Powrót Rometem z serwisu (po 3 tygodniach)

Piątek, 10 czerwca 2022 · Komentarze(3)
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.



Romet w serwisie przeczekał 3 tygodnie. Naczelnym sprawcą tego stanu był wyciek oleju z przedniego hamulca. Ten, serwis reklamował w moim imieniu u producenta, bo rower jeszcze na gwarancji. Romet reklamację uznał, ale najpierw nowy zacisk i nową tarczę nadał do miejsca zakupu, a nie do miejsca przeglądu.

Za wersję luksusową przeglądu Rometa Be Bike 2.0 policzył sobie 450 zł + 25 zł za nowe klocki. Za przegląd podstawowy, któremu był poddany Giant - 130 zł + 30 zł za zalanie mlekiem jego opono-dętek (ptfu!).

W Romecie coś wciąż okazjonalnie strzela. Robiliśmy razem z serwisantem objazdy testowe, bez konkluzji co to może być. Pozostaje mi obserwować przy dłuższych wyjazdach.

Dwie rundki w dwie strony po turystycznej części Piotrkowskiej, zaznać weekendowego klimatu.

Pod budynkiem sądu mała grupka protestowała przeciwko naszemu (nie)rządowi. To dość częste tutaj.
O dziwo tym razem nie było 10 radiowozów na te 5 osób. To naprawdę nietypowe!
Jarosław może być z siebie dumny. Cały repertuar pieśni napisanych na cześć jego i jego bandy leciał z głośnika. Fragment zapamiętałem: "Nie prowokuj Jarosławie swych rodaków / By nie ostał ci się jeno sznur i staw".
Znalazłem na YouTube.

Objazd gotowego do otwarcia fragmentu drogi S14, zachodniej obwodnicy Łodzi

Niedziela, 5 czerwca 2022 · Komentarze(3)
Kategoria 40 - 70 km
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Strava generuje bug na bugu. Od kilku wersji aplikacji (Android) dodane zdjęcia wrzucają się w losowej kolejności. Z bólem przeszedłem kilka prób downgrade, aż w końcu wylosowałem wersję 250.8, wydaną 13 kwietnia, bo już nie miałem siły sprawdzać każdej kolejnej. 250.8 działa poprawnie.

A ponieważ postanowiłem do tego wyjazdu załączyć niewielką dokumentację fotograficzną, to nie dało się tego zrobić w wersji zapluskwionej. Tak! Jeśli byłaby kategoria ilości zdjęć na kilometr na Stravie, to pewnie bym w niej przodował. Oglądając ślad w przeglądarce można poczuć, że przydałaby się funkcja ukrywania fotek na mapie. Teraz to wyszło zadanie na dojrzenie śladu tego śladu pod nimi.

42 ostatnie kadry to same tablice, dla ciekawych oznakowania S14. Powstrzymałem się od wstępnego pomysłu umieszczenia kompletu oznakowania. Tym, którzy chcieliby sprawdzić wszystko, pozostanie obejrzeć film z objazdu.

Wybrałem się, bo, jak wieść niesie, ten wyasfaltowany i wymalowany odcinek ma być oddany do ruchu w połowie czerwca. A gdy zwiedzałem go poprzednio, 3.05, to oznakowania poziomego jeszcze nie było. Teraz już wszystko wygląda na dopięte prawie na ostatni guzik.

W tym poprzednim wyjeździe węzły objeżdżałem jadąc na północ, a droga powrotna na południe była nieprzerwana. Tym razem zrobiłem odwrotnie, by mieć w dokumentacji wideo również nieprzerwany przejazd wschodnią nitką.

