Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2017

Dystans całkowity:1814.89 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:35
Średnio na aktywność:51.85 km
Więcej statystyk

Łódź - Puczniew - Kałów - Księże Młyny - tama na Jeziorsku - Warta - Szadek - Wrzeszczewice - Ludowinka - Łódź

Niedziela, 7 maja 2017 · Komentarze(0)
Kategoria > 150 km
Obstawa kolarska KS Społem Łódź




Ponieważ zaliczyłem już pierwszy tysiąc przebiegu w tym roku i pierwszą wycieczka 100 km, to idąc za ciosem, postanowiłem dorzucić pierwsze 150 km. Dodatkową (albo podstawową) motywacją była korporacyjna 4-miesięczna rywalizacja na rowerowe kilometry.

W Kazimierzu mijała mnie niewielka ustawka.

bandit_20170507_123509.608000

Chciałem wciąż zaklinać wiosnę i nie dosyć, że próbowałem wytrzymać w samym polarze, to jeszcze uznałem, że nie ma co szortów zakładać na długie spodnie, bo przecież tak grubo ubrany to jeździłem zimą. Wytrzymałem niewiele ponad 30 km i w Puczniewie założyłem kurtkę. Szortów niestety nie miałem nigdzie przytroczonych do roweru.

Już dawniej wrzuciłem podobne ujęcie z Góry Bałdrzychowskiej, ale nieodmiennie mnie ten widok ujmuje.

20170507_135443

Alarmowali ostatnimi dniami w telewizji o wysokich stanach wód i zagrożeniu powodziowym. Rzeczywiście stan Neru był wysoki.

20170507_140344

Dzięki temu Mała Elektrownia Wodna Bałdrzychów pracowała intensywnie.



Popełniłem błąd już na etapie planowania trasy. Ponieważ w okolicach Jeziorska jest znaczący niedobór zdjęć Google Street View, wybierałem drogi na mapie trochę w ciemno. A z pośpiechu nie zweryfikowałem ich na OpenStreetMap, gdzie dowiedziałbym się, że w Antoninie asfalt się skończy i czeka mnie las.

bandit_20170507_144129.906000

Było mokro po deszczach.

bandit_20170507_144134.871000

Kawałek dalej zauważyłem, że mój kierunek jazdy rozmija się z planem i zdecydowałem się skorygować. Niestety. Zrobiło się jeszcze gorzej. A mogłem już dociągnąć do najbliższego asfaltu tą umiarkowaną drogą leśną.

bandit_20170507_144539.190000

A potem piach, na którym ślizgałem się męcząco i zatrzymał mnie raz lub dwa.

bandit_20170507_144907.720000

Warta wypływająca z tamy. Też dużo jej.

20170507_153207

Przy pochmurnej pogodzie zalew wyglądał ponuro.

20170507_153456

Most na Warcie w Warcie. Jak doniosły mi niedawno Łódzkie Wiadomości Dnia, most ma być wymieniony na nowy. Po prawo więc wyrasta przeprawa tymczasowa.

20170507_164456

Na wjeździe do Sikucina wyprzedził mnie bardzo adekwatny do okazji samochód. Napis z tyłu głosi "Uwaga! Trening kolarski.". Samochód należał do klubu sportowego "Społem" z Łodzi. Jedynie nie wiem czemu mnie wyprzedził zamiast asekurować z tyłu aż do celu.

bandit_20170507_174116.531000

Postój regeneracyjny zrobiłem dopiero na stacji benzynowej Orlen w Szadku. Bo kawa i hot-dog. Ale było to trochę za daleko, ledwo się doczołgałem. Obsługiwały mnie za to bardzo uprzejme panie, które zainteresowały się rowerem i wypytywały o wycieczkę. Pozdrawiam!

