Dystans całkowity: 17902.10 km (w terenie 58.10 km; 0.32%) Czas w ruchu: 24:12 Średnia prędkość: 28.36 km/h Maksymalna prędkość: 58.26 km/h Suma podjazdów: 277 m Liczba aktywności: 314 Średnio na aktywność: 57.01 km i 1h 36m
Więcej statystyk
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby , funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
VIDEO
Pokaż trasę GPS
Częste utrzymanie pasa rowerowego - na niego zgarnia się piach.
Kierowca BMW nie wytrzymał do końca wysepki.
Jeśli coś dobrego dla rowerzystów, to tylko na poziomie lokalnym. Kontraruch na ulicy Burzliwej.
Wielu rowerzystów wybiera chodnik, bo boi się zachowań kierowców na jezdni. A jakie wnioski z tego wyciąga władza? Trzeba wyrzucić wszystkich rowerzystów na chodniki i inne śmieszki, zamiast poprawić bezpieczeństwo na drodze.
Rozdzielczość kamery za mała, ale tam po lewo był drogowskaz na lotniskowy punkt testów COVID drive-thru.
Planowałem ominąć dużą część płyt betonowych na ul. Pilotów i Ikara drogą szutrową wzdłuż torów, ale było tam trochę za mokro, więc musiałem się przeprosić z płytami. Tu ktoś kiedyś je wyrównał asfaltem, ale płyty już wystarczająco wypłynęły na wierzch.
Dalej są już gołe płyty, okropne do jazdy, także tam, gdzie się dało, omijałem je piaskową ścieżką.
Sznur samochodów na Sanitaruszek wydawał się nie kończyć. Nie wiedziałem czy uda mi się wyjechać, bo na nikogo uprzejmego nie można było liczyć.
Zmiana pierwszeństwa i ustąp. Wcześniej jechałem tędy 10 lipca i ul. Sanitaruszek miała pierwszeństwo.
Aha! Bo rondo wróciło!
Ale co to? Jakoś tak dziwnie, rondo niby, niby wysepka, a krawężnik i prosta...
Po prostej znowu jakiś zawijas. Oznakowania poziomego brak. Nabrałem wątpliwości jaka tu jest organizacja ruchu, co do czego służy i kto ma pierwszeństwo. Ale samochód stanął.
Noweg rondo ma kształt ósemki. Pierwszy raz coś takiego widzę. https://www.openstreetmap.org/#map=18/51.72616/19.35171
Kto tędy jeździł, to może pamiętać sygnalizator, który wg tabliczki dotyczył tylko pojazdów dowożących osad do oczyszczalni. Sygnalizator wyparował.
Ten kundelek na szczęście biegł za panią i był bardziej zainteresowany pilnowaniem jej niż pościgiem za rowerem dla rozrywki.
Coś niespodziewanie dużego mi wyrosło zza pleców.
Muszę przyznać, że na tych dojazdach do pól wzdłuż S14 niezbyt spodziewam się samochodów, bo rzadko się zapuszczają. A już tym bardziej taki kaliber. Notabene tu jest słabo z orientacją na słuch, bo nie wiadomo czy coś jedzie za mną czy z drugiej strony ekranu.
Oryginalnie miałem jechać dość tradycyjnie przez Konin, więc w Piątkowisku od razu powinienem był pojechać na północ. Ale ponieważ trochę uzupełniam tegoroczną mapę przejechanych dróg, co też mnie wysłało dziś na przejazd obok lotniska, to zerknąłem na telefonie na plan okolicy i wydawało mi się przez chwilę, że nie jechałem jeszcze w 2021 tą nitką do Kudrowic, a byłby to niewielki objazd. Jak już dojechałem, to uświadomiłem sobie, że jednak już ją zaliczyłem, więc kontynuowałem prosto.
W Woli Żytowskiej jest z kolei skręt w drogę, którą można by było dodać. Ale skoro już odjechałem dalej na zachód, to uznałem, że dojadę do Lutomierska przez Zalew Pierwszy, bo i tam jeszcze nie dotarłem w 2021. Była tam co prawda zawsze okropna nawierzchnia, ale można zwiedzić i sprawdzić czy wymienili.
Wyprzedzająca policja na sygnale na wioskach to też rzadki widok.
Odnalazłem ich kawałek dalej. Na miejscu tylko samochód, rower i dwóch mężczyzn. Można obstawiać kontakt samochodu z rowerem. Co do rowerzysty, tak na pierwszy rzut oka, to jego stan (nie)trzeźwości mógł nie być argumentem na jego obronę.
A co do sprawdzania, to jednak nie wymienili nawierzchni. Cały ten przejazd od skrętu z Żytowic do Lutomierska z grubsza wygląda podobnie. Nie polecam.
To już trzeci raz, gdy przejeżdżam w okolicy i widzę zamknięty odcinek między Lutomierskiem a Babicami. Pierwszy był 17 lipca. Tym razem postanowiłem wreszcie sprawdzić, co się dzieje.
I już 17 lipca zgadywałem, że może to mieć związek z silną burzą, która przeszła nad Łodzią i okolicami 14 lipca i powaliła wiele drzew. Hipoteza się potwierdziła.
Jest i młynek do drzew.
I ekipa sprzątająca. Natomiast jeżeli to są całe siły dostępne na ten odcinek drogi, to nie ma się co dziwić, że zamknięty jest już 16 dni. To może jeszcze potrwać. Co prawda sama jezdnia jest już uprzątnięta.
Na szczęście jeszcze trochę urokliwych drzew zostało. Choć niepokoją mnie czerwone kropki na niektórych. Może ktoś nagle z tej burzy zrobi pretekst do ich wycięcia i zostawienia obrzydliwej łysej drogi.
Kolejna ofiara starcia z wiatrem.
Uparcie postanowiłem sprawdzić czy da się objechać objazd, bo ostatnio, przy okazji wycieczki z JŁ 22.07, wyglądało na to, że się nie da. Karma dosięgnęła mnie jeszcze przed zakazem, bo tam z lewej wybiegł w moim kierunku duży mieszaniec owczarka, obszczekując mnie rozgłośnie.
Tu widać jego cień obok mojego roweru, także nie kwalifikował się jako mały kundelek. Przeprowadziłem z nim negocjacje na poziomie "do budy!", bo na nierównej szutrowej drodze trudniej po gaz sięgać. Ale na szczęście te większe są mniej przestraszone świata, więc nie rzucają się od razu do gryzienia. Ani nawet nie gonił mnie poza wysokość swojej posesji.
