, zamiast odbić standardowo do Krzywca. Wiedziałem, że będzie to droga przez piaszczyste ścieżki leśne, ale zważywszy, że cały tydzień padało, były duże szanse, że prędzej się ubłocimy niż ugrzęźniemy. Faktycznie przez większość leśnego odcinka ziemia była wystarczająco wilgotna, by być zbitą. Kałuż nie było. Ale i tak trafiło się kilka trudnych dla moich kół fragmentów z suchym piaskiem. W tym chyba ze dwa, na których musiałem przeprosić się z chodzeniem. Oj nie lubię zmagań z piachem, tyle wysiłku by parę metrów pokonać! Zmęczył mnie ten las.

Dalej to już całkowity standard. Jedynie na koniec dodatkowo odprowadziłem KL pod jego dom.

Łódź, Piotrkowska - Rokicińską do Józefiaka - na północ trzymając się okolic A1 - Stryków - Szczawin - Janów - Łódź

Niedziela, 10 lipca 2016 · Komentarze(0)


Ponieważ A1 jest już nieprzejezdna, a w każdym razie nieprzejezdna dla rowerów (nie licząc tych na dachach aut), to chciałem sprawdzić czy da się przejechać wzdłuż, licząc na drogi serwisowe. Test od Widzewa na północ do Strykowa. Potencjalna trasa była obiecująca. Na OSM prawie na całym odcinku tuż przy A1 były drogi. Z Malowniczej skręcam na wschód w Taborową. Tu mogę podziwiać autostradę od spodu.



Pod samym wiaduktem piach grząski, bo wisząca nad nim jezdnia ochroniła go przed wczorajszym deszczem. OSM obiecywał drogę po zachodniej stronie. Zamiast tego ogrodzenie. Jadę po wschodniej. Tam trochę asfaltu, trochę szutru, znowu trochę asfaltu. Po chwili trafiam z powrotem na ul. Malowniczą. I tu nie ma jak kontynuować przy A1. Jest nawet obiecywana zachodnia droga serwisowa. Niestety pozostało mi pocałować klamkę. Nie, nawet tego nie mogłem uczynić, to też zepsuli - klamki nie było.



Wróciłem na skrzyżowanie Malowniczej z Taborową, tym razem skręcając na zachód. Kawałek asfaltu, a dalej terenowo. Po drodze przejeżdżam trzy progi zwalniające w terenowej wersji. Czyżby inicjatywa i wykonanie mieszkańców?



Wkrótce znowu mogłem oglądać autostradę, choć z pewnego dystansu.







Taborowa kończy się krzyżując się z ul. Mileszki. Skręcam w kierunku autostrady. Tu fragmentami spaceruję z powodu zbyt grząskiego piasku. Docieram pod wiadukt. Widok z zachodu.





Wokół leżą liczne korzenie, pewnie pozostałe po wycince lasu pod autostradę. I po co one tak leżą?



Ten sam wiadukt ze wschodu.



Po wschodniej stronie znalazłem drogę. O ile dobrze pamiętam, to terenową. Wznosi się nad autostradę.





Za ul. Wiączyńską można wjechać w niepozorną polną dróżkę między domami, którą dociera się do asfaltowej drogi serwisowej. Nie pamiętam czy taka była aż po Natolin. W Natolinie mijam salę weselną, która wesołość ma na oko dawno za sobą.



Po chwili znowu brnę w jakichś piaskach tuż obok A1. Dobrze, że w sobotę trochę padało, to jest wystarczająco twardo. I znowu znajduję się wyżej od autostrady.





Droga zanika. Robi się coraz węższa i bardziej grząska.



Wschodnia droga nad A1 przed Plichtowem zanika - robi się wąsko i grząsko

Tu piesza przeprawa. Dobrze, że las wykarczowali z niewielkim marginesem poza planowane ogrodzenie, to przynajmniej mogłem się zmieścić z rowerem obok.



W Plichtowie kikuty asfaltu spod wiaduktu prowadzą na wschód na szutrowe drogi.



Wiadukt w Plichtowie.



Terenową drogą po zachodniej stronie A1 docieram z Plichtowa do Lasków. Tu jest wiadukt nad A1. Widok na południe.



Na północ.



Dalszy terenowy odcinek na zachodzie A1 (przy okazji, o ile pamiętam, szlak konny) i kolejny przejazd pod autostradą. I też korzenie.





Dalej droga nie dawała za bardzo innej opcji niż dojazd do trasy prowadzącej z Nowosolnej do Skoszewów. Ta zmienia się na jakiś czas na płyty betonowe. To dopiero "radość". Odbijam do Nowych Skoszewów, by wrócić w okolice autostrady. W okolicach wiaduktu jest asfaltowa droga prowadząca w kierunku MOP. Sprawdzam. Niestety zaraz za MOP urywa się.



Co do samego MOP, to tu krajobraz budowy trwa nieodmiennie. Zjazdy do MOP zamknięte zaporami. Czy wicepremier wpadnie też otworzyć MOP?





Wiadukt w Nowych Skoszewach.



Z wiaduktu nad A1 w drodze do Sierżni znowu fotografuję dwie strony świata.





Skrzyżowanie w Sierżni. Ktoś nie miał tu szczęścia.



Z owego skrzyżowania znowu dojeżdżam do autostrady i wjeżdżam na ładny asfalt po jej wschodniej stronie, prowadzący w kierunku skrzyżowania A1 z A2.



