Wpisy archiwalne w kategorii

100 - 150 km

Dystans całkowity:3143.70 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:11:53
Średnia prędkość:26.41 km/h
Maksymalna prędkość:49.61 km/h
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:108.40 km i 3h 57m
Więcej statystyk

Łódź - Dobroń - kłopoty, kombinacje - S8 - Sieradz

Niedziela, 13 lipca 2014 · Komentarze(0)
Kategoria 100 - 150 km

Plan był dosyć prosty. Zwiedzić budowę S8 do Sieradza, ze szczególnym naciskiem na przejazd odcinka Róża - Łask, bo ten jest już gotowy i ma być otwarty najszybciej. Zgrubne podliczenie kilometrów - do Dobronia 27 km, linijka na Targeo dawała przejazdowi po S8 wraz z zachodnią obwodnicą Sieradza niecałe 50 km, plus jeszcze z Dobronia się dostać pod S14 - łącznie koło 80 km.

Do Dobronia tradycyjnie - przez Górkę Pabianicką i nad S14. Stamtąd kieruję się na Mogilno, gdzie S14 łączy się z S8 w węźle Róża. Z mapy Targeo zapamiętałem gdzie biegną drogi techniczne w okolicy i liczyłem, że jakoś z nich dojadę. Już w drodze do Mogilna zacząłem wyraźnie odczuwać odnawiającą się kontuzję kolana, więc tempo leniwe i z lekkim bólem. W Mogilnie wyprzedził mnie jakiś bardziej żwawy rowerzysta. To mnie zmobilizowało i postanowiłem przejechać przez wieś na jego kole. Przed wiaduktem nad S14 odbiłem na południe sprawdzając pierwszy boczny asfalcik. Bez szans. Wszystko już wygląda na dopięte na ostatni guzik, zwłaszcza siatka ogrodzeniowa. Wracam na wiadukt i oglądam zamknięty pas S14, który prowadzi do mojego celu. Gdyby tylko w tym miejscu dało się wbić na S14, to bym mógł skorzystać. Ale też żadnych opcji. Przejeżdżam więc nad S14 i dalej nad S8 na Rzgów, by dotrzeć do kolejnej drogi bocznej biegnącej wzdłuż drogi docelowej. Słabo to wygląda - S8 na lekkiej skarpie, siatka, bramy. I właśnie. Testowo podjeżdżam do jednej, patrzę - kłódki brak. Nie mniej jednak otwieranie sobie bram wydawało mi się zbyt brawurowe, a jeszcze trzeba by się za nią wspiąć po skarpie i pokonać barierki. Rezygnuję. Jadę dalej wzdłuż ekspresówki licząc na lepszą okazję. Asfalt szybko się kończy, dalej szuter. Siatka i bramy, bramy - tym razem z kłódkami. A skarpa coraz wyższa. W końcu dojeżdżam z powrotem do drogi Dobroń - Ldzań. Tutaj, obok przejazdu pod ekspresówką, brama zapraszająco otwarta. Ale wspinaczka z rowerem w tym miejscu wyglądałaby już ekstremalnie. Nasyp stromy, ok. 5 metrów. Postanawiam więc kontynuować szalonym planem awaryjnym, by dojechać do Teodorów i stamtąd zawrócić. Jadę więc na południe, przez Ldzań i Rokitnicę, zwiedzając malownicze okolice wraz z młynem wodnym, którego nie pamiętam kiedy ostatnio oglądałem - chyba w dzieciństwie. W ten sposób docieram do DK12 - drogi z Łasku do Piotrkowa Trybunalskiego. Po niej już prosto do Teodorów. Konstrukcja tego węzła jest osobliwa - pragnąć odbić w prawo, na Łódź, należy skręcić w lewo. Nie mniej jednak ten zjazd obstawiony był przyczepą campingową z panem ochroniarzem, który nie podejmował żadnej ugodowej dyskusji krzycząc coś o jego pracy i pensji, na którą to robiłem podobno zamach. Przy okazji twierdził, że i dziś trwają prace. Drugi zjazd, formalnie na Sieradz, był bez przeszkód. Z niego więc wybrałem się "pod prąd" z powrotem do Mogilna, tj. węzła Róża. Wrażenia? No dobrze, dobrze. Betonowe, przyjemnie się tu będzie autem jeździć. Tylko o co chodzi z tym konkursem na największą liczbę ekranów dźwiękochłonnych? I to na dodatek postanowili na tym odcinku postawić chyba każdy model, jaki producent oferował - metalowe z jasnoszarymi, żółtymi i ciemnoszarymi pasami, brązowe ze szklących się tafli, przezroczyste z prostokątną siatką (tych jak na lekarstwo) i nawet drewniane, z desek. W tej sytuacji znak oznajmujący, że właśnie przejeżdżamy nad rzeką Grabią - na dodatek w miejscu, gdzie jest na niej śliczne jeziorko, co wiem wyłącznie dzięki zdjęciom satelitarnym - jest niesmacznym dowcipem. Obie strony drogi całkowicie zabudowane. Widoków łącznie jest jak na lekarstwo. Bliżej Róży można na szczęście popatrzeć na gęsty las. Przed węzłem dostrzegam kolejny camping-stróżówkę, więc by nie wdawać się w zbędne dyskusje, podziwiam sam węzeł z dystansu. I z powrotem do Łasku. Co do turystów, to na tym odcinku jechał jeden kolarz i jakiś mniej wyścigowy rowerzysta, oboje na przeciwległym pasie. Kolarz zastanowił mnie bardziej, bo ten jechał od węzła Róża, a że nie wyprzedzał mnie we wschodnim kierunku, to musiał się jakoś tam dostać, chyba mniej legalnie niż ja. Ciekawe.