Rowerzysta w oddali wykonuje manewr skrętu w prawo. Aż dziw, że w ogóle zmieścił się w drodze.
Nie pozostawił innej możliwości niż hamowanie, żeby poczekać, aż da radę dotrzeć do swojej strony.
Czy to już Dania? Korkuje się na przejazdach?
Niespodzianka, przeskok przez wężyk. A raczej przejazd, bo pod ciśnieniem, to się dobrze trzyma. Trochę był nieszczelny, więc w gratisie miałem zwilżanie łydek.
Mądrala nie dał mi wygodnie wejść w zakręt, bez przesadnego zwalniania, bo nie wie, po której stronie jezdni jeździ się w Polsce. Gdy pokiwałem głową, to, zamiast przeprosić, zaczął wyrażać pretensje o rzekomym niesygnalizowaniu zamiaru skrętu. Niedzielny rowerzysta.
Wiadukt, górą S14, a pod nią świeży asfalt na ul. Nowy Józefów.
Póki co wszystkie bramy techniczne w ogrodzeniu są wciąż otwarte, więc kto zna ich rozmieszczenie, może wjeżdżać na zwiedzanie w dyskretnych miejsach.
Na wiadukcie węzła Łódź Lublinek. W tle Pabianice.
Widok na wschód, na DK14 w kierunku Łodzi.
Widok na północ, choć widoku tu niewiele z racji wiaduktu łączącego Górkę Pabianicką z Szynkielewem III. Turyści rowerowi i niespodziewany pojazd dwuśladowy.
Widok na południe. Samochód, po chwili postoju przed słupkami, zawrócił. Przyjmijmy, że był to samochód pracownika budowy.
Kolejny pojazd silnikowy na budowie.
Ten jak gdyby nigdy nic włączył się w ruch objazdu węzła.
Celem było udokumentowanie wszystkiego w kierunku właściwym dla ruchu. A ponieważ skrajnie południowy węzeł jest opanowany częściowo objazdem, to przedostanie się na drugą jezdnię wymagało przenosin roweru.
Jest i tablica sponsorów. O dziwo nawet nasz rząd dopuścił symbol UE.
Po prawo najoryginalniejszy rowerzysta w okolicy. Rower odstawił, położył się na skarpie, bez koszulki, do opalania, twarz zasłonił kaskiem.
Ładnie "meandruje".
Motocyklista, który włączył się wcześniej na DK14, wrócił jednak na budowę.
Tu drobne niedoróbki. Poza docelowym znakiem granicy administracyjnej, jest jeszcze zakaz ruchu, z wykluczeniem pojazdów budowy i ograniczenie do 30.
Piękna łąka wyrosła na niektórych odcinkach. Tutaj zasłaniała niemalże całkowicie barierki oddzielające jezdnie. Rosły też maki i inne kolorowe rośliny. Chciałbym, żeby tak to zostało, a nie golenie do zera wzdłuż drogi. Ładniej tak.
Zaryczało, zaśmierdziało. Motocykliści.
Jeśli gdzieś wyznaczać granice, to właśnie tu. Ja rozumiem pieszych, rolkarzy, deskorolkarzy, rowerzystów. Ale po co pchają się tam ci, którzy i tak będą mogli jeździć tędy po otwarciu? Ich styl jazdy, bo przy licznej reprezentacji turystów niezmotoryzowanych, mógł stwarzać zagrożenie.
Do jasnej cholery! Już jakieś mendy zdewastowały nowiutkie znaki!
Ręce ucinać!
Odliczanie. 800.
400.
Pewnie koło 200. Tu będzie się póki co kończyła radość z S14, po jej oddaniu w kawałku.
Droga dalej tylko dla służb utrzymania.
Tu zaczyna się ten odcinek, gdzie budowa jest bardziej w powijakach.
Jest postęp. Miesiąc temu był tu grunt.
Dzięki wylaniu asfaltu, uskoki na wiadukcie są już znikome.
Dentysta, wersja XXL.
Tu już całkowicie kończy się cywilizacja. Dalej nie jadę.
Koparka czule przytuliła ubijak. Mam pewne podejrzenia, że jego jest potencjalnie łatwiej ukraść, a taka konfiguracja to utrudnia.
Tu też ubijak, choć spoczywający na łyżce.
Zdobyłem fortyfikacje obronne. Chyba wolę takie niż zaczepiających panów w przyczepach kempingowych.
Nawet są jeszcze deseczki ułatwiające podjazd.
Ale już bardzo skromny stopień, w porównaniu z poprzednim wyjazdem, gdzie tu prawie zaliczyłem glebę, zjeżdżając po paletach.
Trochę przeciskania się.
Węzeł Aleksandrów Łódzki. Ten zakaz wjazdu to ma zakazywać wjeżdżania na wyspę ronda?
Pani przeszła do wzbijania się w powietrze.
No proszę. Namiastka MOP-a! Można sobie na rondzie skoczyć do wygódki. Przy okazji rondo już też jest skończone w całości, bo miesiąc temu połówki brakowało.
Ten sprzęt po prawo wyglądał tak źle, że myślałem, że go ktoś podpalił. Ale jednak opony na kołach były całe.
Konflikt oznakowania pionowego z poziomym. Trochę mnie intryguje ta decyzja. Choć na pionowym pewnie dokleją krzyżyk. Ale żeby potem domalowywać strzałki?