Za Wrzeszczewicami kolejny błąd owocujący zgubieniem asfaltu. Ale tym razem jechałem już na pamięć i pamięć zawiodła. Źle skręciłem i znowu grzązłem.

bandit_20170507_190718.904000

Część filmu jest mało wyraźna, bo obiektyw był zapadany. Tym bardziej mogę wspominać, bo przez okulary widziałem tyle samo. Albo i mniej. Ale padało głównie tylko na ostatnich kilometrach. Ostatnich 50 km...

bandit_20170507_191804.935000

Teraz mam już 3 baterie do kamery. To pozwoliło nagrać prawie całą trasę. Pierwsza bateria padła akurat gdy czekałem na zamkniętych rogatkach w Bałdrzychowie. Druga tuż przed Rossoszycą. Była nadzieja, że na ostatniej dociągnę do powitalnej tabliczki Łódź za Gorzewem, ale niestety coś mi się przykleiło do koła, hałasowało i trzy razy stawałem nie mogąc zidentyfikować, bo i było już po zachodzie, więc słabo widziałem. A ostatnie co mi się marzyło na ostatnich kilometrach w tym zimnie, deszczu i ciemnościach, to przymusowa wymiana dętki. Ostatecznie losowe drapanie po oponie pomogło. Ale skutkiem tego kamera przestała nagrywać kilometr przed wjazdem do miasta.

Co do planu trasy, to znakomitą jej większość już znałem. Zmiana podyktowana byłą chęcią ominięcia dróg wojewódzkich przy dojeździe do tamy. Ale tradycyjnie chciałem się trzymać dróg utwardzonych. Nie wyszło, a szkoda, bo Antonina wita najpierw bardzo ładnym asfaltem. Nie mniej jednak jak ktoś chce odpocząć od ruchu, to trzymając się szerszej drogi w lesie da radę i kolarką. Nowy odcinek to ten od wyjazdu z Bałdrzychowa przez Niemysłów i Księże Młyny do tamy.

Jak już wspomniałem, było zimno. I wilgotno od początku, bo minimalnie kropiło już gdy opuszczałem Łódź. A za Szadkiem już regularny opad. Wiatr był zachodni, więc optymalnie, bo drugą połowę miałem już z wiatrem.

Zdjęcia na mapie

Łódź - Babice - Lutomiersk - Żytowice - Piątkowisko - Gorzew - Łódź

Piątek, 5 maja 2017 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Zachód słońca w Górce Pabianickiej




58.84 km wycieczki i 4.54 km wcześniejszych dojazdów do i z pracy.

Wyjechałem w polarze i w krótkich rękawiczkach, bo gdy ruszałem było dość ciepło. Przed wjazdem do Górki Pabianickiej, na drodze przy S14, założyłem kurtkę przeciwwiatrową. W zasadzie powinienem wcześniej. Ale poza dokuczającym coraz bardziej chłodem widok nad Łodzią i Pabianicami pozwalał sądzić, że nie zdążę do domu przed deszczem. I faktycznie trochę pokropiło.

Mam już dodatkowe baterie do kamery, dzięki czemu mogłem nagrać cały przejazd. W tym testową jazdę po wschodniej nitce powstającej drogi rowerowej przy Bandurskiego.

Zachód w Górce Pabianickiej.

20170505_201944

Skarżyłem się po ostatnim wyjeździe na skrzypiącą przeraźliwie przeszło dziesięcioletnią amortyzowaną sztycę. Dokonało się. Przed wyjściem na rower odwiedziłem sklep i kupiłem nową. Tym razem sztywną. Wymieniłem przed wyjazdem. Pomogło - teraz mogę się wsłuchiwać już spokojnie w inne problemy roweru.

20170505_162731

Zdjęcia na mapie

Łódź - Piątkowisko - Dobroń - Zduńska Wola - Sieradz

Środa, 3 maja 2017 · Komentarze(0)
Kategoria 70 - 100 km
Deser w Mamma Mia w Sieradzu








Do Sieradza, z wiatrem. A potem jeszcze mały przejazd po Łodzi, po powrocie pociągiem. Rozważałem więcej, ale tak okropnie zaczęło siodełko skrzypieć, że aż było mi wstyd jechać, bo się ludzie obracali. Mam nadzieję, że to nadal stara sprężyna w sztycy i tradycyjnie odrobina WD40 pomoże. Muszę w końcu wymienić sztycę na nową, sztywną (na pewno kiedyś już zapisałem to postanowienie).

Tym razem udało mi się dostrzec, że nowa droga dla rowerów wzdłuż Bandurskiego biegnie po obu stronach. Na razie jeszcze nieoznakowana, więc jechałem jezdnią. Ale niektórzy rowerzyści już korzystają.

W Sieradzu byłem w swojej ulubionej Mamma Mia. Deser na zdjęciu nie był mój, ale miałem okazję spróbować - bardzo smaczny.