Oczywiście skutkiem niepowodzeń w poszukiwaniu wjazdu we właściwym miejscu, założenia kilometrowe już z góry wzięły w łeb - wracając do Teodorów miałem już 60 km na liczniku, a umieszczony już na S8 znak zapowiadał 45 km do Sieradza (ciekawe, do którego węzła). Za Teodorami zaczyna się odcinek, którego oddanie planowane jest podobno na grudzień. Tu zdecydowanie prace w lesie. Co do owych robót, które miały trwać, faktycznie. Ktoś gdzieś coś przykręcał, ktoś inny skubał młotem pneumatycznym, gdzieś się asfalt podgrzewał. Łącznie chyba nie więcej niż 4 punkty prac mijałem, z bardzo małą obsadą, gdzie nie pracował żaden ciężki sprzęt. Tak więc niedzielę na budowie można uznać za dzień wolny.

 Na budowie spotkałem Magdę, która, jak potem opowiadała, dopiero co rozbudziła w sobie zamiłowanie do długich rowerowych wycieczek. Kolano bolało, więc chętnie pojechałem w towarzystwie w turystycznym tempie. Rozstaliśmy się w Marzeninie, bo mój zapas płynów się skończył, a Magda opisała mi gdzie w Marzeninie znaleźć sklepy. Rzeczywiście, były, w tym jeden otwarty. Kolejka długa, więc na trochę tam utknąłem. Potem po swoich śladach z powrotem na S14. Trzeba wspomnieć, że Marzenin to jedno z tych wielu miejsc na trasie budowy S14, gdzie jest przeprowadzony prostopadły ruch samochodowy bezpośrednio przez teren budowy, na jednym poziomie. Także to są zdecydowanie najłatwiejsze miejsca do wjazdu na S8. Leniwie i z bólem kolana pojechałem dalej. Jeszcze gdyby nie ten dzisiejszy zachodni wiatr, to byłoby lżej. Kawałek za przejazdem przez Wartę znowu spotykam Magdę, która zmobilizowała się i postanowiła dotrzeć aż do Sieradza. Jedziemy więc dalej razem. W końcu docieramy do węzła, który - jak mówią mi włączający się na S8 z niego rowerzyści - prowadzi do Jezior. Tutaj się rozstajemy, koleżanka zawraca. A ja, nie do końca dobrze przygotowany z orientacji w budowie w okolicy Sieradza chwilę się zastanawiam gdzie w zasadzie miał być ten mój docelowy zjazd, czy to jeszcze nie dalej przypadkiem. Z braku pewności decyduję się na Jeziory. I bardzo dobrze, jak się okazało - to tu! Tu zaczyna się zachodnia obwodnica Sieradza. Przejeżdżam przez DK14 licząc, na zjazd w okolicach Kłocka. Tu się jednak zagapiłem, właściwa odnoga odchodzi zaraz za rondem na DK14, a dalej już zjazdu brak. Nie mniej jednak nie zawracam, będąc ciekawym gdzie w zasadzie ta droga ma mnie zaprowadzić. Kolejne rondo na Reymonta - czyli dla nie znających Sieradza - w zasadzie w szczerym polu. Intrygujące. A że po tak polnych drogach jeździć nie lubię, jadę dalej. I tak docieram aż do Smardzewa na DK12. Tu też rondo. Ale tego się teraz zrobiło. Już nie będą mówić, że Sieradz to to miasto, gdzie wszyscy Łodzianie jadą zdawać egzamin na prawo jazdy, bo jest tylko jedno rondo! I tak okrążywszy miasto dojeżdżam do niego do centrum od zachodu.

