Wpisy archiwalne w kategorii

70 - 100 km

Dystans całkowity:3771.53 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:05:04
Średnia prędkość:26.94 km/h
Maksymalna prędkość:51.93 km/h
Liczba aktywności:45
Średnio na aktywność:83.81 km i 2h 32m
Więcej statystyk

Łódź - Krzywiec - Babice - Kazimierz - Słowak - Zgniłe Błoto - Rąbień - S14 - Łódź

Piątek, 24 czerwca 2022 · Komentarze(1)
Kategoria 70 - 100 km
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Ostatni dzień S14 dla rowerów?

Najnowsze plotki dziennikarskie mówiły, że otwarcie 25. Gdy wróciłem, to sugestie pojawiły się też, że o 8. Więc może będę wśród tych, którzy prawie przed samym otwarciem pojeździli. Choć jak ktoś wstanie w sobotę skoro świt, to jeszcze będzie miał spory zapas czasu.

Tym razem na gorącą pogodę wybrałem strategię wyjechania bardzo późno, zamiast bardzo wcześnie. Tyle że S14 miało być tylko przy okazji, a zasadniczo to jakaś miła pętelka. I żeby jakoś pętlę zgrać z obwodnicą, to pojechałem na odcinki, których miar nie mam w głowie. Wyszło na to, że wyjechałem za późno. A przynajmniej wróciłem za późno. Kto to słyszał, żeby po 23 z roweru wracać? Nawet w te najdłuższe dni. To tylko ci jacyś tacy dziwni, co lubią po nocach jeździć, ale oni to raczej wyjeżdżają o 23.

