Dystans całkowity: 17902.10 km (w terenie 58.10 km; 0.32%) Czas w ruchu: 24:12 Średnia prędkość: 28.36 km/h Maksymalna prędkość: 58.26 km/h Suma podjazdów: 277 m Liczba aktywności: 314 Średnio na aktywność: 57.01 km i 1h 36m
Więcej statystyk
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby , funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
VIDEO
Pokaż trasę GPS
Do Cyganowa. Brzeziny pamiętałem jako miejsce, które wygląda gorzej niż najniebezpieczniejsze dzielnice Łodzi. Ale raz na jakiś czas można odważyć się zahaczyć, oznaczyć drogi na mapie. W tym dziś realizowałem plan na kilka zupełnie nieznanych asfaltów. Miała być to też kontynuacja unikania PKWŁ. Jakoś nie uwzględniłem jak bardzo to wszystko już jest na wzniesieniach. Oj nie mam ja do tego formy, nie mam. Wykończyło mnie. A temperatura była zdecydowanie przereklamowana! Gdy ruszałem, telefon radośnie obwieszczał 10 °C. Ale ledwo stanąłem pod blokiem, w cieniu i powiał na mnie wiatr, poczułem, że raczej się nie przegrzeję. I zaiste wiatr całą drogę był mroźny.
Jest i z tej strony objazd oznakowany. Zauważyłem oznakowanie objazdu poprzednio jadąc ze wschodu. Jestem pewien, że gdy remont się zaczął, znaku nie było.
A na objeździe taki przyjemny zielony mat.
No niby 10 °C było, ale... i ten zimny wiatr. Nie wiem czy da się tyle watów w nogach wyprodukować, by wystarczyło na tę temperaturę. Brrr!
Wie pan kierowca jak działa pierwszeństwo?
Oczywiście, że nie wie! Albo ma to w nosie.
Jak rodzinnie, wesoło! :-)
Gdy poprzednio jechałem przez Widzew z tej strony, dwa lustra po drodze patrzyły w niebo. Poprawione.
Koledzy byli w trybie nieśmiertelności i szli przez przejście bez najmniejszego rozejrzenia się. Dobrze, że ja jestem powolny.
Tu jest ten historyczny sukces wcześniejszych budów dróg rowerowych przez Łódź. Śmieszka rowerowa to to po prawo. A tymczasem rowerzyści dobrowolnie wybierają chodnik. Bo udało się miastu zrobić lepszy chodnik niż DDR.
Szkrab był umęczony i jechał trochę od lewej do prawej. Gdy tata kazał mu trzymać się jednej strony, bo nadjeżdżałem, dzieciak patrząc na mnie podejrzliwie spytał: "a tu wolno jechać do tyłu?".
Zbyt dobrze wiem co to za bubel, by choćby rozważać ten absurdalny skręt 90°.
Właśnie... wszyscy, którzy maczali w tym palce, od projektanta po wystawiających temu pozytywną ocenę policjantów, powinni być bezrobotni.
Dotarłem.
Po tej wizycie mam nową ocenę. Brzeziny to dziura!
Jedna wielka dziura.
W zasadzie to dziura na dziurze.
Mijałem drewniany kościół, który odważyłem się stanąć sfotografować któregoś lata, ale szybko poczułem się niepewnie, bo pod kamieniczką naprzeciwko zaznawali słońca autochtoni. Powiedziałem autochtoni? Oj cofam. Mieszkańcy raczej wyglądali na romską brać.
Tu Mapy.cz z głośnika mojego telefonu obwieściły "skręć w lewo". No tak z grubsza zerknąłem czy są asfalty na planie wszędzie. Ale to nie wyglądało dobrze. Tak terenowo. Zerwałem z planem, zostałem na twardym.
Odrobinę dalej telefon zasugerował powrót do planu jakąś małą wewnętrzną uliczką. Zaryzykowałem. Widok kolarza dawał nadzieję, że dokądś to prowadzi.
W prawo do DK72, a w lewo do pominiętej wcześniej drogi. Kontynuowałem ryzyko, nie będąc pewnym czy skuszę się na ewentualną szlakę czy zawrócę.
I jednak asfalt. W obie strony. Może szlaki były tylko śladowe ilości. Albo od słońca mi się wydawało, po nagranie włącznie.
Chwilę wcześniej na drutach widziałem jakieś intrygujące rozłączniki. Jak ktoś wie, co to dokładnie i z jakiej okazji może się pojawić (zerwanie sieci?), to chętnie się dowiem.
Miało być tak pięknie, wyjechać odpowiednio wcześnie, żeby było ciepło i dzień, bo nocą nie lubię jeździć. A wyszło jak zwykle. A przynajmniej jak często. Koniec słońca, a droga daleka.
To jak wszyscy, to wszyscy. Ja też. Nie będę oryginalny. Mieszkańcy wsi powinni też się wreszcie zreformować i pozbyć się tej okropnej nazwy.
I znowu telefon chciał w lewo, na piach. Zignorowałem. Wiedziałem, że jakoś się do tego Plichtowa jechało asfaltem. Nie wiedziałem jak, ale tuż za A1 skojarzyłem, że to może tam trzeba skręcić. I faktycznie, sprawdziło się.
Pojechałem śmieszkami. Włącznie z przejazdem z prawej na lewą i z lewej na prawą. Bo już byłem tak zmęczony, że ten podjazd brałem tak wolno i z bólem, że trudno mi było nawet jechać prosto, to mogłem oszczędzić przejeżdżającym kierowcom stresu. Mięśnie bolały w drodze na szczyt.
Za "gwiazdą" wybrałem Jugosławiańską. Nigdy mnie tam wcześniej nie było, ale chciałem podejrzeć pewne stosunkowo świeże osiedle domków. O ile jest tu lepszy asfalt niż na Pomorskiej. Ale sekret polega na tym, że ten asfalt biegnie donikąd i dalej pozostaje już jazda polem.