20170503_161504

Wracałem tym złym przewoźnikiem, czyli Przewozami Regionalnymi. Omijam je, gdy tylko mogę, ale chciałem wcześniej dotrzeć do Łodzi. Drożej (21.60 z rowerem vs 12.41 w ŁKA), brzydziej i... Powiesiłem rower, rozejrzałem się po zatłoczonym przedziale - poza rozkładanym krzesłem tuż obok roweru i w zasięgu jego bujania się, była szklana izolatka - "miejsce dla obsługi pociągu". Miejsce ma zamek, ale ten był otwarty. Obsługa pociągu jedzie zawsze na jego czole, co przy symetrycznej konstrukcji pociągu czyni to na jego drugim końcu, gdzie byłem, marnującym się. Ucieszyłem się i zająłem fotel.

20170503_182729

Miejsce świetne, bo i rower na widoku.

20170503_175623

Niestety nie dotrwałem do końca jazdy w tym miłym zaciszu. Przyszedł służbista, pan z kontroli wewnętrznej Przewozów Regionalnych, tj. taki, co zajmuje się kontrolowaniem czy konduktorzy dobrze kontrolują i uparł się, że puste czy nie, ma się marnować i mam je opuścić. Postanowiłem stawiać bierny opór, nie rozumiejąc zasadności tych żądań, zastanawiając się przy tym czy skończę jak pasażer w American Airlines. Ponieważ to był pan "na stanowisku", to sam nie chciał się ze mną zmagać, tylko przekazał zadanie pani kierownik pociągu. Czyli tej, którą on kontroluje. Ta po wymianie dwóch zdań ze mną też stwierdziła, że nie ma powodu, dla którego nie miałbym tam siedzieć i tam mnie w spokoju pozostawiła. Niestety jakiś kwadrans później wróciła i oznajmiła, że ma polecenie od kolegi, by mnie z tego miejsca wyprosić. Podróż dokończyłem więc podpierając ścianę, bo już nawet "dostawka" przy moim rowerze była zajęta.

Żeby była jasność - to nie jest żadne pomieszczenie techniczne, nie ma tam żadnych urządzeń. Obecność pasażera tam nie stanowi zagrożenia dla niego ani dla innych. Jest to zwykły fotel, jak inne w pociągu, odgrodzony tak, by nikt pracownikowi nie zajął miejsca. Przed remontem taką rolę pełniły całe przedziały bagażowe na czole pociągu tudzież w pociągach pospiesznych z przedziałami 6-osobowymi, była stosowna naklejka na skrajnym przedziale. Natomiast nigdy nikt nie robił problemu z zajmowaniem przez pasażerów w nich miejsc, gdy te przedziały nie były wykorzystywane przez pracowników. A nawet gdy były, a były wolne miejsca, to często udostępniali je pasażerom w razie potrzeby. W Przewozach Regionalnych nadal wieje czasami minionymi, a niestety władza teraz postanowiła je wspierać, zamiast je zlikwidować, więc nie zanosi się na lepsze. Zdecydowanie odradzam korzystanie z ich usług.

67.12 km do PKP w Sieradzu i 13.78 km po Łodzi.

Wciąż chłodno, ale wciąż daję radę w samym polarze.

Zdjęcia na mapie

Łódź - Starowa Góra - Rzgów - Kalinko - Modlica - Tuszyn - Zofiówka - Rydzynki - Guzew - Stara Gadka - Łódź

Wtorek, 2 maja 2017 · Komentarze(0)
Kategoria 40 - 70 km
Małe szkiełko i tyle roboty




Na al. Bartoszewskiego trwało czyszczenie jezdni. Jeden z pojazdów czyszczących powoli sunął pod prąd na pasie, który na oko był otwarty. Najwyraźniej nikt nie wpadł na to, by umieścić w nich szczotki po obu stronach, a kierowca czyścił prawy krawężnik wewnętrznej wysepki rozdzielającej pasy.

Minął mnie też tam z naprzeciwka kolarz. Odnotowane, bo on jechał dosłownie po al. Bartoszewskiego, nie po DDR. Jak sam nie lubię DDR, tak mam mieszane uczucia przy tego typu jezdniach. Zwłaszcza, że akurat ta asfaltowa rowerówka tam jest całkiem całkiem.

