Wpisy archiwalne w kategorii

40 - 70 km

Dystans całkowity:17902.10 km (w terenie 58.10 km; 0.32%)
Czas w ruchu:24:12
Średnia prędkość:28.36 km/h
Maksymalna prędkość:58.26 km/h
Suma podjazdów:277 m
Liczba aktywności:314
Średnio na aktywność:57.01 km i 1h 36m
Więcej statystyk

Łódź - Sieradz

Sobota, 3 października 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km


Pierwszy test koła po poprawkach zaplatania w MaxxBike. Wytrzymało do końca. Również kształtem. A dzień był piękny. Grzechem byłoby nie wykorzystać. Na rowerze temperatura sięgnęła prawie 25 stopni. Wzdłuż W-Z rowerem nadal trudno. Na wysokości lasu Pobłociszewskiego powstały wykop, z którego zrobił się staw. "Osobom postronnym wstęp wzbroniony" - głosiła tabliczka. Zdjęcia lotnicze Google już są wystarczająco świeże. Widok ulicy pokazuje tam wciąż łąkę. W Orchowie pod Łaskiem trafiłem na wyścig wraków "Wrak Race". Przez płot z jezdni byłego DK14 widziałem przede wszystkim unoszące się tumany piasku. A że nazwa zobowiązuje, to auta uczestników zaparkowane były na lawetach. Pod koniec wizyta nad Wartą. Z ciepłej pogody korzystali również młodzi kajakarze.

Łódź - Łukaszew - Wódka - Stary Imielnik - Borchówka - Nowe Skoszewy - Janinów - Moskwa - las Wiączyński - Łódź (+MK, KL)

Sobota, 19 września 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Uczestnicy


Piątkowy wieczór poświęciłem na rysowanie nowej trasy. Zazdroszcząc znajomemu odcinków przejechanej przez niego wycieczki, uczyniłem je jednym z celów. Do tego zapragnąłem mało ruchliwych dróg i zdecydowałem, że raz mogę spróbować wycieczki terenowej. Google szybko poddało się z planowaniem, z racji ograniczonej liczby punktów pośrednich, jakie można tam wprowadzić. Przeniosłem więc planowanie na GPSies, podglądając na Google zdjęcia lotnicze i widok ulic. Wspólny przejazd zaproponowałem MK i KL. Rozpoczęły się negocjacje - towarzysze uznali wstępny plan za zbyt długi. Ostatecznie musiałem porzucić zamierzenia przeprawy od Starego Imielnika przez Cesarkę do Anielina i zwiedzanie Rezerwatu Parowy Janinowskie.

Z KL umówiliśmy się na placu Wolności. Czekając na niego mogłem sfotografować drugą napotkaną dziś stację roweru miejskiego ( Rower miejski w Łodzi - czy to już? ).





Z MK mieliśmy się spotkać na skrzyżowaniu Łagiewnickiej i Porzeczkowej. W oczekiwaniu na niego obejrzeliśmy rowery w znajdującym się przy nim sklepie Exim Bike.

Przejazd przez osiedla mniej więcej równolegle do ul. Warszawskiej był o zróżnicowanej nawierzchni. I asfalt i piaski. Po przekroczeniu Warszawskiej trafiliśmy na Rogowską, gdzie znajduje się kilka przyciągających wzrok bogatych domów. Aż po DK14 jest ona asfaltowa. Dalej już terenowo aż po Marmurową. Potem zjazd gładziutkimi asfaltami Wódki. Na jej końcu mały wypadek w nawigacji i błędnie skręciłem w kierunku Kalonki, ale zorientowałem się natychmiast. W kierunku Dąbrówki również prowadzi piękna nawierzchnia. A w niej skręcamy na północ i tu ukazuje nam się znak ostrzegający o nachyleniu zjazdu - 7%.



Dalej skręciliśmy w prawo, jak droga prowadziła. Podglądam GPS - źle.

- Zawracamy! - wykrzyknąłem.
- Żartujesz. - jęknął KL.

