Piękna pogoda, nie było więc wymówki, że jeszcze za zimno na rower. Zaplanowałem 20 km, żeby było tak w sam raz na pierwszy wyjazd w roku. Gdy już dotarłem do końca Maratońskiej, pomyślałem, że jeszcze warto się zmęczyć wspinaczką na Górkę Pabianicką. A stamtąd już widać było ciemnozielone osłony akustyczne na budowanej S14. Wypadało choć na chwilę podjechać, zobaczyć jak budowa się posuwa.
Na miejscu pracowało kilku robotników, ale to nie przeszkadzało innym rowerzystom, jeżdżącym bo w zasadzie wykończonej już w na tym odcinku drodze. Zatem na świeży asfalt i kierunek - IKEA. Ten cel jednak osiągnąłem zbyt szybko, więc naszła mnie ochota, by zawrócić i pojechać jak daleko się da. A droga okazała się być przejezdna do samego Dobronia (choć od Szynkielewa nawierzchnia jest w stanie raczej surowym, ale jest to już warstwa asfaltu).
Plan był taki, by wrócić pociągiem z Dobronia. Prawie wyszło. Gdyby tylko PKP nie ograniczało tak liczby pociągów, że po prostu nie sposób było wejść do pociągu, który nadjechał, wraz z rowerem. Dość już zmęczony i nie przygotowany z odzieżą na chłód (a po zachodzie ochładzało się szybko), chcąc nie chcąc, wyruszyłem o 17 w drogę powrotną po swoich śladach.
Co do samych niedzielnych warunków przejazdu - pracowało kilka bardzo niewielkich grupek, gdzieś przy brzegu drogi. Widziałem też dwóch pracowników ochrony. Na szczęście nikomu w niedzielę nie przeszkadzali bardzo liczni turyści (i rowerowi i piesi). Droga ładna, świeża, w przyjemnym terenie. Polecam przejazd rowerem przed otwarciem, bo na wykończonej części, już stoją typowe dla dróg ekspresowych, zakazy ruchu rowerów.
Jak donosił Teleexpress, dziś był najcieplejszy dzień tego lata. I faktycznie, niebywale gorąco. Wyjazd przesunąłem więc na późniejsze godziny. Wyjechałem trochę przed 19. Jeszcze prażyło, dość nieprzyjemnie.
W Pabianicach trzeba już było włączyć tylną lampkę. Za Łaskiem nastała zupełna noc. Niebo bezksiężycowe, więc mimo braku zachmurzenia, całkiem ciemno. Moja przednia lampka służy wprawdzie tylko do sygnalizowania swojej obecności innym, ale przynajmniej trochę wspomaga nawigowanie wzdłuż pasów.
Ubzdurałem sobie, że skoro jest wybudowany ten chodnikos-gigantos ze znakami CPR, ciągnący się od Zduńskiej do Sieradza, to zapewne musi być dobrze oświetlony. Rzeczywistość okazała się mniej, cóż - świetlana.
Nie mniej jednak wycieczka i tak udana. Noc ciepła, w sam raz na rower.