Bo te strzałki mają uzasadnienie w konstrukcji ronda, gdy już i na wschód będzie można z niego jechać.
Widok na północ.
Kolejne przenosiny roweru.
A to dlatego, że wzdłuż wiaduktu na tym węźle poprowadzona jest droga rowerowa.
Na marginesie zastanawia mnie czemu słupy znaków mają tu taki fantazyjny kształt, skręcający nad głowy rowerzystów.
Służby porządkowe potrzebne, bo ktoś zgubił całkiem spory kabel.
Widok na południe.
Droga rowerowa biegnie pod zjazdem na węzeł dla jadących z południa.
Należy pochwalić dbałość o doświetlenie tego fragmentu. Resztę obejmują latarnie od ulicy.
Koniec drogi. Całkowity koniec. Ale ostatnie doniesienia medialne mówią, że Łódź dostała już zgodę na finansowanie tutejszego połączenia z Teofilowem. Stąd też ten DDR, bo przecież nie dla podziwiania drogi ekspresowej z góry.
Udało mi się odnaleźć przerwę w zaporach, by nie przenosić znowu roweru.
Natomiast dopiero oglądając nagranie zorientowałem się, że gdy jechałem chwilę wcześniej, zapora była w pełni ustawiona. W międzyczasie najwyraźniej jakiś inny rowerzysta złośliwie przestawił, by utorować sobie przejazd. Nie popieram. Ktoś tu w końcu pracuje, by przygotować drogę do oddania.
Po drodze można dostać administracyjnego zawrotu głowy. Najpierw wjeżdżam do Łodzi.
Potem do Konstantynowa.
A następnie znowu do Łodzi.
Znak w pełni zrozumiały, bo ten dojazd jest wyłącznie na S14. Natomiast nie rozumiem jego braku przy zjeździe z ronda DK71, skąd już nigdzie indziej niż tu się nie dojedzie. Jak się ktoś zapędzi, to co teraz? Mógłby niby zawrócić na następnym rondzie, ale to już za zakazem. Dziwne.
Węzeł Konstantynów Łódzki. Widok na południe. A o fotce na północ zapomniałem.
Nawet wilki jeszcze biegają po tej drodze!
O, no taki pojazd silnikowy na tej budowie, to ja jeszcze rozumiem.
Ponieważ nie chciało mi się montować jakiegoś plakatu z dziesiątkami rowerzystów, których dziś spotkałem na S14, to za przykład rowerowej popularności tej trasy niech posłuży taka niewielka grupka.
Już przejeżdżając tędy miesiąc temu czułem apetyczny zapach, jakby kakao. Spróbowałem wówczas sprawdzić, co to za zakład, ale wtedy niestarannie to zrobiłem i wziąłem go za kompletnie inny, który z kakao nie miał nic wspólnego. Ponowiłem poszukiwania. Okazało się, że nos mnie nie mylił. To zakład produkcyjny firmy Barry Callebaut (wcześniej o niej nie słyszałem) i produkuje się tu czekoladę.
Widok z węzła Łódź Retkinia na zachód. W oddali ósemkowe rondo.
Pomyślałem, że ktoś zapomniał usunąć znak, bo przecież widzę linie. Ale jednak nie - strefa wyłączona ma swoją mozaikę narysowaną, ale nie ma ona należnej obwiedni.
A dalej faktycznie nic nie oddziela pasów.
Z powrotem węzeł Retkinia. Widok na wschód, na rzeczoną Retkinię, na Łódź.
Przy poprzedniej okazji mówiłem, że będę żałował, że nie zatrzymałem się sfotografować pięknie tu kwitnącego bzu. No to żałuję.
Ale lustro! Może wypalać oczy innym kierowcom odbitym słońcem.
Leżę na kierownicy. Za długa przerwa była od roweru, regres w kondycji. Cały powrót z S14 umierałem.
Odliczanie do Europejskich Igrzysk Akademickich, których gospodarzem w tym roku będzie Łódź.
Kawa mrożona u Gałeckich. W obiektyw wszedł odblask od zachodzącego słońca.
Innymi słowy odpoczynek na Pietrynie.
Nad moim stolikiem uśmiechała się do przechodniów taka ekstra kolekcja. Nie tylko mnie zachwycała. Co chwila ktoś nade mną zapuszczał żurawia i komentował, że niesamowite, że piękne.
To teraz rozpoczyna się kolekcja tablic. Na dobry początek to prześmieszne ósemkowe rondo.
S14 jeszcze przekreślona.
Tu pierwsza z tablic "bez pokrycia". Jest prostokącik drogi wojewódzkiej, ale nie ma numeru. Tym razem zastanowiłem się z pomocą mapy. Okazało się, że droga, do której prowadzą te wszystkie znaki z pustym polem, to w tej chwili droga krajowa 72. Domyślam się zatem, że po udostępnieniu całości S14, ekspresówka przejmie rolę krajowego połączenia, a DK72 zostanie zdegradowana do rangi wojewódzkiej i wtedy uzupełnią nadany jej numer.
Rondo łączące z DK72.
Tu na wprost ten przyszły Teofilów.
Kolejne rondo na obecnej DK72.
Na początek była ósemka poziomo, to teraz pionowo.