Zawróciłem. Koledzy za mną, niepewnie, plotkując coś między sobą. Okazało się, że byli gotowi przypuszczać, że celowo kazałem im się pchać na te 7% i wracać, żeby ich zmęczyć, a nie była to część trasy. Ich podejrzenia były niesłuszne. Cofnęliśmy się tylko kilkanaście metrów, przed podjazdem. Punkt właściwy, a drogi nie ma.

Jak przystało na tradycje podróżnicze, wszyscy wyjęliśmy swoje telefony i zaczęliśmy porównywać mapy w naszych aplikacjach. Mój ViewRanger nie chciał pobrać kafla z sieci. Nokia Here na telefonie MK pokazała, że jesteśmy pośrodku niczego i w ogóle nie ma nawet tego asfaltu, na którym stoimy. SportsTracker u KL potwierdził mój pierwotny plan. Według niego staliśmy na skrzyżowaniu w kształcie litery Y. W rzeczywistości jednak jedna z odnóg w tym miejscu już nie istnieje. W jej miejscu teren ogrodzony i brama. Kiedyś była, co potwierdzają zdjęcia lotnicze.



Wyjścia nie było. Wracać nie będziemy. Pojechaliśmy więc dalej, szukać innej drogi do Imielnika. Znaleźliśmy. Piasek i kamienie. Kamienie i więcej piasku. Mijaliśmy też oryginalny dom. Poniekąd nowoczesny - ściany jasne, być może z kamienia. Ale zamiast dachówki strzecha. Jak na starej chacie. Następnym razem zrobię zdjęcie. W końcu Stary Imielinik i znowu twardo pod kołami. Był to jednak krótki odcinek.

Gdy skręciliśmy ze Starego Imielnika w kierunku Borchówki nasza radość ze zjazdu 7% odeszła w niepamięć. Tutaj też na oko wyglądało na tyle. W górę. A droga piaszczysta. Szosowe opony nie pomagały, szybko doszedłem do najbardziej górskiego biegu jaki mam - 26 na korbie i 21 na kasecie. Poczułem, że to za mało. Dysząc ciężko dotarłem na szczyt.

Potem znany asfalt Borchówki. Tym razem nie zdecydowałem się na Boginię, bo koledzy nie mieli jeszcze okazji jechać prosto. Stare Skoszewy i skręt w Nowe Skoszewy. MK tak się intensywnie (w)spinał, że spadł mu łańcuch. Ja natomiast zbyt intensywnie zjeżdżałem i zgodnie z coweekendową tradycją "brzdęk" i po szprysze. Po nienapędowej stronie tylnego koła. Wydostałem ją, rozpiąłem hamulec. Zaczyna się to robić nudne. Na szczęście w poniedziałek planowane przeplecenie koła.

W Nowych Skoszewach stoi już wiadukt A1.



Kiedy nastąpiło "już" ciężko mi określić, bo ostatnio jechałem tędy chyba 2 lata temu. Niestety nadal nie zdecydowano się położyć asfaltu do samego końca, tj. do drogi Brzeziny - Sierżnia - Stryków. Znowu terenowo.

Janinów. Nie bez tęsknoty zerkałem w kierunku mijanego Rezerwatu Parowów Janinowskich. Niestety towarzysze nie wykazywali chęci do odbicia w ich kierunku.

Przez Jaroszki i Moskwę świetny asfalt i pagóry. Przejeżdżamy przez DK72, jeszcze chwila po asfalcie i skręt w Ksawerowie w kierunku lasu. Tu już też terenowo. Pod lasem dwie równoległe drogi, więc ciężko było zgadnąć, która właściwa wg GPS. Okazały się biec równolegle kolejne kilkadziesiąt metrów. Ta którą wybraliśmy się skończyła. Na tę drugą przyszło nam rowery przez dość stromy rów.

Tu wjechaliśmy w las Wiączyński, który zgodnie z planem mieliśmy pokonać w całości. Droga z minuty na minutę robiła się coraz ciekawsza. Tj. węższa i bardziej zarośnięta. Po jakimś czasie musieliśmy jechać schyleni, bo otoczeni byliśmy niskimi gałązkami.