Jeszcze co do samej przejezdności. Nawierzchnia jest, wszędzie. Jedynym utrudnieniem są niektóre mosty, gdzie jeszcze brak jest finalnej warstwy, a są w związku z tym wysokie wystające łączenia. Tu trzeba uważać na opony. Przy niektórych z nich co prawda były nawet deseczki ułatwiające przejazd. Ogólnie bardzo już dobry stan na wycieczki. Zresztą od Teodorów po Sieradz turystyka była już intensywna. Rowerzyści, rolkarze, dzieci z psami na spacerze, starsze pary. Okazjonalnie przejechał jakiś samochód nadzoru, ale nie zaczepiali nikogo.

Słowo o pogodzie. Jak wyruszałem, to było 18 stopni i pochmurno. Zerknąłem tylko na Onet, który sugerował nie więcej niż 22. Wziąłem więc polar. Na początku nawet się przydał, ale jednak finalnie zrobiło się piękne lato, i ostatecznie musiałem go uwiązać na ramie, bo nawet rozpięty za bardzo męczył. Gorzej, że piękne lato, to i piękne słońce, na które się nie przygotowałem, więc skończyłem spieczony na raka. Kompletnie.

Po wizycie w domu rodzinnym powrót pociągiem. Łącznie wycieczka podstawowa do 111.64 km, reszta to przejazdy do i z PKP.

Łódź - Sieradz - Łódź

Niedziela, 8 września 2013 · Komentarze(0)
Kategoria 100 - 150 km
Wycieczka z długą przerwą w połowie - czyli trasa w dwóch ratach.

Rata 1: Łódź - Sieradz


Wyjazd do Sieradza przed 7. Na termometrze 11 stopni. Polar na plecach był jak najbardziej na miejscu. Trochę tęskniłem do długich nogawek i czegoś na głowę. Z racji niedzieli i wczesnej godziny założyłem, że ruch powinien być znikomy i że mogę śmiało wybrać najkrótszą trasę wraz z przejazdem przez remontowane skrzyżowanie Jana Pawła II z Pabianicką. I faktycznie - poszło gładko.

Rata 2: Sieradz - Łódź


Déjà vu? Na dobrą sprawę mógłbym użyć i w tym miejscu poprzedniego śladu. Jedyna różnica w Łodzi, gdzie chwilkę błądziłem, ale o tym za chwilę. Wyjazd wyszedł później niż planowałem, w efekcie czego noc zastała mnie już w Łasku. I tym razem zakładałem, że ruch będzie niewielki, jednak zdecydowanie się pomyliłem - najwyraźniej ludzie wracali z weekendowego wykorzystywania ładnej pogody. Korek od wjazdu do Kolumny po światła w Dobroniu. I stłuczki, bo pewnie trudno tak po męczącym weekendzie pilnować zderzaka samochodu przed sobą. A w Łodzi niespodzianka. Na Pabianickiej od Łukowej ruch w kierunku centrum poprowadzony jednym pasem, na co nie zwróciłem uwagi wyjeżdżając. Zważywszy na długi i nerwowy korek, nie kusiło mnie drażnienie kierowców swoim w nim udziałem. Postanowiłem zignorować kolejne zakazy, w tym ruchu pieszych i sprawdzić czy może to jeszcze przedwczesne ostrzeżenie, ale jednak przejazdu wzdłuż wschodniej strony Pabianickiej nie było. Powrót do Łukowej, spacerek z rowerem przez przejście podziemne, chodnikiem do Jana Pawła II, a tam znowu nie ma nic - przejazdu, przejścia, ulicy ani drogi dla rowerów. Przebiłem się pieszo, wjechałem w osiedle - chwila dezorientacji i zerknięcie na mapę i szczęśliwie wróciłem na al. Politechniki. Ostatecznie i w tę stronę trochę zmarzłem.

Łódź - Poddębice - tama na Jeziorsku - Sieradz (2012-05-18)

Piątek, 18 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 100 - 150 km
Wyjazd z Łodzi przez Złotno był trafiony - dobra nawierzchnia, znikomy ruch.

W lesie w Konstantynowie chwila dezorientacji. Droga, która była najmniej przekonująca, bo przez las i zaczynała się szlabanem, okazała się jednak tą właściwą. Był to jedyny odcinek terenowy na trasie - ok. 2 km przez las, z dość piaszczystym podłożem.

Dalej był asfalt "szwajcarski", to jest bogaty w dziury, które zaowocowały dyskomfortem w nadgarstkach. A na liczniku było dopiero ok. 30 km. To niezbyt dobrze wróżyło na dalsze ~70.

Za Puczniewem droga na Kałów rozwidla się. W prawo można odbić na bardzo przyjemną wąską asfaltową drogę z dobrą nawierzchnią (nie tyczy się to całej szerokości, ale nic mnie na niej nie mijało).

