Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Lipiec na kompletnym bezrowerzu. Najpierw pół miesiąca chorowałem, potem pojechałem na
jedne 40 km, a potem jakoś tak, nie złożyło się. A chciałem te Gran Fondo pozbierać przez kilka miesięcy raz za razem. Nie byłem pewien czy w ogóle dam radę, taki nierozjeżdżony, a z każdym kolejnym dniem rozważań koniec miesiąca był coraz bliżej. Do tego były i dni deszczowe w prognozach. W końcu, od tych analiz prognozy, patrzenia na temperaturę i wiatry, wybrałem jazdę w jednym kierunku. Żeby to, na co każdy rowerzysta się non stop skarży, tym razem uczynić sprzymierzeńcem.
Budzik ustawiłem na 6. W związku z tym obudziłem się o 10:30. Jakimś cudem udało mi się tak sprężyć, że ruszyłem o 12, choć byłem bliski zrezygnowania, uważając, że to trochę późno.
Trasę podstawową miałem zaplanowaną do Opatówka. Tak na 102 km, dodając mały objazd przed Opatówkiem, bo bez tego by zabrakło. Ale oczywiście w rozważaniach dzień wcześniej chodziło mi po głowie, że skoro już pod sam Kalisz, to lepiej by wyglądało potem w logu, że dotarłem do stolicy byłego województwa. A w takim wypadku znowu, lepiej byłoby nie ograniczyć się do dojazdu na dworzec, który jest trochę na uboczu, a zwiedzić starówkę.
Trasę do Warty znam na pamięć, bo odcinkiem Szadek - Rossoszyca - Warta jeździłem dziesiątki razy, gdy jeszcze moją bazą wypadową był Sieradz. Dlatego nawigację rozrysowałem od Warty, w różnych konfiguracjach. Wersja z przedłużką na 100+ do Opatówka, wersja bez przedłużki, z dojechaniem przez Opatówek do Szałe, gdzie jest Zbiornik Szałe (formalnie Jezioro Pokrzywnickie) i przystanek kolejowy Kalisz Winiary oraz dojazd z Szałego do Starego Miasta w Kaliszu i powrót na tamtejszą kolej.
Decydować miało samopoczucie. I godzina na zegarku. Wraz ze zbliżaniem się do Opatówka, przed miejscem, gdzie dwa plany do Opatówka biegły w innych kierunkach, zorientowałem się, że dojadę jakiś kwadrans po odjeździe najbliższego pociągu, a na kolejny trzeba byłoby czekać 2 godzin. Wybrałem więc krótszy dojazd do Opatówka i już od razu, że Kalisz, skoro Szałe i centrum Kalisza dzieli tylko 6 km (to sprawdziłem w trakcie jazdy, bo miałem jakieś złudzenie z oglądania mapy dzień wcześniej, że to było 16).
W Kaliszu, jak na prawdziwego terrorystę rowerowego przystało, trochę łobuzowałem na drogach, zdezorientowany miastem, znakami, remontami. Co najmniej dwa razy w okolicach rynku pojechałem pod prąd. W zasadzie to sam Kalisz wyszedł tak trochę bez sensu. Nie miałem pomysłu, co ze sobą zrobić. Gdzie zacumować na jakieś jedzenie albo kawę. Pokręciłem się chwilę, postałem, po czym sprawdziłem, jakie pociągi mam do wyboru i zdecydowałem, że tym razem na rynku nie posiedzę i pojechałem na dworzec. Kiedyś to poprawię. Może zdążą skończyć wykopki wokół ratusza.
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Kilka dni po
Gran Fondo 29.06 dopadło mnie przeziębienie. I choć podczas samego wyjazdu trochę zmarzłem, to nie jego winię, a raczej to, że w następnych dniach, z powodu upałów, chłodziłem się intensywnie pod klimatyzacją. Silne i trzymało mnie dwa tygodnie. Nadal nie ozdrowiałem do końca, więc nie jestem pewien, czy ten rower w niezbyt jeszcze ciepły dzień był dobrym pomysłem, ale ile można chorować?!