Tu jest dobrze ukryty dodatkowy przejazd dla rowerzystów, poza drogą asfaltową biegnącą w poprzek. Wystarczy objechać zejście do podziemi, obecnie zdewastowane przez jakichś oszołomów (nie chodzi o temat, ale metodę).
Za zejściem jest odcinek chodnika oznaczony jako CPR.
W ten sposób można włączyć się na Żeromskiego ciut wygodniej.
Skrzyżowanie z 6 sierpnia ma zamknięty jeden pas. Światła są przeprogramowane, by puszczać ruch wahadłowo.
Tradycyjny sposób traktowania metod zwalniających wybijających zęby.
Jeden z tych fascynujących przejazdów, które prowadzą donikąd. Do niego dojechałem drogą dla rowerów, ale za przejazdem już jej nie ma.
Ul. Krańcowa. Ktoś miał chyba kryzys twórczy. Na innym krańcu miasta jest ul. Graniczna.
Szuter uświadomił mnie, że jednak nie znam dobrze tego przejazdu, którym chciałem ominąć potencjalne długie oczekiwanie na skręt w lewo w ul. Złotno. Bo miał być asfalt. Po wycieczce wiem, że skręciłem o jedno skrzyżowanie za wcześnie.
Dzisiaj po strojach uczniów na ulicach można było domyślić się, że to koniec roku szkolnego.
Ciekawe czy zapadło się, bo coś robili czy zapadło się już wcześniej, próbowali poprawić, ale nadal się nie udało?
Po (po wiadukcie, a po lewo widać S14).
I pod.
Zrobiło się zielone, panu czekającemu za mną zawył silnik, bo musiał od razu mnie wyprzedzić, zmuszając tego z naprzeciwka do ucieczki.
Stan karoserii może wskazywać, że lepiej mieć się na baczności.
Lubię, gdy kierowcy zachowują odpowiednio duży dystans przy wyprzedzaniu. Tylko nie rozumiem, gdy robią to beztrosko na zakrętach.
Tablica upamiętniająca remont nawierzchni. To jedyny jego skutek, który przetrwał, bo sama nawierzchnia już nie. Można by było tablicę usunąć, bo trochę wstyd.
Na tej trasie pod wieczór nawet trafiło się kilku rowerzystów. Ten z daleka :P.
Słońce powoli się chyliło ku zachodowi.
Na drzewie nad stawami w Zgniłym Błocie dostrzegłem śpiewającego ptaka. Niestety ledwo podszedłem bliżej, a i tak było to ze 20 metrów od, to od razu gdzieś uciekł. Pozostało mi wsłuchać się w orkiestrę natury.
Miałem zaplanowany tylko minimalny detal trasy. Droga ze Zgniłego Błota prowadzi prosto do ronda w Rąbieniu (tego od słynnego samochodowego lotnika), a ja chciałem dojechać do ronda łączącego się z węzłem Aleksandrów na S14, bez jechania po DK71. To było możliwe wybierając uliczki osiedlowe Rąbienia, którymi nigdy wcześniej nie jechałem. Przy okazji nieprzyjemny sposób spowalniania ruchu, ale przynajmniej z marginesem dla rowerzystów.
Za to tu jest taki styl, który bardziej lubię. Bez urywania zawieszenia. I też rowerzysta ma prosto.
Jeden z tych wciąż nie tak bardzo popularnych pojazdów. Jakie to odgłosy boleści wydaje przy wyprzedzaniu roweru.
Ulica osiedlowa, ale szybki kierowca nie poczeka - jak nie w rowerzystę wjedzie, to może w wózki dziecięce.
Szkaradna budowla ponad normę domków dokoła.
Wystarczyłby mi kadr z kamery, ale poczułem się sprowokowany.
Było jeszcze o groźnych psach i osobna tablica o "konsekwencjach prawnych" fotografowania. Tajna rudera wojskowa.
Gdy rysowałem ten przejazd przez Rąbień nie przyjrzałem się gdzie w zasadzie są te drogi w kontekście terenu, którym zwykłem się poruszać. I niespodzianka - tu bloki rozpoznałem. To już Aleksandrów i często właśnie tym osiedlem i drogami, które prowadzą do nowego ronda, omijałem kawałek śmieszki rowerowej na DK71 na wyjeździe z Aleksandrowa.
Do ronda, powstałego w związku z budową S14, dojechałem ul. Wycieczkową w Rąbieniu AB. To zapewne będzie najmniej popularna jego odnoga.
Barykady jeszcze stoją. Czyli mogę jechać, zwiedzać. Ciekawe, że ktoś postanowił pola wyłączone z ruchu wykleić potykaczami.
Pierwsze spotkane po drodze samochody na zamkniętym terenie. A raczej samochodziki. Sterowane radiowo. Niewykluczone, że tę samą ekipę widziałem podczas pierwszego objazdu S14, wówczas na polu, bo to tuż obok było.
Nie przestaje mnie zastanawiać sens zakazu wjazdu na roślinną wyspę ronda, na dodatek z wyłączeniem.
Widać tu w oddali rozmazane kreseczki latarni. Jeszcze ciemno i...
...stała się jasność! Na moje powitanie, na węźle Lublinek. Włączyli o 21:05, to krótko po zachodzie.
Ciekawe co tu się asfaltowi stało.
Trzy wiadukty: Szynkielew, sam węzeł i Górka Pabianicka. I włączone oświetlenie.
Lokalne dzieciaki też zażywały ostatnich chwil dostępu do tej drogi. W ich wieku pewnie jeszcze lepsza przygoda.
Węzeł Retkinia nie był oświetlony.
Zdziwiła mnie otwarta brama. Spodziewałem się, że takie rzeczy dopną... domkną na ostatni zamek przed otwarciem, z jakimś zapasem.
Węzeł Konstantynów świecił.
Spotkałem długouchego. Ciekawe czy biedak odnajdzie drogę ucieczki.
W zapadających już ciemnościach, widziałem najpierw w oddali jakieś trzy światła, rozstawione po całej szerokości pasa, zacząłem się aż zastanawiać czy zaraz mnie nie czeka jakiś wyścig motocyklistów. A to jednak tylko inni rowerzyści.
Węzeł Aleksandrów również świecił. Za to wydaje mi się, że poprzednio lampy prowadzące do zwężenia pasa były na każdej tablicy kierującej, a tym razem kilku brakowało. Ktoś ukradł na pamiątkę?
Hipnotyzujące wrażenie sprawia ich synchronizacja.
Chciałem się jeszcze dostać na DDR. "Szczęśliwie" ktoś zepsuł barykady, więc nie musiałem przenosić roweru.
Chciałem zobaczyć doświetlenie DDR, o którym pisałem już wcześniej, w działaniu.
W tuneliku też jasno. A ściema-tabliczka o monitoringu nie odstraszyła jakichś beztalenci.
Widok z wiaduktu na oświetlone południe.
Trafił się jeszcze jakiś turysta na e-hulajnodze. Miał ją oświetloną ozdobnie jak niektóre TIR-y. Kamera nie poradziła sobie z kolorami, bo oświetlenie rury sterowej było niebieskie.
Tu już doświetlone nie jest. I niezbyt bezpiecznie, bo to koniec całkiem szybkiego zjazdu.
Ślepa uliczka? Zaryzykowałem.
Niestety jest również oficjalnie ślepa dla rowerzystów, bo kończy się chodnikiem, bez prawa dla rowerów i bez żadnej sensownej opcji włączenia się na rondo.
Nie miałem przygotowanego planu, nie wiedziałem, ile będzie kilometrów. Bo i pętla przez Kazimierz i Zgniłe Błoto nie jest w moim stałym programie i nie byłem pewien ile w zasadzie mi na tej S14 zejdzie. Wszystko zeszło trochę za długo i po DK71 (która wkrótce nią nie będzie), po której nie przepadam jeździć nawet za dnia, jechałem w ciemnościach.
Wybrałem też sobie jeden z najgorszych dojazdów do Łodzi. Choćby dlatego, że jest ruchliwy.
Na (na jezdni).
I nad. Choć tu to było zgadywanie "ach, widzę, że to wiadukt, to pewnie to". Wolałem zwyczaj przezroczystych ekranów na wiaduktach.
Z S14 wracałem już odwodniony. Jakąż radość wywołał we mnie widok Żabki na Rąbieńskiej! Pół litra wypiłem na miejscu i 0,75 zabrałem na drogę.
Rąbieńska zasadniczo też nie jest dobra na nocne podróże, bo raz, że niecała jest oświetlona (choć mam wrażenie, że i tak jest więcej latarni niż kiedyś), dwa to z kiepską nawierzchnią. Ale za to Żabek tu widzę do wyboru do koloru.
Zmiany, świetnie... Buspas na Traktorowej. I gdzie mają w tym mieście, w którym rowerem nie wolno po buspasie, jechać rowerzyści, gdy jadą w przeciwnym kierunku? Drażnić kierowców trzymając się 4 metry od krawężnika? Bezpiecznie...
Czy to pas dla włączenia się rowerzystów na jezdnię?
Czy to parking jednak?
A może zatoczka autobusowa...?
To wspaniałe oznakowanie, które dla wielu jest nieczytelne. Gdy wyjeżdżałem z tego przewężenia, to pieszy podejrzliwie spoglądał to na mnie, to na taki sam znak po przeciwnej stronie.
Zostałem przepuszczony przez dwa tramwaje. Chyba boją się tu ryzyka, bo rowerzyści zjeżdżają z górki.
Dochodziła 23 a po lewo jakby jeszcze działał jakiś handel obwoźny. Dobiegało od niego przerażająco skrzeczące odtworzenie muzyki z "Krainy lodu". Nawet nie byłem w stanie odgadnąć, w jakim języku, bo tak niewyraźnie brzmiało. To się słuch muzyczny dzieci psuje, jak im coś takiego kupić.
Nowy blok jest najjaśniejszym elementem Lutomierskiej. Tylko czy ja chciałbym mieszkać przy Lutomierskiej, nawet w nowym budownictwie? Niekoniecznie sympatyczne sąsiedztwo.
Ciepły piątkowy wieczór, więc goście na ogródkach. Choć jak to w tym naszym mało rozwiniętym zwyczaju życia nocnego bywa, niektóre punkty już się zamykały.
A tu jakieś zmiany. Barykady.
Zablokowany również dojazd rowerem do przejazdu.
Taa.
Dobry manewr skrętu. Zatrzymanie w takim dobrym miejscu. Ale to taksówkarz.
Kolega wyglądał na zszokowanego, gdy jakimś cudem dostrzegł gdzieś kątem oka ruch, bo wparował na DDR zaczopowany słuchawkami i wpatrzony w ekran telefonu.
Wracając do S14. Rowerzystów i pieszych było już bardzo niewielu późną porą. Za to trafiły się jakieś pojazdy silnikowe. Niecierpliwi.
Ten zasuwał tak, że aż się kurzyło.
OK...
Ten natomiast zatrzymywał się po drodze i zawracał...
...a potem i pod prąd jechał. Mam wrażenie, że to nie był pragnący wrażeń kierowca, a jakaś finalna inspekcja. Może to i z jego powodu brama techniczna była otwarta?

