Wpisy archiwalne w kategorii

40 - 70 km

Dystans całkowity:17902.10 km (w terenie 58.10 km; 0.32%)
Czas w ruchu:24:12
Średnia prędkość:28.36 km/h
Maksymalna prędkość:58.26 km/h
Suma podjazdów:277 m
Liczba aktywności:314
Średnio na aktywność:57.01 km i 1h 36m
Więcej statystyk

Łódź - Lutomiersk - Górka Pabianicka - Łódź

Poniedziałek, 30 lipca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Końcówka z przygodami. Stojąc na światłach na skrzyżowaniu Pabianickiej i Jana Pawła II zauważyłem, że tracę powietrze. Podjechałem pod Lukoil. Kompresor zepsuty, co nie jest czymś nadzwyczajnym. Zatem z rowerem opartym o wielką puszkę zatytułowaną "KOMPRESOR" zasuwałem pompką ręcznie.

Nie uciekało gwałtownie, więc pojechałem dalej. Drugie tankowanie powietrza na BP pod Pasażem. Tam już udało się automatem. Ostatecznie dętkę wymieniałem wygodnie w domu.

Pożegnanie z S14

Piątek, 13 lipca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Stało się. Dziś dotarła do mnie informacja, że S14 zostanie tej nocy otwarta. I niewątpliwie w chwili pisania tych słów pierwsze samochody już przejechały po jej nawierzchni. Niezmiernie przyzwyczajony do luksusu podróżowania nią rowerem, zdecydowałem się wybrać na pożegnalny przejazd. Przy tej okazji chciałem również dokonać drobnego rozpoznania terenu, by sprawdzić czy da się choć w przybliżeniu wzdłuż niej wygodnie podróżować.

Wycieczkę zacząłem od eksploracji okolic. Po kolei.

Centrum, Maratońska, Gorzew i leniwa wspinaczka w Górce Pabianickiej. Dojeżdżam do S14, do byłego już (o czym dalej) węzła. Gdzieś zagubił się zakaz skrętu w prawo po zachodniej stronie wiaduktu, który - jestem prawie pewien - tam w końcu był. To zresztą miało swoje konsekwencje (również o tym dalej). Tu zatem zaczynam, wjeżdżając na drogę techniczną. Gładki asfalt szybko doprowadza mnie do Petrykozów gdzie przecinam węzeł Pabianice Północ i dalej poruszam się odcinkiem technicznym. Przecinam drugi wiadukt w Petrykozach i dalej dojeżdżam do Piątkowiska. Tu ostatnie kilkadziesiąt metrów jest pozbawione asfaltu, o czym już wspominałem przy okazji ostatniej wycieczki.

I tu na zachętę za wiaduktem kawałek asfaltu, który zdawał się być kontynuacją mojej drogi. Niestety to tylko kilka metrów drogi wprost w pole. Wracam więc na wiadukt i przejeżdżam na wschodnią stronę. Znowu świeży asfalt. I nagle niespodzianka - asfalt kończy paręnaście metrów przed kolejnym wiaduktem. Nie byłoby to może takie dziwne, gdyby nie to, że do owego wiaduktu w ogóle nie dochodzi żadna asfaltowa droga. A wiadukt z asfaltem i ślimakami. Ta tajemnica też się wyjaśni w dalszej części opisu.

Znów przejeżdżam nad obwodnicą Pabianic. Jeszcze trochę asfaltu w ramach drogi technicznej. Mijam hałdę powstałą przy okazji budowy S14, która stała się lubianym obiektem odwiedzin motocrossowców, kusząc prawie pionowymi ścianami. I na tym koniec drogi, którą choć w niewielkim stopniu mógłbym polecieć miłośnikom jazdy szosowej - zaczyna się las i leśna droga. Czy dla rowerzystów nieszosowych droga jest dobra, pozostaje pytaniem otwartym. Szczęśliwie w ostatnich dniach trochę pokropiło, więc droga była twarda. Jednakże znać po niej było, że w okresie suszy będzie tam łatwo zakopać się w piachu.