Furtka otwarta, ale osiedle ma ochronę. Żywą i czuwającą, więc zaraz pan do mnie wychynął. Ale nie należał do tych dziwnych i nie widział problemu w tym, że zrobię zdjęcia osiedla.
Wracając do jazdy polem, to to pozwoliło mi pierwszy raz wypróbować moją lampkę w miejscu bez latarni. Lampkę sensowniejszą mam od niedawna. Wcześniej jeździłem z czymś co bardziej sygnalizowało moją pozycję innym niż oświetlało drogę. Co do światła, to widziałem co mam przed sobą. Ale i tak nie lubię jeździć w ciemnościach. Tego kundla, który wybiegł na mnie z bramy z boku, to nie miałem szans zobaczyć.
Ta polna droga to ul. Popielarnia. Tuż przed Pomorską robi się na niej trochę ciaśniej. A kreski po lewo to pyłki w świetle tak zarejestrowane przez kamerę.
Światełko z naprzeciwka, to inny cyklista musi być.
Tego nie przewidziałem. Hulajnogista.
Przed rondem Solidarności trafiłem na rowerzystę, który zaraz zjechał na chodnik po lewej by pokonać skrzyżowanie wyznaczonymi przejazdami. Ucieszyło mnie, bo o ile wiadomo, że z zachodu na wschód jest to bez sensu, bo jedzie się nimi na podzielone cykle, a jezdnią w jednym, o tyle w tę stronę, również na jezdni ma się osobne światła, więc mogłem zobaczyć czyja droga będzie szybsza. Gdy wjeżdżałem w Pomorską już za skrzyżowaniem, to ten drugi dopiero przejechał pierwszy z trzech (czterech, gdyby miał kontynuować tam, gdzie ja) przejazdów.
Na "ślepej" obecnie Zielonej kamienica oświetlona jest w barwach narodowych Ukrainy.
Koniec. Nie mnie, bo mnie to już dawno. Ale moje mocno już zużyte baterie kamery nie starczyły na ostatnie metry moich powolnych zmagań.
Oby bezprawna agresja Rosji doprowadziła ją do konsekwencji, jakich nigdy w swojej historii nie doświadczyła.
Łódź - Rzgów - Wola Rakowa - Romanów - Kalinko - Modlica - Pałczew - Łódź
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby , funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
VIDEO
Pokaż trasę GPS
Nie spodziewałem się, że będzie aż tak wiało. Okrutnie mi wiatr dał po nogach. Pierwsza połowa pod wiatr. Dodatkowo trasę wstępnie wyznaczyłem przez Kolumny i tamtędy wyszło jakieś 53 km. Przed snem pomyślałem, że pojadę jednak DW714 ze Rzgowa, tylko dlatego, że nigdy wcześniej mnie tam nie było. To jednak wydłużyło trasę, o prawie 10 km - znacząca różnica przy moim braku formy w tych warunkach. Dojazd z Romanowa do Kalinka był chwilową odmianą i jazdą z wiatrem i przez to na skrzyżowaniu wydawało mi się, że mogę kontynuować plan do Pałczewa, zamiast wracać do Rzgowa i skrócić wycieczkę. Ledwo skręciłem i przywitał mnie podjazd na wiadukt nad S8, przekonałem się, że paliwo w moich nogach się całkowicie skończyło, a tu jeszcze wiele kilometrów i jeszcze trochę zmagań z wiatrem. Ale decyzja dokonała się na skrzyżowaniu, głupio tak zawracać. Było już lepiej, gdy skręciłem na północ w Pałczewie. Kryzys jednak wrócił na Rokicińskiej. A ponieważ wiem, że od Józefiaka do domu jest 10 km, to rozpocząłem cierpiennicze odliczanie do końca. Zmęczyłem się.
Bardzo mi się podoba ten kolor strojów klubu PTC. Rozpoznaje się ich z daleka. A jednocześnie nie wali po oczach.
Proszę jaka jednorodność głów!
Ja jego, a on mnie. Ciekawe, czy dobrze widać dziury i krawężniki z kamerą na brodzie.
Już zdążyłem ruszyć, gdy nagle z lewej przypędził bezmyślny knur. Tu jeszcze nie skończył hamować.
Dopiero na DDR. I jeszcze gestykulował zza kierowniczki. Doprowadził mnie do utraty kontaktu z pedałami i równowagi na skutek manewrów asekuracyjnych.
Mam podejrzenie, że ktoś miał plan, by zmieścić w tym słowie jak największą liczbę błędów ortograficznych. Niestety, by błędy robić dobrze, najpierw trzeba byłoby znać poprawną pisownię...
Tu jak zwykle.
Tym razem trochę się rozejrzałem i uznałem, że w zasadzie nie ma po co kto tam parkować. I eureka! Najpewniej to komis samochodowy rozpakowuje swój parking w godzinach pracy.
I jak się chce, to można zachować odległość.
Może wysokość kabiny wystarczyła, by widzieć, czy pusto za wzniesieniem. Bo ja nie widziałem.
Ale krótki pojazd, to w razie czego szybko skończy manewr, prawda?
Ciasno.
Wiatr odsłonił okna nieużywanej połówki bliźniaka.
Selfik.
Punk decyzji - prosto, krócej, albo w lewo, cały plan. Jeszcze tu mi się wydawało, że nie jest ze mną tak źle. Pewnie przez to, że był za mną krótki odcinek z wiatrem. Kilkaset metrów dalej poczułem, że nogi mi się już całkowicie skończyły, no ale mimo kilkuset metrów, rozjazd już był za mną, więc pojechałem dalej.
Wiatrowskaz wstążkowy. I na skrzyżowaniu w lewo, co miało wreszcie rozpocząć podróż z wiatrem.
Względnie niedawno (zeszły rok?) powstał tu jakiś zbiornik wodny. Nie znam się na infrastrukturze drogowej. Może to zbiornik przeciwpożarowy?