A na budowie jest świeże podłoże pod jezdnię prowadzącą docelowo na wiadukt, które jest całkiem przejezdne.
Tylko na końcówce teren trochę mocniej rozjeżdżony i powstał uskok z jezdni zamiast uprzedniego gładkiego wjazdu.
A tu niespodzianka.
Tego rowerzysta nie przewidział.
Jest fragment zamknięty (co przecież widać na załączonym obrazku).
Fragment ma raptem kilkanaście metrów i na razie nie jest jakimś fizycznym utrudnieniem, ale być może zaraz się tu zacznie większa przebudowa.
Żuczek we wiosenne motywy.
I kolejni rowerzyści, którzy wolą chodnik. A tu nawet nie ma jakiegoś dużego ruchu.
Znaczy że wysyłają rowerzystów prosto do zakładu Skrzydlewskich? To chyba niezbyt dobra wróżba (dla zamiejscowych: Skrzydlewscy to kwiaciarnie i... krematorium, a naprzeciwko jest cmentarz).
Rodzinny spacer ze zwiedzaniem dróg rowerowych.
O, proszę, wspominałem przy okazji poprzedniej wycieczki o tych słynnych strzałkach, lecz na Włókniarzy są po nich tylko ślady. A tu zostało oryginalne malowanie. To jadę pod prąd...
...czy może jednak dobrze?
Nie pamiętam czy kiedyś jechałem po tym DDR. Jeździłem na pewno jezdnią obok, bo dojeżdżając od strony Konstantynowa Łódzkiego to się to nie rzuca w oczy i za skrzyżowaniem nie ma zrobionego wjazdu. I tym razem moją pierwszą myśl było, by przed skrzyżowaniem zjechać na jezdnię, ale ponieważ nigdzie mi się nie spieszyło, to postanowiłem zbadać, co się stanie, gdy pojadę dalej DDR.
Po lewo ktoś trafił w słupek.
A tu ktoś próbował zrobić sobie bramkę.
Ot zagadka. Dla kogo ma być ten znak końca drogi rowerowej postawiony po lewej stronie? Serio. Tu się ten DDR kończy czy nie? To ma być znak dla samochodów? Nie rozumiem.
Ukradli pół pasa rowerowego. No pół, bo taki on długi.
Coraz częstszy widok. A na tej jezdni dozwolona prędkość to 50 km/h. Jeśli o moje zdanie chodzi, to mam mieszane uczucia. Gdyby polscy kierowcy potrafili jeździć z szacunkiem dla innych, to pewnie by się dało wszelkiego rodzaju pojazdami wjechać na jezdnię. Tak jak jest teraz, to bałbym się takimi tu poruszać.
Dzisiaj uświadomiłem sobie jeszcze jedną cechę tego fatalnego zagrożenia dla rowerzystów, w postaci wysuniętego chodnika przy przystankach tramwajowych. Za mną był sznureczek aut, który nie dawał mi nadziei na wjazd między szyny, więc jeszcze można dostać ekstra postój w gratisie. Fatalne!
Zastanawiam się czy autorzy PoRD przewidzieli i takie sytuacje i wpisali do niego, poza zasadą, że trzeba trzymać co najmniej jedną rękę na kierownicy, żeby mieć nogi na pedałach, a nie na ramie. ?
Jeszcze tego brakowało. Rolkarze co do zasady są nieznośni, bo jeżdżą cała szerokością, od lewej do prawej. Ale ten letni "narciarz" to po prostu zajmuje całą szerokość.
Nie wiadomo jak takie coś ominąć, by nie oberwać kijem. Ja bym znalazł lepsze zastosowanie tego kijka dla właściciela. Można by np. puknąć się nim w głowę.
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby , funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
VIDEO
Pokaż trasę GPS
Panie jechały obok siebie, a na widok mnie nadjeżdżającego z naprzeciwka, wybrały taką strategię. Odczuwałem niepewność.
Nie dosyć, że ustawili się jak paniska na całej szerokości...
...to jak już się pan obudził, że jest zielone, to postanowił jechać po brytyjsku, wprost na mnie.
Co tam, że zakręt, przecież wąski jest. A za tym zakrętem już była dłuższa prosta.
Pani mnie najpierw wyprzedziła, a chwilę potem zaczęła jechać na wstecznym, nie zważając na mnie.
Tu po lewo taki samochód, który nie uznaje kompromisów w temacie pierwszeństwa.
??
Wcześnie się te LED-ziki nad wiaduktem zaczynają świecić.
Poprzednio byłem tu 15.07 i zwróciłem uwagę na ogromne dziurzyska. Przyjechali i zaplombowali asfaltem. I tak jest słabo, ale lepiej tak niż wpaść całym rowerem w dziurę.
Rowerzysta tak mocno ścinał, że nie tylko by się przy aucie nie zmieścił...
...ale i drugiego rowerzysty nie przewidział i musiał wyraźnie odbijać.
Coraz więcej dziwnych ekhum pojazdów na jezdni. I to aby na pewno prawa strona jest dobrym wyborem, zwłaszcza gdy się jedzie jak to rolkarz, wężykiem?
Wymuszenie pierwszeństwa.
Drugie życie fotela samochodowego.
Szerokie auto, to się kierowca nie mieści na swoim pasie.
Można zatarasować przejazd, bo przecież zielona strzałka. I jak mam nie być zwolennikiem likwidacji tych strzałek?
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby , funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Wycieczka ze skrytkobraniem. Geoskrytki zbierałem w 2018, niezbyt wiele, bo 36 z
geocaching.com i 11 z
opencaching.pl . Teraz naszło mnie na próbę reaktywacji. 4 po drodze zgarnąłem. Podczas
poprzedniej wycieczki, z JŁ , JŁ odnalazł mi też jedną.
VIDEO
Pokaż trasę GPS
Terroryści odpowiedzialni za to powinni dostać co najmniej miesiąc prac społecznych. Sprzątanie miasta przykładowo. Wtedy by, dla odmiany, jeden raz zrobili coś pożytecznego.
Studzienki na śmieszkach rowerowych wzdłuż Włókniarzy rozpadają się. Omijać z daleka.
Przy okazji poprzedniej wycieczki wspominałem, że po strzałkach na DDR w mieście nie można wnioskować o kierunku ruchu. Tu ślad po oznakowaniu wzdłuż Włókniarzy. Jest tego pełno, bo usunięto je jakąś okropną destrukcyjną metodą, która zniszczyła nawierzchnię a i tak widać, co było.