Koncert Nick Mason's Saucerful Of Secrets

Niedziela, 29 maja 2022 · Komentarze(1)
Czy uczestnictwo w koncercie to też nie sport? Na pewno trochę kalorii się traci! Nick Mason był ostatnim muzykiem z oryginalnego składu Pink Floyd, którego nie miałem dotąd okazji zobaczyć na żywo. Naprawione! Nick wystąpił w łódzkim klubie Wytwórnia 28.05.

A on i jego zespół grają najstarszy repertuar Pink Floyd, sprzed ich najlepiej sprzedających się płyt. Głównie materiały, które powstały, gdy wokalistą grupy był Syd Barrett. Tę muzykę dość dobrze opisuje termin "psychodeliczny rock".

Pewnie jeszcze do tego tematu tu wrócę, gdy przejrzę zdjęcia i ich kilka wybiorę.

Na oficjalnym kanale składu jest kilka profesjonalnych nagrań wideo i chyba cały album koncertowy audio. M.in. audio jest utwór pasujący bardziej do tematu sportu, o tytule "Bike". Ponieważ ja muzykę lubię też oglądać, to podsyłam go w wersji filmowej, choć amatorskiej:



W Łodzi również go nie zabrakło.
Na bębnach główny bohater, Nick Mason, perkusista Pink Floyd. A z przodu Gary Kemp.

Raszysta na Stravie

Czwartek, 26 maja 2022 · Komentarze(1)
Jest sobie oto taki:

https://www.strava.com/athletes/20238252

W awatarze ma symbole ruskiej agresji na Ukrainę. A w opisach ostatnich wycieczek, tłumaczenie z Google Translate:

"Na zdjęciu mieszkańcy Łodzi spotykają radzieckie czołgi. Historia ma charakter cykliczny. Wszystko może się powtórzyć."

"Walki w moim mieście w latach 1942-1943 trwały 212 dni. Rezultatem jest miasto zrujnowane w 95% oraz klęska Niemców i ich innych sojuszników. Polska po 28 dniach położyła się na plecach i cieszyła Niemcami. Czy dobrze rozumiem, że przodkowie moich rodaków okazali się 7 razy fajniejsi niż Wielkopolska? Zdumiewający!"

Odgadywaniem błędów tłumaczenia nie będę się tu zajmował, można się domyślać przesłania.

Niestety dział "zaufania i bezpieczeństwa" Stravy od 5 dni nie potrafi go usunąć. A Strava, nawiązując do tłumaczenia, ogólnie leży na plecach i tylko udaje, że utrudnia raszystom funkcjonowanie w swoim portalu. Być może za dobrze zarabiają na premium ruskich.

Gdyby kogoś z Was to również irytowało, to ponownie proponuję apelowanie na support@strava.zendesk.com.

Łódź - Rzgów - Kalinko - Modlica - Pałczew - Wola Rakowa - Romanów - Kalino - Łódź

Poniedziałek, 23 maja 2022 · Komentarze(5)
Kategoria 40 - 70 km
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Silni to wędrują po pozycje w segmentach. Ja mogłem co najwyżej po pozycję... na siodełku. Pierwszy wyjazd Żenuantem, a zatem pierwsza okazja do dopasowania pozycji pod siebie.

Mam doskonałe wyczucie. Ustawiłem pod mieszkaniem, niby dobrze. A potem kilka razy jeszcze podnosiłem po 10 cm. Wożę ze sobą od lat imbusy 5 i 6, nie wiem w zasadzie, co było tą taką najważniejszą potrzebą, dla których te rozmiary mam. W każdym razie 5-tka pasuje do śrub w obejmie sztycy siodła w tym Giancie. Zapakowałem też rozmiar 2, bo przed wyjazdem poprawiłem ustawienie przerzutki, której to BeBike 2.0, niestety, podczas przeglądu piątkowego, najwyraźniej nie ruszył. Kluczyk zabrałem, gdybym jednak czuł potrzebę dokonania korekty.

Szybko też sobie uświadomiłem, że zdecydowanie potrzebuję zmiany kąta nachylenia siodła a i raczej odsunąć je trochę do tyłu. Niestety, tu już nie popisałem się dobrym przygotowaniem, bo jakoś miałem wrażenie, że ta 6-tka jest właściwa, a wpadła jak studnię. To jednak wymaga grubszego. Dojechałem, choć z odczuwalnym dyskomfortem.

Zdecydowanie jedzie mi się na Giant Roam Disc 1 2021 gorzej niż na moim codziennym Romet Orkan 9 M 2020. Bardzo mi brakowało małych kroków w przełożeniach, jakie w Orkanie dają mi trzy blaty korby 48/36/26 i 10-rzędowa kaseta CS-HG500 11-32. Tymczasem w Roamie dwa blaty 46/30 i kaseta CSM-4100 11-42, również 10s. Dla mnie, tutaj w Łodzi, na płaskim, kasety o szerszym zakresie są niekomfortowe.

Jestem też niesamowicie przyzwyczajony do super manetek w Romecie - Shimano Deore XT SL-T8000. Mają wskaźnik, tylna pozwala na zwolnienie linki do 4 biegów jednym pociągnięciem, a wciągnięcie do 2. I na dodatek mają Instant Release - przełożenia są zmienianie już w momencie ciągnięcia manetki. W Giancie formalnie manetki też są z grupy Deore, choć bez XT, dokładnego modelu teraz nie podam, bo rower w serwisie, a w opisie producenta jest tylko "Deore", w każdym razie nie mają wskaźników, zwalnianie do 3 biegów, choć 3 wymaga przesadnie dalekiego niewygodnego wychylenia, naciąganie tylko 1 no i zmiana następuje po staremu, po puszczeniu. Nie wiem czy tak bardzo się grupa Deore ogólnie pogorszyła przez rok czy jest tak szeroka, że są i dobre i beznadziejne.