Dostałem lekcję przejazdem na gazetę i wciśniętym do deski rozdzielczej klaksonem.
Widzę, że wciąż nie przywracają tu oficjalnie drogi rowerowej. I bardzo dobrze!
O, tak, zdecydowanie dobrze jest ten znak obrócony.
Jeżeli ten koniec ograniczenia został urzędowo wyłączony, to niezbyt to czytelnie wyszło.
Przy mojej kurzej ślepocie i leżącej pierwszej barierce byłem bliski wpakowania się w nią.
Na skrzyżowaniu Józefiaka z Rokicińską nastąpił deadlock. Przejazd kolejowy na Malowniczej z opuszczonymi zaporami, a ponieważ rzadko który kierowca patrzy czy starczy dla niego miejsca na skrzyżowaniu, to wszyscy stali i trąbili rytmicznie na siebie.
Ponieważ TIR utknął na pasach i przejeździe, to podczas zielonego na nich, pozostało się przecisnąć za.
Parking.
O, jak ładnie. Widziałem już u kogoś na Stravie zdjęcie. Wypadałoby chyba sprawdzić do kiedy to i wybrać się obejrzeć, bo lubię światełka.
Proszę! Jest wyznaczony objazd! Co prawda znak zauważyłem dopiero podczas przeglądania nagrania.
Nie rzucił mi się w oczy przy jeździe, więc nielegalnie przejechałem DDR-em występującym gościnnie w roli chodnika.
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby , funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
W niedzielę się nie zebrałem, trzeba było więc wykorzystać drugi słoneczny dzień z rzędu, bo w perspektywie kolejnych były opady. Był to dzień z tzw. średnim wiatrem, czyli ponad 20 km/h. Lublinek odnotował porywy i do 38. "Kondycję", ekhum, mam jaką mam, więc i wiatr opisywany w prognozie jako lekki mnie męczy. Pierwsza połowa pod wiatr. Po 1/3 zacząłem dochodzić do wniosku, że ta trasa to był zły pomysł. Ale jakoś przetrwałem do końca. I nawet nie musiałem wpychać pieszo roweru na Górkę Pabianicką. Choć było blisko...
VIDEO
Pokaż trasę GPS
Tu była gra nerwów, na odwagę, ale ostatecznie postanowił zahamować.
Natomiast na następnym skrzyżowaniu postanowił wygrać i drogę mi zajechał.
Tak, to był ten sam.
Chodnik miał niekorzystny kąt.
Zawsze mnie to zastanawia, że do jazdy przy porządkach wybiera się DDR, a tu chodnik jest szerszy.
Jak też ten przedszkolak zdołał sięgnąć, by zakleić znak? Chyba że przedszkolakiem był głównie mentalnie.
To dopiero niespodzianka. Zamknięta droga.
Ku mojemu zdumieniu, nawet ktoś postanowił zakleić znak zakazu ruchu rowerów na wiadukcie obok. Choć dla wielu rowerzystów może to być małe pocieszenie. Sam jakoś nie miałem wielkiej ochoty się pchać.
Chodnik też szczelnie zamknięty. Postanowiłem sprawdzić czy coś się dzieje czy to blef.
Zupełnie nic się nie działo. Jedynym jeszcze śladem remontu było zamknięte w kierunku Pabianic torowisko.
Zakończenie też szczelne.
Pozostało postawić wisienkę na torcie łamania zakazów i spacer po torach. Szczęśliwie zamkniętych.
Świeżo wyremontowane skrzyżowanie. Zgodnie z obecnie obowiązującą "logiką", mamy nierówny bruk zamiast asfaltu.
Kolejny remont - asfalt na dotychczas gruntowej Wyścigowej. O dziwo nie kostka.
Ach to rozdwojenie jaźni! Z jednej strony lubią zatrąbić i pokrzyczeć z okienka wskazując, gdzie znajduje się droga rowerowa. Z drugiej po remoncie coś nie bardzo jest gdzie parkować, więc można zastawić DDR.
Dla miłośników DDR są tu ciekawe rozwiązania. Tuż przed skrzyżowaniem koniec.
A za skrzyżowaniem ciąg dalszy. Do tego bez wjazdu.
Tu jest swoją drogą niespotykana ciekawostka. Są bramy, przy których DDR przebiega bez zmiany poziomu, a dalej jest zjazd dla samochodu.
Nawet tutaj wygoda nie jest wieczna, bo odrobinę dalej już są fale, choć wyjątkowo łagodne jak na zestawienie z ogólnym standardem.
Tu powtórka z atrakcji na skrzyżowaniu. Ale wydanie jest jeszcze lepsze, bo ciąg dalszy rowerówki biegnie za rogiem, po tej samej stronie. A ciągłości i tak nie ma.
Na wyjeździe z Warszawskiej na DK71 są zmiany. Dawniej zamknięte rozwidlenie w prawo teraz jest dedykowane do skrętu w tymże kierunku.
Skonfundowały mnie te już trochę blade żółte oznaczenia. I nie tylko mnie, bo kierowcy ciągnęli przy prawym krawężniku.
Pusto na drugim pasie, ale prawie mi kierownicę skręcił.
Stara tablica i stary kierowca. Nie przeszkadzają mi dziadkowie za kierownicą, jedynie brak umiejętności bezpiecznej jazdy.
Kolejny, który na pustej drodze nie umie zachować wymaganej przepisami odległości.
A miejsca nie brakowało.
Pokibicowałem w myślach dobrego pchania.
Poprzerywali asfalt w Róży.
I drugi uskok.
Kierowca wpychał maskę pod szlaban już jak się ten po lewo podnosił (a dopiero po pełnym jego podniesieniu zaczął podnosić się prawy).
Czerwone nadal migały gdy był w połowie drogi. Po ostatniej relacji ze zmiażdżenia samochodu przez pociąg po tym, gdy ten wjechał po podniesieniu zapory, zanim zgasło czerwone, zwiększyłem swoją ostrożność. Pomijam, że co do zasady sprawdzam zawsze przed przejazdem przez tory czy jedzie pociąg, niezależnie czy strzeżony przejazd czy nie.
