Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2022

Dystans całkowity:367.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:45.88 km
Więcej statystyk

Sumienne zwiedzanie wyasfaltowanej części budowy S14

Wtorek, 3 maja 2022 · Komentarze(2)
Kategoria 40 - 70 km
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.







W ostatnią sobotę w drodze powrotnej wjechałem na budowę S14 na nieco ponad 2 km. Pomyślałem sobie wtedy, że wreszcie wypadałoby ją kiedyś zwiedzić, bo jeszcze ją otworzą, zanim się zbiorę. A codziennie niemalże widuję ślady cudzych wycieczek po tej drodze. Tymczasem ja dopiero byłem na niej drugi raz. Poprzedni był 17.07.2021. Wtedy przejechałem odcinek od DK14, z dokładnym zwiedzaniem tamtejszego węzła, do wysokości Łaskowic, bo tam kończył się asfalt. Tamten odcinek też miał ok. 2 km, choć wtedy objechałem go w obie strony plus doszło zwiedzanie węzła.

Dzień wcześniej tak z grubsza założyłem, że może zrobię taką wycieczkę, choć późno wstałem i falami mi się trochę chciało, trochę nie chciało, ale w końcu przed 17 się zebrałem, co już było zupełnym limitem jak na sens w ogóle ruszania. Nie miałem pojęcia jak daleko sięga asfalt. Nie miałem jakichś założeń czy jechać również tam, gdzie nie sięga. Natomiast to co wiedziałem, to że chcę dokładnie objechać wszystkie ślimaczki węzłów jakie będą po drodze.

I tyle się udało. Od Maratońskiej (węzeł Retkinia) kierowałem się na północ, objeżdżając wszystkie nitkach skrzyżowań, aż przed Aleksandrowską zatrzymały mnie hałdy piasku. Potem jazda już bez zwiedzania na południowy kraniec, choćby dlatego, że wiatr był dziś dość silny, północny, więc w tym kierunku mogłem sobie przyjemnie utrzymać jako-takie tempo.

Przy DK14 (węzeł Łódź Lublinek) część ruchu jest już przekierowana na nowo wybudowane nitki, więc nie da się ich zwiedzić w całości, ale na szczęście te objechałem w lipcu. A skutkiem zmian ruchu trochę dodałem śladu w tamtej okolicy, tam gdzie pewnie nie powinienem :X.

Objechałem też śmieszki rowerowe przy Maratońskiej w okolicy węzła. I śmieszno i straszno. I tamtejsze rondo ósemkowe i rondo na wschód od S14. Zapomniałem o mniejszym rondzie na zachód, by tam też zrobić kółko. No trudno.

Bardzo przyjemny sposób na świętowanie. Bo i na budowie prac nie ma w weekendy i w święta, więc można pozwiedzać nie wadząc nikomu. Przejeżdżał zresztą nieopodal mnie samochód inspekcji lub ochrony, ale ani mnie ani nikogo innego nie zaczepiali.

W niedalekiej przyszłości może się odważę na próby terenowe i zwiedzenie podwalin pod dalszy odcinek na północ, który ma sięgać aż do A2.

Ach, dziś pełno zdjęć i wyciętych klatek. A co!