Porządki na dachu. I to nie zima.
Budowa S14 w Zgierzu jest w dość początkowym stadium. Piach i trochę zbrojeń.
No proszę, można tutaj zrobić zakupy u sąsiadki!
Łódzkiej Kolei torów nie starczyło, więc wyjechała na jezdnie.
Miała być mogiła. Nie było łatwo odnaleźć. Ukryta za gęstymi drzewami.
A przy mogile geoskrytka OP96LB: Mogiła w Aniołowie . Choć w zasadzie, w moim wypadku, to była mogiła obok skrytki.
Półobjazd?
Jakiś taki odnowiony.
Miałem jechać po zachodniej stronie torów. Najpierw wydawało mi się, że minąłem właściwy ku temu skręt. Zawróciłem. Okazało się, że to jednak nie ten skręt, za wcześnie. Zawróciłem. Potem skręciłem już we właściwy i... i taka tabliczka. Oczywiście "na ul. Ozorkowskiej" nic mi nie mówiło, ale sprawdziłem na mapie. To był planowany przejazd. Nie pozostało nic innego jak zawrócić...
Wprawdzie przez chwilę rozważałem czy nie jechać mimo tabliczki, bo "zamknięty" brzmi jak jakiś remont. Właściwym słowem byłoby - zlikwidowany.
Nie ma po nim śladu i nie zapowiada się, by miał wrócić.
Co to człowieka nie wyprzedzi na jezdni.
Planował zabójstwo czy samobójstwo?
To nie jest aż tak prześwietlone. Z przodu bardzo biało i bez tablicy. Czyżby to jak motocykl? Z tyłu miał.
Ot ciekawy pojazd inwalidzki.
No, z tą Koleją na drogach, to ciasno się robi.
I drugi keszyk - OP993E: Młyn Chociszew .
Obiekt w jego temacie.
Wraz z końcem gminy Parzęczew kończy się zła nawierzchnia i zaczyna ta przyjemna.
Na tej rodzinnej wycieczce mama ewidentnie oszukuje.
Trzeci. OP99GK: Młyn Kobiałka .
Czwarty. OP98BM: Nakielnica .
Ani nie w podziemiu ani sprzedawczyni nie przypominała smoka.
Korzystając z okazji niedzieli i wakacyjnych ograniczeń dla tranzytu, postanowiłem przejechać po DK72. Trafiło się kilku wariatów, którym by się przydało szkolenie z przepisów. I mandat za stwarzanie zagrożenia.
Ten był blisko do skręcenia mi lusterkiem kierownicy.
Ponieważ nie ma tu ciągłości nakazu ruchu rowerów, to miałem w planie tym razem przejechać wiadukt jezdnią. Ale no wiadomo. Ktoś przewidział jak rowerzyści są paskudni, że chcieliby jechać a nie stać, więc zakaz im postawił.
Burza była 11 dni wcześniej. Zostawiła mnóstwo zniszczeń po sobie, więc ich usuwanie na pewno jeszcze potrwa.
Dokonałem złego wyboru próbując się dostać na jezdnię tym przejazdem. Dziwne programowanie plus awaria czujnika (typowe) na drugim segmencie spowodowały, że czekałem ponad 4 minuty. Może człowieka coś trafić.
Dojeżdżałem sobie leniwie, bo czerwone i oczywiście musiał się wpychać.
Sam diabeł mnie wyprzedził!
Za Lutomierską nastąpiła poprawa - dorobiono zjazd z Zachodniej na DDR.
Poprawiła się też sytuacja ze śmieszką obok Pałacu Poznańskiego. Zniknął nadmiar słupków i jest jakaś możliwość kontynuacji. Szkoda tylko, że wymuszony w lewo do parku, a legalnego czy bezpiecznego powrotu na jezdnię nie ma.
Pozostają kombinacje i cudowania. Na dodatek nie wiadomo skąd przyszedł deszcz.
Chwilę później poddałem się i mokry schowałem się w bramie.
Deszcz szybko przeszedł i mogłem na Piotrkowskiej zrelaksować się po wycieczce.
Trochę inaczej zapamiętałem myśl polskiej motoryzacji.
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby , funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
VIDEO
Pokaż trasę GPS
Park Poniatowskiego wciąż oficjalnie zamknięty. Albo może ci w środku mają zakaz opuszczania?
Ślady zeszłotygodniowej burzy.
Za blisko przecież był, by się zorientować, że wszyscy mają przed nim pierwszeństwo.
Trudny los parkingowych słupków.
Hamowanie było ostre, ale jednak zatrzymał się przed (z grubsza) przejazdem.
Ciekawe. Widuję coraz więcej seniorów na trójkołowych rowerach, ale są to zwykle konstrukcje z dwoma kołami z tyłu.
Bo znaki miastu sprzedawał szwagier?
Kundelek wzbudził moje obawy, ale okazało się, że miał w sobie tyle energii ile... nie przymierzając, ja. Także nie ruszył się z miejsca.
Jeden z tych, którzy mylą metr od rowerzysty z metrem od krawędzi jezdni.
Tradycyjnie już planowałem przejechać przez teren budowy. Ale zamiast dotychczasowej dróżki pojawił się nowy nasyp piaskowy, raczej zbyt grząski, a i wjazd zastawiała wywrotka. Pozostało jechać oficjalnym objazdem.
Niegdysiejsze zwykłe skrzyżowanie zostało wymienione na rondo.
Droga między Babicami a Lutomierskiem jest wciąż zamknięta. Również tym razem nie sprawdziłem, co się dzieje, domniemywając uprzednio , że być może to też efekt burzy.
Po lewo już pocięte drzewa i jeszcze bardziej z lewej widać jedno złamane. To zmieściło się w kadrze, natomiast w jego otoczeniu była cała grupa tak samo złamanych.
Po tym jak już jeden samochód wyprzedził nas ryzykownie przed nadjeżdżającym z naprzeciwka, słychać było za szybko zbliżający się następny i oczywiście zamiast zaczekać, to postanowił się jeszcze wciskać na czołówkę.
Tzw. wyprowadzanie psa. On tu bynajmniej nie ziewa.
A ten kundelek siedział na jezdni jakby zawieszony. Nie wiem, może wcześniej miał jakiś kontakt z samochodem i był w szoku. Zmroziło mnie na widok nadjeżdżającego auta, ale na szczęście kierowca zauważył psa i czworonóg w końcu postanowił usunąć się z drogi.
