Premiera dworca Łódź Fabryczna
Ponieważ dokoła panuje zachwyt i wszystkie media już opowiedziały czym zachwycać się należy, ja dla odmiany wskażę kilka wad, które rzuciły mi się w oczy. To nie tak, że dworzec nie robi na mnie ogólnie dobrego wrażenia. Aczkolwiek przy tak drogiej inwestycji chciałoby się, by w dniu premiery wszystko było dopięte naprawdę na ostatni guzik.
Pierwszy praktyczny problem jaki dopadł mnie na dworcu, to gastronomia. Tak jak obstawiałem dzień wcześniej, ciepłe posiłki można było kupić jedynie z samochodów z jedzeniem parkujących przed wejściem. A ponieważ wybrałem się na dworzec na głodniaka, to chciałem skorzystać. Po 20-minutowym oczekiwaniu na zewnątrz, w przenikliwym zimnie, dostałem mało poręcznego burgera w kartonowym pudełku, bez papieru, co wykluczało jedzenie rękami. Jego forma w oderwaniu od kontekstu nie stanowiłaby problemu - były na miejscu plastikowe sztućce. Ale takie manewry trudno wykonać na stojąco, a jak się po chwili okazało, konstruktorzy dworca nie wpadli na pomysł, by na tej ogromnej powierzchni hali zrobić kilka miejsc siedzących ze stolikami. Ostatecznie więc wylądowałem w jednej z poczekalni (są to wydzielone niewielkie pomieszczenia) i niemalże niczym bezdomny kroiłem posiłek na ławce. Jednocześnie obserwowałem kolejny mankament - do poczekalni prowadzą też drzwi bezpośrednio z dworca autobusowego, drzwi niestety automatyczne. W efekcie tego spacerujący po dworcu autobusowym co rusz powodowali ich otwieranie, wpuszczając przy tym podmuchy bardzo zimnego powietrza. Gdy zaczną tam jeździć liczne autobusy, to do tego dojdą spaliny. Dziwi mnie to, bo tuż obok drzwi z poczekalni na halę główną dworca również jest wyjście na perony autobusowe. Zresztą po całym zwiedzaniu dworca chłód to najlepiej zapamiętane odczucie - jest tam zimno, wszędzie. Ale raczej nie sposób będzie na takiej kubaturze przy mnóstwie drzwi dokoła zapewnić sprawne ogrzewanie. Gdyby chociaż w rzeczonych poczekalniach zrezygnowano z automatyki drzwi, to tam byłaby jakaś szansa na odrobinę ciepła.
Po niewygodnym posiłku poszedłem na peron skorzystać z darmowego przejazdu pociągiem Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej do Łodzi Widzewa. Pociąg składał się z 4 wagonów. Wyjątkowo dużo jak na ŁKA. Ale chętnych na przejazd nie brakowało.
Nie wiem jakie są obecnie rozkazy co do jazdy tunelem, ale ten pociąg, który wyjechał z kilkoma minutami opóźnienia, jechał przez tunel góra 20 km/h. Konduktor, który jak mówił też jechał pierwszy raz, sam był zdziwiony, że tak wolno. Mnie ucieszyło - można było dokładnie przyjrzeć się tej imponującej konstrukcji.
Na stacji Łódź Widzew wyległ tłum, który pospiesznie szukał darmowego pociągu powrotnego do Łodzi Fabrycznej. Część popędziła na zapowiadany ŁKA do Sieradza, nie zwracając uwagi, że ten nie jedzie przez nowy dworzec.
Ja oczekując na właściwy pociąg obejrzałem budynek stacji Łódź Widzew od środka i ogrzałem się kawą (paskudna pogoda). Chwilę potem znowu w większej grupie oczekiwałem na peronie.
Najpierw wjechał pociąg Przewozów Regionalnych, ale ten nie był objęty promocją.
Po chwili już ten właściwy, w strugach deszczu.
Powrotny pociąg tunel pokonywał szybko. Poniżej u celu.
Ze wschodniego krańca długiego peronu można popatrzeć na dobrze oświetlony tunel.
W ogóle cały tunel jest oświetlony i przez całą długość prowadzą chodniki - byłoby ciekawie móc się kiedyś tamtędy przejść.
Na zachodnim krańcu tory się póki co kończą, ale w przyszłości będą biec dalej pod centrum Łodzi.
Dziś parasol mógł się przydać nie tylko na zewnątrz. Dwie kreski obok lampy to nie nitki na obiektywie a spadające krople. Ciekawe zwłaszcza, że powyżej znajduje się prawie na pewno hala dworca, więc może być to awaria instalacji wodnej.
Piętro wyżej również znalazłem przeciek...
...tworzący kałużę. Może to to samo miejsce i cieknie przez dwa poziomy.
Na poziomie peronów ściany są ozdobnie wykończone a czyżby piętro wyżej ten goły nierówny beton z zaciekami miał już tak zostać?