Usłyszałem za sobą poskrzypiwanie napędu rowerowego z wysoką kadencją. Tak to młody się na mnie zawziął. I nawet ładnie zasygnalizował manewr.
Kolejna niespodzianka remontowa. Obstawiałem, że wymienili resztki zniszczonej nawierzchni w kierunku Piątkowiska.
Ale nie! Dopiero co kilka dni temu dziwiłem się w komentarzu pod wycieczką na Stravie, gdzie ślad biegł po asfaltach, że tu inny rowerzysta pojechał prosto, bo że ja wolę w prawo, po utwardzonej. Tu na wprost była dotąd gruntowa. A teraz piękny, gładki, nieśmigany asfalt.
Kolejna linia podziału i kończą się czyściutkie kamyczki, więc pewnie ten dalszy odcinek już był, ale go nie pamiętam.
Tych latarni chyba dawniej nie było.
Na ich szczytach jest dziwna obudowa, która spowodowała, że jadąc pod pierwszą zastanawiałem się, jak ktoś wrzucił na nią kubeczek.
Trochę gravelozy? Dobra, dobra, nie krzyczeć. Ja jestem za cienki na takie imprezy.
Miałem taką myśl, by w drodze powrotnej wjechać w Górce Pabianickiej na budowę S14 i dojechać do Maratońskiej. Bliżej węzła przypomniało mi się, że gdy jechałem tamtędy samochodem, to objazd był po ślimakach węzła, więc mogło już nie być wjazdu roboczego. I zaiste. Samochody.
Może gdzieś tam dalej było przebicie, ale nie miałem ochoty przedzierać się przez błoto.
Za to na Maratońskiej jest którędy wbijać na budowę.
Wiadomo, spieszy się.
Tutaj to nawet nie można tłumaczyć samochodem z naprzeciwka.
Bo był daleko jeszcze od krawędzi swojego pasa. Odrobinę dalej wyprzedzała mnie wywrotka i jakoś jej kierowca dał radę nie jechać mi po lusterku na tej "wąskiej" ulicy.
Postanowiłem pobawić się w legalistę i pojechać tu drogami rowerowymi.
Ciekawe. Za Armii Krajowej po staremu i jezdnią. A mam silne déjà vu, że przy ostatniej okazji (w zeszłym roku), jadąc z drugiej strony, widziałem nakaz ruchu rowerów na tym zniszczonym asfaltowym chodniku.
Przejaw agresji drogowej. Postanowił zaznaczyć swoją obecność klaksonem przy mijaniu mnie. To tak jak psy oznaczają teren?
Czyżby kolejne billboardy rządowe? Trochę religii po ściemniającej żarówce? Faktycznie, że przydałaby się odmiana na tej ziemi, głównie na Wiejskiej ziemi.
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby , funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Z okazji gorącego dnia, przynajmniej gorącego relatywnie, bo 8 °C jak na utrzymujące się od wielu tygodni pogody, to niemalże upał, wybrałem się na pierwsze 50 od października. Niemalże całą wycieczkę niebo było bezchmurne, więc dodatkowo towarzyszyło mi słońce. Siły jeździć nie mam, ale przyjemność z przejażdżki wciąż jest.
VIDEO
Pokaż trasę GPS
Droga jednokierunkowa?
Pani obrzucała mnie zdumionym wzrokiem, że nie zjeżdżam jej na przejście dla pieszych.
Cud! Tutaj to się zasadniczo nie zdarza, by ktoś się zatrzymał, gdy rower jedzie z tej strony. Brawa dla kierowcy!
A to dziwne UFO po prawo. Czy jak to się tam ten skrót pisało.
Tak mocno uderzona, że jeszcze zdążyła się owinąć?
Czy aby na pewno to jest właściwe miejsce do parkowania?
Może elektryczne mają jakieś specjalne wyłączenia?
Łata po wykopkach. Wyjątkowo dobrze wykonana, nawet nie poczułem granic podczas przejazdu. To niespotykane. Przy al. Politechniki obok Sukcesji też było kopane i łatane, ale tam nie udało się zrobić równo.
Ślady po kołach poza obrębem jezdni. Wiadomo - progi służą do omijania.
Silny powiew patriotyzmu zapowiadał trochę zmagań z wiatrem na późniejszym odcinku z Kalinka do Rzgowa.
Taka ładna droga była. I znowu lobby kierowców postanowiło zniszczyć i wyrzucić z niej rowerzystów.
Po krawężnikach już widać, że będzie to bubel.
Ta granda z priorytetem na wyjeżdżających z bram lub dojazdów do niezamieszkałych działek ciągnie się do Guzewa.
W samym Guzewie, przed skrzyżowaniem, za którym jest już wcześniej ukończony taki sam bubel, jest dosyć wąski chodnik i łańcuchy. Ciekawe czy plan ćwierćinteligenta projektanta jest taki, że trzeba będzie na początku wsi wracać na jezdnię na drugą stronę, za skrzyżowaniem znowu na lewo. Przed dalszym wiaduktem już teraz formalnie trzeba na prawo, bo na wiadukcie śmieszki nie ma, a za wiaduktem jest kontynuacja znów po lewej. Wszystko dla bezpieczeństwa i wygody! Znaczy wygody na pewno - kierowców.
Mieszkańcy Rydzynek nie muszą się stresować myślą o tym, że po zimie zrobią się dziury w jezdni. Bo i tak nie bardzo dałoby się rozróżnić nowe. Znak stanął, nie bez przyczyny. Faktycznie kilka załatali, ale też niewiele to zmienia.
Znowu zdjęcie kota z oddali zupełnie mi nie wyszło. Ostrość nie tam gdzie trzeba. Ale wrzucę tę plamę na pamiątkę, bo majestatycznie siedział na balustradzie.