Na deser jeszcze moja wybitność - oparłem rower o ścianę, popatrzyłem na zacisk, śrubka na imbus, poluzowałem i szarpię się z tym siodełkiem i szarpię i nic. No jak nic się zapiekło! A na dodatek jakiś własnościowy przekrój sztycy, w którym nie da się nią obracać. W końcu gdy jeszcze uznałem, że zsunę zacisk z ramy, to spojrzałem od góry i... gwint śruby pośrodku. Taki jestem spostrzegawczy. Ta obejma ma dwie śruby, z przeciwnych stron wkręcane. Wcześniej miałem Gianta też z przykręcanym zaciskiem, ale tam była jedna śruba. Ot brak doświadczenia.

Nie jestem fanem nieżyciowych przepisów i wprowadzania zakazu jazdy hulajnogą w dwie osoby lata po tym jak już hulajnogi były na ulicach Polski i jazda w parach była bardzo popularna. Aczkolwiek mam pewne wątpliwości co do bezpieczeństwa wożenia szkraba tak małego, że wisi rękoma na kierownicy.
Znowu rodzi się pytanie czy to aby na pewno coś nadającego się na drogę dla rowerów.
Państwo uprawiali jazdę slalomem po DDR. Jak ich mijałem to nie dali innego wyboru niż z lewej.
O, no wspaniały przykład tradycyjnego użycia rowerówki.
Tatuś-biegacz konsekwentnie sunął z wózkiem środkiem, więc musiałem wyprzedzać chodnikiem.
W oddali widziałem jak chłopaki coś mocno kombinują rowerami. Zaowocowało wywrotką jednego na moich oczach.
Szybko się pozbierał. Ucierpiała tylko duma, bo był świadek. A zabawa polegała na wyjeżdżaniu z kałuży po prawej silnym naciskiem na korbę. Stąd też naniesione na asfalt błoto.
Ze względu na bliskość i to, że moja kamera jest nisko, nie wygląda urządzenie na zdjęciu na to, czym jest. Mianowicie ten rowerzysta miał lusterko wsteczne montowane do okularów. Z mojej perspektywy było bardziej na wysokości wzroku użytkownika i przy okazji rzucało mu oryginalny cień na polik. Niezwykle rzadko widuję ludzi z takim wynalazkiem. Najbardziej mi się kojarzy z pewnym panem z siwym wąsem, który jeździ rowerem miejskim w ścisłym centrum miasta. Tamten w dni deszczowe ma też aerodynamiczny parasol montowany na kierownicy. Ciekawe czy wygodnie jest korzystać z takiego lusterka.
Rower musi poczekać aż więksi ominą przeszkody na swoim pasie ruchu.
Wreszcie komuś się przypomniało o potrzebie usunięcia zakazu skrętu w prawo. Był tu taki jeszcze 27.04.2022.
Dwa biegnące kundelki były na szczęście w trybie zwiedzania, a nie polowania.
To chyba Dodge Challenger. Nic nie wiem o samochodach. W każdym razie dość egzotyczny, jak na nasze drogi, amerykański styl. Bardzo często natomiast widuję Mustangi, więc mi się już trochę opatrzyły.
Nie wiem na ile wyprowadzanie psa na smyczy na rowerze jest bezpieczne czy to dla rowerzystów czy dla psa. Natomiast po psie było widać, że przynosi mu to frajdy co niemiara.
Wózek golfowy przerobiony na mikrociężarówkę?
Nie widać tego na tej klatce, ale pod ograniczeniem masy, jest malutka pomarańczowa odblaskowa tabliczka z rowerkiem. Jeśli chodzi o moją spostrzegawczość, to odnotowałem jej istnienie w moim umyśle, lecz gdy mijałem ten znak, nie ruszyły w nim najmniejsze przemyślenia, czemu tu jest taki nieznany mi rowerek. Ale przez kolejne kilometry zacząłem mijać ich więcej i w końcu nad moją głową rozżarzyła się lekko żarówką "zaaaaraz...?", bo takich to ja dotąd nie widywałem.
I proszę. Oznaczenie szlaku rowerowego. Świeżynki. 27.04 tych tabliczek nie było. Nic więcej na ich temat nie wiem, ale może się dowiem.
Szlak jest niebieski, co tu akurat widać. Bo gdyby się czegoś czepiać, to gdy mijałem je wcześniej i trafiało w nie słońce, a już dotarło do mnie, że to oznaczenie szlaku, to zastanawiałem się od kiedy bywają szlaki... srebrne.
Przy obu mijanych kapliczkach w Kalinku, oddalonych góra kilometr od siebie, trwały zgromadzenia folkloru. Bo to maj, w maju to chyba typowe. Po frekwencji widzę, że tradycja kapliczkowania przemija.
Zostałem uważnie zmierzony wzrokiem przez młodociany "gang" w Tadzinie =D.
Nie zwróciłem uwagi na tę łatę wcześniej. 4.02.2022 były jeszcze dziury na tym odcinku, ale jak sprawdziłem, pierwszy raz po nowym jechałem już 19.04.
O, ja wracam i chyba wraca ten sam Dodge.
Tym razem elewacja TME świeciła statycznie w barwach flagi Ukrainy.
Czy nawet jak na standardy tricków wyczynowych ten rowerek po prawo nie był za mały na tego dorosłego faceta?
Gdy ruszałem, jeden hulajnogowy śmieć stał na DDR.
Drugi przeszkadzał pieszym.
I nic się w kwestii tych śmieci nie zmieniło, gdy wracałem.
Niewykluczone, że te również były zostawione przez jakichś baranów na DDR, ale jakiś mniej powstrzymujący się niż ja rowerzysta, usunął je z niej kopniakiem. Serce mi też rośnie, gdy widzę je w koszach na śmieci. Znaczy przy założeniu, że są to reperkusje za złośliwe parkowanie, a nie czyste chuligaństwo.