Łódź - Plichtów - Jaroszki - Syberia - Kołacin - Rogów - Koluszki - Gałków - Łódź

Środa, 25 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
Kategoria 70 - 100 km
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Wschód daleki, wschód mi obcy. Nie mam jakoś nigdy do niego serca, śmiałości, motywacji, pomysłu. Na dodatek zawsze wieje z zachodu, a ja wolę wracać z wiatrem. Ale postanowiłem się tym razem zebrać. Niestety postanowienie przyszło późno wieczorem dzień przed, a trasa miała być wymyślona nowa. Rysowana na mapy.cz, stronie i aplikacji (która nawigowała mnie dziś głosowo) poleconej przez JŁ, z dogłębnym przeglądaniem stanu odcinków na Google, OpenStreetMap i Geoportalu. Planowanie zakończyło się bliżej poranka, co nie wróżyło dobrze co do wczesnego wyjazdu. Trasę rozrysowałem tylko poza granicami Łodzi, więc nie sprawdziłem dokładnie jaki dystans miał być przede mną. Złe wróżby sprawdziły się już na etapie pobudki. A miało być tak miło, turystycznie, ze zdjęciami. Determinacji trochę pozostało na zdjęcia, ale ponieważ wyjechać udało mi się dopiero po 15, to noc mnie zastała w drodze powrotnej. Temperatura była jesienna, 17 °C, w gruncie rzeczy przyjemna do jazdy przy kurtce i opasce na szyi, choć tak trochę dziwnie przy braku jesiennych zapachów i kolorów. Przyjemnie przestało mi być, gdy zaszło słońce, bo wtedy faktycznie zrobiło się zimno, szybko osiągając 13 °C. Na szczęście miałem też ze sobą awaryjnie opaskę na głowę, która się wtedy przydała. Plan wyszedł solidny, bez wpadek czy niespodzianek na drodze. Trasa całkiem fajna.