Po krótkim odcinku szerszej drogi leśnej, dojeżdżam do płotu nad S14, wzdłuż którego jest wyraźnie wydeptana, wąska ścieżynka. Decyduję się trzymać S14 i rzeczonej ścieżki, nie sprawdzając oddalających się od obwodnicy dróg leśnych. Ścieżka jest naprawdę wąska. W istocie płot postanowiono na tyle blisko drzew, że w jednym miejscu przewężenie zmusiło mnie do zejścia z roweru.

Docieram do przeprawy dla zwierząt. Ciekawe. Jeszcze nie byłem na wiadukcie, na którym rosną drzewa. Sprawdzam czy po drugiej stronie wiaduktu nie widać jakiejś lepszej drogi. Nic. Zawracam na ścieżkę. Po ok. 1.5 km znów asfalt poprowadzony nad S14. Nim docieram do Wincentowa. Tutaj kolejny wiadukt, na którym również się rozglądam po okolicy. Zostaję po zachodniej stronie.

Ostatecznie droga doprowadza mnie do ul. Sportowej w Dobroniu. Dojeżdżam nią do centrum wsi. Ogólne wrażenia mam umiarkowane. Muszę jeszcze się dokładniej zorientować w okolicach S14. Póki co nie wyobrażam sobie czynienia tej samej trasy częścią moich przejazdów do Sieradza. Szkoda energii.

Z centrum Dobronia jadę do dobrońskiego węzła S14. Notabene jadąc nad nią przyglądałem się czy są prowadzone jeszcze jakieś prace tudzież czy nie jeżdżą jakieś komisje sprawdzające stan drogi. Widać było tylko jakieś dwa auta przejeżdżające dość regularnie to w jedną to w drugą stronę i samotnego kolarza, który kierowcom nie wadził.

Rozpoczynam zatem nostalgiczną ostatnią rowerową podróż po nowej obwodnicy Pabianic. Tu niewiele jest do opowiadania. Zauważyłem jedynie, że miejsc, z których pobrano próbki przekroju nawierzchni jest znacznie więcej, niż zauważyłem poprzednio. Śmiało można rzecz, że jeżeli ktoś chce szukać dziury w całym, to znajdzie tu niejedną. Pewnie zakładają, że ich średnica nie będzie uciążliwa dla opon samochodów. Próbki były również pobrane z dojazdów technicznych. Imponująca kontrola.

Aby ostatni rowerowy przejazd po S14 uczynić sensownym, utrzymałem na obwodnicy średnią trochę ponad 30 km/h. Tyle na ile kondycja pozwala. Wspomniane dwa samochody objeżdżające S14 minęły mnie najpierw z naprzeciwka po przeciwległym pasie, potem przepędziły zza moich pleców. Sprawdzają czy nie ma wstrząsów przy maksymalnej dopuszczalnej prędkości?

W końcu dojechałem znów do Górki Pabianickiej, gdzie pracowała grupka robotników.

Tu nerwowo. Właściciel samochodu terenowego wykrzykiwał na robotników, że specjalnie tu przyjechał by dojechać po DK14Bis do "Portu". Robotnicy jednak nie mieli zamiaru ruszać zaparkowanego dźwigu z dojazdu do obwodnicy, polecając mu wracać i jechać przez Ksawerów. Łatwo zgadnąć, że ta porada nie uspokoiła kierowcy. Sprawdziłem czy dojazdy techniczne prowadzą choć trochę w kierunku Łodzi. Nie prowadzą. Przy okazji zabłąkany na jednym z dojazdów kierowca dopytywał mnie o co chodzi z tym brakiem możliwości wjazdu na drogę do Łodzi i czy to tak na stałe czy tymczasowo. Przekazałem to co wiedziałem, mianowicie wieść o otwarciu całej reszty S14, choć wtedy jeszcze wydawało mi się, że dojazd nie jest możliwy wyłącznie z powodu pracy dźwigu.

