Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2022

Dystans całkowity:367.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:45.88 km
Więcej statystyk

Koncert Nick Mason's Saucerful Of Secrets

Niedziela, 29 maja 2022 · Komentarze(1)
Czy uczestnictwo w koncercie to też nie sport? Na pewno trochę kalorii się traci! Nick Mason był ostatnim muzykiem z oryginalnego składu Pink Floyd, którego nie miałem dotąd okazji zobaczyć na żywo. Naprawione! Nick wystąpił w łódzkim klubie Wytwórnia 28.05.

A on i jego zespół grają najstarszy repertuar Pink Floyd, sprzed ich najlepiej sprzedających się płyt. Głównie materiały, które powstały, gdy wokalistą grupy był Syd Barrett. Tę muzykę dość dobrze opisuje termin "psychodeliczny rock".

Pewnie jeszcze do tego tematu tu wrócę, gdy przejrzę zdjęcia i ich kilka wybiorę.

Na oficjalnym kanale składu jest kilka profesjonalnych nagrań wideo i chyba cały album koncertowy audio. M.in. audio jest utwór pasujący bardziej do tematu sportu, o tytule "Bike". Ponieważ ja muzykę lubię też oglądać, to podsyłam go w wersji filmowej, choć amatorskiej:



W Łodzi również go nie zabrakło.
Na bębnach główny bohater, Nick Mason, perkusista Pink Floyd. A z przodu Gary Kemp.

Raszysta na Stravie

Czwartek, 26 maja 2022 · Komentarze(1)
Jest sobie oto taki:

https://www.strava.com/athletes/20238252

W awatarze ma symbole ruskiej agresji na Ukrainę. A w opisach ostatnich wycieczek, tłumaczenie z Google Translate:

"Na zdjęciu mieszkańcy Łodzi spotykają radzieckie czołgi. Historia ma charakter cykliczny. Wszystko może się powtórzyć."

"Walki w moim mieście w latach 1942-1943 trwały 212 dni. Rezultatem jest miasto zrujnowane w 95% oraz klęska Niemców i ich innych sojuszników. Polska po 28 dniach położyła się na plecach i cieszyła Niemcami. Czy dobrze rozumiem, że przodkowie moich rodaków okazali się 7 razy fajniejsi niż Wielkopolska? Zdumiewający!"

Odgadywaniem błędów tłumaczenia nie będę się tu zajmował, można się domyślać przesłania.

Niestety dział "zaufania i bezpieczeństwa" Stravy od 5 dni nie potrafi go usunąć. A Strava, nawiązując do tłumaczenia, ogólnie leży na plecach i tylko udaje, że utrudnia raszystom funkcjonowanie w swoim portalu. Być może za dobrze zarabiają na premium ruskich.

Gdyby kogoś z Was to również irytowało, to ponownie proponuję apelowanie na support@strava.zendesk.com.

Łódź - Rzgów - Kalinko - Modlica - Pałczew - Wola Rakowa - Romanów - Kalino - Łódź

Poniedziałek, 23 maja 2022 · Komentarze(5)
Kategoria 40 - 70 km
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Silni to wędrują po pozycje w segmentach. Ja mogłem co najwyżej po pozycję... na siodełku. Pierwszy wyjazd Żenuantem, a zatem pierwsza okazja do dopasowania pozycji pod siebie.

Mam doskonałe wyczucie. Ustawiłem pod mieszkaniem, niby dobrze. A potem kilka razy jeszcze podnosiłem po 10 cm. Wożę ze sobą od lat imbusy 5 i 6, nie wiem w zasadzie, co było tą taką najważniejszą potrzebą, dla których te rozmiary mam. W każdym razie 5-tka pasuje do śrub w obejmie sztycy siodła w tym Giancie. Zapakowałem też rozmiar 2, bo przed wyjazdem poprawiłem ustawienie przerzutki, której to BeBike 2.0, niestety, podczas przeglądu piątkowego, najwyraźniej nie ruszył. Kluczyk zabrałem, gdybym jednak czuł potrzebę dokonania korekty.

Szybko też sobie uświadomiłem, że zdecydowanie potrzebuję zmiany kąta nachylenia siodła a i raczej odsunąć je trochę do tyłu. Niestety, tu już nie popisałem się dobrym przygotowaniem, bo jakoś miałem wrażenie, że ta 6-tka jest właściwa, a wpadła jak studnię. To jednak wymaga grubszego. Dojechałem, choć z odczuwalnym dyskomfortem.