Awrite!
Zaparkowana...
Wielofunkcyjność DDR. Że też pani nie stoi tak z psem na jezdni.
Jak się nie umie dobrze zaparkować, to zawsze można wspomóc się fragmentem DDR.
Możliwe, że to jest jedyne miejsce w Łodzi, gdzie jest sensownie wykonane połączenie DDR z jezdnią. Odpowiednio po drugiej stronie jest płynny zjazd z jezdni na DDR.
Po remontach się tu coś pozmieniało z organizacją ruchu. Zakaz nie dotyczy rowerzystów, ale...
...tu jest tylko jakieś rondko do zawracania, a DDR wymusił na mnie pętlę dokoła, by dojechać do parku, więc chyba jednak trzeba było w lewo przed zakazem.
Jest spowolnienie ruchu, są miejsca parkingowe w bonusie, a nie trzeba skakać przez progi.
I miałem jechać Edwarda, by w godzinach szczytu nie przejeżdżać Pomorską przez skrzyżowanie z Edwarda, bo tam nerwowo bywa, a tu niespodzianka i objazd.
Przeciskanie na gazetę.
I dotarłem do trochę zmienionego skrzyżowania, które chciałem ominąć. Tu podstawowym problemem jest nitka z lewej, z której długo czekający kierowcy bardzo chętnie wyjeżdżają nie uznając pierwszeństwa rowerzysty przed nimi. Tym razem też jeden się przepchnął.
Na gazetę.
Krzyknąłem "bliżej, bliżej!"...
...i pan odrobinę dalej zatrzymał się na poboczu. Nie wiem czy miał ochotę się "rozmówić" czy zajmował się telefonem, na pewno nie mam czasu się zatrzymywać i dokształcać kierwców z przepisów. Od tego są kursy.
Te czasy, gdy niepozorny miejski "rowerzysta" wyprzedza mnie tak, że ledwo zdążę go zauważyć. I nawet nie musi nogami kręcić.
Kolejny brak przepisowej odległości.
Pani nie wie co to pierwszeństwo...
...więc trzeba było za hamulce łapać.
To tak, jak te gwiazdki na umowach?
Tradycyjnie gwiazdkowe zamieszanie tchórzliwie ominąłem przejściem dla pieszych.
Chodnik wygląda na świeży. Szeroki. Oczami wyobraźni już widzę, co będzie zwieńczeniem jego budowy - nakaz ruchu rowerów.
Zwłaszcza, że skrzyżowanie dalej nakaz jest. Co prawda tam jest jakaś bardziej adekwatna nawierzchnia wydzielona.
Lokalni rowerzyści ignorują zawiłości wyprodukowane przez proste zwoje mózgowe architekta.
Szanujący się kolarze oczywiście nie wjeżdżają na tę niebezpieczną bzdurę.
Brak możliwości bezpiecznego wjazdu na jezdnię. Brak przejazdu, gdyby ktoś chciał po drugiej stronie. Brak sensu, ale to normalne.
Pan miał za krótkiego... Forda, najwyraźniej, bo z jakichś powodów postanowił mnie strąbić. Szeryfkowi może się nie podobało, że po lewej stronie widział DDR. Fascynujące, że jedyne znaki jakie dostrzega wielu kierowców, to te dla rowerzystów, bo żadnych innych to już nie.
Wieś nowoczesna. Obok kukurudzy wyrosły latarnie z własnymi elektrowniami wiatrowymi i solarnymi.
Jaroszki. Czy przypadkiem jedna z cyklicznych ustawek kolarskich w okolicy nie jest pod takim hasłem? Tak mi się wydaje, że widywałem tak nazywane wycieczki grupowe. To by pewnie było źródło nazwy. Zgodnie ze znakiem droga jest kręta. I pagórkowata, jak na Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich przystało. Atrakcyjna.
Kościół Starokatolicki Mariawitów Podwyższenia Krzyża Świętego w Grzmiącej.
Retro przystanek z blachy falistej. W razie silnego wiatru można odfrunąć razem z nim. Albo być przez niego zaatakowanym.
Rolnictwo 2.0: uprawa prądu.
Wieża transmisyjna otoczona sadem. Jabłka 5G? Lub, jak to uroczo przekręcił kiedyś mój ukraiński kolega: "jabełka".
Ach te intrygujące manewry. W ten sposób kierowca oczekiwał przed uprzywilejowaną na swój skręt w lewo. A by było zamieszanie, gdyby ktoś stamtąd chciał skręcić.
Nowszy młyn w Kołacinie.
Wygląda jak budynek straży pożarnej. I faktycznie są starsze zdjęcia z oznaczeniem OSP na nim. Obecnie OSP chyba wyparowała.
Jedyny kilkusetmetrowy terenowy odcinek dziś. Celowo, by dotrzeć do starego młyna.
Zabytkowy młyn w Kołacinie.
Trafiłem na sady po obu stronach jezdni. Były jabłka, śliwki i gruszki. Wszystko pachniało. Gruszki przewieszały się nawet na drugą stronę ogrodzenia. Bardzo mnie kusiło by zerwać coś i zjeść, ale nie wiem na ile lat prokuratura pana Zero za takie występki próbuje wsadzać. Taki owoc z drzewa jest dla mnie nieporównywalnie bardziej atrakcyjny niż z targu. Ot wspomnienia dzieciństwa, gdy u dziadków były drzewa i krzewy owocowe i jadłem prosto z nich.
Ktoś tu zrobił sobie ochronę przed wpakowaniem się do rowu przy parkowaniu. Taką stykową, bo dosłownie był zaparkowany na dotyk do tyczki.
Dworzec w Rogowie ma, poza schodami, drogę formalnie dla niepełnosprawnych.
Co prawda gdyby się ktoś na wózku znalazł, to połączenie tego traktu z jezdnią jest zablokowane tasiemką.
O, jakie wesołe miasteczko z tego Rogowa!
Uśmiechnąłem się na widok tytułu "dworzec" na tym trochę bardziej rozbudowanym przystanku. W zasadzie to dopiero budującym się.
Wieża ciśnień zza drzewa wygląda.
Rogów osobowy wąsk. Wąsk. jak wąskotorowy. A tymczasem w Łodzi mamy wąskotorowe tramwaje i nikt nie robi z tego wielkiego halo.