Wróciłem na wiadukt i stanąłem na chwilę pooglądać prace. I tu widać było konsekwencje wspomnianego na początku brakującego znaku zakazu skrętu. Dwa samochody wjechały na 14-tkę pod prąd. A dopiero co w TVP z lubością pokazywali takie nagrania z autostrad. Cóż, przy takim oznakowaniu...

Dźwig powoli usuwał bariery blokujące dojazd od strony Dobronia. Już miałem wracać, ale zauważyłem, że w ramach środków zapobiegawczych przed jazdą pod prąd, w owym miejscu z brakiem zakazu zaparkowali drogowcy. Podjechałem spytać kiedy to planowane otwarcie. Było to ok. 20, a w gazetach wspominali coś o północy.

Panowie byli uprzejmi i chętnie udzielili mi tej i kilku innych informacji. Mianowicie ruch do Łodzi miał być puszczony lada chwila, jak tylko dźwig skończy przenosić blokady. A zaraz potem miał nastąpić demontaż zapór w drugą stronę. I właśnie - przenosić. Okazuje się, że węzeł w Górce Pabianickiej nie istnieje. Był jedynie taką plombą, która służyła szybszemu otwarciu tego drobnego fragmentu drogi od "Portu". Także kierowcy, którzy przyzwyczajeni byli już do rozpoczynania drogi w tym punkcie, pewnie jeszcze kilka dni będą musieli stawiać czoła niespodziance w postaci braku wjazdu.

Wypytałem też o ten podejrzany wiadukt, między polnymi drogami. Jak mi wyjaśniono, wg mapy przebiega tam droga gminna, więc wiadukt musiał być wybudowany. Choć ponoć po wybudowaniu przejeżdżał tam jeden samochód na kilka dni. Ciekawe czy znajdą się pieniądze, by zmienić ten dziwny stan rzeczy i położyć asfalt, który by gdzieś prowadził. Gdyby doprowadzili go tam, gdzie najpewniej ten szuter prowadzi - czyli do DK14 na wyjeździe z Pabianic, to stanowiłoby doskonałą kontynuację rowerowego asfaltowego przejazdu wzdłuż S14, tworząc tym samym rowerową obwodnicę Pabianic.

Drogowcy żartowali też, że cywilizacja przyszła do rolników w okolicach S14. Teraz do swoich pól będą dojeżdżać po nowiuśkim asfalcie. W końcu owe dojazdy techniczne, prowadzą przede wszystkim na pola, a do działek są przygotowane zjazdy.

I na tym koniec wycieczki-rozstania. Powrót przez Łaskowice i tym razem po chodnikach przechrzczonych na drogi rowerowe.

Co do pogody, to lato gdzieś się schowało i polar na plecach się przydał. Wiatr południowy, pchał w moim kierunku chmury deszczowe. Ale nie zdążyły.

Łódź - Lutomiersk - Chorzeszów - Łódź

Sobota, 7 lipca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Wstępny plan zakładał trochę większy dystans. Wyruszyłem więc nie tak późno, bo przed 19, by mieć trochę więcej dnia w zapasie. Było duszno, nie bardzo było czym oddychać, zatem i jazda nie szła lekko.

Drobna zmiana w Kazimierzu. Ściąłem trasę po gładkim asfalcie (nie licząc dwóch progów zwalniających na początku) ul. Szkolnej.

Zmęczenie zachęcało do odpuszczenia sobie wycieczki do Łasku, co zaowocowało sprawdzeniem drogi z Chorzeszowa do Pabianic o czym już kilkakrotnie wcześniej myślałem. Droga bez większych zastrzeżeń. Doprowadziła mnie na wiadukt nad S14 w Piątkowisku. Stamtąd dało się przejechać dojazdami technicznymi wzdłuż S14 do ul. Lutomierskiej (po drodze przejeżdżając przez kolejny wiadukt). Na samym wjeździe w Piątkowisku jest wprawdzie kilka metrów gruntu - może zabrakło im asfaltu? Prawdopodobnie da się dojechać dalej tą drogą do węzła w Górce Pabianickiej. Do sprawdzenia.