Zdecydowanie jedzie mi się na Giant Roam Disc 1 2021 gorzej niż na moim codziennym Romet Orkan 9 M 2020. Bardzo mi brakowało małych kroków w przełożeniach, jakie w Orkanie dają mi trzy blaty korby 48/36/26 i 10-rzędowa kaseta CS-HG500 11-32. Tymczasem w Roamie dwa blaty 46/30 i kaseta CSM-4100 11-42, również 10s. Dla mnie, tutaj w Łodzi, na płaskim, kasety o szerszym zakresie są niekomfortowe.

Jestem też niesamowicie przyzwyczajony do super manetek w Romecie - Shimano Deore XT SL-T8000. Mają wskaźnik, tylna pozwala na zwolnienie linki do 4 biegów jednym pociągnięciem, a wciągnięcie do 2. I na dodatek mają Instant Release - przełożenia są zmienianie już w momencie ciągnięcia manetki. W Giancie formalnie manetki też są z grupy Deore, choć bez XT, dokładnego modelu teraz nie podam, bo rower w serwisie, a w opisie producenta jest tylko "Deore", w każdym razie nie mają wskaźników, zwalnianie do 3 biegów, choć 3 wymaga przesadnie dalekiego niewygodnego wychylenia, naciąganie tylko 1 no i zmiana następuje po staremu, po puszczeniu. Nie wiem czy tak bardzo się grupa Deore ogólnie pogorszyła przez rok czy jest tak szeroka, że są i dobre i beznadziejne.

Na deser jeszcze moja wybitność - oparłem rower o ścianę, popatrzyłem na zacisk, śrubka na imbus, poluzowałem i szarpię się z tym siodełkiem i szarpię i nic. No jak nic się zapiekło! A na dodatek jakiś własnościowy przekrój sztycy, w którym nie da się nią obracać. W końcu gdy jeszcze uznałem, że zsunę zacisk z ramy, to spojrzałem od góry i... gwint śruby pośrodku. Taki jestem spostrzegawczy. Ta obejma ma dwie śruby, z przeciwnych stron wkręcane. Wcześniej miałem Gianta też z przykręcanym zaciskiem, ale tam była jedna śruba. Ot brak doświadczenia.