Gdy robiłem zdjęcie temu poprzedniemu, patrzył się na mnie i dobiegało mnie wyraźne miauczenie. Trochę byłem zdziwiony, że może być aż tak głośny, bo fotografowany teleobiektywem 5x. Gdy przestałem patrzeć w ekran telefonu okazało się, że to nie on, a jego kolega, który przybiegł do mnie do furtki.
Lustro po prawo odpadło od stelażu.
Przynajmniej w Zofiówce remont skończył się tylko chodnikiem, a nie dyskryminacją rowerzystów.
Ciągnik stary czyli jary, bo wciąż działa.
Zakład Wodociągów i Kanalizacji w Kalinku.
Widok z wiaduktu nad S8 w Kalinku na rozświetloną słońcem Łódź.
Ciekawie zaparkowane.
Golf będący rzadko spotykanym przykładem poprawnie jadącego kierowcy. Pani kierowcy.
Na zatorze przed światłami wyprzedziłem go z prawej, a za światłami ukazał się długo ciągnący się korek na drugim pasie i kolejni dojeżdżali. A Golf jechał za mną. Nieustannie. Na naszych drogach w takich sytuacjach narasta we mnie napięcie, bo spodziewam się, że w każdej chwili może wydarzyć się niebezpieczny manewr. Z tego napięcia jechałem już prawie po krawężniku.
Ale nie. Pani wytrzymała aż do czasu, gdy można było przepisowo wyprzedzić. Prawie minutę! Brawo!
Tu jest jakaś taka droga, z mało czytelnym znakiem dla czyjego ruchu może być przeznaczona. A co tam widać w oddali?
Miejsca parkingowe. Chyba helikopter ich tu musiał opuścić.
Prosto pod rowerzystę.
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby , funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
VIDEO
Pokaż trasę GPS
Kaczki na Stawach Jana były hiperaktywne, bardzo utrudniając zrobienie jakiegokolwiek w miarę ostrego zdjęcia.
Kolory jesieni w parku w Rzgowie, a w tle wieża tamtejszego kościoła.
Ja już widzę głowę kierowcy w całości, a i nawet zagłówek...
...ale jemu coś było trudno mnie dostrzec.
Ciekawe co to za łata. Jeżeli była dla poprawy jakiegoś problemu w nawierzchni, to dyskusyjna, bo teraz są dwa uskoki. Może wyleją drugą warstwę.
W japonkach na chodniku pewnie niewygodnie.
Nie musiałem wjeżdżać do lasu ani nawet parku, by móc doświadczyć jazdy po liściach. Trochę co prawda mam zawsze obaw czy coś nie kryje się pod nimi.
Pogoda ładna była, słoneczna, ale mimo wszystko nie jest to lato. Nie jestem pewien czy 12 °C to aby na pewno dobra temperatura na odsłonięty brzuch. Ja jechałem w kurtce, kominiarce i rękawiczkach z palcami.
Drzwi wywiało?
Wciąż niby widać ślad sierpniowego koszenia, ale chwasty szybko wyrosły na nowo, wysoko.
Zanim ul. Ustronna w Łodzi zmienia się w dopiero co wyremontowaną ul. Szczytową w Starowej Górze, trzeba minąć kilka całkiem pokaźnych ubytków w jezdni.
Nieszczególnie udane miejsce na znak zakazu skrętu, tuż na skrzyżowaniu, a potencjalnie miałby się tyczyć ulicy kilkanaście metrów dalej. To był niechybnie zakaz remontowy i chyba już winien być zdjęty.
Ul. Gruntowa po przebudowie. Czy też raczej budowie, bo wcześniej była zaiste gruntowa.
Teraz powinna zmienić nazwę na Kostkową.
Odczuwam lęk wysokości w imieniu tego pana na dachu.
Nie powiem bym często widywał autobusy zawracające na wstecznym.
Już kiedyś zwrócił moją uwagę ten "parking". Myślałem, że to jakaś szczególna okazja była, ale najwyraźniej to stały wybór. Po chodniku samochodem jeździć nie wolno, no ale DDR przecież i tak służy do jeżdżenia, prawda?
Taki czarny mundur będzie jak znalazł, by się ukryć w dymie, gdy wszyscy na zimę piece odpalą.
Ciekawe miejsce na parkowanie tu po prawo.
Przecież zapewne strumień wiadomości społecznościowych przegląda, nie powinienem się dziwić.
Chyba już widziałem tabliczkę, że nie dotyczy rowerów. Długo jej tu brakowało. Natomiast dobór znaku o końcu drogi i przekreślenie nakazu skrętu są zdumiewające. Skrzyżowanie X i na dodatek na wprost jest pod prąd, o ile nie jedzie się rowerem.
Teraz galeria rozrzuconych po mieście przeszkadzających śmieci.
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby , funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
VIDEO
Pokaż trasę GPS
Ta hulajnoga to chyba taka wystawowa, na podeście.
Remontowane skrzyżowanie Politechniki z Obywatelską.
Droga bezpieczna?
A jednak coś się idealnie ukryło za latarnią.
Najlepiej pośrodku przecież.
Remont Szczytowej wygląda na ukończony. Jest nowy asfalt, a w miejscu dawnych progów powstały wyspy z kostki, z trochę przesadnie fantazyjnym profilem, ale i tak lepiej niż progi.
W drodze do ulicy Piaskowej w Starowej Górze, która jest asfaltowa, wbrew nazwie, zauważyłem, że ul. Gruntowa, która dotychczas zaiste gruntową była, została wyłożona kostką. Zawróciłem przetestować.
Kostki na bogato. Chyba jeszcze nie ma tu ostatnich szlifów, bo się pod kołami dźwięcznie poruszała.
Okazało się też, że za szybko porwałem się na tę premierę, bo póki co puzzle sięgnęły tylko połowy długości, a dalej Gruntowa wciąż oddaje sprawiedliwość swojej nazwie.
