Łódź - Sieradz
Wtorek, 4 października 2016
· Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Tak się złożyło, że dziś musiałem pojawić się w Sieradzu. Wg prognoz pogody wtorek miał być jedynym dniem tego tygodnia bez opadów. Na tym zalety pogody się kończyły. Miało wiać 30 km/h z północy, z większymi porywami. A zapowiadana temperatura odczuwalna po południu miała wynieść 5 - 8 stopni. I pochmurno. Do tego coraz krótsze dni - zachód słońca o 18:15. Rozsądek mi podpowiadał, że to nie warunki na rower. No ale z drugiej strony, jedyny dzień bez deszczu!
Wziąłem się więc wczoraj do poszukiwania odpowiednich ubrań na te warunki. Z odzieży stricte rowerowej w moim zestawie znalazły się długie spodnie z wkładką na szelkach, do tego szorty z dwuczęściowego zestawu, dla dodatkowej ochrony przed wiatrem i
t-shirt rowerowy. Reszta była całkiem cywilna. Sweter, polar i opaska na uszy.
By zdążyć przed nocą, urwałem się z pracy wcześnie. Szczęśliwie jeden punkt prognozy się nie spełnił. Po południu zrobiło się słonecznie. Dzięki temu miałem odrobinę dodatkowego ogrzewania. Przez pierwsze kilometry przez miasto było mi chłodno. Za dużo stania na światłach, a wtedy mocny i zimny wiatr robił swoje. Zakręcając między budynkami zmuszał też do siłowania się z nim, by utrzymać tor jazdy. Na wylocie z Łodzi zacząłem się już rozgrzewać.
Gorzew. Obok terenów oczyszczalni ścieków.
Tym razem czerwień na ekranach S8 w pełnym słońcu.
Porywisty wiatr porwał dziś chmury na małe zgrabne obłoczki.
Prywatny staw niedaleko za Piątkowiskiem. Podczas którejś wycieczki fotografowałem go po wykopaniu, przed napełnieniem.
Miało być zimno, więc wydawało mi się, że butelka izotonika 750 ml mi wystarczy. Ubrałem się jednak wystarczająco ciepło, by się szybciej odwadniać. W Kolumnie wpadłem do sklepu po kolejną butelkę.
Droga wylotowa ze Zduńskiej Woli w kierunku Łasku. Dawna DK12/14. Zawsze była całkiem znośna dla roweru ze względu na szerokie pobocza po obu stronach.
Już na początku trasy pomyślałem, że przy tej temperaturze dobrym pomysłem będzie skorzystać po drodze ze zduńskowolskiego McDonald's, by napić się czegoś ciepłego. Wiedziałem, że gdzieś tam jest, choć nie gdzie dokładnie, bo jeszcze mnie w nim nie było. Pewne było, że jest gdzieś przy tzw. obwodnicy - ul. Łódzkiej - dawnego przebiegu wspomnianej drogi krajowej przez miasto. Z reguły trzymam się od niej z daleka, bo to jedna z pierwszych i najgorszych realizacji "udogodnień" dla rowerzystów w Zduńskiej. Zaraz po minięciu zjazdu do centrum, którym zazwyczaj jadę, wita mnie CPR wspaniałej jakości.
Dodatkowo przy jezdni stosowne zakazy. W oddali widać, że chodnik rowerowy się kończy, by dalej biec drugą stroną jezdni i po kilku metrach też się skończyć (ten znak również widoczny w kadrze).
Nie bawiłem się w rozwiązywanie zagadek, w tym w zmienianie strony jezdni co kilka metrów. McDonald's znalazłem dwa skrzyżowania dalej. Bardzo poprawiłem humor obsłudze podjeżdżając do okienka McDrive rowerem. Ale roweru pod lokalem nie miałem jak bezpiecznie zostawić, a postanowiłem nie narażać się na komentarze o brudzeniu podłogi w środku. Po chwili rozkoszowałem się gorąca kawą, która była balsamem dla mojego zziębniętego gardła. Bo choć ogólnie było im dość ciepło, to oddychanie ustami robi swoje.
Z McDonald's ruszyłem prosto do centrum, bo i na dalszym odcinku ul. Łódzka jest nieznośna. A przez większość centrum nie ma śmieszek.