Chwila oczekiwania na koniec manewrów koparki.
Po swoim psie trzeba sprzątać. A po koniu?
Kolejny przykład klasycznego braku rozwagi przy wyprzedzaniu.
Słynne rondo. A nad drogowskazem Pabianice słynny pomnik papieża. To nad nimi przefrunął pewien pijany kierowca.
Naszło mnie na reaktywację poszukiwania geoskrytek. Przy rondzie jest jedna upamiętniająca wspominanego lotnika . Wypatrzył ją JŁ.
Kolejny.
Na początku Rojnej DDR jest tylko po lewej (północnej) stronie.
Po wycieczce dostrzegam to, że i strona, po której ten znak stoi i fakt, że oznaczenia są zamienione miejscami, może świadczyć o tym, że jest on obrócony. Tu jest już DDR po drugiej stronie, a ta tutaj wyraźnie się zwęża za przejazdem.
Da się wciąż zmieścić. Poziome rowery są już tylko do góry kołami na tym odcinku i JŁ zaczął podejrzewać, że jest tu jakiś zamysł i jedziemy pod prąd.
No niesamowite - jest jedna strzałka. Nie to, by to w Łodzi cokolwiek znaczyło, bo już był ten słynny etap, gdzie były namalowane w dużych odstępach od siebie strzałki na DDR, raz w jedną, raz w drugą stronę, co wprowadzało zamieszanie. Nie da się powiedzieć, by po drodze było jakiekolwiek sensowne oznakowanie jednokierunkowości. Może ten potencjalnie obrócony znak miał z drugiej strony koniec DDR. Tego nie wiem.
I też ślady burzy. I na trawniku i na drzewie.
Część Traktorowej jest zamknięta i rozkopana. DDR po zachodniej stronie przetrwała.
Skrzyżowanie z Łanową też rozkopane, ale ponieważ każdy rowerzysta to terrorysta, to zdecydowałem, że przebijemy się do Łanowej chodnikiem.
A jak to interpretować w tych rzekomo zmienionych przepisach o pierwszeństwie pieszych na pasach? Powinniśmy stać i czekać aż pani skończy sesję fotograficzną, skoro jest na przejściu?
Pas rowerowy utrzymany jak zazwyczaj.
Wyprzedziła mnie dziecięca ambicja.
Ustawiłem się za panem w pomarańczowym i panią, a po mnie dojechało tych trzech pozostałych, którzy już szerzej chyba nie mogli się ustawić. Tacy szybcy niby, że trzeba im pole position. Po zielonym za drugim skrzyżowaniem byłem już przed całą piątką. I wcale nie dlatego, żebym szybko jechał. Od takiego zachowania przychodzi mi na myśl pewne warzywo.
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby , funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
VIDEO
Pokaż trasę GPS
Poranne porządki na Piotrkowskiej.
Po lewo ktoś mocno przeżywa wrażenia piątkowej nocy.
Już na to zwracałem uwagę wcześniej - stojaki nowego roweru publicznego zdecydowanie bardziej paskudzą krajobraz niż te poprzednie.
Vintage.
To już jest nadmiar wirusowej paranoi.
Czy aby na pewno bezpiecznie jest tu przejeżdżać?
Na DDR przy Drewnowskiej po zachodniej stronie Włókniarzy wmontowano kilka odblasków tudzież światełek.
Rodzi się pytanie czy one mają podnieść bezpieczeństwo czy powodować poślizgi?
Przepiękny parkujący złom.
Wielkie dziury. Jakby wjechać w tę po prawo, to można źle skończyć.
Zamknięta droga między Babicami a Lutomierskiem. Ciekawe czy to też efekt burzy. Ale i tak miałem w planach jechać przez Kazimierz, więc nie zdecydowałem się sprawdzać co się dzieje za zakazem.
Tych słupków to już się nie da zrzucić na burzowy wicher.
Po prawo prace związane z rozbudową S14 - miejsce na węzeł z DK14.
W oddali nitki węzła.
Po drodze uznałem, że pojadę przez Łaskowice, bo tędy nie jechałem jeszcze w tym roku. Jest tu niewielki objazd przed przejazdem kolejowym, w związku z budową S14. Ale, czego tu nie widać, z prawej kusił mnie wylany asfalt na budowie.
Postanowiłem pozwiedzać.
Póki co między przejazdem w Łaskowicach a węzłem zbudowana jest tylko jedna nitka. Druga istnieje tylko na krańcach odcinka.
Tu już zaczyna się stary i czynny odcinek S14. Kilka chwil wcześniej jechałem drogą z prawej strony ogrodzenia.
Na północ na razie asfaltu brak.
Objazd przejazdu jest gruntowy.
Wciskanie się na gazetę.
Kolejny ślad środowej burzy.
W parku Sielanka wciąż leżą wiatrołomy, ale przynajmniej droga rowerowa jest już w całości udrożniona.
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby , funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
VIDEO
Pokaż trasę GPS
Dzień wcześniej przed 22 Łódź nawiedziła silna burza. Zjawisko dopadło mnie na mieście w samochodzie, co skończyło się, wprawdzie nieznacznym, ale jednak wgnieceniem w dachu, od spadającej gałęzi. Podczas wycieczki mogłem pooglądać skutki nawałnicy.
Park Poniatowskiego został formalnie zamknięty ze względu na zalegające wiatrołomy, a i pewnie to co może się jeszcze złamać. To oczywiście nie odstraszyło chcących zwiedzać, a spacerowało ich sporo.
I tak równo ruszamy...
...a lada chwila pan znika w oddali. Mój brak kondycji zdecydowanie przegrywa z silnikiem elektrycznym.
Park Sielanka.
Tak, DDR to właśnie miejsce na pogadankę taty z córką.
Lekko rozbrykana młodzież bawiła się piłką na DDR, wkopując ją w efekcie prosto pod jadącego rowerzystę.
Ten zachował zimną krew i...
...odebrał.
Zdziwieni?
Czy buty kwalifikują się jako UTO?
Pan się pogubił na pasach i ratował przez ciągłą linię.
A nie tylko pasy go gryzą.
Tu pierwszeństwo najwyraźniej wymusił sobie wiatr.
Niestety z braku odwagi do wsadzania obiektywu ludziom w płot, płot wyszedł ostro, a uroczo rozpływający się kot niewyraźnie.
Wąska jezdnia i niezwykle szerokie auto, więc trzeba na gazetę.
Miałem obawy, że może się okazać, iż Rydzynki będą w ogóle nieprzejezdne, bo tu ma się co łamać, ale najwyraźniej służby już tu były.