Ah-hoc skręciłem w Bema w Rzgowie, bo asfalt był, a na mapie było widoczne połączenie ze znaną mi już Nadrzeczną.
Połączenie okazało się być jednak pozbawione cywilizowanej nawierzchni.
Na krótkim odcinku wprawdzie, bo asfalt jest od wysokości ul. Słonecznej. Ale ta z kolei nie ma asfaltu, więc nic tu się nie układa w twardy objazd.
Wygląda na to, że podobnie jak na Bartoszewskiego i pod Rzgowem przyszedł czas na koszenie przy DDR. Tyle że coś z wykończeniem jest nie tak, bo bałagan pozostawili.
Usłyszałem za sobą odgłos silnika jakby jakiś bardzo ciężko wysilający się skuter zbierał się do wyprzedzania. A to jeden z tych coraz popularniejszych samochodów dziwnej kategorii.
Drogę do Grodziska zamknęli. Ciężko po tym kraju jeździć, ciągle jakieś niespodzianki.
Co tam rowerzysta, można wymusić parkując.
Rolki tradycyjnie wymuszają hamowanie, bo całą szerokością.
Tu też jest hulajnoga! Ale ona niczym te koty czające się w trawie, schowana.
DDR jak zniknęła, tak nie ma jej wciąż.
Nie jestem pewien jaki był ostatni stan tej tabliczki. Na pewno przez jakiś czas był dopisek, że nie dotyczy rowerów. Być może to właśnie ten zasłonięty paskiem. Także w tej chwili takiego wyłączenia nie ma.
Tu znowu nakaz. Nie dotyczy dojazdów do Włókienniczej. Niech zatem będzie, że jadę do Włókienniczej. Ile można dziergać to Śródmieście? Nie dosyć, że wszystko jednokierunkowe i tak, to las tymczasowych nakazów skrętu, od których już mnie skręca. A jakie to ekologiczne jak człowiek trafi tu samochodem i jeździ dokoła.
Na koniec kolacja w Bredni. Brednia nie jest restauracją wysokich lotów (za to coraz wyższych cen), ale czasami im się udaje coś smacznego przyrządzić. Nie tym razem. Było bardzo słabo.
Deser ogólnej oceny nie poprawił. Nie mogę polecić.
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby , funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
VIDEO
Pokaż trasę GPS
Niecodziennie. Szutry, pagórki. Wewnętrzna pętla w towarzystwie.
Dobrze, że łańcuch chroni przed kradzieżą!
A co to to po prawo?
Ładnie odświeżony budynek.
Musiałem poczekać i puścić pana, bo przy tej zieleni to tylko jeden rowerzysta przejeżdża.
I czy szybciej skończy się zielone...
...czy szybciej przetoczy się ten przegubowiec?
Przynajmniej postawili znak w miejscu, w którym jakoś da się włączyć na jezdnię.
A za skrzyżowaniem niby dalszy ciąg. Wylana farba na starych płytach chodnikowych. Wolne żarty!
To nie był metr ode mnie.
Na Opolskiej po staremu. Najpierw trylinka.
Potem płyty ażurowe.
A na Marmurową wjeżdża się z niej jeszcze przed końcem trylinki.
Wódka ma atrakcyjne szybkie zjazdy. Ale nie mam tu śmiałości pędzić, bo jest bardzo wąsko i nie widać co kryje się za zakrętem.
Uroczy znak.
Wytrzymałem go bez sięgania po broń, bo niby szedł za właścicielami. Co prawda doświadczenie nauczyło mnie, że gryzący nie szczeka, więc było ryzyko.
7% w tę lepszą stronę dla leniwych. Niestety na horyzoncie jest ostry zakręt, więc nie da się w pełni wykorzystać.
Gdzieś tutaj na zdjęciach lotniczych na Geoportalu widać było drogę do Imielnika. Aczkolwiek już tam sprawiała wrażenie, że to jakieś dojazdy do budowanych posesji. Najwyraźniej już ukryta za bramą.
Padło więc na znany od dawna szuter.
Na pewno jeździłem drogą prosto. W lewo - nie wiem, nie pamiętam. Wybrałem więc tę.
Najpierw trzeba się wspiąć po nieprzyjaznej nawierzchni.
Potem zjechać ślizgając się na piasku.
Wyjeżdża się na początku Starego Imielnika.
W Ługach były świeżo łatane dziury. Tak świeżo, że oblepiało koła, a to co się nie przykleiło, leciało na głowę. Nie lubię takich.
Co u licha?
O, rządowa tablica, to zdecydowanie nie może być nic mądrego.
No wyśmienicie. Droga wiejska 10 rzędu i jakiś cymbał, palant, tępak zaprojektował gigantyczny chodnik z nakazem ruchu rowerów, z pierwszeństwem pieszych. Przenieść go do mycia dróg!
Takim znakom to ja nie dowierzam. Zwłaszcza, że za nim spodziewałem się szutru, bo taki tu dawniej był. Tymczasem taki kuszący nowy asfalt.
W Michałówku nawierzchnia, która już istniała. Po szutrze śladu nie ma. Asfalt przyjemny. Wzdłuż jest chodnik, więc kto wie, może jakiś pacan dostawi tam jeszcze nakaz ruchu rowerów.
Którą dziś autostradę wybrać?
Coś te białe światła nie z tej strony się świecą.
W oddali widać A2. Tu jest wciąż asfalt od skrętu do Zelgoszczy.
Nic co dobre nie trwa wiecznie, więc między Zelgoszczą a Czaplinkiem jest przerwa w utwardzonej nawierzchni.
Komu loda? Jak dla mnie dziwne miejsce na taki biznes.
Za namową MC wybraliśmy się na Górkę Ślimaka. No zupełnie tradycyjne warunki jak na moje jazdy!
Możliwe, że to jest łagodniejszy z dostępnych podjazdów. Patrzyłem wcześniej na profil któregoś z nich na Stravie i nie odczułem by tu było tyle procent, ile tam widziałem.