Gdzieś w Łodzi jeszcze, na drodze rowerowej, zorientowałem się za późno, że mam przed sobą rozbite szkło po jakiejś zielonej butelce. Przejechałem, pomyślałem, że nie pierwszy raz i nie zatrzymałem się sprawdzić czy nic się nie przyczepiło. Niestety - w Kalinku tylne koło zaczęło wydawać podejrzany odgłos. Obejrzałem się do tyłu - niedobór powietrza. No i rzeczywiście, zielone maleństwo utknęło w oponie.

20170502_133508

Akurat byłem obok przystanku autobusowego, więc miałem bardzo wygodne stanowisko do wymiany dętki.

20170502_133533

Daleko nie ujechałem, bo coś zaczęło podejrzanie stukać, więc stałem znowu w Modlicy. Ale problem okazał się błahy - musiałem niechcący przestawić magnes od licznika podczas wcześniejszych manipulacji i ten zaczął trzeć o czujnik.

Wpadłem nad stawy Stefańskiego. Na ich południowo wschodnim krańcu jest góra, której sobie nie przypominam. Czyżby czyścili lub pogłębiali zbiorniki i z tego usypali?

20170502_152307

Wiało dziś okrutnie. Ze wschodu ze średnią 30 km/h. Na drodze ze Rzgowa do Kalinka miałem wrażenie, że bardziej stoję niż jadę. Bo i wczorajsza setka była wciąż w nogach.

Symboliczne ocieplenie się utrzymało i znów wystarczył polar bez dodatkowej kurtki.

Zdjęcia na mapie

Łódź - Rydzyny - Róża - Talar - Sędziejowice - Widawa - Burzenin - Sieradz

Poniedziałek, 1 maja 2017 · Komentarze(1)
Kategoria 100 - 150 km
Końska Struga pod Częstkowem




Dziś miał mi stuknąć pierwszy 1000 w roku. Z tej okazji wybrałem się też na pierwsze 100. To niejedyna motywacja - w mojej pracy zaczęły się zmagania rowerowe. W tym roku ranking największej liczby kilometrów rozszerzono z 1 miesiąca do 4. Dwa lata temu udało mi się zająć 5 lokatę, uzyskując życiowy rekord w ciągu 30 dni - 1573 km, czego statystyki bikestats nie odzwierciedlają ładnie, bo wyzwanie zaczynało się i kończyło w połowie miesiąca (17.06 - 16.07.2015). Rok temu udziału nie brałem, ale w wynikach widać, że kondycja konkurencji podskoczyła. Kilku kolarzy się znalazło w firmie - takich, z którymi nie mam szans. Jednak przynajmniej dobrze by było być gdzieś bliżej początku stawki niż końca. 30 dni nadmiarowego wysiłku, jak było w poprzednich edycjach, nie brzmiało jakoś szczególnie ciężko. Ale próba zasuwania 4 razy dłużej będzie interesująca.

Miało wiać, mocno, ale - co się rzadko zdarza - ze wschodu. Postanowiłem się z wiatrem nie bić i pozwolić mu pomóc. Pojechałem do Sieradza przez przepiękne tereny na południe od S8.

Na razie mam jedną baterię do kamery (a dodatkowe właśnie zamówiłem), co nie starcza przy mojej prędkości na wiele. Nagrywanie zacząłem więc od wyjazdu z Mogilna Dużego. Zainteresowani mogą dojazd do niego tą samą drogą co dziś obejrzeć na nagraniu z pętli przez Dobroń z początku kwietnia (pierwsze 5 minut wideo).

Tuż na początku filmu przejeżdżam drewnianym (lub raczej częściowo drewnianym) mostkiem w ciągu asfaltowej drogi obok drewnianego młyna w Talarze.

bandit_20170501_150630.065000

W Brodni Dolnej zrobili wirtualny chodnik. Wykorzystałem go też w charakterze drogi rowerowej. Czy takie rozwiązania rzeczywiście mogą zwiększyć bezpieczeństwo?