Jedna z atrakcji na CPR Zduńska Wola - Sieradz. Nie dosyć, że i tak przy każdej bramie są utrudnienia w postaci złego profilu drogi, to tu jeszcze ktoś sypnął pieniędzmi, by rowerzysta wpadał na paskudną kostkę granitową.
Do jednej z "bramek" nad CPR dorzucili tabliczkę z objazdem. Jak nie dekapitacja, to przynajmniej utrata skalpu.
Jeden z nowo zbudowanych skrzyżowań. To nie jest droga, tylko wyjazd z terenu prywatnej firmy. I nawet tu nie ma przejazdu dla rowerów. Jeszcze te sugestywne pasy. Brakuje tylko zaparkowanego patrolu policji dającego mandaty za przejeżdżanie po nich.
Do celu zdążyłem przed nocą. Zachód słońca nad Sieradzem widziany z mostu nad Wartą.
Tego typu drogowskazów widziałem dziś więcej. To nowość w mieście.
Wyremontowany dworzec kolejowy w Sieradzu w środku wciąż prezentuje się całkiem dobrze.
Przy okazji roleta z prawej okazała się być zabójczynią algorytmów sklejania zdjęcia panoramicznego w Samsungu. Próbowałem wielokrotnie. Za każdym razem aparat gubił się na jej widok. Poniżej najlepszy wynik jego wysiłków.
Jest też estetyczna poczekalnia.
Wszystko to prezentuje się wręcz nowocześnie. Ale jednak coś na ścianie przypomina, że to polska kolej. Jest to dla mnie niewiarygodne, że trzeba mieć gotówkę by kupić bilet innego przewoźnika niż IC. Dobrze, że chociaż jest bankomat.
Kasa i tak była już nieczynna. Bilet kupiłem SkyCashem. Znowu poczułem wyjątkową radość zamawiania biletu PR online - mimo że już dawniej podawałem dane, o które pyta, tj. imię, nazwisko i serię i nr dowodu osobistego i przez jakiś czas wydawał się je uzupełniać automatycznie, dziś uraczył mnie pustym formularzem. Już raz utyskiwałem na te utrudnienia.
Z zewnątrz dworzec nadgryzł ząb... czasu - chciałoby się rzec. Ale to raczej zęby czy prędzej ręce wandali. I naprawianie wyrządzonych przez nich szkód.
Tylko czy nie ma już w sprzedaży farby w kolorze dworca?
Jedną z ciekawostek na sieradzkim dworcu jest to, że pieniędzy starczyło tylko na remont jednego peronu.
Nawierzchnia drugiego jest pewnie starsza ode mnie.
Najwyraźniej nie ma już planu na zmianę tego stanu, skoro na rozpadającym się peronie postawili nowe wiaty.
Kilka dni temu telewizja państwowa poinformowała mnie o kolejnym wg nich sukcesie rządu. Podobno władza uratowała Przewozy Regionalne. Od razu posępniałem. Bardzo liczyłem, że wreszcie upadną, by ich miejsce zajęło coś, co dojrzało do współczesności. Znaleźć się w ich pociągu gdy jeździło się Łódzką Koleją Aglomeracyjną to jak cofnąć się 20 lat w czasie.
Przewozy Regionalne ostrzegają...
W zasadzie nie powinno się też siadać na kanapach gdy włączone jest ogrzewanie. Bo wtedy tak się nagrzewają, że ciężko wytrzymać.
Na Piotrkowskiej kolejny zwiastun Light Move Festival.
A co do wiatru, to wiało, oj wiało. Na drodze leżały przede wszystkim małe gałązki, ale zdarzyły się i większe. A i dwa powalone drzewa się trafiły. Nie był to zbyt bezpieczny dzień na jazdę. Trochę mnie przestraszył huk zrywanej przez wiatr blachy z dachu przystanku autobusowego. Ale raz, że trzymała się jeszcze na drugim końcu, a dwa, to była to przeciwna strona jezdni. Na końcu Zduńskiej Woli pod koło spadły mi plastikowe drzwiczki od znajdującego się na zewnątrz budynku licznika energii elektrycznej. Kierunek wiatru był północno-wschodni północy. Odchylenie na wschód było wprawdzie tak niewielkie, że Windfinder nazywał go w raporcie po prostu północnym. Ale ponieważ Sieradz jest położony trochę na południe od Łodzi, to jechałem dziś w miarę optymalnie względem wichury.
Zdjęcia na mapie