Byłem tu we wrześniu 2016 w ramach objazdu niecałej połowy czarnego szlaku po Parku Krajobrazowym Wzniesień Łódzkich. Wydaje mi się, że wówczas ten pagórek nie był nazwany i był opisany jako anonimowy punkt widokowy.
Co do punktu widokowego, to coś da się dojrzeć zza krzaków. Tu by się przydała lornetka albo solidny teleobiektyw. 5x z mojego telefonu nie jest wystarczająco solidne.
Zjazd, do którego w 2016 byłem znacznie bardziej nieśmiały. Tym razem nawet nie hamowałem... mocno. :P
Poza piaskiem są miejsca kamieniste, na których można się dorobić bólu głowy.
Sezon na kombajny trwa. Te z zespołem żniwnym w dyskusyjnym miejscu.
W różnych mapach było widać nową asfaltową drogę obok nowych magazynów przy DK 71. Google nie chciało wyznaczyć trasy na wprost i proponowało objazd szutrem po lewo. Na miejscu widać, że coś było na rzeczy. Ale rowery mają nadprzyrodzone możliwości przebijania się przez przeszkody.
A to jak powstało?
W sam raz zostawiony margines na rower.
Jest ochrona na budowie, ale raczej chroni maszyny a nie przejazd. Trwa tu budowa ronda.
Po DK jest ruch wahadłowy i akurat trafiliśmy na obustronne czerwone. Lepiej byłoby fragmentarycznym rondem kręcić pod prąd, bo po prawej stronie asfalt skończył się uskokiem wysokości jak studzienka.
Zjechać zjechałem, ale z braku umiejętności kaskaderskich z powrotem już grzecznie zszedłem z roweru.
Asfalt biegnie prosto, natomiast skręt w kierunku Józefowa to droga terenowa o zróżnicowanym poziomie atrakcyjności.
W tym miejscu chyba zima nie zaskoczyłaby drogowców, nawet gdyby przyszła dzisiaj.
Panel słoneczny na dopasowanej rozmiarem działaczce. Przynajmniej co do ciasnego otaczającego go ogrodzenia.
Przechodzące deszcze spłukały piasek na Skotnicką, niemalże ukrywając asfalt.
Pan przyprószony siwizną ledwie dał radę metr od krawężnika zachować, choć całą jezdnię miał pustą.
Zaplanowałem przejazd po spokojnej bocznej ul. Łagiewnickiej w Zgierzu. Tymczasem wyznaczyli nią objazd DK 91. To mnie nie cieszyło, bo Łagiewnicka wąska. Ale jednak okazało się, że ruch był niewielki.
Chyba nie udało mi się tu dotąd trafić na przejazd pociągu.
Na dojeździe do Łodzi od Chełmskiej widać ślad jakichś prac remontowych. Na oko nowe torowisko.
Za betonową zaporą chyba powstaje w związku z tym nowy most dla tramwajów nad Wrzącą. Przypuszczenia po fakcie, po wycieczce, z oglądania map. Jadąc nawet nie zwróciłem uwagi na tory, a zaczątki prac za zaporą nic mi nie mówiły.
Na początku Zgierskiej w Łodzi zabrany jest też jeden pas.
Pan się zgubił?
Czy ja już jechałem po tym przejeździe, którego całe lata nie było?
Jest też przejazd na drugą stronę, do nowej drogi rowerowej. Czy w zasadzie jedynej, bo po zachodniej stronie to fragment udawanej śmieszki, a dalej sierżanty na jezdni.
Ten róg jest jakąś atrapą, która grozi zderzeniami rowerzystów między sobą czy z pieszymi.
Przyjechał autobus i pasażerowie wychodzili z niego na ślepo na spacer po rowerówce. Nie da się w tym kraju bez barierek. Zwyczajnie nie da.
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby , funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
VIDEO
Pokaż trasę GPS
Wiadomo.
Ach, tak...
Pani w srebrnym nie wie gdzie się zatrzymać.
Już przy wcześniejszych wycieczkach w tym roku wspominałem, że PGE kradnie drogi rowerowe. Można się poczuć zaskoczonym, zwłaszcza że to trochę schowane za zakrętem. Nie, nie byłem aż tak zaskoczony, bym to ja położył tę barierkę.
Sprawdzałem czy zna komendę "zdechł koń!".
Ot szczęśliwe zwierzę.
Pogonił młode rowerzystki z przodu, ale wyciągnięty w jego kierunku gaz wystarczył, by pokazał uległość i grzecznie został na poboczu. Czyżbym już się z nim kiedyś poznał? ?
Odległość wyśmienita. Natomiast prędkość przy tym manewrze była taka wysoka, że zacząłem się martwić o los rowerzystki z naprzeciwka, bo zbliżał się przy lewej krawędzi do niej niebezpiecznie szybko. Szczęśliwie zdążył zauważyć i odbić.
To jak to było z tą jazdą kombajnami po drodze publicznej i demontowaniem zespołów żniwnych?
Przyszły kolarz!
Żeby to miejscy rowerzyści wiedzieli co to pierwszeństwo.
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby , funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
VIDEO
Pokaż trasę GPS
Pierwszy raz przejechałem po ul. Nadrzecznej w Rzgowie. Biegnie równolegle do DW 714. Poza ominięciem tejże pozwala też ominąć światła. Nawierzchnia taka sobie.
Potem jest skręt z pierwszeństwem w ul. Zieloną, z której jest prawie na wprost przejazd w ul. Południową, skąd dojeżdża się już do drogi na Kalinko.
Niektórych wyprzedzanie rowerzystów tak stresuje, że aż dymią ze złości.
Znowu trafiłem w porę rowerową.
Oczywiście oni wszyscy są z lewej strony kadru tylko dlatego, że wyprzedzałem z prawej. ?
Jedna burza, nie pamiętam już nawet jak dawno temu, a sprzątania na wiele wiele tygodni.