Toalety są płatne. Ta poniżej była wyłączona z powodu awarii bramek. Przy drugiej w związku z tym była kolejka. Te przymusy mechaniczne do płacenia prowadzą do absurdalnych sytuacji. Jednej z nich byłem świadkiem - wnuczek potrzebował skorzystać z łazienki, a że był bardzo mały potrzebował pomocy dziadka. Dziadek oczywiście nie planował płacić dwa razy. Pani z obsługi rozwiązanie znalazła - kazała im się razem przeciskać w jednym obrocie kołowrotka.
Woda z sufitu kapała, ale za to ta w automacie do kawy nie starczyła dla wszystkich zwiedzających.
Dworzec autobusowy ma aż 22 perony! Długi dystans do pokonania między pierwszym a ostatnim.
Wbrew temu, że media zapowiadały, że autobusy zaczną jeździć tu dopiero w styczniu, jakiś jeden przewoźnik najwyraźniej już zorganizował sobie umowę, o czym poza przejeżdżającym autobusem świadczył też rozkład na monitorze.
Poniżej dworca autobusowego znajduje się parking dla samochodów osobowych. Na poziomie -1 były samochody. Na -2, nie licząc jakiegoś zaskakującego zlotu młodych posiadaczy samochodów FSO, było pusto. A jest również -3. Duży parking.
Nie mam pojęcia do czego służy ta konstrukcja. Na tabliczkach było coś o instalacji przeciwpożarowej i ochronie przed wilgocią, ale bez konkretów.
W innym miejscu klapy tej instalacji były otwarte. Za nimi niewielka komora.
Parking w wielu miejscach ma przesuwne bramy, dodatkowo wyposażone w drzwi. Ciekawe jaki jest ich cel. Bo nie wiem czy wystarczająco solidne są w charakterze przeciwpożarowych.
Na parkingach, podobnie jak na terenie dworca, obserwuje nas monitoring.
I można by pomyśleć, że jest bezpiecznie. Ale czy na pewno? Pierwsze co mnie dziwi, to to, że ochrona nie porusza się na Segwayach. Obiekt jest przeogromny. W razie potrzeby interwencji będą biec długo - za długo. A poza tym, to zupełnym przypadkiem, nie mijając nawet żadnej tabliczki "zakaz wstępu", windą wyglądającą jak każda inna na dworcu, nie niepokojony przez nikogo, dotarłem do korytarza technicznego biegnącego pod wszystkimi peronami. Tu nie ma nawet monitoringu. A jest co popsuć.
Można np. wyłączyć syrenę systemu pożarowego, choć jest szansa, że tylko w tym punkcie.
Albo...
...zasilanie dworca. Całego.
Ale najwyraźniej terrorystów w Polsce się póki co nie boimy.
Poza samochodami z jedzeniem, z handlu na dworcu do wyboru jest kiosk i trzy wyspy gastronomiczne - kawa i dodatki. Tylko przy jednej z nich wpadli na pomysł postawienia stolików. Było ich tam chyba tylko 6, więc ciągle ktoś korzystał. Nie zapamiętałem jaka firma. Inna wysepka należała do Dunkin' Donuts - tu było kilka stołków barowych. Ostatnia nazywała się "Gorąco Polecam" i tu klientom pozostawało korzystać z ławek należących do dworca. Tam nawet ustawiłem się w kolejce po kawę, głównie z powodu tego wspomnianego zimna, ale niestety nastąpiła awaria zasilania i obszedłem się smakiem.
Terenu na zewnątrz dziś już nie oglądałem. Ciągle padało i silnie wiało. Podczas zwiedzania znalazłem się na zewnątrz raz, przypadkiem, po wejściu do windy z garażu. Nie było w niej legendy co oznaczają przyciski. Poziom -2 parkingu to wg windy przycisk -3, a przycisk oznaczony jako "0" okazał się prowadzić bezpośrednio na chodnik przed przystankiem MPK. Przydałyby się opisy zamiast enigmatycznych niespójnych numerków.
Nie można było mieć wątpliwości, że niezależnie od nowoczesności dworca, jest to polska kolej. O tym przypominał bowiem syntezator mowy, beznamiętnie wypowiadając formułkę przeprosin po przeczytaniu czasu opóźnienia. Potem i on nie wytrzymał, bo nagle komunikaty zyskały wydźwięk naturalności. Zwłaszcza, że pani plątała się, gdy próbowała wyjaśnić pasażerom w jaką to podróż z przesiadkami muszą się wybrać w związku z całkowitym odwołaniem ich bezpośredniego pociągu.
A tak poza tym to kawał dworca. Ciekawe jak szybko zaczną tam koczować bezdomni. Póki co dziś nikt nie zaczepił mnie żebrząc, ale jedna osoba już spała w poczekalni.
Zdjęcia na mapie