bandit_20170501_153253.910000

A z drugiej strony cięższy kaliber na bezpieczeństwo. Skoro niedawno, rok czy dwa temu, położyli tam piękny nowy asfalt, doskonały do nieskrępowanego rozwijania prędkości, to po namyśle dorzucili próg. Na dodatek jest to jedna z tych dróg, po których w zasadzie nic nie jeździ. Marginesu na rowerzystę (albo pieszego z wózkiem dziecięcym) nie przewidzieli.

bandit_20170501_153510.198000

Za Czestkowem (lub Czestkowami, bo jest tam ich wiele) przejeżdża się przez rezerwat "Jodły Łaskie" im. Stanisława Kostki Wisińskiego. Na wjeździe do niego przeciąłem Końską Strugę, w pierwszej chwili niewzruszenie jadąc dalej, ale zaraz zawróciłem. Bo było zbyt pięknie, by nie zrobić zdjęcia. Z tego zachwytu musiałem obfotografować ją z obu stron drogi. Z północnej.

20170501_154913

I południowej.

20170501_154933

I jeszcze rower po północnej stronie mostu.

20170501_154954

Dalej plan zakładał wjazd prosto do Pruszkowa na DW481. Tak zawsze przebiegała ta trasa. Co prawda dzień przed wyjazdem zainteresowały mnie inne drogi widoczne na mapie, ale ostatecznie zapomniałem sprawdzić je na Google Street View. Gdy osiągnąłem jedną z nich, z drogowskazem na Sycanów bądź Dąbrowę i zobaczyłem piękny asfalt na skrzyżowaniu, uznałem, że ostatecznie, w drodze zupełnego wyjątku, mogę zaryzykować w ciemno. Najwyżej skończę w piachu. Przynajmniej kołami. Na mapie na telefonie drogi były narysowane dość grubą kreską, więc jakaś nadzieja była, że jednak będą one utwardzone. Najpierw miałem z Sycanowa pojechać do Dobrej i tam już do drogi wojewódzkiej w Lichawie (pamiętałem, że odnoga dojeżdżająca przy torach kolejowych z Dobrej jest na pewno asfaltowa). Ale zachęcony świetną nawierzchnią i urokiem okolicy pociągnąłem tym uboczem jeszcze dalej na południe. Na wysokości Sędziejowic już nie chciałem dłużej ryzykować. Notabene ulica prowadząca do nich nazywa się Leśną, co budziło we mnie obawy. Ale choć od Kamostka nawierzchnia się pogorszyła, to jednak nigdzie jej nie zabrakło.

Przegląd GSV po powrocie pokazał, że spokojnie da się jechać na południe aż do Patok. Co prawda na zdjęciach tuż przed nimi na krótkim odcinku nie ma asfaltu, ale liczę, że to stan przeszły i zdążyli go położyć. Wtedy na DW481 wjedzie się dopiero w Rogoźnie, czyli tuż przed Widawą. A w razie niechęci sprawdzania czy drogę przed Patokami już utwardzili, można do DW dojechać wcześniej, przez Siedlce. Tyle możliwości do wypróbowania! Tylko że w zasadzie chciałem sfilmować tę drogę przez Pruszków, bo ładna i pagórkowata, a jak zacznę eksperymentować, szanse na to spadną.

Wracając do ul. Leśnej w Sędziejowicach, to zgodnie z nazwą biegnie przez las. W nim zachwyciły mnie młode listki na drzewach.

20170501_161640

Plac w centrum Widawy stał się (nadmiernie) uporządkowany. Dawniej było tam dość gęsto od drzew i stało kilka ławek. Teraz jest głównie chodnik. Jak nic unijny.

20170501_165447

Marzyła mi się kawa. Bo choć 10 stopni to i tak luksus jak na tę wiosnę, to nie było mi przesadnie ciepło. Stację paliwową w Widawie pamiętałem jako mały budyneczek jedynie z okienkiem kasowym. Ale i w tym wypadku liczyłem, że może coś się zmieniło. I rzeczywiście! Budyneczek jest ten sam, ale dali radę wygospodarować tam naprawdę małe pomieszczenie sklepowe. A tam kawa. Ewentualnie hot-dogi, jednak tych dziś nie było. Stacja należy do Orlenu. Kawa, jak to u nich, dobra. A dodatkowo był okolicznościowy kubeczek.