Przejazd, guziczek, bo ktoś w rodzinie produkował guziczki. Zaraza taka wszędzie. Oczywiście zielonego nie będzie nawet we właściwym cyklu, jeśli ktoś nie naciśnie zanim ten cykl nadejdzie. Czujnika nie ma. Teraz jest moda przecież na rodziny produkujące czujniki, zamiast problem wreszcie naprawić i pozbyć się guziczkomanii.
Na dalszym segmencie nie wpadli nawet na to, by przycisk przed całością przejścio-przejazdu włączał również zgłoszenie za jego połową. Piesi nie nacisnęli w porę. Trzeba było czekać całą kolejną zmianę. Czas pokonania skrzyżowania wyniósł 3 minuty 46 sekund. Można korzenie zapuścić. Czujniki tu już wprawdzie są (wystaje zza sygnalizatora), ale nie dostrzegłem żadnych objawów funkcjonowania.
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby , funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
VIDEO
Pokaż trasę GPS
A miałem wyjechać przyzwoicie wcześnie, a nie wrócić nieprzyzwoicie późno.
Ruch prawostronny wg psiapsiół. W tym ta bardziej ekstremalna na rowerze dla "niedzielnych" rowerzystów.
I kolejny rower z wypożyczalni. Pani najpierw jechała chodnikiem...
...a potem się po prostu pode mnie wpakowała.
O, tego pana to ja już kojarzę. Tak podejrzewam, bo to wyjątkowo rzadka konstrukcja, z dwoma kołami z przodu.
Było dobrze, dopóki pies nie zaczął z wyraźnym zainteresowaniem zwalniać i zbliżać się do drogi rowerowej. Ja wiem, że pitbulle potrafią być przytulankami. Ale to jest tylko zwierzę i nie wiadomo czy nagle go nie zdenerwują trzaski z mojego suportu. A właściciel był zajęty gadaniem przez telefon, a nie pilnowaniem pupila. Z tego co wiem, w Łodzi żaden pies bez smyczy nie może być bez kagańca, a psy ras groźniejszych wymagają i kagańca i smyczy jednocześnie.
Skrzyżowanie Politechniki z Obywatelską zablokowane. A w poniedziałek jeszcze nim przejeżdżałem.
O ile dobrze widziałem, to i szyny są wymontowane.
W zasadzie, to taką można zakwalifikować jako prawidłowo zaparkowaną.
Dojeżdżałem do skrzyżowania, planując skręcić w lewo. Z naprzeciwka rowerzysta, nie sygnalizował nic, ale gdzie by nie jechał, to pierwszeństwo miał przede mną, więc jechałem coraz wolniej, ale on też coraz wolniej. Na skrzyżowaniu pan po prostu stanął, co mnie też doprowadziło do zatrzymania, bo już wolniej się nie dało. I wtedy zaczął mi gestykulować, że niby mnie przepuszcza. A jechał... w (swoje) prawo, tam gdzie i ja. No ja nie ogarniam. W kolejności to jednak wypadałoby postawić najpierw logikę, a potem jakąś pokazową uprzejmość, bo tylko zator zrobił.
Ta wspaniała mina to zaraz po tym jak pani spadła z pedałów, gdy w ramach manewru zawracania na ślepo zobaczyła, że ktoś jest na drodze.
Z odległości widziałem, że z naprzeciwka rowerzysta jedzie od lewej do prawej, więc byłem gotów na wszystko. To wiadomo czemu wężykiem.
Tak, właśnie, wszystko na drogi rowerowe. Wszystko! Może i to państwo w końcu wpisze do PoRD, żeby spalinowe skuterki zasuwały. I to tak jak tutaj, panisko, środkiem DDR.
Łaskawy zjazd do krawędzi.
Dzisiaj wyjątkowo wielu rowerzystów widziałem, jak na moje wyjazdy. Zwykle trafiam w takie pory, że rowerzystów jak na lekarstwo, a czasami to całą drogę poza miastem ani jednego. Ot tylko próbka.
?
?
Pasy rowerowe po obu stronach, ale ci rowerzyści i tak nie mają odwagi opuścić chodnika. Ech.
Co do pasów rowerowych, to i te są przyjaznym dodatkiem dla kierowców - kałuże dobrze na nie spływają.
A jak mam interpretować te kreski na końcu?
Na parkingu pod dworcem Łódź Widzew jest fascynująca kostka. Ta szarpie oponę pod jakim kątem po niej nie jechać.
Łódź Widzew.
Przez chwilę wydawało mi się, że nie trzeba przy Puszkina wracać już do Rokicińskiej i można dalej prosto. W ogóle jakoś się zamyśliłem, zapomniałem o wiadukcie po drodze i miałem złudzenie, że tędy można do Niciarnianej aż. Nie mniej jednak nie tylko asfalt się kończył, ale i oświetlenie też wyglądało na kończące się, także za dużo komplikacji, ciemne dziury ze stojącą wodą.
I wróciłem do przecudownej drogi rowerowej. Zdaje się, że jest ciągle utrzymana, no bo przecież terroryści na rowerach dokonywaliby tego okropnego przestępstwa, jakim jest jazda jezdnią. Ta DDR powstawała w tych czasach, gdy nikt nawet nie udawał, że drogi rowerowe są dla rowerzystów.
Brak przejazdu, wiadomo.
Pięknie.
Tutaj też nie było długo przejazdu. Nie pamiętam, w którym roku łaskawie kupili kubek farby.
To BMW było tak szybkie, że aż dokleiło się do lewej krawędzi jezdni przy skręcie. Albo kierowca właśnie przyleciał z UK i się jeszcze nie przestawił.
Przybyli chwilę za późno.
Bociany z Modlicy obserwowały mnie, gdy robiłem zdjęcie i odleciały, gdy dojechałem pod gniazdo. Może w czerwonej przeciwwiatrówce, czając się obok ich słupa, wydałem się zagrożeniem.
Być może to właśnie jeden z tamtych zaparkował na lampie nieopodal.