Z wiaduktu widocznego na zdjęciu powyżej wykonuję zdjęcie skrzyżowania autostrad.



Następne wymagało wdrapania się na naturalny ekran w postaci nasypu. Ten jest mocno obrośnięty. Trzeba omijać licznie wyrastający nań oset.



Po dotarciu do DW708 przejeżdżam nad A2, by za chwilę przejechać nad od dawna działającą częścią A1. Widok na północ.



Widok na południe czyli skrzyżowanie A1 z A2.



Powrót dobrze znaną trasą. Po tym wszystkim trochę za duże te pagóry. Ogromne szczęście, że mogłem liczyć na sklep w Janowie, bo moje zapasy napojów się skończyły, a odczuwałem odwodnienie. Inne wiejskie sklepy po drodze były zamknięte.

Zdjęcia na mapie.

Łódź - Starowa Góra - Rzgów - Kalinko - Modlica - Tuszyn - Rydzynki - Czyżeminek - Gospodarz - Nowa Gadka - Łódź

Czwartek, 7 lipca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km


Dzisiejszy przejazd nad S8 w Kalinku był moim pierwszym od kiedy ten odcinek, wraz ze świeżym fragmentem autostrady A1, zostały oddane do użytku. Dla niezorientowanych - otwarcie nastąpiło 1.07.2016. Poniżej widok na zachód.



I zbliżenie na bramki. Póki co A1 jest bezpłatna, więc budki kurzą się nieużywane.



Na wschód.



W oddali węzeł Łódź Południe czyli splot A1 z S8.



Gdy dojeżdżałem do Stawów Stefańskiego minąłem znak drogi bez przejazdu. Poczułem chwilową dezorientację. Gdzieś źle skręciłem? Przecież tam gdzie być powinienem, przejazd być musi. Miejsce się jednak zgadzało. Na krótkim odcinku trwają prace remontowe, które doprowadziły do zamknięcia drogi. Szczęśliwie rowerem można pozwolić sobie na przejazd bezpośrednio nad wodą.

Na stawie znajduje się wyciąg służący do wakeboardingu (że też brakuje u nas chętnych do zabawy w polskie słowotwórstwo dla nowych pojęć). Z braku obiektywu w telefonie (tak, technicznie rzecz biorąc on tam jest, ale co z niego za obiektyw...) pozostało mi podzielić się wyciętymi ponad granicę szumów matrycy fragmentami zdjęć. Można tu dostrzec (naprawdę!) śmiałka wykonującego akrobacje na desce.







I rozprysk wody po jego twardym lądowaniu.



Przy skrzyżowaniu Trasy Górnej z Demokratyczną, w myśl tytułu piosenki "Przewróciło się, niech leży", ekran nie zmienił swojego nadętego wizerunku, który widziałem już pod koniec maja. Czekają aż guz wchłonie się sam?



Albo może liczą, że ktoś z drugiej strony trafi i wszystko wróci do równowagi...

Dzień był wyjątkowo zimny jak na lipiec. Podczas wycieczki temperatura pikowała od i tak już zimnych 19 stopni do zaledwie 15. Polar zapięty, a pod koniec i opaska na głowie.

Łódź - Złotno - Babice - Kazimierz - Lutomiersk - Prusinowice - Konin - Górka Pabianicka - Łódź

Wtorek, 5 lipca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km


Po pracy. Wymęczone z bólem. Jednak póki co dzień odpoczynku to za mało.

Dzisiejsze zdjęcia wykonałem już po wyciecze. Mam wątpliwości co do tego czy ta profesjonalnie wykonana "tabliczka" jest odpowiedzią na właściwy problem, który przyczynił się do tego, że ktoś mógł się przez ów próg, mmm, wtoczyć.



Łódź - Złotno - Babice - Lutomiersk - Prusinowice - Konin - Górka Pabianicka - Łódź

Niedziela, 3 lipca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km


Standardzik. Nie mniej trzy tygodnie przerwy od roweru dały się we znaki. Na tyle, że już mi się nie chciało wbrew tradycji do Kazimierza wjeżdżać i z Babic pojechałem prosto do Lutomierska.

Miłym zaskoczeniem pod koniec było zastanie nawierzchni na DDR od skrzyżowania Bandurskiego z Krzemieniecką. Ostatnio jechałem tu 22.05 - wtedy jej nie było. Za skrzyżowaniem z Włókniarzy odliczam się na jednym z nowych liczników rowerów.



Trochę brak mi hasła ze starego licznika, który stał onegdaj w okolicy skrzyżowania Mickiewicza z Piotrkowską - "Liczy się rower!". Nazwa "Liczydło" też nieszczególnie trafia w mój gust. Podobnie jak dawny licznik i ten oddzielnie liczy przejazdy w każdą stronę. Jestem ciekaw czy będzie miał z nim również wspólną inną cechę - zerowanie się kilka razy w roku z powodu awarii.

Na Mickiewicza południowa DDR też już gotowa. A w zasadzie to właśnie ją kończyli, jakby na mój przyjazd. Te rowerki pachniały (śmierdziały) świeżą farbą.



Jest i sprzęt do malowania.



Panowie przynieśli szablon.



Lada chwila ukaże się kolejny znak przynależności tego niebrzydkiego asfaltu do rowerzystów.



No i jest.



A po wycieczce regeneracja słuszną porcją ajranu.