Powrót Giantem z serwisu

Piątek, 20 maja 2022 · Komentarze(1)
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.



Udało się (tada)! Odebrałem rower tego samego dnia. Teraz mogę spokojnie nie pojechać nigdzie. No, bo co innego nie pojechać z wyboru, a co innego z przymusu. Z przymusu byłoby denerwujące!

Gdybym nie był taki cwany i nie wypakował imbusów, bo chciałem jak najmniej mieć w torebce z ramy, którą woziłem tramwajem, to by mnie kolana nie bolały od tego, że nigdy nie ustawiłem siodełka w tym Giancie na właściwą wysokość.

Mój o wiele lepszy od tego gniota Gianta Romecik zostanie w serwisie na dłużej, na próby reklamacji.

Po drodze znalazłem nieznany mi święcący słupek.
Wychodzi na to, że mieszkam w uzdrowisku, skoro tak dobrze krótko po godzinach szczytu przy jednej z głównych arterii miasta. Nie widząc co prawda pełnej palety kolorów tego urządzenia nie jestem pewien czy było bardzo dobrze czy tylko dobrze.

Rometem do serwisu

Piątek, 20 maja 2022 · Komentarze(4)
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.



Po wybitnie długiej podróży tramwajem, powrotnej podróży z serwisu po zostawieniu Gianta, ruszyłem Rometem.

Jak już dotarłem, to okazało się, że coś nie do końca się dogadaliśmy. Bo przecież już przez telefon, z góry wyjaśniałem, że chodzi mi o to, by najpierw pierwszy rower zrobić, a gdy ten będzie gotowy, to drugi. Ale już przez telefon mnie zapraszali, by oba dostarczyć jednego dnia, jeszcze na miejscu, gdy oddałem Gianta, dopytywali jak szybko przyjadę z tym drugim.

A potem się okazało, że z pierwszym, Giantem, to się wyrobią "szybko" - w trzy dni. No tak trochę to wszystko... nie tak jak mi się wydawało, że ma być. Ale finalnie, po dalszych pertraktacjach, pozostawiono mnie z nadzieją, że może jeszcze tego samego dnia wieczorem będę mógł odebrać Gianta.

Jeśli chodzi o Rometa, to wygląda na to, że ma wyciek oleju z przedniego hamulca. Wyciek, który wygląda na wadę fabryczną. Szczęśliwie jeszcze kilka miesięcy gwarancji mu pozostało. I choć trochę panowie niechętnie zapatrywali się na obsługiwanie gwarancji roweru kupionego w innym salonie, to finalnie i to jakoś przeszło.

Także wstępnie jestem zadowolonym klientem.

Wstrzymajcie oddech, bojący się myjni samochodowych. Żeby nie wstydzić się za bardzo w serwisie, dzień wcześniej w środku nocy poszedłem go trochę umyć. Pobliska stacja dorobiła się teraz programu piany, bo dawniej był tam tylko mikroproszek.
W miarę czysty. Osuszyłem ręcznikami papierowymi i ręcznie doczyściłem jako tako miks smaru z piaskiem w okolicach korby. Potem olej na łańcuch. Zapomniałem przetrzeć łańcuch do sucha przed wyjazdem do serwisu, więc będę mógł się wstydzić tego, że z tak wilgotno tłusty oddałem.
Wnętrze Be Bike 2.0. Spodobał mi się pomysł z oznaczeniem sektorów. Jest on oparty na obowiązującym w Łodzi wzorze oznakowania ulic.
I znowu podróż tramwajem. Tym razem jechał ze mną i rower. Cudzy. Właścicielka przypięła go pasami. Nie jestem w zasadzie pewien czy oryginalnie producent nie montował ich tylko z myślą o wózkach, ale obok nich jest naklejka z symbolem roweru.

Giantem do serwisu

Piątek, 20 maja 2022 · Komentarze(3)
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.



Ten rower używany, czyli Romet, coraz mocniej wydawał z siebie agonalne odgłosy. Postanowiłem więc pomyśleć wreszcie o przeglądzie. Zadzwoniłem dzień wcześniej do Be Bike na Krzemieckiej, bo blisko - termin na sierpień. Ponieważ widziałem na ich stronie, że jest i Be Bike 2.0 (ta "wersja" to część oficjalnej nazwy), na Widzewie, to pytam czy może tam lepiej - no może lepiej, ale góra miesiąc lepiej. Mimo wszystko zadzwoniłem i tam.