O, na dzień dobry hulajnoga na DDR.
Dzisiaj były derby łódzkie. Miałem pewne obawy co do przejazdu obok stadionu ŁKS, na którym się odbywały. Ale spotykałem niewielu kibiców, samych pokojowych, raczej rodziny. Może najgoręcej kibicujący człon był już gdzieś na ustawkę umówiony z kibicami Widzewa.
Prawie dobrze, prawie. Jeszcze trochę poćwiczy i zatrzyma się przed linią.
Wyprzedzają mnie rowerzyści miejscy :.(.
Dotarłem na start głównego bohatera wycieczki. Przy okazji już są postawione znaki nakazu dla rowerów, ale o tym luksusie później, po relacji z S14.
Zjechałem na jedną drogę serwisową, bo krótki odcinek nowego asfaltu widziałem z wiaduktu, ale to nie miało większego sensu, bo jazda po tych serwisowych to osobny kawał wycieczki by był. Także na tej jednej się skończyło.
Węzeł Konstantynów Łódzki. Widok na północ. Przy okazji piknik pośrodku jezdni.
Widok na południe. Między znakami małe chłopaki zwiedzające budowę.
Gdy już objechałem węzeł w każdą stronę, to było po pikniku. Został przerwany przejazdem samochodu osobowego i motocykla, co widziałem z góry. Jestem ciekaw czy to aby na pewno byli pracownicy budowy.
A to dziwy. Coś jechało, co wyglądało na jazdę służbową, w ten skądinąd wolny dzień.
Fragment w trakcie poprawki?
Taka ciekawostka. Jest już prostokąt w kolorze drogi wojewódzkiej, ale numer jest póki co niewypełniony.
Węzeł Aleksandrów Łódzki ma, jak widać, kiedyś prowadzić do Łodzi. Ale najwyraźniej nieprędko.
Taki koniec w kierunku Łodzi. Droga w tle również się kończy nieopodal.
Na DK71 przy połączeniu węzła ruch odbywa się wahadłowo, bo...
...rondo jest wciąż w budowie.
Na wiadukcie węzła jest wylana śmieszka. Ciekawe ile będzie bubli.
Widok z węzła na południe. W oddali rowerzysta i spacerowicze z psem.
Postęp czasu na budowach dróg. Gdy dawniej po takich jeździłem, były przyczepy kempingowe z ochroniarzami, czasami przy wjazdach, częściej przy parkingach sprzętu. A teraz miejsca ze sprzętem są monitorowane kamerami. I najwyraźniej nie płacą ochronie za ściganie turystów. Z personelem żywym bywało różnie - czasami grozili wezwaniem policji.
Widok na północ. I to już sam koniuszek wylanego asfaltu. Tuż za zaporami na prawej jezdni zaczyna się grunt.
Koniec asfaltu.
Wiadukt jest, a bez nawierzchni przed nim tworzy stromy stopień.
Przed ulicą Aleksandrowską robi się już całkowicie terenowo. Nieprzejezdnie.
Tu widok na lewą "jezdnię". Ktoś mi pisał na Stravie, że można się przejechać wzdłuż drogami serwisowymi. Ale to już innym razem. Tu zawróciłem.
Jeszcze tylko symbolicznie dobiłem do Aleksandrowskiej.
Na wjeździe do Łodzi był koreczek powrotów z majówki.
Przez samochód osobowy obstawiałem, że tu może być jakiś stróż. Ale nie dostrzegłem żywej duszy.
W drodze powrotnej stopień jest mniejszy, bo warstwa asfaltu jest wylana od tej strony.
Postanowiłem nie skakać, bezpiecznie skorzystać z podestu, który się trafił. Ale nie ryzykować wpadnięcia kołem w szczelinę, tylko wspomóc się stabilizacją nogami. Tyle że byłem zbyt leniwy by zsiąść z roweru, spacerowałem okrakiem znad ramy i...
...kilka klatek dalej nagła zmiana kąta kamery, bo prawie się wyrąbałem. Szczęściem jakoś podskakując na jednej nodze dałem radę odzyskać równowagę. To jeszcze na lewą stronę, a już dwa razy na przestrzeni roku skręciłem lewą kostkę i wciąż boli, to nie wiem, może bym tu leżał i wzywał pomocy :X.
