Łódź - Aleksandrów Łódzki - Nakielnica - Łobódź - Zgniłe Błoto - Rąbień - Łódź i po Łodzi (+KL)
Sobota, 15 października 2016
· Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Po nieudanej zeszłotygodniowej próbie wmówienia KL, że pogody wciąż nadają się na rower, spróbowałem wczoraj raz jeszcze. Tym razem z sukcesem. Z KL spotkaliśmy się na Traktorowej i ruszyliśmy razem do Aleksandrowa. Planowałem pętlę przez Stare Krasnodęby, Mariampol, Orłą, Grotniki - podobnie do wycieczki z 24 sierpnia.
Na rozwidleniu za cmentarzem przy Szczecińskiej pierwszy raz wybrałem północną odnogę. Sensu większego to nie ma, bo i tak trzeba było wrócić do Hodowlanej, ale ładny ten odcinek.
W Aleksandrowie mijaliśmy zaparkowany samochód z wybitymi szybami. Chyba wszystkimi. Przednia leżała wewnątrz auta. Nie zrobiłem niestety zdjęcia. Wyglądało na akt dewastacji na parkingu. Właściciel zwrócił komuś uwagę, że za głośno pod klatką się zachowuje? Aż strach zgadywać.
Okazało się, że KL nie ubrał się wystarczająco ciepło. W Nakielnicy uznał, że trasę trzeba skrócić, jeśli ma nie przemarznąć na kość. Mapa nie pokazała żadnych asfaltów w kierunku Grotnik przed Mariampolem. Zawróciliśmy więc do mijanego chwilę wcześniej skrętu prowadzącego w kierunku Zgniłego Błota. Dzięki temu poznałem nowy ładny odcinek. Tu mnie jeszcze nie było.
Między Łobódziem a Saniami. KL wykorzystuje przerwę na fotkę by ogrzać dłonie w kieszeniach.
Rąbień AB.
Sezon na buraki najwyraźniej trwa. Na Rąbieńskiej jeden niemalże wylazł przez okno z siedzenia pasażera, by wykrzyczeć swoją frustrację w kierunku rowerzystów - coś o jeżdżeniu "środkiem". A wcześniej kierowca BMW jechał na wiarę, że rower jest nieskończenie wąski. Przeliczył się i hamował przy nas gwałtownie. Ale trzeba mu przynajmniej to oddać, że potem poczekał z wyprzedzaniem aż zwolniło się miejsce na drugim pasie i przejechał bez gestykulacji czy wiązanek. Jest dla niego nadzieja.
Z KL rozstaliśmy się przy Traktorowej. A ja spragniony roweru po całotygodniowej abstynencji (nie licząc kilku przejazdów ŁRP, gdy akurat nie padało), pokręciłem jeszcze po mieście.
Dwa kolejne ujęcia jesieni to DDR na Krzemienieckiej w Łodzi.
Przy Prądzyńskiego barierki najwyraźniej mają za zadanie pilnować, by piesi nie chodzili całą długością drogi rowerowej.
Stawy Stefańskiego.
Przy północnym mostku są schody prowadzące do wody. Kaczki przyzwyczajone do dokarmiania podpływają gdy tylko pojawi się na nich człowiek.
Pogoda była kiepska. 7 stopni na Sigmie, a silny wiatr potęgował uczucie chłodu. Przez większość wyjazdu duże zachmurzenie. Wyjątkiem był powrót ze Stawów Stefańskiego na Piotrkowską - przetarło się i podczas ostatnich kilometrów towarzyszyło mi słońce.
Zdjęcia na mapie