Nie jestem fanem nieżyciowych przepisów i wprowadzania zakazu jazdy hulajnogą w dwie osoby lata po tym jak już hulajnogi były na ulicach Polski i jazda w parach była bardzo popularna. Aczkolwiek mam pewne wątpliwości co do bezpieczeństwa wożenia szkraba tak małego, że wisi rękoma na kierownicy.
Znowu rodzi się pytanie czy to aby na pewno coś nadającego się na drogę dla rowerów.
Państwo uprawiali jazdę slalomem po DDR. Jak ich mijałem to nie dali innego wyboru niż z lewej.
O, no wspaniały przykład tradycyjnego użycia rowerówki.
Tatuś-biegacz konsekwentnie sunął z wózkiem środkiem, więc musiałem wyprzedzać chodnikiem.
W oddali widziałem jak chłopaki coś mocno kombinują rowerami. Zaowocowało wywrotką jednego na moich oczach.
Szybko się pozbierał. Ucierpiała tylko duma, bo był świadek. A zabawa polegała na wyjeżdżaniu z kałuży po prawej silnym naciskiem na korbę. Stąd też naniesione na asfalt błoto.
Ze względu na bliskość i to, że moja kamera jest nisko, nie wygląda urządzenie na zdjęciu na to, czym jest. Mianowicie ten rowerzysta miał lusterko wsteczne montowane do okularów. Z mojej perspektywy było bardziej na wysokości wzroku użytkownika i przy okazji rzucało mu oryginalny cień na polik. Niezwykle rzadko widuję ludzi z takim wynalazkiem. Najbardziej mi się kojarzy z pewnym panem z siwym wąsem, który jeździ rowerem miejskim w ścisłym centrum miasta. Tamten w dni deszczowe ma też aerodynamiczny parasol montowany na kierownicy. Ciekawe czy wygodnie jest korzystać z takiego lusterka.
Rower musi poczekać aż więksi ominą przeszkody na swoim pasie ruchu.
Wreszcie komuś się przypomniało o potrzebie usunięcia zakazu skrętu w prawo. Był tu taki jeszcze 27.04.2022.
Dwa biegnące kundelki były na szczęście w trybie zwiedzania, a nie polowania.
To chyba Dodge Challenger. Nic nie wiem o samochodach. W każdym razie dość egzotyczny, jak na nasze drogi, amerykański styl. Bardzo często natomiast widuję Mustangi, więc mi się już trochę opatrzyły.
Nie wiem na ile wyprowadzanie psa na smyczy na rowerze jest bezpieczne czy to dla rowerzystów czy dla psa. Natomiast po psie było widać, że przynosi mu to frajdy co niemiara.
Wózek golfowy przerobiony na mikrociężarówkę?
Nie widać tego na tej klatce, ale pod ograniczeniem masy, jest malutka pomarańczowa odblaskowa tabliczka z rowerkiem. Jeśli chodzi o moją spostrzegawczość, to odnotowałem jej istnienie w moim umyśle, lecz gdy mijałem ten znak, nie ruszyły w nim najmniejsze przemyślenia, czemu tu jest taki nieznany mi rowerek. Ale przez kolejne kilometry zacząłem mijać ich więcej i w końcu nad moją głową rozżarzyła się lekko żarówką "zaaaaraz...?", bo takich to ja dotąd nie widywałem.
I proszę. Oznaczenie szlaku rowerowego. Świeżynki. 27.04 tych tabliczek nie było. Nic więcej na ich temat nie wiem, ale może się dowiem.
Szlak jest niebieski, co tu akurat widać. Bo gdyby się czegoś czepiać, to gdy mijałem je wcześniej i trafiało w nie słońce, a już dotarło do mnie, że to oznaczenie szlaku, to zastanawiałem się od kiedy bywają szlaki... srebrne.
Przy obu mijanych kapliczkach w Kalinku, oddalonych góra kilometr od siebie, trwały zgromadzenia folkloru. Bo to maj, w maju to chyba typowe. Po frekwencji widzę, że tradycja kapliczkowania przemija.
Zostałem uważnie zmierzony wzrokiem przez młodociany "gang" w Tadzinie =D.
Nie zwróciłem uwagi na tę łatę wcześniej. 4.02.2022 były jeszcze dziury na tym odcinku, ale jak sprawdziłem, pierwszy raz po nowym jechałem już 19.04.
O, ja wracam i chyba wraca ten sam Dodge.
Tym razem elewacja TME świeciła statycznie w barwach flagi Ukrainy.
Czy nawet jak na standardy tricków wyczynowych ten rowerek po prawo nie był za mały na tego dorosłego faceta?
Gdy ruszałem, jeden hulajnogowy śmieć stał na DDR.
Drugi przeszkadzał pieszym.
I nic się w kwestii tych śmieci nie zmieniło, gdy wracałem.
Niewykluczone, że te również były zostawione przez jakichś baranów na DDR, ale jakiś mniej powstrzymujący się niż ja rowerzysta, usunął je z niej kopniakiem. Serce mi też rośnie, gdy widzę je w koszach na śmieci. Znaczy przy założeniu, że są to reperkusje za złośliwe parkowanie, a nie czyste chuligaństwo.

Powrót Giantem z serwisu

Piątek, 20 maja 2022 · Komentarze(1)
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.



Udało się (tada)! Odebrałem rower tego samego dnia. Teraz mogę spokojnie nie pojechać nigdzie. No, bo co innego nie pojechać z wyboru, a co innego z przymusu. Z przymusu byłoby denerwujące!

Gdybym nie był taki cwany i nie wypakował imbusów, bo chciałem jak najmniej mieć w torebce z ramy, którą woziłem tramwajem, to by mnie kolana nie bolały od tego, że nigdy nie ustawiłem siodełka w tym Giancie na właściwą wysokość.

Mój o wiele lepszy od tego gniota Gianta Romecik zostanie w serwisie na dłużej, na próby reklamacji.

Po drodze znalazłem nieznany mi święcący słupek.
Wychodzi na to, że mieszkam w uzdrowisku, skoro tak dobrze krótko po godzinach szczytu przy jednej z głównych arterii miasta. Nie widząc co prawda pełnej palety kolorów tego urządzenia nie jestem pewien czy było bardzo dobrze czy tylko dobrze.

Rometem do serwisu

Piątek, 20 maja 2022 · Komentarze(4)
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.



Po wybitnie długiej podróży tramwajem, powrotnej podróży z serwisu po zostawieniu Gianta, ruszyłem Rometem.