Udało mi się też jedną gałąź zebrać z trasy i wkręcić w przerzutkę. Szczęśliwie bez konsekwencji. Dalej o istnieniu drogi poza moim planem na GPS-ie świadczył jedynie prześwit, bo pod kołami mieliśmy trawę bez śladu innych przejazdów. MK nieustannie oskarżał mnie o zgubienie drogi. Ale wszystko się zgadzało. Ową przepiękną drogą dotarliśmy w końcu do Wiączynia.

Planując, zapomniałem, że ul. Malownicza nie jest za bardzo malownicza. Za to jest bardzo ruchliwa. I tutaj przejeżdżamy pod A1.





Potem Rokicińska. Po drodze oglądamy już częściowo zbudowane przystanki na trasie tramwajowej na Olechów. Za ciekawostkę uznałem instalacje naprzeciwko stacji elektroenergetycznej Janów. Tutaj pod przebiegającymi w poprzek nad jezdnią przewód sieci energetycznej zamiast typowych dla łódzkich tramwajów pojedynczych słupów są niższe bramki.

Od ul. Augustów do ul. Puszkina nadal utrudnienia dla rowerzystów. Za Puszkina na słupach była świeża miedź. Ładnie wygląda jak miedź jest jeszcze koloru miedzianego.

Na Niciarnianej wpadamy do sklepu, by wyschnięci z racji za małego zapasu płynów jak na taką wycieczkę koledzy nie padli z odwodnienia. Skutkiem podpuszczania mnie, że przecież nie mogę mieć mniej przejechanych kilometrów niż KL i MK, zamiast jechać na Piotrkowską decyduję odprowadzić towarzyszy.

Z MK rozstajemy się na rogu Pojezierskiej i Zgierskiej. A ja na poczekaniu szukam na telefonie jak odwieźć KL utrzymując przyjętą konwencję małych dróg. Na ul. Sędziowskiej, gdzie nigdy wcześniej mnie nie było mijamy park im. Andrzeja Struga i stojącą w nim willę. A po przeciwnej stronie resztki muru z czerwonej cegły z łukami okalającymi chodnik. Jak się potem dowiaduję z pomocą Google, są to pozostałości browaru nr 3 Ludwika Anstadta. A willa naprzeciwko również do niego należała. Możecie o nim poczytać w znalezionej w sieci fotorelacji.

Na dalszych uliczkach w drodze do Włókniarzy trafiliśmy na wielkie kocie łby. Aż głowa bolała. Ostatecznie uciekliśmy na stary chodnik, którym jechało się i tak znacznie wygodniej.

Odwiozłem KL pod dom i po Drewnowskiej udałem się pod Manufakturę. Tu podjąłem bezskuteczne próby znalezienia kogoś, kto uzupełniłby mi ubytek w kole. Pan w Intersporcie był wysoce niepomocny. A na rynku odbywał się zlot "Maluchów".







Podjechałem jeszcze pod serwis Kasińskiego licząc, że może jakimś szczęśliwym zbiegiem okoliczności będzie w pracy. Tu też nic. Wróciłem pod Manufakturę sfotografować ostatnią ze demonstracyjnych stacji roweru miejskiego.









Po ciężkiej wyprawie zasłużony obiad i deser w Włoszczyźnie.







I Piotrkowska w ciemnościach.



Naprawili słupki! Nie dosyć, że proste, to wreszcie mają oświetlenie po obwodzie. Pierwotnie świeciły się jedynie od góry, co nie ułatwiało ochrony ich przed kierowcami.



Przy Piotrkowskiej 86 trwały przygotowania do ostatniego z cyklu koncerów "W świetle okien" . Z tej okazji kamienice były przyozdobione w świetlne kropki.



Na marginesie już niedługo, tj. 9-11.10, odbędzie się kolejna edycja festiwalu kinetycznej sztuki światła.

