Łódź i skrytkobranie
Niedziela, 18 lutego 2018
· Komentarze(0)
Tym razem padło na szukanie keszy w okolicach Retkini. Gdzie konkretnie i w jakiej kolejności, o tym miałem zdecydować już w trakcie. Po konsultacjach z mapą na Bandurskiego obrałem azymut na "Retkińską Morelę". Dokoła było wielu spacerowiczów, więc minąłem ją i pojechałem w kierunku lotniska.
Po drodze spróbowałem zdobyć "Co robi Puchatek w tuwimowej serii? | Tuwim #10". Krajobraz wzbudził moje podejrzenia. Patrząc na opis i podpowiedź spodziewałem się raczej czegoś innego. Zważywszy na odsłonięty teren i okna domków obok, rozejrzałem się tylko, zajrzałem w dwie dziuple i uznałem, że nic nie znajdę. Taki sam zresztą wniosek i brak sukcesu odnotowany był w ostatnim wpisie na geocaching.com, pochodzącym z listopada.
Patrząc na mapę miałem wrażenie, że do lotniska dojadę ul. Falistą. Jazdę nią przerwało mi ogrodzone osiedle. W zasadzie prawdopodobnie jest tam kontynuacja Falistej, terenowa, między siatką osiedla a nadziemnymi rurami ciepłowniczymi, ale zawróciłem.
Choć na lotnisku jest skrytka "25 lat dobrego sąsiedztwa - Łódź Airport", to nie wydawało mi się, by mnie ciepło przyjęli w terminalu spacerującego z rowerem, więc tę odpuściłem. W lesie obok lotniska miałem odnaleźć "Lodz #17b Lotnisko im. W. Reymonta - Nowy Terminal". W jej atrybutach jest informacja, że miejsce nie jest dostępne dla wózków dziecięcych. Wyszło na to, że to samo tyczy się roweru. Nie chcąc oddalać się od niego na dłużej, po wstępnym zorientowaniu się, gdzie jest zdobycz, przeniosłem go z lekkim trudem między gałęziami. Takie miejsce to sama przyjemność! Brak osób postronnych, można spokojnie wyjąć, wpisać się, a potem starannie ułożyć maskowanie.
Dalej pojechałem do Sanitariuszek przez Pilotów i Ikara. Dało mi to okazję do przypomnienia sobie, jak nie lubię tam jeździć. Płyty betonowe. Niczym nieprzerwany zjazd z niekończących się krawężników.
W miejscu przecięcia Sanitariuszek z Nerem miałem zaplanowany kesz "Ner 1", który jest częścią ogromnej, bo liczącej prawie 150 pozycji, kolekcji skrytek nad Nerem innego bikestatsowicza, choć już tu nieaktywnego - pawrosa. Poszukiwania zajęły mi dłuższą chwilę, gdyż z braku doświadczenia nie zrozumiałem podpowiedzi do końca. Pojemnik mnie ucieszył, bo chciałem na coś takiego trafić.
Potem były Łaskowice i "Ner 2", znajdujący się u zbiegu Neru i Dobrzynki, który był tożsamy w formie z poprzednikiem, więc gładko poszło. Zaraz za przejazdem kolejowym w kierunku Gorzewa zdobyłem bez trudu "ŁOTR #135 – Po drodze". Jadąc z Gorzewa do Łodzi znów przecinałem Ner i tu, już przy zmroku, wspomagając się latarką, odnalazłem klona poprzedników - "Ner 4". Ten był lekko uszkodzony, ale dało się go zamocować z powrotem.
Wróciłem na Retkinię, by tam zdobyć "Wyjątkowy Krzyż". Przy nim trzeba było czekać na chwile bez świadków na chodnikach. Stamtąd osiedlowymi uliczkami dojechałem w ciemne okolice blokowiska, by skutecznie wymacać "Retkinię". Ze znaleziskiem musiałem przenieść się w okolice latarni, by nie wzbudzać podejrzeń wśród licznych spacerowiczów z psami świeceniem latarką i spokojnie odnotować swoją wizytę w dzienniku.
Z Wyszyńskiego skręciłem w Armii Krajowej. Przypadkiem, bo przez istniejącą tam drogę rowerową myślałem, że to już Retkińska. Zorientowałem się po chwili - coś mało znajomo ten DDR wyglądał. Za to można było spotkać tu znajome zjawisko. W końcu taki asfalt to świetne miejsce do parkowania!
I w końcu wróciłem tam, gdzie miałem zacząć, czyli do "Retkińskiej Moreli". Zlokalizować skrytkę było łatwo. Gorzej z jej wydobyciem. Za głęboko jak na palce. Próbowałem wydłubać ołówkiem w czym przerwał mi obserwujący mnie z wiaduktu świadek. Przeczekałem go, w międzyczasie uświadamiając sobie, że mam przy sobie łyżki do opon, które da się łączyć i są zakończone haczykiem. Niestety zanim miałem okazję spróbować, przekonałem się, że to miejsce jest okoliczną toaletą dla psów - przybyła para z czworonogami i najwyraźniej czekali aż sobie pójdę, by je spuścić. To była długa wojna nerwów - ani ja ani oni nie chcieli się poddać. Ostatecznie przerwało ją zjawienie się kolejnego pana, z kolejnymi psami, który postawą wskazywał na to, że będzie czekał aż wszyscy inni sobie pójdą. Para się poddała, a ja już byłem zbyt zmarznięty, by dalej czekać. Będę musiał wrócić kiedy indziej, najlepiej z drutem. Ten sam wniosek miał ostatni znalazca, który odnotował się (wyłącznie online) we wrześniu.
Tym razem statystyka niezła - 7 znalezionych, 1 prawdopodobnie nieistniejąca i 1 znaleziona bez skutecznego wpisu.
Zdjęcia na mapie