Tak trochę bez planu, myśląc, że może tylko po mieście, potem, że może tylko przez Rzgów i z powrotem przez Grodzisko. Ostatecznie jeszcze odrobinę więcej poza miastem.
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Nagranie jest na końcu głównej wycieczki dnia. Film poniżej powinien wystartować od
36:42.
W nagrodę za Gran Fondo pojechałem zjeść śniadanie na Piotrkowskiej, czego bardzo dawno nie robiłem, więc musiałem przy tej okazji zaszaleć.
Przed Wschodem Po Gran Fondo Ride, a upał się rozmyślił
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Kondycji to ja na setki nie mam, ale Gran Fondo działa motywująco. Zwłaszcza, że zrobiłem już w kwietniu i maju, to kusiło utrzymać trend jednego trzycyfrowego dystansu na miesiąc. W czerwcu miałem dodatkowy regres w formie i temat takiej wycieczki odsuwał się w czasie. Przyszedł koniec czerwca, a w nim ciągłe upały. Dwa razy wyjechałem już o 6, ale było to na dystanse połowę krótsze. Zarówno na 29. jak i 30. był prognozowany skwar, 30. jeszcze większy. Mając na względzie jak szybko ma wzrastać temperatura od rana i ile zajmuje mi przejechanie 100 km, uznałem, że najbezpieczniej będzie wyjechać o brzasku.
Budzik ustawiłem na 2:30. Poszedłem spać o 21, sprawdzając jeszcze raz prognozę - upał. Obudziłem się kwadrans przed budzikiem. Przed wyjazdem sprawdziłem na balkonie czy chłód wymaga założenia przeciwwiatrówki na początek. Uznałem, że tak. Tknęło mnie też, by jeszcze raz zerknąć w prognozy, czy przypadkiem nagle jakieś deszcze się w niej nie pojawiły. Deszcze nie, ale okazało się, że upał jest odwołany. Prognoza z 21 przewidywała, że 26°C będzie już chyba o 9. Poranna, że do 24 dobije w południe. Ruszyłem w drogę o 3:50. Jeszcze lampki się przydały o tej porze.
W kurtce wydawało mi się za ciepło i - korzystając z okazji, że stanąłem na zdjęcie - zdjąłem ją na wiadukcie nad S14 na wylocie z Łodzi. To była 4:25. Bo przecież miał zaraz być wschód i cieplej. Pomyliłem się - za Łodzią temperatura wskazywana przez Sigmę zaczęła maleć, osiągając 16,5°C. Trochę mi było chłodno mimo ruchu, ale na takie manewry by stawać znowu i zakładać dopiero co złożoną kurtkę, to nie miałem ochoty. Czekałem na słońce. To jednak nigdy nie nadeszło. Jechałem w całkowitym zachmurzeniu i mgle. Temperatura rosła bardzo powoli, przed Pabianicami (końcówka trasy) z trudem dobiła do 19. W Łodzi było już 20.
Kilka psów było już aktywnych. Na szczęście nie zostałem zjedzony. Część, choć w otwartych bramach, smacznie sobie jeszcze spała. Z żywych zwierząt jeszcze sarna stanęła na mojej drodze, ale zaraz ze strachem uciekła skąd przyszła. Niestety widziałem też rozjechaną jakąś małą żmiję. A potem kierowca, który mnie wyprzedził wielkim pędem, w odległości, na moich oczach, coś potrącił. Był to jeż. Gdy go mijałem, to już konający. A to nie jest tak, że było go słabo widać na bardzo jasnym tam asfalcie. Wystarczyłoby nie jechać jak na wyścigi i obserwować drogę.
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Ponieważ końcówka czerwca rozpieszcza nas sierpniową pogodą, to drugą niedzielę z rzędu, a i też drugi raz w tym roku, nastawiłem budzik nieprzyzwoicie wcześnie, z powodu roweru. Udało się wyjechać o 6.