Łódź - Starowa Góra - Rzgów - Kalinko - Modlica - Tuszyn - Rydzynki - Prawda - Czyżeminek - Gospodarz - Nowa Gadka - Łódź (+ Komary)

Środa, 2 września 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km


Wyjazd z PS, PSz, MP, RK i KL. Star 16:25, dojazd do Pietryny trudny - korki i chaos. Potem trochę spaceru z rowerem między Pietryną a Kościuszki. Dopiero od DDR na al. Politechniki zaczęła się jazda.

RK odłączył tuż za S8 w kierunku Sereczyna. KL odłączył w parku Poniatowskiego. Razem z resztą skończyłem dzień w Chmielowej Dolinie.

Łódź - Kalonka - Boginia - Stare Skoszewy - Bartolin - Stryków - Szczawin - Janów - Łódź (+MK)

Sobota, 29 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km


Spotkanie z MK na skrzyżowaniu Brzezińskiej ze Strykowską. W związku z tym w kierunku Marmurowej niekonwencjonalnie, po Beskidzkiej. Za pierwszym razem za wcześnie skręciliśmy, bo zapomniałem uwzględnić kolej. Poprawka już do celu. Na Beskidzkiej trochę asfaltu, trochę trylinki, trochę szlaki. I na wąskich oponach uszło. A potem to już zupełny standard. Spokojnie, bez przygód drogowych. Na początku (przed 11) było chłodno, ok. 20 stopni. Ale szybko się ocieplało i temperatura sięgnęła 27°C. Rozstanie na rogu Zgierskiej i Pstrągowej.

Łódź - Kalonka - Boginia - Stare Skoszewy - Sierżnia - Niesułków - Stryków - Swędów - Szczawin - Czaplinek - Janów - Łódź

Sobota, 22 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km


Zamiast pojechać jak zawsze zygzakiem wg pierwszeństwa do Janosika, pojechałem dziś prosto po Krokusowej. Najpierw pozostałości bruku i piach. Niewygodnie. Za Telefoniczną jest asfalt. I tu jest ekstra. Znacznie lepiej wspina się na podjazd tędy niż po Janosika, bo nawierzchnia jest niezniszczona. Na wypłaszczeniu trzeba dojechać do Janosika po krótkim nierównym odcinku ze zniszczonych płyt betonowych z wystającymi drutami.

Pod sklepem "U Jacusia" w Borchówce siedziała znaczna gromadka ludzi w ciuchach rowerowych, obok długi rządek ich rowerów. Ot ustawka.

Na samym początku pochmurno, potem słonecznie i ciepło.

Łódź - Kalonka - Boginia - Stare Skoszewy - Bartolin - Stryków - Anielin Swędowski - Szczawin - Janów - Łódź

Sobota, 15 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km


Dziś zwlekanie się z łóżka nie poszło mi tak dobrze jak w zeszły weekend. Wyjechałem o 8. Temperatura wycieczki od 24 do 30.

Ponieważ kościół w Starych Skoszewach nosi imię "Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Barbary", to z racji przypadającego dzisiaj święta kościelnego jest tam odpust. Poczułem się przytłoczony poziomem tandety temu towarzyszącej. Straganów ze 40, od samego początku parkingu przy kościele po cmentarz. Plastikowe karabiny maszynowe, pewnie na innowierców. Nowe eleganckie koszule, by mieć zapas do kościoła na cały rok. Setki koszy wiklinowych, by cała wieś miała z czego sypać kwiatki na procesjach. Fioletowe kucyki, prawdziwe - jak głosił szyld - pieczywo, petardy i tysiące innych. A z głośnika zawodził ksiądz, fałszując niemiłosiernie.

Ze Strykowa wyjechałem na drogę wojewódzką do Ozorkowa. Pierwszy raz jechałem nią na odcinku od Strykowa do Anielina. Resztę w kierunku Ozorkowa już znam. Na tym odcinku też jest zepsuta. Chodnik szerokości niemalże pasa startowego z oznakowaniem CPR. I wszystko jak zawsze - fazowana kostka, nierówno, obniżenia w... nie nie, nie tylko w bramach - nawet tam gdzie kiedyś być może ktoś się pobuduje, przed kolejnymi działkami. Kiedy wreszcie znajdą się rowerzyści w sejmie, którzy napisaliby ustawę umożliwiającą nakazanie rozbiórki całych tych drogowych pomyłek? Na szczęście było wcześnie, ruch na tej sztucznie i niepotrzebnie zwężonej jezdni niewielki, więc nie znalazł się żaden mądrala trąbiący i wskazujący mi gdzie jest "moje miejsce".

