Łódź - Puczniew - Kałów - Księże Młyny - tama na Jeziorsku - Warta - Szadek - Wrzeszczewice - Ludowinka - Łódź
Niedziela, 7 maja 2017
· Komentarze(0)
Kategoria > 150 km
Ponieważ zaliczyłem już pierwszy tysiąc przebiegu w tym roku i pierwszą wycieczka 100 km, to idąc za ciosem, postanowiłem dorzucić pierwsze 150 km. Dodatkową (albo podstawową) motywacją była korporacyjna 4-miesięczna rywalizacja na rowerowe kilometry.
W Kazimierzu mijała mnie niewielka ustawka.
Chciałem wciąż zaklinać wiosnę i nie dosyć, że próbowałem wytrzymać w samym polarze, to jeszcze uznałem, że nie ma co szortów zakładać na długie spodnie, bo przecież tak grubo ubrany to jeździłem zimą. Wytrzymałem niewiele ponad 30 km i w Puczniewie założyłem kurtkę. Szortów niestety nie miałem nigdzie przytroczonych do roweru.
Już dawniej wrzuciłem podobne ujęcie z Góry Bałdrzychowskiej, ale nieodmiennie mnie ten widok ujmuje.
Alarmowali ostatnimi dniami w telewizji o wysokich stanach wód i zagrożeniu powodziowym. Rzeczywiście stan Neru był wysoki.
Dzięki temu Mała Elektrownia Wodna Bałdrzychów pracowała intensywnie.
Popełniłem błąd już na etapie planowania trasy. Ponieważ w okolicach Jeziorska jest znaczący niedobór zdjęć Google Street View, wybierałem drogi na mapie trochę w ciemno. A z pośpiechu nie zweryfikowałem ich na OpenStreetMap, gdzie dowiedziałbym się, że w Antoninie asfalt się skończy i czeka mnie las.
Było mokro po deszczach.
Kawałek dalej zauważyłem, że mój kierunek jazdy rozmija się z planem i zdecydowałem się skorygować. Niestety. Zrobiło się jeszcze gorzej. A mogłem już dociągnąć do najbliższego asfaltu tą umiarkowaną drogą leśną.
A potem piach, na którym ślizgałem się męcząco i zatrzymał mnie raz lub dwa.
Warta wypływająca z tamy. Też dużo jej.
Przy pochmurnej pogodzie zalew wyglądał ponuro.
Most na Warcie w Warcie. Jak doniosły mi niedawno Łódzkie Wiadomości Dnia, most ma być wymieniony na nowy. Po prawo więc wyrasta przeprawa tymczasowa.
Na wjeździe do Sikucina wyprzedził mnie bardzo adekwatny do okazji samochód. Napis z tyłu głosi "Uwaga! Trening kolarski.". Samochód należał do klubu sportowego "Społem" z Łodzi. Jedynie nie wiem czemu mnie wyprzedził zamiast asekurować z tyłu aż do celu.
Postój regeneracyjny zrobiłem dopiero na stacji benzynowej Orlen w Szadku. Bo kawa i hot-dog. Ale było to trochę za daleko, ledwo się doczołgałem. Obsługiwały mnie za to bardzo uprzejme panie, które zainteresowały się rowerem i wypytywały o wycieczkę. Pozdrawiam!
Za Wrzeszczewicami kolejny błąd owocujący zgubieniem asfaltu. Ale tym razem jechałem już na pamięć i pamięć zawiodła. Źle skręciłem i znowu grzązłem.
Część filmu jest mało wyraźna, bo obiektyw był zapadany. Tym bardziej mogę wspominać, bo przez okulary widziałem tyle samo. Albo i mniej. Ale padało głównie tylko na ostatnich kilometrach. Ostatnich 50 km...
Teraz mam już 3 baterie do kamery. To pozwoliło nagrać prawie całą trasę. Pierwsza bateria padła akurat gdy czekałem na zamkniętych rogatkach w Bałdrzychowie. Druga tuż przed Rossoszycą. Była nadzieja, że na ostatniej dociągnę do powitalnej tabliczki Łódź za Gorzewem, ale niestety coś mi się przykleiło do koła, hałasowało i trzy razy stawałem nie mogąc zidentyfikować, bo i było już po zachodzie, więc słabo widziałem. A ostatnie co mi się marzyło na ostatnich kilometrach w tym zimnie, deszczu i ciemnościach, to przymusowa wymiana dętki. Ostatecznie losowe drapanie po oponie pomogło. Ale skutkiem tego kamera przestała nagrywać kilometr przed wjazdem do miasta.
Co do planu trasy, to znakomitą jej większość już znałem. Zmiana podyktowana byłą chęcią ominięcia dróg wojewódzkich przy dojeździe do tamy. Ale tradycyjnie chciałem się trzymać dróg utwardzonych. Nie wyszło, a szkoda, bo Antonina wita najpierw bardzo ładnym asfaltem. Nie mniej jednak jak ktoś chce odpocząć od ruchu, to trzymając się szerszej drogi w lesie da radę i kolarką. Nowy odcinek to ten od wyjazdu z Bałdrzychowa przez Niemysłów i Księże Młyny do tamy.
Jak już wspomniałem, było zimno. I wilgotno od początku, bo minimalnie kropiło już gdy opuszczałem Łódź. A za Szadkiem już regularny opad. Wiatr był zachodni, więc optymalnie, bo drugą połowę miałem już z wiatrem.
Zdjęcia na mapie