Odniosłem wrażenie, że po deszczu tamtejsze i tak wielkie dziury erodowały mocniej, ale może to tylko efekt stojącej wody i mi się wydaje. Nie wiem. Wyglądały na bardzo głębokie.
Jak się mocno wcisnąć, to może rowerzysta ucieknie na piach?
Pewnie te drzewa na wjeździe do Tuszyna były już wcześniej tak pochylone...
...ale oglądanie tych powalonych po drodze oddziaływało na moją psychikę i czułem pewien niepokój, że może coś na mnie jeszcze spadnie.
Z jednej strony niby fajnie. Uprzejmie wybrał bezpieczną odległość zamiast zmieszczenie się za wszelką cenę w podwójnej ciągłej, jak niektórzy mają w zwyczaju. Z drugiej... co gdyby ktoś tam pędził z przeciwnej strony mostu? Ale wytrzymać za rowerzystą jest trudno.
Przyzwyczaję się. Zapomniałem wyciąć klatki do wycieczki sprzed dwóch dni , gdzie też takie znaki mijaliśmy z JŁ. Swoją drogą dla niewtajemniczonych, czyli nie z branży rolniczej, jak mniemam, takich jak ja, takie znaki są niepokojąco enigmatyczne. Jechać, zawracać? Panikować, iść na kwarantannę?
W Rzgowie pogotowie energetyczne i dźwig.
I sygnalizacja bez zasilania.
Między Rzgowem a Łodzią.
Bartoszewskiego najwyraźniej nie ma zarządcy, bo roślinność tu chyba w tym roku nie widziała ani razu kosiarki. Jak tak dalej pójdzie, to całkowicie zajmie chodnik i DDR.
Wyruszałem późno, więc na początku wolałem nie robić postojów na zdjęcia. W drodze powrotnej już czas był, choć światła niewiele.
Niespodzianka! W czasie mojej pętli ktoś zdążył usunąć jedno z powalonych na DDR w parku Sielanka drzew.
A tam niecierpliwy typ, który musi wyprzedzić czekające na czerwonym samochody by dobić się do "swojej" zielonej strzałki...
...i wymusić pierwszeństwo.
Park Poniatowskiego.
Z Maczkiem chodniczkiem? Tylko gdzie ten chodniczek?
A na deser jeszcze fotki sprzed roweru. Park Słowackiego.
Dach wielopoziomowego parkingu przy Manufakturze. To miejsce opuszczałem właśnie chwilę przed burzą. Wtedy ogrodzenie jeszcze stało.
Ruchomy chodnik na zewnątrz dziś zamknięty. Od tatuaży na dole można mieć pewne podejrzenia, jaka grupa użytkowników uważa go za szczególnie atrakcyjny.
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby , funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Prognoza dzień wcześniej zapowiadała, że wiać będzie ze wschodu. Wolę wracać z wiatrem, więc wschód mógł zostać docelowym kierunkiem, zwłaszcza, że zawsze trudno mi się zdecydować tam wybrać i w tym roku jeszcze nie udało. Narysowany plan przebiegał w okolicach JŁ, więc wysłałem mu go jako propozycję wspólnej wycieczki. Ta zyskała akceptację, po wprowadzeniu przez JŁ drobnej korekty na ominięcie Zielonej Góry, bo tam, jak mówił JŁ, trwa remont. Skutkiem zmian plan wydłużył się z ok. 55 km do 65 km. A ponieważ po drodze nie posłuchałem JŁ, że źle skręcam, to... źle skręciłem i jeszcze 5 km doszło. Początek przez Łódź był jeszcze skwarny. A i co najmniej połowa pierwsza wycieczki była jak dla mnie trochę za ciepła, 28-29 °C, odzwyczaiłem się od jazdy w upałach. Bliżej końca dało się odczuć jakieś kojące chłodniejsze powiewy.
VIDEO
Pokaż trasę GPS
Po lewo mój ulubiony sposób ustawiania się przed przejazdem - no właśnie, bo po lewo. Ale elektryczny, to jego pewnie się reguły nie tyczą.
Pieszy ratuje kolegę przed śmiercią pod kołami szalonych rowerzystów. Słusznie!
Projektanci projektują infrastrukturę dla nikogo, nie tylko rowerową. Tak niskie są ich kompetencje. Proszę zwrócić uwagę na schody po lewo i zjazd dla wózków.
Efekt jest taki, że mimo fizycznego wyraźnego oddzielania drogi dla rowerów od drogi dla pieszych, bez żadnej możliwości ucieczki, pani pchająca wózek z dzieckiem wybiera tę nieprzeznaczoną dla siebie.
I ścinamy. I zajeżdżamy drogę. No bo skoro zdecydował się nie jechać po asfalcie, to włącza się z chodnika na DDR, więc z pierwszeństwa zrezygnował.
Ładny rower. I rękawiczki dopasowane.
I trzeba po hamulcach, bo pani wyjechała z jezdni po prawo pode mnie.
Zieleń atakuje. Z uprzejmości dla rowerzystów jadących z naprzeciwka jechałem chodnikiem, by mieli jak ominąć krzaki. Cieszy mnie, gdy inni też mają tę uprzejmość, gdzie się da, a nie zmuszają mnie do postojów.
Za późno zacząłem się zbierać jak na umówioną godzinę spotkania z JŁ. Dlatego musiałem zredukować liczbę zaplanowanych przed wyjazdem czynności. M.in. pompowanie kół. Jednak po drodze poczułem, że ciśnienie jest już nieprzyjemnie niskie. Rozglądałem się za stacją rowerową, ale nie dostrzegłem żadnej przed punktem spotkania. JŁ poinformował, że wkrótce na zaplanowanej trasie, mimo że to już nieco poza miastem, będzie jedna. I rzeczywiście. W dobrym stanie, chyba przez to właśnie, że na uboczu. Pompka SKS. Musiałem tylko pokrywkę obudowy od pompki poprawić, bo coś się przesunęło i manometr był zasłonięty. Pompka w pełni sprawna, wypełniła swoje zadanie.
Niewielką część Gajcego, w zasadzie tylko we Wiączyniu Dolnym, o ile to tam wciąż nazywa się Gajcego, wyremontowano. Ładny asfalt na jezdni i... i bubel, pseudo-DDR, śmieszka rowerowa. Najpierw tzw. "wjazd" pod fascynującym kątem 90 stopni. To tak niesamowicie ułatwia i podnosi bezpieczeństwo, gdy za człowiekiem jadą samochody!