W Józefowie rzeczywiście położyli asfalt. Popatrzyłem chwilę, ale nie zdecydowałem się na zwiedzanie.

Pod koniec Zgierska. I teraz już wiem po co ten pomost nad Mickiewicza sfotografowany z zeszłą niedzielę.

Łódź - Złotno - Kazimierz - Lutomiersk - Porszewice - Górka Pabianicka - Łódź

Niedziela, 9 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km


Zdążyć przed upałem kolejny raz - udało się wyjechać kwadrans przed 6. Na Kościuszki zaskoczył mnie brak przejazdu na wprost przez Ogrodową. Co prawda jak już zobaczyłem, to przypomniało mi się, że w ŁWD wspominali.

Dzisiaj przyjemniej rano. Niecałe 22 stopnie na początek, co było wspaniałą ulgą po nocy w mieszkaniu gdzie nie spadło poniżej 26. Na końcu trasy ok. 26.

Jak już minąłem Gorzew i przejeżdżałem obok pierwszych instalacji oczyszczalni, kolejny raz w tym sezonie pękła mi szprycha w tylnym kole. Za każdym razem pęka z tej samej strony. Zaczynam mieć wątpliwości czy ostatnie całościowe centrowanie miałem wykonane dobrze. Ósemka duża, także dalsza jazda z jednym hamulcem mniej.

Na remontowanej Mickiewicza naprzeciwko hotelu Double Tree nad pasem zawisła nowa metalowa konstrukcja nieznanego mi przeznaczenia, z drabinką i pomostem.



Jeszcze pod koniec podjechałem zobaczyć jak wygląda nowo wybudowany budynek przy Gdańskiej 125, którego ofertę mieszkań widziałem wcześniej w sieci.



Blok przeciętny. A otoczenie wręcz odstraszające. Ciężko mi było zdecydować się, z której strony gorszy widok. Chyba jednak z tyłu budynku, gdzie stoi kompletnie pordzewiała hala fabryczna.

I jeszcze jedno zaskoczenie na drodze - z Gdańskiej zakaz skrętu w prawo w Legionów. Jakieś (głębokie) wykopy.

Łódź - Kalonka - Boginia - Stare Skoszewy - Bartolin - Stryków - Szczawin - Janów - Łódź

Sobota, 8 sierpnia 2015 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km


Zdążyć przed upałem! Ponieważ piękne lato w pełni i na dziś prognozowali w Łodzi 37 stopni, zwlokłem się z łóżka nieprzyzwoicie wcześnie jak na sobotę i wyjechałem przed 6.

Zakres temperatur w drodze od 20 (albo i mniej) do 29 stopni. Wprawdzie na początku temperatura powietrza wynosiła już 24 stopnie, ale w kilku miejscach od lasu wiało zdecydowanym chłodem, więc na trasie miałem okazję i kilka razy złapać gęsią skórkę i znacząco wygrzać w słońcu.

W Smolicach na drodze poranne zebranie tutejszych psów. Widać taki głupi zwyczaj, dać pieskom się wybiegać razem, więc bramy wszystkie otwarte. W tym dwa większe osobniki. Na szczęście były zajęte sobą. Za to dojeżdżając do Szczawina miałem okazję pierwszy raz sprawdzić w praktyce gaz, który wożę od lipcowego ugryzienia, bo trafił się pies polujący na rowerzystów. Gaz skuteczny - pościg zakończył się natychmiast. W Józefowie na skrzyżowaniu, gdzie skręcam do Janowa trwają prace drogowe na wschodniej odnodze skrzyżowania. Może położą asfalt i okaże się, że i tu będzie gdzie pojechać?

Sprawdzam wynik na liczniku po jeździe i 55.55 km. No jak się ładnie zrobiło!