To skoro już przejeżdżałem obok tej atrakcji turystycznej, to choć na chwilę musiałem wjechać.
Proszę - jest też ogłoszenie o następnym odjeździe. Z kartką do przewieszania. Trochę jak wyświetlacz, tylko bardziej dopasowany do retro stylu. Choć wydaje mi się, że pisane kredą na tablicy byłoby bardziej odpowiednie.
Nawet stanąłem na jedno zdjęcie.
To mi wygląda na PRL-owski elewator zbożowy. Bo niczym szpitale z tamtej epoki, wszystkie są takie same. A dobrze kojarzę taki nieopodal Sieradza.
Pałac w Rogowie. Na pierwszy rzut oka teren nie wydawał się być dostępny dla zwiedzających, ale może to tylko przez późną godzinę.
Przy okazji tu pokonywałem krótki fragment drogi krajowej 72. Jak to na DK - wyścigi wywrotek.
Cieżarówki wyprzedzajace pospiesznie na zakrętach, na których nic nie widać.
Wyprzedzanie na gazetę, mimo pustej drogi.
Takiego cudactwa jeszcze nie widziałem. Sierżanty rowerowe na wsi. Jeśli miałbym narzekać, to sierżanty są dowodem patologii drogowej. I, obawiam się, że malowanie ich w takim miejscu, tylko tę patologię potęguje. Zwłaszcza wśród szerokiej grupy nierozgarniętych kierowców. No bo skoro tu takie są, to tam gdzie ich nie ma, to przecież rowerzysta nie powinien jechać, prawda? Zamiast edukować społeczeństwo, że miejsce roweru jest na jezdni, a zasmarkanym obowiązkiem kierowcy jest zachowanie się tak, by w żaden sposób cyklistom nie zagrażać.
Stara wieża ciśnień w Koluszkach.
Amfiteatr w parku miejskim w Koluszkach.
Jaka miła odmiana, że jest zostawiony jakiś odstęp przy tym wyniesionym przejściu, tak że da się zmieścić kołem rowerowym.
Postanowiłem przejechać najpierw pod wiaduktem, zanim po nim.
Tu jest kierowca do pochwalenia. Szczerego. Wcześniej jechał za mną cierpliwie przed zakrętem, bo nie było widać co może zza niego wypaść i wyprzedził dopiero, gdy zrobiła się prosta. Rzadkie, a powinno być normą.
A tu już typowy gazeciarz.
Początek lasu między Gałkowem a Justynowem. To taka jezdnia, która jest relatywnie wąska, ruchliwa, utrwaliła mi się w pamięci jako nieprzyjazna rowerzystom. Nawet nie zauważyłem jadąc tego znaku CPR po prawo, bo w dość dyskusyjnym miejscu postawiony, bardziej rzucającym się w oczy wyjeżdżającym z prawej.
Ale jak już tu jechałem, to moją uwagę zwrócił absurd postawienia lasu odblasków przy chodniku. To był dość wyraźny znak, że ten chodnik musi być dla rowerzystów, bo dla pieszych by przekręt z takim zakupem nie przeszedł.
CPR, którego dawniej nie było, dociągnięty jest do Justynowa. Jest to bubel z kostki fazowanej. Dla własnego bezpieczeństwa przed szalonymi kierowcami można wybrać, od biedy.
Ależ proszę!
Zapomniałem, że by dostać się nad stawy w Andrespolu, należałoby tu przejechać na wprost i wjechać na chodnik od razu, tak nieelegancko i nieprzepisowo.
Bo tam gdzie jest już oficjalny wjazd rowerowy (notabene zastawiony barierkami, tak by przejazd uniemożliwić, jako niebezpieczny przy jezdni), to trzeba skakać przez krawężnik.
Tuż obok jest parking, który robił mi jakieś nadzieje.
Te jednak były płonne, bo krawężnik jeszcze wyższy i nigdzie nie ma wjazdu.
Tak na bogato Andrespol ucywilizował otoczenie stawów. Kostka, barierki. Dziwię się, że do kompletu nie ma latarni. Nic podejrzanego. A tak czysto ideowo, to nie wiem czy to tak atrakcyjnie naturę tak kostkować. Czy nie byłyby milsze dobrze utrzymane drogi szutrowe?
Zdążyłem już z politowaniem pokiwać na widok tego zakrętu do lewej krawędzi, ale...
...to było z powodu holowania. I tak nie wyszło i udało się linę na zakręcie wciągnąć pod koło, co zaowocowało potem kiepsko brzmiącym jej powrotem, po którym mógł zostać ślad na zderzaku.
Za skrzyżowaniem trochę śmieszki rowerowej.
Tak ze 20 metrów.
A tu nic się nie zmienia od lat. Andrespol zrobił sobie statystykę udawanych działań dla rowerzystów, więc parkingi na osiedlach pod domami są formalnie drogami dla rowerów. Jestem ciekaw czy mieszkańcy, jak już zjadą z chodnika, to wduszają klakson widząc rowerzystę na jezdni.
Stłuczka.
Ten nie wyglądał na uczestnika zdarzenia. A jeśli byłby, to tym gorzej świadczy o policji, że ze wszystkich możliwości zatrzymania wybrano dla niego DDR.
Malunku pieszych sobie nie przypominam.
Rewolucji po remoncie świeci się kolorowo.
W Pomodoro też nastąpił remont. To był drugi dzień otwarcia po nim, więc chęć zobaczenia rezultatu zmian dodatkowo kusiła mnie, by zakończyć rower kolacją w tym miejscu. Do oceny dla znających lokal i jego poprzedni wygląd.
Ja jestem na nie. Było tu zdecydowanie przyjemniej, przytulniej. Dobrze, że jest jasno, ale tak poza tym, to niemiłe, tanie wrażenie sprawia.
Na szczęście pizza nadal bardzo dobra.
Ubocznym skutkiem remontu Rewolucji jest szerszy chodnik, który pozwala wrócić rowerem pod prąd do Piotrkowskiej. :X