Potem znowu widać, że architekt ma takie kwalifikacje, że powinien może raczej zająć się myciem dróg niż ich projektowaniem. Gdzie indziej, gdy odstawiają takie buble, to przynajmniej stawiają znak drogi dla rowerów i pieszych na odcinku z utrudnieniami. Ale gdzie tam! Skończymy DDR bez możliwości zjazdu na jezdnię...
...a za przystankiem wznowimy.
Z tym wznowieniem to dużo powiedziane, bo to 400 metrów. A pierwszy odcinek bubla ma 300. Naprawdę, budować coś takiego, na 700 metrów. Witamy w Polsce - kraju bezlitosnym dla rowerzystów!
Szybko oddalająca się rowerzystka. Tak wyszło, że jedyny rower, który nas wyprzedzał. To bynajmniej nie wynika z naszej (mojej) prędkości - reszta spotkanych kolarzy jechała w przeciwnym kierunku.
12 km naszych zmagań dalej, koleżanka mijała nas ponownie z naprzeciwka. W jej wypadku kilometraż niechybnie był wyższy.
Za znakiem skręt do Zielonej Góry. Oryginalnie wg mojego planu stamtąd mieliśmy wyjeżdżać. Ale JŁ jest znacznie lepiej zorientowany w okolicy niż mapy Google (które chętnie wyznaczyły tamtędy trasę) i po wysłaniu planu doniósł, że trwa tam remont. Dlatego zrobiliśmy trochę dłuższą pętlę.
Słonecznik!
Pierwszy raz spotykam się z kompletem ostrzegawczych garbików (to trzeci zestaw z kolei, tradycyjnie) przed zakrętem.
Wspominałem już przy okazji wcześniejszego przejazdu tutaj, że najgorszym elementem tego totalnego bubla przy DW714, są dziury po obu stronach każdego wyjazdu z bramy (w tym wirtualnych bram). Pokonywanie tego jest fizycznie bolesne.
Za skrętem do Andrespola jest dziwna zmiana. Są częściowo zaklejone (zaciapane?) czymś w rodzaju cementu.
W wybranych miejscach już mocno wybrakowany. Wygląda trochę na prywatną inicjatywę. Może ktoś po prostu nie mógł znieść krawężnikowego poziomu architekta.
Ach, no tak, tam przez wieś niebezpiecznie, trzeba *zmusić* rowerzystów do jeżdżenia po chodniczku (bo nie ma to nic wspólnego z drogą rowerową). Ale potem można nagle zakończyć, na wiadukcie przed węzłem z autostradą. I dobrze, jak się znak dostrzeże z dystansu, bo inaczej skakanie z krawężnika.
I oczywiście, że są rowerzyści, którzy przez to jaki poziom reprezentują kierowcy na drodze, będą i tak jechać obecnym tam chodnikiem. A wystarczyłoby nigdzie, nigdy nie stawiać żenujących znaków nakazu ruchu rowerów, a zamiast tego dopuszczać ruch rowerem na chodniku (znak C-16 z tabliczką T-22) wszędzie gdzie to ma szanse być bezpieczne.
Serce rośnie, gdy widać niekiedy zmiany kultury kierowców na drodze na lepsze. Pan jechał za nami ciężarówką, mimo że wielu by się próbowało przecisnąć, dopóki nie miał wystarczająco miejsca, by wyprzedzić nas z zachowaniem przepisowej i bezpiecznej odległości. Brawo!
Śladowe ilości farby, dodatkowo pod słońce. Ot mało czytelne skrzyżowanie. Nie jeżdżę tu i jak wjeżdżałem to nie widziałem jak jest skonstruowana dalsza część.
Tu z ledwością dojrzałem strzałki skrętu w lewo z naprzeciwka, co pozwoliło mi zgadnąć, że jest tam jakiś pas. Tylko zgadnąć. Przydałyby się tu wyprowadzające linie pomocnicze.
Z bliska nawet da się dojrzeć podwójną ciągłą oddzielająca pasy.
Oryginalnie mieliśmy jechać do końca po Kolumny. Mimo że bywa nieprzyjemnie ruchliwa, mówiłem JŁ przed wyjazdem, że jej omijanie to rzecz dla masochistów, ze względu na jakość innych opcji. Ale zobaczyłem na skrzyżowaniu, że na Zygmunta jest asfalt, którego tam dawniej nie było.
No i pięknie i cieszyłem się. Ale moją radość postanowił mi zburzyć JŁ, który zaczął mnie zapewniać, że dalej asfaltu nie będzie. Nie chciałem mu uwierzyć, dopóki nie dodał, że poprzednio był tu dwa tygodnie wcześniej. Czar prysł.
I rzeczywiście, nie rozwinęli asfaltu do końca.
Jest więc kawałek Zygmunta takiej, jak ją pamiętam. To nie chodzi o to, że jest szuter. Tu chodzi o ten krajobraz księżycowy, z wielkimi kraterami na całej szerokości. Mimo że to krótki odcinek, jedzie się tu strasznie.
Potem jest ul. Kurczaki, gdzie ponownie da się jechać. Że też zabrakło pieniędzy na te brakujące 500 m.
Najpierw mijaliśmy firmę Emerson. Zażartowałem, że nie tylko Eryk miał syna. Chwilę dalej był Hutchinson. Zaczęliśmy rozważać, czy wszyscy się tak chwalą ojcami. Po chwili pomyślałem, że może to jakaś końcówka fleksyjna, dająca dobrze brzmiącą nazwę dla firmy. Po wycieczce sprawdziłem. Trop z synami był właściwszy, choć historyczny. Hutchinson i Emerson to angielskie patronimiki, czyli nazwiska oznaczające syna Hutchina i Emera. Ericcson to również syn Erica, choć tu pochodzenie jest szwedzkie. Wszystkie te firmy zostały założone przez ludzi, których nazwiska kończyły się już na -son. Przy okazji trafiłem na artykuł opisujący trend zmieniania nazwisk przez Szwedów , z powodu tego, że większość z nich kończy się na -son i są bardzo powtarzalne (najwyraźniej pula imion ojców była ograniczona).
Skręciłem ad-hoc na losowym skrzyżowaniu z ul. Kurczaki. Była to ul. Ary Stemfelda. Nie wiem czy tu byłem wcześniej.
Po drodze zignorowałem jeszcze jedno skrzyżowanie na północ i od razu pożałowałem. Ul. Komorniki jest okrutna dla rowerzysty!