Węzeł w Szynkielewie ma dość szczególną konstrukcję - wiadukt po obu stronach zwieńczony jest rondem.

Łódź - Lutomiersk - Górka Pabianicka - Łódź

Czwartek, 5 lipca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Pogody ostatnich dni nie nadawały się do wyjazdów za dnia. I dziś też upał, wyjechałem więc o 20:20. Przy cmentarzu św. Antoniego (vel Manii) wycieczkę przystopował telefon, który postanowił zawiesić się przy wysyłaniu SMS-a. Reboot, ponowne łapanie namiaru GPS-em i można było kontynuować.

Na początek standard - ul. Złotno, Niesięcin i Babiczki. Tam jednak nie bezpośrednio do drogi na Lutomiersk, a na ładny asfalt prowadzący do Babic. Ten zastanawiał mnie już dwa ostatnie razy. Nie miałem go na swoich dawno aktualizowanych mapach OSM i faktycznie wygląda na dość świeży. Bardzo dobry wybór!

W Lutomiersku coś mi się moje położenie nie zgadzało z mapą. Spytałem więc o radę dwie miejscowe kobiety. Ciężko było dostać odpowiedź, bo uparcie chciały się dowiedzieć do jakiej rodziny bądź firmy chcę trafić, by mi dokładnie pomóc. Po kilku zapewnieniach, że naprawdę chcę jechać *do* Pabianic, wykrzyknęły w zdumieniu, że to strasznie daleko (straszne 15 km ;]), ale ostatecznie potwierdziły, że jestem na dobrej drodze.

W Lutomiersku pożegnałem też słońce. Lampka przednia, w którą byłem wyposażony, spełnia tylko funkcję sygnalizacyjną dla innych pojazdów. I tu myśl czy zainstalować na następny wyjazd nieporęczną i niezbyt dobrą lampę halogenową czy kupić nowe oświetlenie czy może wstawać przed świtem w te upalne dni i jeździć przed pracą.

Na wysokości Świątnik(ów?) wyprzedzałem biegacza. Ten zaczepił mnie:
- Halo! Przepraszam! W którą stronę do Górki Pabianickiej?
- Prosto.
- I zaraz będzie?
Spojrzałem na mapę - nic już po drodze nie było, choć skalę trudno określić.
- Tak. - przytaknąłem niepewnie.
I ruszyłem dalej. Tej drogi było jeszcze ok. 1.5 km. Jestem ciekaw czy dla truchtającego pod górę biegacza ta odległość mieści się w definicji "zaraz".

Dalej Łaskowice, które mimo latarni przywitały mnie ciemnością - miasto nie spieszy się szczególnie z włączaniem światła. A potem asfaltem Pabianicką i al. Politechniki. Ruch znikomy, więc spokojnie, bez przygód. I jeszcze parę metrów miastem dla równego wyniku.

Podsumowując przyjemna jazda ciepłą nocą. Podstawowa wada nocy jednak pozostaje - ciemno.

Sieradz - Łódź

Niedziela, 1 lipca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Kuszenia losu ciąg dalszy. Tym razem jednak nie szukałem udaru, a jedynie weryfikowałem czy groźby padające z prognoz pogody, o mających szaleć burzach, sprawdzą się. Wycieczka rozpoczęta o 19, także jeszcze było czuć ostatnie podmuchy gorąca.

S14 nieodmiennie czeka na otwarcie. Wyprzedzałem jednego rowerzystę. Przejechał też jeden samochód terenowy, zapewne służbowy, bo takich samych zwykło stać więcej w czasie trwania prac. Trafiłem na drugi odwiert w strukturze asfaltu. Trochę mnie zaskoczył, zważywszy że jest pośrodku używanego już wiaduktu prowadzącego do Górki Pabianickiej.