Łódź - Rzgów - Babichy - Zofiówka - Tążewy - Dłutów - Mierzączka Duża - Dobroń - Łódź

Środa, 18 sierpnia 2021 · Komentarze(0)
Kategoria 70 - 100 km
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Trochę dmuchało. Z zachodu, ponad 25 km/h. I ten sierpniowy 19-stopniowy upał! Ale i tak jechało się dość przyjemnie.

Wietrzny dzień. Chyba lekka konstrukcja roweru poddawała się bocznym podmuchom. :P
Ktoś zgubił osłonę przednich zębatek.
Ślady działań miejskich urwisów.
Nie wiem czy to jeszcze od tej dawnej burzy.
Czyżby kogoś zdenerwował kontraruch rowerzystów i obrócił tabliczkę?
Po brytyjsku. Ledwo zdążył wrócić by mnie nie rozjechać.
Wózek jak te poprzednie. Zwycięski - zajechał najdalej. Chyba. Bo nawet nie wiem skąd te wózki. Poniekąd reklama, bo może z zaciekawienia poszukam.
O jaki to pojazd mi się trafił po prawo!
Może odnajdę się na Google Street View kiedyś?
Stał się cud - śkosili dżunglę przy Bartoszewskiego! A przy okazji ktoś skosił barierki.
Sygnalizator też skoszony.
W jaki sposób parkuje się między ekranem akustycznym a betonowym płotem, pomiędzy którymi jest tylko DDR, chodnik i trawnik?
Wiatr zachodni. Czekała mnie dłuższa prosta na zachód.
Niełatwo się zmieścić na tej jezdni.
W Starowej Górze, dla dodania nowych dróg do mapy, przetestowałem ul. Topolową, zamiast tradycyjnego wyboru Piaskowej. To jedyne dwie asfaltowe prowadzące do celu. Są tu całkiem ładne domy. Dwa zestawy poduszek. Na Piaskowej są trzy progi.
Topolowa dojeżdża na koniec asfaltu Granicznej.
W Rzgowie na ul. Tuszyńskiej jest bardzo silnie zaakcentowana wrogość wobec rowerzystów.
Jakież opisowe uzupełnienie znaku.
Przedostanie się na lewy pas za światłami nie było łatwe przy tych bardzo zniecierpliwionych kierowcach, którzy musieli mnie wyprzedzić do skrętu w prawo. Przy okazji na skrzyżowaniu linie są namalowane z niezrozumiałą finezją artystyczną.
Autofotka.
Wyprzedziła mnie warcząca kosiarka. A dalej stał fotograf z długim obiektywem. Mógł ładnie ściągnąć perspektywę drogi.
Metr od... krawężnika.
I skrzyżowanie już tuż-tuż...
...ale jeszcze zdąży wyprzedzić.
Dodam, że nie zdążyłem jeszcze pokazać zamiaru skrętu, więc wyprzedzający powinien zakładać moją jazdę prosto. Ale najwyraźniej miał to w wydechu.
Ciekawe ile lat miał kierowca tej ryczącej wielokonnej zabawki.
Bardzo pozytywne zaskoczenie zachowaniem kierowcy. Byłem niemalże pewien, że spróbuje się wepchnąć przede mną, no bo przecież puszka. To by było dość typowe. A tymczasem grzecznie stanął za przeszkodą po swojej stronie i poczekał aż przejadę. Brawo!
Wiatraki mocno pracowały, tak jak ja mocno zmagałem się z wiatrem.
W Dłutowie dorobili utrudnienia dla rowerzystów.
Wszyscy robią się elektryczni. Limonkowa indywidualna tablica na tym Audi.
Na moim wyjeździe z Dłutowa pobocze rozkopane, potencjalnie pod jakieś media.
Czyżby strzałki po jakimś wyścigu? Może rowerowym?
Nawet zgadzały się z moim planem.
Jedyny komunikat na dziś na tej tablicy to ostrzeżenie przed zwężeniem przed Łodzią na S14, gdzie jej dalszy ciąg się buduje.
Wiało dalej. Ale teraz to już było na moją korzyść, bo wkrótce miałem skręcić na wschód. Wśród flag te, które pewna niespełna rozumu ofiara losu, która powinna siedzieć raczej w jakimś ośrodku zamkniętym, niż tam, gdzie zasiada, nazywała "unijną szmatą".
Wszędzie lody.
Tak tylko na wspomnienie. Po lewo ledwo widać ślad małego rozbrykanego cielaczka. Chciałem mu zrobić zdjęcie, ale niestety błyskawicznie pobrykał na drugą stronę budynków. Za to przywiązana krowa, potencjalnie mama, zaniepokoiła się moim postojem i zaczęła rozpaczliwie muczeć. Także postanowiłem nie robić dalej zamieszania i nie czekałem na powrót młodego.
Ciekawe co tu się buduje, że tyle ciężkiego sprzętu.
Węzeł S14/DK14.
Tutaj na Maratońską coś sporo piachu naniosło.
Ciekawe miejsce starsza pani znalazła na spacerek. Po lewej stronie jezdni jest chodnik, to chyba bezpieczniej.
Na pasie rowerowym też piasek. Ale to nic nowego.
Kolumna 5 wozów na sygnałach. Myśl jaka mnie naszła, to że chyba musi być bójka kibiców. Potem, trochę na potwierdzenie, zauważyłem, że policja jest też obok stadionu ŁKS i światła były na nim włączone.
Ktoś się mierzył z barierką?
Przejazd rowerowy widmo w użyciu.
Droga rowerowa została zaprojektowana na jego istnienie. Gorzej dla rowerzystek, że jednak nie istnieje.
Mama obstawiała syna pod opieką z lewej. Uwielbiam jazdę całą szerokością.
Tym razem nie była to akcja "bezpieczeństwo rowerzystów" (czyt. mandatowanie rowerzystów). To raczej w związku z rozświetlonym stadionem po przeciwnej stronie ulicy.
Kolega po lewo z takim zainteresowaniem przyglądał się młodzieży zjeżdżającej w parku, że znalazł się, no właśnie, po lewo.
Postanowiłem wykorzystać chodnik...
...tyle że jak do niego dojechałem, to zaczął mi i tam zajeżdżać drogę. Skomentowałem lekko oschle: "może bardziej po lewo?". Zamiast usłyszeć proste "przepraszam", co powinno być naturalną odpowiedzią jak się komuś zajeżdża drogę, usłyszałem pyskówkę. Jak się nie potrafi korzystać z dróg, to lepiej tramwajem jeździć.

Łódź - Kazimierz - Puczniew - Szadek - Wrzeszczewice - Ludowinka - Łódź

Piątek, 4 maja 2018 · Komentarze(0)
Kategoria 70 - 100 km
Droga do Babic w maju 2018




Do Szadku miałem pierwotnie jechać dzień wcześniej. Jednak KK straszyła mnie pokazując mi burzowe ostrzeżenia. I wystraszyła skutecznie. Ostatecznie burze nie trafiły w moją planowaną trasę, choć szły, co szczególnie odczuł wtedy Zgierz. Na YouTube można znaleźć filmy z ulicami zamienionymi w rzeki.

Do Szadku było pod wiatr, ale byłem wypoczęty, po odpowiedniej przerwie, więc walczyło mi się z nim dobrze i nawet bardzo nie przeszkadzała trochę pompująca się kurtka przeciwwiatrowa. Z powrotem najpierw z wiatrem, lecz odczułem już zmęczenie po pierwszej połowie i zaczęło iść gorzej, a bliżej Łodzi wiatr się obrócił i znowu musiałem się z nim męczyć. Ostatnie kilometry były ciężkie.

Nie było ciepło. Raz, że kurtka się przydała, a dwa to na część trasy przeprosiłem się z opaską na głowę. Tradycyjnie zrobiłem przystanek na Orlenie w Szadku, gdzie zaliczyłem gorącą kawę i hot doga.

Uwielbiam drogę do Babic w ładniejszą część roku.

20180504_132947

Na Maratońskiej wokół jednego z domów kwitło mnóstwo bzów. Żałuję, że nie zatrzymałem się na zdjęcia, bo te wycięte fragmenty kadrów z kamery nie oddają im sprawiedliwości. Nawet koloru nie oddają.

20180504_171930.454000

20180504_171939.451000

20180504_171948.248000

W drodze powrotnej, na przejeździe przez Włókniarzy, widziałem "wyluzowaną" użytkowniczkę ŁoRP-a. Pani widząc, że jej droga jest zajęta przez czekających na zielone rowerzystów, zjechała z drogi rowerowej, by z boku pasów wbić się na jezdnię.



Na koniec jeszcze malutka pętla po mieście by był 3-cyfrowy wynik.