Chodnika nie starczyło.
Raz, że uwielbiam, jak się ktoś ustawia po swojej lewej, co będę powtarzał ciągle.
Dwa, to pan, ze swoim dziwnym pojazdem, jest wyznawcą zasady, że jeżeli się prowadzi pieszo pojazd nadający się hipotetycznie do jeżdżenia po DDR, to właśnie po niej i po przejazdach z nim spaceruje. To nie jest wyjątkowe. Często widuję tak spacerujących rowerzystów.
Westchnąłem boleśnie na widok tej koleiny. Zaraz po jej przejechaniu usłyszałem za sobą odgłosy jakieś destrukcji, a jechał za mną JŁ. Koleina pokazała na jego rowerze swoją moc - była gwoździem do trumny jego przedniego błotnika, którego uchwyt najwyraźniej był już zmęczony. Także błotnik już z nami nie wrócił. Został w przystankowym koszu.
A ten pan to czemu wybrał DDR dla wózka? Tu schodów nigdzie nie ma.
No ale zszedł. Choć nie wiem czy to nie przez mój głośniejszy komentarz na temat do JŁ. Komentarz był jedynie narzekający, nie niekulturalny.
JŁ już najwyraźniej znudziło moje wolne tempo.
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby , funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
VIDEO
Pokaż trasę GPS
Tradycyjnie złośliwie pozostawione przeszkadzajki.
Zastanawiam się czy to jest korzystna kolejność poruszania się drogą podczas opieki nad dzieckiem, gdy małolat goni uciekającego ojca.
Zaparkował.
Wiadomo, spieszy się.
I wszystko widać.
W Gorzewie ślub i przygotowane na nowożeńców posterunki z bramkami.
Ech... a gdyby podbiegł za blisko i mi ręka nie wytrzymała ze stresu, to by zapewne były pretensje, że biednego pieska spryskałem gazem.
Na jedynym króciutkim terenowym odcinku po drodze jeszcze były ślady deszczu.
Pierwsze co mi przyszło do głowy, to kto, do licha, parkuje tak na zakręcie?
Ale okazało się, że to rodzinna pomoc drogowa, bo wygląda na to, że zakręt okazał się dla pani za ostry.
W Dobroniu też chyba ślub.
I to kogoś ze strażackiej braci.
Pan jechał lewym poboczo-chodnikiem czy cokolwiek to formalnie jest, więc postanowił mi ułatwić przejazd wjeżdżając na pas pod prąd. Po jego minięciu miałem obawy, że w razie kontroli wydmucham promile, w tak wysokoprocentową chmurę powietrza wpadłem.
Trudny do bezpiecznego ominięcia, jak to dziecko - całą szerokością jezdni i głównie patrząc wszędzie, tylko nie przed siebie.
Kolejny na zakręcie.
Ktoś w Ksawerowie ma wujka brukarza, bo na Wschodniej wyrosły już wysepki dla samych wysepek. Od trawnika do trawnika, przejście to nie jest.
I kolejna.
Quad-dachowiec.
Droga rowerowa właśnie do tego służy, by pchać dzieci na rowerku.
Może pani czuła się usprawiedliwiona rysunkiem roweru na bluzie?
Potykacz stoi dalej.
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby , funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Późnym wieczorem dzień wcześniej obejrzałem prognozy pogody i te zapowiadały ogromny upał, który nie miał zelżeć przed zachodem. Szanse na to, że uda mi się zebrać na tyle szybko do snu, by zdążyć choć trochę się wyspać i pójść na rower skoro tzw. świt, wydawały mi się niskie. Ostatecznie położyłem się o 23:20, a budzik ustawiłem na 5:20. Budzik znowu ze mną przegrał, ale jakąś godzinę po nim udało mi się podnieść z łóżka i wyruszyłem o 7:30. Prognozy obejrzałem jeszcze raz przed wyjazdem i zanosiło się, że temperatura będzie się piąć szybko w górę i będę wracał w słonecznych 27 °C. Ale tymczasem sensor termometru, wiszący u mnie w pełnym słońcu, gdy takie jest, pokazywał 18 °C. Biłem się z myślami czy brać kurtkę przeciwwiatrową, skoro lada chwila miało być gorąco. Ostatecznie wygrała ostrożność i wyjechałem w kurtce. To była świetna decyzja! Przez pierwszą godzinę jazdy wartość na termometrze licznika nie osiągnęła 19 °C. Dodatkowo w tym czasie prawie nieustannie mżyło, na co kurtka była również jak znalazł. Później zaczęło się ocieplać, ale znacznie wolniej niż prognozowano. Także ostatecznie w wierzchnim nakryciu, choć już później rozpiętym, dojechałem do końca, mimo że podczas powrotu w Łodzi licznik pokazywał już 24 °C, a na ostatnich metrach nawet 26, ale było wciąż pochmurno, więc słońce nie dogrzewało, a nie chciałem już się zatrzymywać na zwijanie windstoppera. Po sprawdzeniu danych po wycieczce wnioskuję, że musiały się jednak wystarczająco promienie przebijać, bo wg danych ze stacji meteorologicznej na lotnisku nie dobiło do 22 °C.
VIDEO
Pokaż trasę GPS
Pan nie uznaje przerw dla przejeżdżających rowerzystów, więc choć uciekłem do lewej, to i tak dosięgła mnie wodna mgiełka zmieszana z ulicznym brudem.
No ale przynajmniej widać, że Piotrkowska jest czyszczona.
Tego pana po lewo już kiedyś widziałem, w jego specyficznym outdoorowym treningu kolarskim. A lokalizacja wyśmienita, by wyskoczyć do Parku Wzniesień.
Podjazd na Krokusowej. Strava ma oznaczony segment na całości i wylicza go na 4,6%. W praktyce stromość rośnie w ramach podjeżdżania. Na wykresie jest i 8,8%. I tu poczułem wyraźnie, że moje nogi pozostały jeszcze w łóżku, bo przerzutki mi się skończyły...
Intrygujące miejsce na zaparkowanie motocykla. Trochę pośrodku niczego. Czyżby ktoś zapomniał zatankować i dalej z buta?
Ten brud na obiektywie kamery, to efekt pogody. Towarzyszyły mi mżawki.
Zakaz w Kalonce nadal jest. Mapy Google o nim nie wiedzą i bez zmrużenia cyfrowej powieki wyznaczają tędy trasę. Ale i tak chciałem zobaczyć postęp remontu.