Terminy na koniec czerwca formalnie, czyli w zasadzie zgodziły się zeznania z pierwszego punktu, bo w pierwszym oferowali na samym początku sierpnia. Ale chwila rozmowy, pracownik dopytał, co potrzeba i stwierdził, że w zasadzie, jeśli mogę rower przyprowadzić na drugi dzień rano, to mogą zrobić, bo się obrobili z tym co mieli na teraz poumawiane i mają wolny warsztat. Takie cuda! I że nawet dwa mogą zrobić!

Na pierwszy ogień poszedł, a raczej pojechał, Giant, którym nie jeżdżę i który czekał jako ten awaryjny, gdyby Romet się poddał. Giant miał tylko 16 km, ale w Intersporcie, skąd go odbierałem, nie postarali się z jego regulacją przy sprzedaży. Dlatego chciałem go mieć doregulowanego, bo skoro Romet wybierał się na kompleksową przebudowę, to wiadomo było, że utkwi, a ja nie chciałem zostać bez roweru.

Cdn.

Takie coś parkowało pod serwisem. Z epoki. Z tego co udało mi się wygrzebać, to MZ Trophy ES 250/2, który był wyposażeniem naszej milicji obywatelskiej.
Powrót do domu MPK. Ciekawe czy upolowałem COVID-ka. Nie pamiętam kiedy poprzednio jechałem transportem publicznym. Szybko poczułem, że nie ma za czym tęsknić. Literalnie poczułem, przez zapach niektórych współpasażerów. Przy okazji zmierzyłem - tramwaj jechał ze średnią 13 km/h. Wiwat, MPK!

Łódź - Pabianice - Rydzyny - Róża - Mogilno Duże - Dobroń - Piątkowisko - Łódź

Środa, 18 maja 2022 · Komentarze(2)
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Późna wycieczka. Taki dobór dystansu z nadzieją, że pojadę szybko, bo słabo miało wiać. I że dzięki temu zdążę przed zmrokiem. I faktycznie udało się. Koła toczyły się dobrze i dotarłem jeszcze przed zachodem, którego planowaną godzinę sprawdziłem tuż przed wyjazdem, zastanawiając się czy jechać do Dobronia czy może coś z 10 km krótszego.

Jazda bez trzymanki to mały problem. Ale pod emoji kryją się oczy wlepione w trzymany w rękach telefon. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że to może się kiepsko skończyć, choćby przez to, że chłopak wjeżdża na wysokość przystanku, gdzie piesi lubią chodzić na ślepo.
I wreszcie dziecko na rowerze tam, gdzie być powinno, a nie na drodze.
Panika. Wsteczny, nie, nie ma miejsca, ratunku co robić? Bo pani "jedynie" wyobraźni nie wystarczyło, by nie wjeżdżać na pasy, zanim ten na zielonej strzałce przed nią nie wyjedzie. Musiałem objechać za nią, ledwo zdążając na krótkim zielonym na przejeździe, przez tę zawalidrogę.
Pomyliłem ulice. O jedną przecznicę za wcześnie w prawo. Od razu się zorientowałem, bo za wąsko. No ale nigdy tu nie byłem, to pal licho, nie zawróciłem.
W lewo był szybki dojazd tam, gdzie miałem się pierwotnie znaleźć. Ale droga gruntowa, to wybrałem asfalt w prawo i mały objazd.
Tak się to na mnie zemściło. Dalej przejazd ul. Wyścigową, która, jak widać, nadaje się tylko na wyścigi wyczynowe.
Postanowiłem wybrać dziś DDR wzdłuż Warszawskiej w Pabianicach. Tak po prostu. W końcu ma taki kuszący wjazd. Wg autorów to nie wiem, przejechać przez skrzyżowanie na wprost na drugi pas, od razu zablokować ruch i przejechać przejazdem z powrotem na lewo do niej.
A to niespodziewany użytkownik śmieszki. Nigdzie nie widziałem żadnego kandydata na właściciela w pobliżu, a miał na sobie jakiś szkielet smyczy, więc może się biedak zagubił.
Ta DDR ma ten wybitny urok, że projektanci z góry uznali, że przecież kierowcy nie przestrzegają przepisów i nie ustąpią należnego pierwszeństwa rowerzyście, więc to rowerzyści mają zwolnić...
Mocno kibicuję Pabianiczanom by im wyremontowali wreszcie ul. Rydzyńską. Przy okazji i ja skorzystam. Najgorszy odcinek tej trasy.
No proszę. Miś za pasażera!
W Dobroniu wyszedł przystanek z przymusu. Z braku lepszego zajęcia nagrałem odjazd pociągu.
Tak wyszło, że mnie trzy razy w Dobroniu wyprzedzał ten koń. Tu raz trzeci, na którym przynajmniej słońce z takiej strony, że widać, że jest pasażer w przyczepce. Wcześniej stał za mną na przejeździe kolejowym i raz na jakiś czas rżał. Ale nie znam się na końskiej mowie, czy to było zadowolenie czy nie, może strach. Za to odrobinę dalej był już jego cel i inne konie, które wybiegły naprzeciw na widok auta. A i wtedy jego rżenie nabrało wyraźnie wyższy ton. To już chyba zadowolenie.
Na ścigacze czasami mówi się "kosiarki". Ale ten skuter wył tak niesamowicie boleśnie i tak głośno, że chyba bardziej na to określenie zasłużył.
Prace polne w suszę.
Musiałem zacząć wydawać odstraszające odgłosy ustami, bo szedł sobie ukosem, po kociemu, mając cały świat pod ogonem i bliski był wejścia mi pod koła.
Pani sobie gadała przez telefon, nonszalancko trzymając smycz...
...a pies ruszył do ataku. Ale już z góry spodziewałem się takiego obrotu sprawy, więc gaz miałem w ręku wycelowany, na wypadek gdyby dał radę się wyrwać. Nie dał, więc nie oberwał. Choć i tak niekomfortowo blisko nóg był.
Nastąpiły nagłe postępy na budowie zachodniej obwodnicy Łodzi S14. Jeszcze 3 maja, raptem 15 dni temu, nie było tutaj siatki. Ani bramy. Stały zapory.
Nie było też tego fragmentu barier oddzielających jezdnie, był zostawiony przejazd dla pojazdów budowy.
Jeszcze mała dziura jest, która pozwoliła mi przejechać na tę "prawidłową" stronę, jeśli w jeździe na budowie istnieje taka.
Ten ekran nie był jeszcze kompletny.
Ale przede wszystkim nie było namalowanego oznakowania poziomego. Ani nie było zawieszonej tej tablicy.
Po horyzont i tu widać linie. A niczego z tego nie było te dwa tygodnie wcześniej.
Zniknęły też już zapory betonowe przy rondzie. Tylko zakazy są. Pachnie to pełną gotowością na otwarcie. Czyżby lada dzień będzie fragment oddany i moje zwiedzanie z początku maja było rzeczywiście na ostatnią chwilę niemalże?
I jeszcze się cofną na budowę. Ciekawe. Ktoś wezwał taksówkę na budowę obwodnicy czy kierowca wybrał zwiedzanie dla frajdy przez otwartą bramę (bezpośrednio przy tej jezdni też taka była, na tej samej wysokości, co mój wjazd)?
Pod tym domem co roku pięknie kwitnie bez. Znowu będę żałował, że nie stanąłem na foto.
Taki jestem szybki, że wyprzedzam autobusy! Wcale nie że tam stał na awaryjnych :P.
I rewanż. Tylko do metra to trochę zabrakło.