Wieczór ciepły. Ruch w mieście już znikomy. A wiatr sprzyjał mojemu kierunkowi jazdy.

Słynna (?) inwestycja w postaci łódzkiego licznika rowerzystów, który przecież stoi już chyba rok, wciąż nie działa. Jeszcze wczoraj pokazywał same zerowe wyniki. Dzisiaj jest już jakaś - pewnie losowa - liczba rowerzystów w ciągu roku. Nie mniej jednak dzienny wynik konsekwentnie utrzymał się na zerowym poziomie.

Łódź - Sieradz

Sobota, 30 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Wycieczka bez poszanowania zdrowia. Przeziębiony, po aspirynie, wyszedłem na rower o 11:30. Wątpliwości nie ulegało, że nie zmarznę, bo był to prawdziwie upalny i duszny dzień.

Szczęśliwie na początku po niebie wędrowała cienka warstwa chmur, dzięki której słońce nie paliło. Na obwodnicy Pabianic znowu coś się dzieje. Na jej początku, pośrodku szerokości pasa, zrobiono odwiert, taki geologiczny. Wycięty głęboki słupek o przekroju okręgu. Ciekawe czy to rutyna czy podejrzewają jakieś uchybienia przy kładzeniu nawierzchni. Pojawiła się też nowa "bramka" (taka do montażu znaków nad jezdnią) przy zjeździe do Pabianic. Na poboczu leżały jakieś elementy montażowe, prawdopodobnie do barierek (poprawki?). A i dwa auta minęły mnie z naprzeciwka.

Co do jazdy, to ta się nie kleiła. Skwar dawał się we znaki. Nie byłem jedynym nierozsądnym rowerzystą snującym się po okolicy, nawet coś wyjątkowo wielu cyklistów mijałem. Głównie młodzież szkolna. W końcu wakacje nadeszły.

Ostatecznie - chyba od Zduńskiej - chmury się już całkowicie rozproszyły, przez co słońce zaczęło silnie smażyć. Prosto z trasy na lody. Termometr na kominie jednego z zakładów wskazywał ponad 34 stopni.

Sieradz - Łódź

Środa, 27 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Po pracy pojechałem pociągiem do Sieradza, biorąc rower ze sobą. Wieczorny powrót do Łodzi rowerem. Całkiem silny wiatr, cały czas w plecy, jechało się więc lekko i przyjemnie. Pogoda straszyła deszczem i od Dobronia zaczęło kropić. Szczęśliwie na kropieniu się skończyło.

Bardzo dawno nie jechałem tą trasą w środku tygodnia. Nie spodziewałem się, że ruch będzie tak duży.

Łódź - Sieradz

Sobota, 23 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Na granicy między otwartym już odcinkiem obwodnicy Pabianic a zamkniętym stał pan z TVP i robił materiały do jakiegoś reportażu o S14. Dla przyzwoitości przeczekałem, by droga wciąż jeszcze nie otwarta dla ruchu, na taką właśnie wyglądała na ujęciu. Kamerzysta wspominał, że jeszcze dwa tygodnie do otwarcia. Ciekawe czy to fakty czy tylko domysły.

W Zduńskiej Woli, na ul. Łaskiej, poprawiło się w stosunku do zeszłego tygodnia - nowy asfalt położony na większej części zerwanej uprzednio drogi. A służyło to najwyraźniej instalacji sygnalizacji świetlnej - o ile dobrze zgaduję z mapy - na skrzyżowaniu z ul. Spacerową.

Dodam, że stan śmieszki rowerowej Zduńska - Sieradz pogarsza się. Natura próbuje odzyskać co swoje, kępki chwastów wyrastają więc między tymi beznadziejnymi kostkami. To powoduje, że kostki zaczynają się przesuwać, więc chodnik robi się coraz bardziej nierówny.