Niezmiernie irytuje mnie wiejska moda na psy biegające wolno. To powinno być karane. Nawet w teorii i w obecnym stanie przepisów tego państwa z papieru się da, ale do tego trzeba byłoby mieć jakąś policję, której się chce.
Mimo że dość mocno się nawodniłem przed wyjściem, zdążyłem kolejny raz odczuć poważny brak mocowania pod drugi kosz na bidon. Po drodze nie trafiłem na otwarty sklep (dziękuję, Mały Naczelniczku Państwa).
Inni rowerzyści chyba postanowili pospać trochę dłużej. Jednego w stroju kolarskim mijałem w Łodzi, gdy wyjeżdżałem. Jeden na rowerze crossowym w Róży. Tak to zasadniczo bezrowerze, dopóki nie dotarłem do Gorzewa, gdzie się nagle zagęściło. Podejrzewam, że ci właśnie ruszali na swoje eskapady.
Ładnie było. Ptaki prowadziły poranne koncerty. Poza sfotografowanym bocianem i drapieżnikiem, widziałem wiele innych, różnych gatunków, których nazwać nie umiem. Jedna wiewiórka też uciekała przede mną.
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Ostatni dzień S14 dla rowerów?
Najnowsze plotki dziennikarskie mówiły, że otwarcie 25. Gdy wróciłem, to sugestie pojawiły się też, że o 8. Więc może będę wśród tych, którzy prawie przed samym otwarciem pojeździli. Choć jak ktoś wstanie w sobotę skoro świt, to jeszcze będzie miał spory zapas czasu.
Tym razem na gorącą pogodę wybrałem strategię wyjechania bardzo późno, zamiast bardzo wcześnie. Tyle że S14 miało być tylko przy okazji, a zasadniczo to jakaś miła pętelka. I żeby jakoś pętlę zgrać z obwodnicą, to pojechałem na odcinki, których miar nie mam w głowie. Wyszło na to, że wyjechałem za późno. A przynajmniej wróciłem za późno. Kto to słyszał, żeby po 23 z roweru wracać? Nawet w te najdłuższe dni. To tylko ci jacyś tacy dziwni, co lubią po nocach jeździć, ale oni to raczej wyjeżdżają o 23.
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Zdążyć przed skwarem. Zapowiadali na dziś 30°C, palące słońce i większy wiatr. Tego wszystkiego można było uniknąć wyjeżdżając wtedy, gdy normalni ludzie obracają się w łóżku na drugi bok. Zdecydowałem się z tym zmierzyć, choć całkowicie nie jestem przyzwyczajony do porannych pobudek. Budzik na 5:10. Snu tyle co nic, bo nie chciał przyjść odpowiednio wcześnie. Ale zwlokłem się jakoś z łóżka. I udało się wyjechać koło 6:30. Już nawet na początku, mimo okazjonalnych przyjemnych chłodnych powiewów, powietrze do oddychania zaczynało się robić cięższe. W każdym razie plan udany. To teraz mogę iść spać.
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Jakoś tak, ostatnio coś nastąpił regres w motywacji i chęci. Ale skoro już mam z powrotem swojego Orkana (swój orkan?), to wywlokłem się na miasto. Miałem wstępnie dojechać pod Starową i Rzgowską itp. wrócić tylko na wysokość Piłsudskiego, a stamtąd do domu. Ale tak sobie kręciłem leniwie korbą, gdy już koniecznie trzeba było nią kręcić, bo nie z górki, cieszyłem lekką pogodą (nie więcej niż 17°C, ale długie spodnie i kurtkę miałem) i skoro nie było późno, to kontynuowałem jazdę na północ.
Tam, zamiast tradycyjnie pojechać łukiem Sikorskiego, kostkowatym, spontanicznie skręciłem w Julianów i wziąłem się do małego zwiedzania. Wygląda on inaczej niż większość miasta. To daje to przyjemne wrażenie poznawania, jakbym wyjechał do zupełnie obcej miejscowości.
W to zwiedzanie włączyłem park im. Adama Mickiewicza. Przyjemnie. Częściowo dziki. Taki leśny.