Wstawianie emoji we wpisach na Bikestats

Poniedziałek, 16 maja 2022 · Komentarze(12)
Póki co filtrowanie wpisów nie pozwala wstawić emoji płaczącej ze szczęścia twarzy prostymi metodami jak np. wpisaniem w HTML jej kodu 😂 lub po prostu jej wklejeniem. Kod w edytorze jest zamieniany na grafikę. A przy zapisie grafika jest wycinana. Blase nie daje mi szans, bym mu się narzucił ze swoją pomocą.

Dlatego wspiąłem się na wyżyny desperacji. Działająca opcja, by uzyskać emoji na blogu, to lekkie nadużycie szablonu. W ustawieniach bloga jest dostępna opcja edycji szablonu, czyli edycji HTML-a, z którego generowany jest widok bloga. Można w sekcji <head> dodać dodatkową sekcję <style>, przykładowo:

<html>
  <head>
    ...
    <style>
      .emoji-hint {
        display: none;
      }
      .emoji-white-man-biking::before {
        content: "\1F6B4 \1F3FB \200D \2642 \FE0F";
        font-family: emoji;
      }
      .emoji-face-with-tears-of-joy::before {
        content: "\1F602";
        font-family: emoji;
      }
    </style>
  </head>
  ...

Co pozwoli potem wykorzystać nowe style przy dodawaniu wpisu, wstawiając w HTML:

I jakoś da się ten <span class="emoji-white-man-biking"><em class="emoji-hint">(rowerek)</em></span> wstawić...
Prawda, że banalne <span class="emoji-face-with-tears-of-joy"><em class="emoji-hint">:D</em></span>?

A to da taki oto efekt na blogu:

I jakoś da się ten (rowerek) wstawić... Prawda, że banalne :D?

Klasę emoji-hint dodałem po to, by cokolwiek wyświetlało się poza blogiem, w szczególności w wizualnym trybie edytora, ale także w podglądzie wpisu na stronie głównej czy profilu użytkownika. Tam efekt wizualny będzie inny:

I jakoś da się ten (rowerek) wstawić... Prawda, że banalne :D?

Kody znaków biorę sobie z niezawodnej Emojipedii, bo ją lubię. Przykładowo ów biały mężczyzna na rowerze. To co potrzeba jest niżej, w "Codepoints".

PS Przy okazji okazało się, że filtrowanie przy wstawianiu kodu programu jest po wielokroć zepsute, tak bardzo, że aż nie mam siły o tym pisać. Musiałem się wybitnie namęczyć by napisać tę wiadomość. I jak tylko przyjdzie mi do głowy ją edytować, to natychmiast się rozsypie. Bug na bugu, niestety :.(.