Jak zawsze budowy dróg przyciągają masę turystów. Był biegacz, dzieci, kolarze, turystyczni rowerzyści, młodsi i starsi, spacerowicze, w tym z psami, mniejsze lub większe grupki, użytkownik monocykla elektrycznego (mało widoczny na dole pośrodku) czy rodziny z bardzo małymi dziećmi (tak, ta dziewczynka na końcu była na szczęście w większej grupie, pod opieką).
Popełniłem strategiczny błąd nie zwiedzając zachodnich nitek węzła przy połączeniu z DK14, gdy je mijałem, a potem wracałem już drugim pasem. Skutkiem tego, żeby nie ominąć, przyszło mi rower przenosić. I to na dodatek w rójce much.
Zwiedzone. A teraz z powrotem przenoszenie na wschodni pas.
Widok z wiaduktu nad Maratońską na Retkinię.
To teraz wrócę do śmieszek przy węźle. Po pierwsze - brak zjazdu z jezdni z na DDR, bo kąt prosty z jezdni przy jakimś dojeździe do posesji jako taki się nie kwalifikuje. Zwróćcie uwagę na znak ustąp w oddali.
50 m dalej. Tu się DDR kończy po tej stronie i trzeba przejechać na drugą. Znaki nakazu są już postawione, zanim droga została ukończona, tj. zanim zostały namalowane przejazdy. I tym razem proszę zwrócić uwagę na ustąp na dalszym planie.
Ciągle zwracam uwagę na ten kolejny znak.
30 m (!!!) dalej. Tu znowu jest przejazd na drugą stronę!
Absolutnie jestem wzruszony tym jak znowu drogowcy dbają o mój komfort i bezpieczeństwo! Absolutnie!
Tak to wygląda. Zresztą pod moim śladem widać na OpenStreetMap już zaznaczone te odcinki. Naprawdę, co trzeba mieć w głowie, by na coś takiego wpaść?
Zobaczyłem rudą kitę przebiegającą Maratońską przede mną. Z szerokokątnej kamery nic by nie było widać, więc dokonałem akrobacji, zdjąłem telefon z kierownicy i w nie przerywając jazdy, serią zdjęć próbowałem go "upolować", bo stał przy jezdni. Niestety roweru się przestraszył i zaczął uciekać, ale został jeszcze jako tako w zasięgu, by było widać, że nie był to jakiś lokalny Burek.
Ostatnio ciągle przejeżdżałem tędy w przeciwnym kierunku. I przy którejś z tamtych okazji komentowałem, że jest tam tabliczka "nie dotyczy rowerów", której dawniej chyba nie było. To się wyjaśniło. Najwyraźniej w pamięci miałem znak po tej stronie, gdzie tabliczki brak. Od drugiej wciąż jest.
Piękne!
Jestem zaintrygowany tym rozwiązaniem. Pas jezdni najwyraźniej w świetle prawa stał się parkingiem. Bez namalowania bardziej adekwatnych linii.
W niektórych miejscach krawężnik jest bardziej wcięty, w innych mniej.
Dalej zmienia się trend i ludzie stali równolegle, wbrew tabliczce pod znakiem parkingu. Tak, tu po prawo to nie jadący użytkownicy pasa, a parkujący. Czułbym się tu zdezorientowany jadąc samochodem. Chyba nie odważyłbym się zaparkować razem z nimi.
Na przeciwnym pasie samochód, a kto się obok mnie przeciska na gazetę?
Oj policji chyba brakuje szkoleń z prawidłowego wyprzedzania.
Zamknięty przejazd. Nuda. Patrzyłem na swojego ulubionego Sports Trackera, który, jeśli chodzi o aplikację na telefon, bije Stravę na głowę. Uwielbiam.
Nuda, pociągu nie widać. To pokażę akcesoria na kierownicy. A cały czas nie wziąłem się za diagnostykę czemu mi nie działa podstawka od licznika, więc brak. A od tego braku brak mi go.
Wreszcie nadjechał, ładnie odbijając w swoim lakierze zachód słońca.
Radiowóz od gazety minąłem przed przejazdem, więc mieli okazję wyprzedzać mnie drugi raz. Nie odczułem poprawy, raczej ciasnawa ta odległość była.
Przez moją lampkę nie widać dobrze napisu "Yellow Submarine" na dole tablicy rejestracyjnej. Staliśmy na czerwonym i miałem ten napis przed oczami. To było silniejsze ode mnie - resztę drogi powrotnej śpiewałem pod nosem wiadomy utwór.
Metody jazdy kurierów. W końcu jakaś zielona strzałka była, a kierunek, phi!
Pięknie świeci przykładem!