W tym roku to był mój pierwszy raz na drodze Kazimierz - Szadek - Wrzeszczewice - Chorzeszów.

Zdjęcia na mapie

Sieradz - Burzenin - Widawa - Patoki - Buczek - Brodnia - Róża - Rydzyny - Łódź

Sobota, 28 kwietnia 2018 · Komentarze(0)
Kategoria 70 - 100 km
blinkee w Łodzi




Musiałem odebrać polecony w Sieradzu. Właściwy urząd w soboty pracuje do 14. To za krótko bym się zebrał na rower i dotarł do Sieradza. Stanęło więc na wsadzeniu roweru w pociąg. Dzień wcześniej wstępnie planowałem wracać najprostszą drogą. Potem zmieniłem zdanie, uznając, że to już czas na pierwsze 100 km w tym roku.

Ze śladu i filmu wyciąłem małą przejażdżkę po Sieradzu.

Na dobry początek coś z wieczora poprzedniego dnia. Nowy publiczny środek transportu w Łodzi. Elektryczne skutery, którym miasto zezwoliło na wjazd na Piotrkowską.

20180427_214015

20180427_214715

Mamy dwóch operatorów. Pojazd drugiego sfotografowałem już rano.

20180428_093805

20180428_093813

16 kwietnia relacjonowałem, jak z Piotrkowskiej wywożono ławki i stojaki rowerowe. Nie jestem pewien kiedy stojaki wróciły, ale w swojej okolicy dość długo nie miałem o co roweru oprzeć. W każdym razie już są.

20180428_093629

Ławki też, choć te chyba dotarły wcześniej. Konserwacja udana, bo wszystko wygląda całkiem jak nowe.

20180428_093713

Przechodząc do wycieczki. Zacząłem w kurtce przeciwwiatrowej, ale szybko zrobiło mi się w niej za ciepło. By nie stawać za dużo uznałem, że wytrwam w niej do Widawy, gdzie planowałem dokupić picie. Zwłaszcza, że z kurtką szybko schodziło. To była ciężka próba.

Jestem ciekaw co tu się wydarzyło, skoro był i radiowóz oznakowany i tajniacka Insignia. Uszkodzeń na samochodach nie zauważyłem.

20180428_144703.621000

20180428_144705.287000

Biegnąca przez las droga między Gucinem a Malenią była wyłączona z ruchu. Efektem ubocznym były trochę mylące mnie znaki po drodze z Buczku, mówiące o objazdach.

20180428_164136

Na kolację wybrałem się do Bredni. Mają tam bardzo luźne podejście do ortografii w karcie. Ktoś był mniej cierpliwy niż ja i postanowił spróbować ich poprawić. Potem inny ktoś poprawił poprzedniego ktosia. Z przyzwoitości (albo braku długopisu) oszczędziłem sobie kolejnej zmiany - na crème brûlée. Korektorzy przemilczeli też "sałatakę", a i nikt nie skorygował owocu towarzyszącego lodom - na liczi.

20180428_204244

Zdjęcia na mapie

Łódź - Piątkowisko - Dobroń - Zduńska Wola - Sieradz

Środa, 3 maja 2017 · Komentarze(0)
Kategoria 70 - 100 km
Deser w Mamma Mia w Sieradzu








Do Sieradza, z wiatrem. A potem jeszcze mały przejazd po Łodzi, po powrocie pociągiem. Rozważałem więcej, ale tak okropnie zaczęło siodełko skrzypieć, że aż było mi wstyd jechać, bo się ludzie obracali. Mam nadzieję, że to nadal stara sprężyna w sztycy i tradycyjnie odrobina WD40 pomoże. Muszę w końcu wymienić sztycę na nową, sztywną (na pewno kiedyś już zapisałem to postanowienie).

Tym razem udało mi się dostrzec, że nowa droga dla rowerów wzdłuż Bandurskiego biegnie po obu stronach. Na razie jeszcze nieoznakowana, więc jechałem jezdnią. Ale niektórzy rowerzyści już korzystają.

W Sieradzu byłem w swojej ulubionej Mamma Mia. Deser na zdjęciu nie był mój, ale miałem okazję spróbować - bardzo smaczny.

20170503_161504

Wracałem tym złym przewoźnikiem, czyli Przewozami Regionalnymi. Omijam je, gdy tylko mogę, ale chciałem wcześniej dotrzeć do Łodzi. Drożej (21.60 z rowerem vs 12.41 w ŁKA), brzydziej i... Powiesiłem rower, rozejrzałem się po zatłoczonym przedziale - poza rozkładanym krzesłem tuż obok roweru i w zasięgu jego bujania się, była szklana izolatka - "miejsce dla obsługi pociągu". Miejsce ma zamek, ale ten był otwarty. Obsługa pociągu jedzie zawsze na jego czole, co przy symetrycznej konstrukcji pociągu czyni to na jego drugim końcu, gdzie byłem, marnującym się. Ucieszyłem się i zająłem fotel.

20170503_182729

Miejsce świetne, bo i rower na widoku.

20170503_175623

Niestety nie dotrwałem do końca jazdy w tym miłym zaciszu. Przyszedł służbista, pan z kontroli wewnętrznej Przewozów Regionalnych, tj. taki, co zajmuje się kontrolowaniem czy konduktorzy dobrze kontrolują i uparł się, że puste czy nie, ma się marnować i mam je opuścić. Postanowiłem stawiać bierny opór, nie rozumiejąc zasadności tych żądań, zastanawiając się przy tym czy skończę jak pasażer w American Airlines. Ponieważ to był pan "na stanowisku", to sam nie chciał się ze mną zmagać, tylko przekazał zadanie pani kierownik pociągu. Czyli tej, którą on kontroluje. Ta po wymianie dwóch zdań ze mną też stwierdziła, że nie ma powodu, dla którego nie miałbym tam siedzieć i tam mnie w spokoju pozostawiła. Niestety jakiś kwadrans później wróciła i oznajmiła, że ma polecenie od kolegi, by mnie z tego miejsca wyprosić. Podróż dokończyłem więc podpierając ścianę, bo już nawet "dostawka" przy moim rowerze była zajęta.