Jak już dotarłem, to okazało się, że coś nie do końca się dogadaliśmy. Bo przecież już przez telefon, z góry wyjaśniałem, że chodzi mi o to, by najpierw pierwszy rower zrobić, a gdy ten będzie gotowy, to drugi. Ale już przez telefon mnie zapraszali, by oba dostarczyć jednego dnia, jeszcze na miejscu, gdy oddałem Gianta, dopytywali jak szybko przyjadę z tym drugim.

A potem się okazało, że z pierwszym, Giantem, to się wyrobią "szybko" - w trzy dni. No tak trochę to wszystko... nie tak jak mi się wydawało, że ma być. Ale finalnie, po dalszych pertraktacjach, pozostawiono mnie z nadzieją, że może jeszcze tego samego dnia wieczorem będę mógł odebrać Gianta.

Jeśli chodzi o Rometa, to wygląda na to, że ma wyciek oleju z przedniego hamulca. Wyciek, który wygląda na wadę fabryczną. Szczęśliwie jeszcze kilka miesięcy gwarancji mu pozostało. I choć trochę panowie niechętnie zapatrywali się na obsługiwanie gwarancji roweru kupionego w innym salonie, to finalnie i to jakoś przeszło.

Także wstępnie jestem zadowolonym klientem.

Wstrzymajcie oddech, bojący się myjni samochodowych. Żeby nie wstydzić się za bardzo w serwisie, dzień wcześniej w środku nocy poszedłem go trochę umyć. Pobliska stacja dorobiła się teraz programu piany, bo dawniej był tam tylko mikroproszek.
W miarę czysty. Osuszyłem ręcznikami papierowymi i ręcznie doczyściłem jako tako miks smaru z piaskiem w okolicach korby. Potem olej na łańcuch. Zapomniałem przetrzeć łańcuch do sucha przed wyjazdem do serwisu, więc będę mógł się wstydzić tego, że z tak wilgotno tłusty oddałem.
Wnętrze Be Bike 2.0. Spodobał mi się pomysł z oznaczeniem sektorów. Jest on oparty na obowiązującym w Łodzi wzorze oznakowania ulic.
I znowu podróż tramwajem. Tym razem jechał ze mną i rower. Cudzy. Właścicielka przypięła go pasami. Nie jestem w zasadzie pewien czy oryginalnie producent nie montował ich tylko z myślą o wózkach, ale obok nich jest naklejka z symbolem roweru.

Giantem do serwisu

Piątek, 20 maja 2022 · Komentarze(3)
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.



Ten rower używany, czyli Romet, coraz mocniej wydawał z siebie agonalne odgłosy. Postanowiłem więc pomyśleć wreszcie o przeglądzie. Zadzwoniłem dzień wcześniej do Be Bike na Krzemieckiej, bo blisko - termin na sierpień. Ponieważ widziałem na ich stronie, że jest i Be Bike 2.0 (ta "wersja" to część oficjalnej nazwy), na Widzewie, to pytam czy może tam lepiej - no może lepiej, ale góra miesiąc lepiej. Mimo wszystko zadzwoniłem i tam.

Terminy na koniec czerwca formalnie, czyli w zasadzie zgodziły się zeznania z pierwszego punktu, bo w pierwszym oferowali na samym początku sierpnia. Ale chwila rozmowy, pracownik dopytał, co potrzeba i stwierdził, że w zasadzie, jeśli mogę rower przyprowadzić na drugi dzień rano, to mogą zrobić, bo się obrobili z tym co mieli na teraz poumawiane i mają wolny warsztat. Takie cuda! I że nawet dwa mogą zrobić!

Na pierwszy ogień poszedł, a raczej pojechał, Giant, którym nie jeżdżę i który czekał jako ten awaryjny, gdyby Romet się poddał. Giant miał tylko 16 km, ale w Intersporcie, skąd go odbierałem, nie postarali się z jego regulacją przy sprzedaży. Dlatego chciałem go mieć doregulowanego, bo skoro Romet wybierał się na kompleksową przebudowę, to wiadomo było, że utkwi, a ja nie chciałem zostać bez roweru.

Cdn.

Takie coś parkowało pod serwisem. Z epoki. Z tego co udało mi się wygrzebać, to MZ Trophy ES 250/2, który był wyposażeniem naszej milicji obywatelskiej.
Powrót do domu MPK. Ciekawe czy upolowałem COVID-ka. Nie pamiętam kiedy poprzednio jechałem transportem publicznym. Szybko poczułem, że nie ma za czym tęsknić. Literalnie poczułem, przez zapach niektórych współpasażerów. Przy okazji zmierzyłem - tramwaj jechał ze średnią 13 km/h. Wiwat, MPK!

