S14 jest i rowerem wstęp wzbroniony. Tylko jaki to ma sens? Na S14 ruch jest średni. Natomiast przez Ksawerów wciąż ciągną się sznury samochodów z tranzytem włącznie. Przejazd nadal niezbyt bezpieczny. Może po prostu przydałyby się wielkie tablice reklamujące, że można zjechać na wygodną trasę, która prowadzi do Łodzi? Chyba nie wszyscy mają tego świadomość. Zresztą Google Maps, kontynuując swoją tradycję posiadania bardzo słabych map dla Polski, wciąż ma na jej miejscu łyse pola.
Pojechałem upewnić się po raz kolejny, że DK71 nie jest przyjazna dla rowerzystów. Asfalt ładny, ale ciasno i dużo zakrętów, na których kierowcom za mną brakuje wyobraźni, że coś jednak może jechać z naprzeciwka za zakrętem, więc chwilami robi się jeszcze ciaśniej.
Po drodze GPS zgubił się w otwartym terenie i nie chciał się przez dłuższą chwilę odnaleźć. Ciekawe czy to telefon czy trafiłem w czarną dziurę z zakłóceniami czy jeszcze coś innego.
Złośliwość losu. Wczoraj jazda na zachód i wiatr zachodni, dziś na wschód - wiatr wschodni (no, naprawdę to południowo-wschodni). I dziś dęło silniej.
To mój pierwszy przejazd pod wiaduktem wjazdowym na S14 w Dobroniu od jego otwarcia. Skrzyżowanie nie zwiększa mojego poczucia bezpieczeństwa. Duży ruch, wąsko. Mijałem pas do skrętu w prawo, na który pędziła znaczna część kierowców. Ci z niecierpliwości wyprzedzali mnie z lewej, by zaraz przeciąć mi drogę tuż przed przednim kołem.
Z cyklu eksperymentów z dojazdem do centrum: na wjeździe do Pabianic skręciłem na Karniszewicką, potem na północ Torową, potem jeszcze na zachód. I w ten sposób, prawie zawracając, można po niezłej nawierzchni dojechać do Piątkowiska. A dalej już drogami technicznymi wzdłuż S14. Kilka kilometrów więcej, ale na pewno przyjemniej niż jazda przez Pabianice i Ksawerów.
Najpierw tankowanie powietrza. Potem sklep rowerowy na Kopernika - trzeba było dokupić zapasową dętkę. I w drogę.
Jazda pod wiatr, choć był on znośny. W Dobruchowie znalazł się sponsor - traktor z przyczepką, wyższą i szersza niż mój obrys i gęsto zabudowaną. Ideał! Co prawda jak na owiewkę jechał trochę za wolno, bo trzymał 30 km/h. Ale i tak miło było odpocząć od wiatru. Nawet jeśli to były tylko 3 km.
Miło było odwiedzić dawno nie widziane okolice Rossoszycy.
Pogoda też niezła. Trochę powiewało duchotą, trochę lżejszym powietrzem. A poza tym słonecznie i przypiekło mnie na lekką czerwień.