Żeby była jasność - to nie jest żadne pomieszczenie techniczne, nie ma tam żadnych urządzeń. Obecność pasażera tam nie stanowi zagrożenia dla niego ani dla innych. Jest to zwykły fotel, jak inne w pociągu, odgrodzony tak, by nikt pracownikowi nie zajął miejsca. Przed remontem taką rolę pełniły całe przedziały bagażowe na czole pociągu tudzież w pociągach pospiesznych z przedziałami 6-osobowymi, była stosowna naklejka na skrajnym przedziale. Natomiast nigdy nikt nie robił problemu z zajmowaniem przez pasażerów w nich miejsc, gdy te przedziały nie były wykorzystywane przez pracowników. A nawet gdy były, a były wolne miejsca, to często udostępniali je pasażerom w razie potrzeby. W Przewozach Regionalnych nadal wieje czasami minionymi, a niestety władza teraz postanowiła je wspierać, zamiast je zlikwidować, więc nie zanosi się na lepsze. Zdecydowanie odradzam korzystanie z ich usług.

67.12 km do PKP w Sieradzu i 13.78 km po Łodzi.

Wciąż chłodno, ale wciąż daję radę w samym polarze.

Zdjęcia na mapie

Łódź - Aleksandrów Łódzki - Ozorków - Sokolniki-Las - Biała - Swędów - Dobra - Klęk - Łódź

Czwartek, 29 września 2016 · Komentarze(0)
Kategoria 70 - 100 km
Przez las pod Grotnikami


Domykanie września do tysiąca. Na tę okoliczność wziąłem urlop. Myślałem o odrobinę dłuższym dystansie, ale raz, że zaspałem, a dwa to jak już się dobudziłem, nie czułem się na siłach.

Na Wielkopolskiej zrobił się ciasny korek, bo prawy pas zajmowała pracująca koparka. Z braku rowerowego OC nie zdecydowałem się próbować przeciskać, a nie chcąc czekać z nimi, odbiłem w Pułaskiego. Tu trafiłem na ciekawe zestawienie znaków. Nie spotkałem jeszcze, a całkiem użyteczna informacja, bo na wprost za końcem jezdni jest chodnik i DDR obok (Aleksandrowska).

20160929_150718

Do Aleksandrowa wiało w twarz do 30 km/h. Od skrętu na północ było lżej, bo wiatr był południowo zachodni.

Bardzo lubię tę drogę przez las w okolicach Grotnik. Las na północy.

20160929_160607

Las na południu.

20160929_160619

Wszędzie las. Chyba powinienem wpisać te km do bikestats jako dystans przejechany w terenie.

20160929_160651

W Ozorkowie trafił mi się niecierpliwy kierowca. Za wszelką cenę postanowił mnie wyprzedzić paręnaście metrów przed rondem Solidarności, a że jest tam zwężenie przez wysepkę między pasami, to wpychając się, zmusił mnie do przyhamowania.

Kiedyś już fotografowałem to zjawisko na drodze między Ozorkowem a Sokolnikami-Lasem. Jest tu chodnik z krawężnikiem "zero", podobnie jak w Kołacinie.

20160929_163338

Wątpliwości mam takie same jak tam. I drogowcy chyba też, patrząc na znak ("uwaga na pieszych i rowerzystów"). Zresztą kierowca jednego z przejeżdżających aut skorzystał z kostki, gdy wymijał inny pojazd. A i to szare zabarwienie na niej to raczej nie od opon rowerowych. Ja pozostałem na wygodniejszym asfalcie.

20160929_163651

Staw w Dzierżąznej.

20160929_170128

Poniższą (za) wąską drogą biegnącą przez las między Białą a Szczawinem, jechałem ostatnio w egipskich ciemnościach.

20160929_171546

Przy okazji opisu ww. wycieczki chwaliłem też, że dobudowano brakujący asfalt ze Szczawina do Dąbrówki-Marianki. Jak już mówiłem, egipskie ciemności, więc wtedy nie miałem jak sfotografować. W oddali widać inny kolor nawierzchni. Tamta już była wcześniej, ale trzeba było do niej dojeżdżać grzęznąc w miękkim piachu.

20160929_172042

I rowerzyści mają swoje na sumieniu, w kwestii łamania przepisów. Gdy czekałem na skrzyżowaniu Okólnej z Łagiewnicką, by móc skręcić w lewo w tę drugą, od strony Zgierza nadjechała kilkunastoosobowa grupa kolarzy. Jechali w myśl zasady, że prawa stworzone dla zwykłych śmiertelników, ich nie dotyczą. Pojechali dalej prosto w Okólną, bez zmrużenia powieki ignorując pierwszeństwo samochodów jadących z południa (droga uprzywilejowana przebiega tam zakrętem z zachodu na południe). Chyba tylko to, że przed tym ostrym zakrętem kierowcy zwalniają i dzięki temu zdążyli zahamować - mimo że peleton na dodatek wyjechał przed ten ciągnący się sznurek pojazdów zza bagażnika zasłaniającego go, skręcającego przed nimi auta - uratowało mnie od widoku rozjechanych cyklistów. Bo natężenie ruchu było duże. Niektórzy z nich być może nawet samodzielnie daliby radę zinterpretować znaki, ale jeden poczuł się liderem i pokrzykiwał na skrzyżowaniu do reszty: "jedziemy, jedziemy!". Samobójcy.

Na Piotrkowskiej rozpoczęto już instalację iluminacji na nadchodzący Festiwal Kinetycznej Sztuki Światła. Ten odbędzie się za tydzień w weekend (7-9.10).

20160929_214550

Po wczorajszej ciepłej nocy dzisiaj był ciepły i pogodny dzień. Temperatura sięgnęła 23°C.

Tym sposobem wrzesień osiągnął stan 1010 km.

Zdjęcia na mapie