Tam gdzie miesiąc temu był tylko piach i kamienie, jest już świeżutki asfalt.
Niespodzianka pojawiła się natomiast na skręcie do Borchówki. Poprzednio była tu wciąż stara nawierzchnia.
Dziś nie wyglądało na to, że da się ten odcinek jakkolwiek pokonać.
Wybrałem nitkę na wschód, o której pamiętałem tyle, że jest przejezdna, bo ktoś kiedyś mnie na nią już namówił. Nitka jest terenowa i zaczęła się wprawdzie dziurawym, ale jednak twardym podłożem.
Nic co dobre nie trwa wiecznie, więc dalej znalazł się i piach.
Chwila postoju na rozdrożu, by przemyśleć sens życia, a przynajmniej, by zastanowić się dokąd dalej. Można było spróbować trochę urozmaicić, ale uznałem, że nie będę się na ślepo pchał w nieznane drogi bez wcześniejszej dokładniejszej ich weryfikacji z mapą i dość szybko wróciłem do oryginalnie planowanej drogi przez Stare Skoszewy.
W Starych Skoszewach widać ślady remontu kanalizacji deszczowej, co trochę zwęża i tak niezbyt szeroką jezdnię.
Po dłuższej chwili namysłu odgadłem, że ten napis w pełnej wersji brzmiał "ZWOLNIJ!". Ciekawe z jakiej okazji powstał.
Rajdowo.
Taki układ luster, że można się podwójnie przejrzeć.
Stanowisko samoobsługowe?
Ogromny ciągnik i mocno zakurzony. Ciekawe do czego służy.
Eldorado dla miłośników złotego trunku.
Sygnalizator spadł mu na maskę!
Czy to też jest rodzaj transportu publicznego?
Taka reklama to dla podtrzymania ducha osób sortujących?
A się można bezpiecznie poczuć na tej Wycieczkowej!
Pan chwilę wcześniej włączał się na Wycieczkową z podporządkowanej po lewo i wyprzedził mnie, by...
...natychmiast zajechać mi drogę. Nie wiem czy to było dla popisu kondycją czy może tryb szeryfa, w którym chciał mi pokazać, że jego zdaniem tam po prawo jest droga rowerowa (bo sam miał możliwość wjechania nań prosto ze skrzyżowania).
A co do drogi rowerowej, tam gdzie formalnie ona już istnieje, to choć z kamery na wysokości kierownicy tego nie widać, to liście są już tak nisko, że trzeba się mocno schylać, by przejechać.
Nie tylko przy Włókniarzy PGE kradnie śmieszki rowerowe.
Taka tam zwyczajna regularna jazda chodnikiem.
Czerwone nie jest dla każdego.
Potem pan na pl. Wolności pojechał pod prąd, a na Piotrkowskiej kontynuował jazdę przez czerwone.
W godzinach dostaw robi się ciasnawo na Pietrynie.
Po lewo intrygujące akcesorium. Czyżby lanca do podlewania kwiatów w donicach zawieszonych na latarniach?
A cóż to za znak tam na latarni, panie kierowco?
I tak po końcówce drogi rowerowej sobie jeździć i ustawiać się na jej wylocie?
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby , funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
VIDEO
Pokaż trasę GPS
28 Pułku Strzelców Kaniowski przed jednokierunkową aleją 1 Maja.
Kontrapas za skrętem.
Ponieważ jest tam skrzyżowanie o ruchu kierowanym (z Żeligowskiego), "pod prąd" stoją światła w rowerki.
Na Kasprzaka jest też odrobina pasa rowerowego. Żeby to wszędzie były pasy rowerowe a nie śmieszki przeszkadzające wszystkim, ale głównie rowerzystom.
Na Wapiennej jest kontraruch.
Na samym początku jest tylko krótki pas wjazdowy, chyba pierwszy raz widzę to rozwiązanie. Dalej już parkują samochody.
A do pary, przed Drewnowską, jest dedykowany rowerzystom pas wyjazdowy. Fajne.
Chodnik schował się pod samochodem.
Na przejeździe przez budowę, tylko dla pojazdów budowy, oczywiście, postawili przeszkody. Rowerzystom nie zrobią różnicy, ale już kilkukrotnie widziałem przejeżdżające tędy cywilne samochody osobowe i chyba ktoś stracił do tego cierpliwość.
Niespodziewanie duży ruch był dziś wieczorem na wyjeździe z Lutomierska w kierunku Pabianic, więc nie brakowało niecierpliwych tudzież pozbawionych wyobraźni kierowców na tej krętej drodze.
Sobota, wieczór i wakacje, które razem z weekendem dają zakaz poruszania się ciężarówek. Postanowiłem pojechać po DK71, czego zwykle nie robię, bo tam kierowcy chętnie pokazują jak nie potrafią jechać rozsądnie, w tym kierowcy TIR.
Co do TIR-ów to są wyjątki od zakazu. Trochę mnie zaskoczyło, że i InPost w tym się mieści. Ale może ogólnie firmy kurierskie.
To już bardziej spodziewane.
Pędzę, pędzę!
Chyba roślinożerne zwierzęta z lasu nieopodal będą wpadały na rondo na wypas.
Kolorowo mi. Choć bardziej im.
Nie ma wahadła. Jeszcze jest żółta linia zatrzymania na pamiątkę - tam stał sygnalizator.
Na drugim rondzie też jest co wcinać. Kiedyś w końcu widziałem zająca kicającego przy Retkińskiej Moreli.
Wcześniej uwieczniałem rusztowania przy wiadukcie po przeciwnej stronie Bandurskiego. Od strony dworca też najwyraźniej remontują.
Na Struga pas rowerowy jest puszczony środkiem jezdni.
A i strefy wydzielone na śluzie dla różnych kierunków jazdy.
Pomijam, że często spotykany widok, potwierdzający, że nie wszystkie ubrania cywilne nadają się na rower. Ale na dodatek motyw graficzny całkowicie niezgodny - tak w samochody?!
Gdy wjeżdżałem na Piotrkowską z 6 Sierpnia, nie mogłem odnaleźć źródła nagłośnionego śpiewu, który zdecydowanie brzmiał jak na żywo. Dawniej koncerty odbywały się przy ławeczce pod zegarem. Przy późniejszej nawrotce znalazłem źródło - śpiewaczka stoi na balkonie.
Po długim oczekiwaniu na stolik i chyba jeszcze dłuższym oczekiwaniu na realizację zamówienia, wreszcie mogłem się nacieszyć kolacją.