20170501_170552

W ogóle miałem szczęście, bo ledwo wyszedłem z kawą przed budynek, pani wzięła się za zamykanie stacji. Zapomniałem, że stacje nie muszą być całodobowe. Nawet pistolety zamknęła na klucz. I w ostatniej chwili uratowałem rower przed potrąceniem przez zjeżdżające rolety antywłamaniowe.

A dalej był Burzenin i również przepiękna, choć trochę niebezpieczna ze względu na ruch i ograniczające widoczność zakręty droga z niego do Sieradza. Wideo kończy się tuż za Stoczkami, czyli jakieś 10 km przed Sieradzem.

W Sieradzu pozytywne zaskoczenie. O ile nie jestem ślepy lub znaki nie schowały się za jakimiś drzewami, zlikwidowali śmieszkę rowerową na ul. Krakowskie Przedmieście. Stały tam dawniej nakazy na dość wąskim chodniku. Liczni tego dnia lokalni rowerzyści nadal nim ciągnęli. Ja ucieszyłem się, że mogłem legalnie ulicą.

Pojechałem do rynku. Rynek sieradzki to jedno z fascynujących zjawisk odnośnie pomysłów jak wykorzystać pieniądze unijne. Pozazdrościł Sieradz zabytkowych rynków rodem choćby z Krakowa i by było bardziej średniowiecznie, w czasie remontu wymienił asfalty na koszmarny bruk.

Oznakowanie w Sieradzu kuleje. Nakaz jazdy prosto lub w prawo, w drogi jednokierunkowe, brak wyjątków pod znakiem.

20170501_182747

A tymczasem droga w lewo jest, a i owszem. I mogą nią jeździć rowerzyści. Jedynie skręcić w nią nie mogą. Swoją drogą riksze? W Sieradzu?!

20170501_182843

Dałem się złapać w kolejną pułapkę oznakowania. Na końcu widocznej powyżej uliczki jest zjazd w prawo, zagrodzony słupkami. Samochód nie przejdzie, ale w strefie, gdzie rowerzyści jechać mogą, słupki same z siebie bez zakazu skrętu nie są dla mnie wystarczająco sugestywne. Jest tam krótki fragment deptaka, który kończy się ulicą. I jak pokazuje GSV, ruch rowerów jest tam rzeczywiście dozwolony.



Tylko nikt nie wpadł na to, by rowerzyście z niego wyjeżdżającemu postawić jakieś oznakowanie, mówiące o organizacji ruchu na ulicy, na którą wjeżdża. Gdy już dojechałem do następnego skrzyżowania, przypomniało mi się, że już raz się tam tak samo wpakowałem - pod prąd...

Do PKP w Sieradzu 101.35 km. A potem 3.41 z Łodzi Kaliskiej na Piotrkowską. Ślad dla porządku.



Dzień przed wycieczką wziąłem się wreszcie za wyliczenie poprawki na długość koła wpisaną w liczniku, który naciągał wyniki od ostatniej wymiany baterii, czyli od grudnia. Znacznie lepiej. Za całość dnia licznik wskazał 300 m mniej niż GPS, co daje całkiem niezłą synchronizację. Wraz z upływem powietrza w kołach powinny się wyniki zamienić miejscami. A to, że wymiana baterii spowodowała rozjazd, choć model licznika ma pamięć trwałą, to jest opowieść z zakresu niefrasobliwego programowania dostępu do licznika przez podstawkę USB. Prawdopodobnie niechcący wyłączyłem mu pamięć trwałą, bo i dystans i czas całkowity się wtedy skasował, ale prowadzę rejestr danych, więc było z czego odtworzyć. Jedynie używanego, ustalanego wcześniej też z GPS-em, wymiaru koła nigdzie nie zapisałem. Średnio błąd wynosił +0.7 %. Uwzględnienie poprawki dla archiwalnych wyników dało maksymalny błąd +/- 0.2%.

Co do pogody, to wyszedłem najpierw z domu w krótkich rękawiczkach. Ale natychmiast wróciłem po długie. I dobrze, bo znowu bym się skarżył, jak już kilka razy, że mi palce zmarzły. Ponieważ temperatura przekraczała 10 °C zawiesiłem kurtkę przeciwwiatrową na kierownicy i ruszyłem w samym polarze. Było mi dość chłodno na początku, chyba aż do Sędziejowic. Potem zrobiło się wystarczająco ciepło, by było komfortowo.

Zdjęcia na mapie