Łódź - Gałkówek-Parcela - Brzeziny - Kołacin - Głowno - Bielawy - Piątek - Czerników - Modlna - Biała - Dąbrówka-Marianka - Zgierz - Łódź
Sobota, 17 września 2016
· Komentarze(1)
Kategoria 100 - 150 km
Dzień pod znakiem dużej irytacji. Gdy obierałem wczoraj rower od MaxxBike bez finalizacji naprawy z powodu braku odpowiedniej nowej kasety na stanie, mówiąc im, że potrzebuję rower, nie miałem na myśli wyjazdu z domu do sklepu tuż obok po bułki. Bo może do tego stan w jakim go otrzymałem by się nadawał. Nie wiem co z nim zrobili. Nie miałem przed wizytą u nich w najmniejszym stopniu zbliżonych problemów do tego co mi zafundowali. Wszystko w napędzie strzelało, trzeszczało, piszczało. Przerzutki nie wchodziły dobrze i łańcuch non-stop przeskakiwał pod troszkę tylko większym obciążeniem, choćby podczas ruszania. Na DDR w Łodzi musiałem się wstydzić, a dalej, z braku świadków, jedynie sam się denerwowałem utrudnieniami w jeździe. Jako tako pracował na 3 najmniejszych koronkach kasety, więc w zasadzie przez całą trasę ograniczałem się do nich. Co do pisków, to po prostu nie spodziewałem się, że mogą w serwisie wytrzeć łańcuch i zamontować bez kropelki świeżego oleju.
W Gałkowie-Kolonii sfrezowano nawierzchnię. Są też znaki i światła przygotowane pod ruch wahadłowy, ale dziś nikt nie pracował i przejazd w obie strony obywał się swobodnie. Na tyle, na ile dziury pozwalają. Rowerem trzymałem się częściej lewej krawędzi, bo tam stan był lepszy. Na tej drodze między Wiączyniem Dolnym a Gałkowem-Parcelą jest więcej odcinków zasługujących na remont. Może w końcu poskładają z tych cząstkowych napraw dobrą całość.
W Brzezinach mijałem drewniany kościół. Nie miałem czasu by rozważać lepsze kadry, bo okolica okazała się nieciekawa, a siedzący na schodach kamienic podejrzanie wyglądający mieszkańcy zdawali się zaczynać mną interesować. Całe centrum Brzezin było odpychające i zabudową i kręcącym się "elementem". Takie śródmieście Łodzi, tylko trochę gorsze.
DW704 za Brzezinami bardzo dobra i spokojna. W Kołacinie trafił mi się drewniany kołek, który nadawał się do podparcia roweru pod suportem. To pozwoliło mi spróbować poprawić pracę tylnej przerzutki. Ale na przeskakiwanie nie pomogło.
Mam mieszane uczucia co do chodników bez krawężnika, jakie są w Kołacinie. Z jednej strony w razie czego można rowerem uciec na kostkę. Z drugiej jednak pędzący przesadnie kierowcy mogą zbyt swobodnie wykorzystywać go jako dodatkową część pasa, przy okazji zahaczając potencjalnych pieszych. W każdym razie nie było tu nakazu ruchu rowerów ani nawet zezwolenia na takowy.
Gdy moja droga do Głowna rozminęła się z prowadzącą na wschód drogą wojewódzką, krajobraz zrobił się całkiem przyjemny. Niemalże cały dalszy odcinek do tego miasta prowadzi przez lasy lub przynajmniej jest przyozdobiony drzewami po bokach.
A obok w polu wiatrak, których coraz więcej "wyrasta".
W Głownie zjechałem na chwilę nad zalew Mrożyczka. Niestety przy biegnącej przy nim ulicy Swoboda są kostkowe śmieszki rowerowe.
Był i drugi powód wspomnianej na wstępie irytacji. Znowu zebrałem się na rower zbyt późno. Ogromnie chciałem dokończyć plan, choć już w Głownie nie miałem wątpliwości, że nie zmieszczę się za dnia. Nie bacząc na nieubłagany upływ czasu nie zdecydowałem się wracać prosto do Łodzi. Pojechałem dalej czując jednak, że będę tego żałował (i nie myliłem się).
Droga z Głowna do Bielawów jest świetna. Las i asfalty od umiarkowanie dobrych po doskonałe. A samochodów prawie wcale.
W Bielawach mijałem kościół gotycki z ładnie wyczyszczoną cegłą. Zauważyłem go z lekkim opóźnieniem i z powodu coraz bardziej odczuwalnej presji czasu nie zatrzymałem się na zdjęcie. Droga wojewódzka między Bielawami a Piątkiem nie była zbyt ruchliwa.
Na wjeździe do Piątku stoi stosowna reklama tutejszej naczelnej atrakcji turystycznej - geometrycznego środka Polski.
Nie wypadało mi go nie odnaleźć.
Przejazd z Piątku do Modlnej zaplanowałem przez bardzo wiejskie drogi. Zwłaszcza od Czernikowa - o bardziej podrzędne już trudno. Jakież było moje zdziwienie, gdy nagle ruch zrobił się tam jak na drodze krajowej. Na tamtejszym wąskim asfalcie wyprzedzało mnie jedna za drugą kilkadziesiąt osobówek i dwa ciągniki siodłowe (dla nieuświadomionych: to co jedzie na przodzie TIR-a). Ot trafił mi się orszak weselny.
I dochrapałem się. Gdy dojechałem do Modlnej zapanowały już kompletne ciemności. Do Białej zdecydowałem się pojechać fragmentem DW702. Nawet nie było tak źle - ruch był stosunkowo niewielki. Ale nie chciałem na niej dalej kusić losu. Postanowiłem pojechać tradycyjnymi wioskami. To był kiepski pomysł. W lesie za Białą było tak ciemno, że nie byłem pewien gdzie biegnie droga. To nie jest tak, że nie mam żadnego oświetlenia przedniego, ale z racji unikania jazdy nocą mam jedynie takie, które dobrze sprawdza się do sygnalizowania mojej obecności kierowcom i wypełnia ustawowy obowiązek - dwie diody zasilane dwiema pastylkami. Łatwiej byłoby gdyby na drodze były wymalowane linie. Albo gdyby noc nie była tak pochmurna.
Bardziej domyślając się niż widząc, że wyjeżdżam ze skrzyżowania w kierunku Dąbrówki-Marianki, nastawiłem się na tamtejszy grząski piasek, który dotąd stanowił niespodziewaną i niewygodną przerwę na tej drodze. Tymczasem dobrodziejstwo drogowych robót dotarło i tutaj i wreszcie można przejechać po twardym jak człowiek.
Trylinki na Sadowej w Zgierzu niestety nie wymieniono na nic nadającego się do jazdy. Odradzam.
Na kamienicy przy skrzyżowaniu Piotrkowskiej i Jaracza trwał montaż instalacji artystycznej.
Kilka dni temu widziałem jak układali to coś z bibuły (chyba) na placu pod Magdą. Nie podejrzewałem wówczas, że ma to potem zawisnąć na elewacji budynku.
Podsumowując skończyłem wkurzony rozpadającym się od "serwisowania" napędem, spięty nocną jazdą i trochę zmarznięty. Cieszę się, że przejechałem to, co planowałem. Na szczęście te drogi, których dziś nie widziałem (choć nimi jechałem), już znam, więc niewielka strata.
Zdjęcia na mapie