W Kałowie krótkie spojrzenie na kościół. Dodatkową atrakcją był wybór dwóch dróg do Poddębic w dwóch różnych kierunkach. Drogowskaz na północ wskazywał 17 km, na zachód - 10 km. Postawiłem na krótszą.

Wstępny plan zakładał ominięcie Poddębic i jazdę na zachód przez Lipki i Drużbin. Ale Poddębice są bardziej rozpoznawalne podczas opowiadania o trasie ;). Poza tym tam mnie jeszcze nie było.

W Poddębicach chwilowy przystanek na PKS i spojrzenie na mapy Nokii. Chwilę za Poddębicami nastały pierwsze znamiona kryzysu i pedałowanie stawało się męczące.

Na tamie liczyłem na dłuższy odpoczynek. Niestety mój rower upodobały sobie jakieś nadwodne owady i ich liczba szybko zaczęła wzrastać stając się w końcu całkiem uciążliwym rojem. Uparły się przesuwać wszędzie gdzie i ja, więc po tej krótkiej i nierównej walce poddałem się i ruszyłem dalej.

I tu, 35 km od celu, nadszedł kryzys w pełnym wymiarze. Korba zdawała się być zaklinowana. Ręce bolały już w całości. Kark im wtórował. Na dodatek wiało z południa. Przynajmniej wciąż dawałem radę wyprzedzać pieszych...

Ale wyjścia nie było, trzeba było kręcić i dokręcić do końca. Pominąłem stały punkt programu, czyli odpoczywanie na moście wiszącym, bo ten wydawał mi się zbyt daleki od centrum i domu.

Ostatecznie wybraną trasę Łódź - Poddębice należy zaliczyć do atrakcyjnych. Większość drogi gładka, samochodów prawie wcale. Kilka spuszczonych kundli, jak to na wsiach, ale tylko jeden okazał się być agresywny i zmusił mnie do przyłożenia większej siły do pedałów (samotne gospodarstwo na skręcie przed Milanowem).

Po wiejskich asfaltach (2012-05-05)

Sobota, 5 maja 2012 · Komentarze(0)
Kategoria 100 - 150 km
Sieradz - Dąbrowa Wielka - Drzązna - Charłupia Wielka - Rowy - Kliczków Wielki - Gęsina - Brzeźnio - Rybnik - Stanisławów - Złoczew - Lipno - Burzenin - Sieradz - DK14 - Męcka Wola - Uniejowska - Sieradz.

Trasa miała przebiegać zgodnie z zapisem na bikemap.net śladu innego bikestatsowicza. Ten wyglądał ciekawie i zawierał fragmenty dróg, na których moja opona nigdy jeszcze nie postała.

Do nawigowania się według pobranego stamtąd GPX używałem bardzo prymitywnego programu własnego autorstwa, który czarną kreską kreśli ślad GPX na ekranie telefonu i zieloną kropką wskazuje moją bieżącą pozycję. A że autor nie raczył nawet dodać zmiany powiększenia, to i konsekwencje tego były w drodze - w kilku miejscach musiałem nawracać, gdy zauważyłem, że zielona kropka za bardzo oddala się od kreski.

Trasa prawie cały czas asfaltowa. Wyjątkiem był odcinek Rybnik - Stanisławów, gdzie nawierzchnia twarda, acz piaszczysta i na całej szerokości wyjeżdżona przez opony ciągników, co dało się niestety odczuć, nieustannie podskakując na tej fakturze. A co do asfaltów, to w większości miejsc są podniszczone, ale w zamian ruch samochodowy jest znikomy.

W kilku miejscach widać było też skutki pierwszych prac nad budową S8.

Wyznaczonej trasy trzymałem się konsekwentnie do Złoczewa. Kierunek Burzenin i zielona kropka kolejny raz zgubiła trop. Postanowiłem już jednak nie zawracać, bo i droga, na której się znalazłem, wyglądała całkiem zachęcająco.

W Sieradzu odpoczynek na moście wiszącym, a na liczniku 86 km. Jak już odpocząłem, pomyślałem, że 100 km wyglądałoby lepiej, a 14 łatwo będzie dokręcić, także wybrałem się jeszcze na małą wycieczkę do Męckiej Woli.

100 km

Wtorek, 10 sierpnia 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 100 - 150 km
Sieradz - Rossoszyca - Szadek - Łask - Widawa - Burzenin - Sieradz.

Na pożyczonych oponach Continental Grand Prix 3000 700x23C.

Rower 2010-07-15

Czwartek, 15 lipca 2010 · Komentarze(0)
Kategoria 100 - 150 km
Sieradz - Błaszki - Grabów nad Prosną - Wielowieś - Rososzyca - Ostrów Wielkopolski - Nowe Skalmierzyce - Kalisz.

Powrót pociągiem.