Łódź - Pabianice - Rydzyny - Róża - Mogilno Duże - Dobroń - Piątkowisko - Łódź

Środa, 18 maja 2022 · Komentarze(2)
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Późna wycieczka. Taki dobór dystansu z nadzieją, że pojadę szybko, bo słabo miało wiać. I że dzięki temu zdążę przed zmrokiem. I faktycznie udało się. Koła toczyły się dobrze i dotarłem jeszcze przed zachodem, którego planowaną godzinę sprawdziłem tuż przed wyjazdem, zastanawiając się czy jechać do Dobronia czy może coś z 10 km krótszego.

Jazda bez trzymanki to mały problem. Ale pod emoji kryją się oczy wlepione w trzymany w rękach telefon. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że to może się kiepsko skończyć, choćby przez to, że chłopak wjeżdża na wysokość przystanku, gdzie piesi lubią chodzić na ślepo.
I wreszcie dziecko na rowerze tam, gdzie być powinno, a nie na drodze.
Panika. Wsteczny, nie, nie ma miejsca, ratunku co robić? Bo pani "jedynie" wyobraźni nie wystarczyło, by nie wjeżdżać na pasy, zanim ten na zielonej strzałce przed nią nie wyjedzie. Musiałem objechać za nią, ledwo zdążając na krótkim zielonym na przejeździe, przez tę zawalidrogę.
Pomyliłem ulice. O jedną przecznicę za wcześnie w prawo. Od razu się zorientowałem, bo za wąsko. No ale nigdy tu nie byłem, to pal licho, nie zawróciłem.
W lewo był szybki dojazd tam, gdzie miałem się pierwotnie znaleźć. Ale droga gruntowa, to wybrałem asfalt w prawo i mały objazd.
Tak się to na mnie zemściło. Dalej przejazd ul. Wyścigową, która, jak widać, nadaje się tylko na wyścigi wyczynowe.
Postanowiłem wybrać dziś DDR wzdłuż Warszawskiej w Pabianicach. Tak po prostu. W końcu ma taki kuszący wjazd. Wg autorów to nie wiem, przejechać przez skrzyżowanie na wprost na drugi pas, od razu zablokować ruch i przejechać przejazdem z powrotem na lewo do niej.
A to niespodziewany użytkownik śmieszki. Nigdzie nie widziałem żadnego kandydata na właściciela w pobliżu, a miał na sobie jakiś szkielet smyczy, więc może się biedak zagubił.
Ta DDR ma ten wybitny urok, że projektanci z góry uznali, że przecież kierowcy nie przestrzegają przepisów i nie ustąpią należnego pierwszeństwa rowerzyście, więc to rowerzyści mają zwolnić...
Mocno kibicuję Pabianiczanom by im wyremontowali wreszcie ul. Rydzyńską. Przy okazji i ja skorzystam. Najgorszy odcinek tej trasy.
No proszę. Miś za pasażera!
W Dobroniu wyszedł przystanek z przymusu. Z braku lepszego zajęcia nagrałem odjazd pociągu.
Tak wyszło, że mnie trzy razy w Dobroniu wyprzedzał ten koń. Tu raz trzeci, na którym przynajmniej słońce z takiej strony, że widać, że jest pasażer w przyczepce. Wcześniej stał za mną na przejeździe kolejowym i raz na jakiś czas rżał. Ale nie znam się na końskiej mowie, czy to było zadowolenie czy nie, może strach. Za to odrobinę dalej był już jego cel i inne konie, które wybiegły naprzeciw na widok auta. A i wtedy jego rżenie nabrało wyraźnie wyższy ton. To już chyba zadowolenie.
Na ścigacze czasami mówi się "kosiarki". Ale ten skuter wył tak niesamowicie boleśnie i tak głośno, że chyba bardziej na to określenie zasłużył.
Prace polne w suszę.
Musiałem zacząć wydawać odstraszające odgłosy ustami, bo szedł sobie ukosem, po kociemu, mając cały świat pod ogonem i bliski był wejścia mi pod koła.
Pani sobie gadała przez telefon, nonszalancko trzymając smycz...
...a pies ruszył do ataku. Ale już z góry spodziewałem się takiego obrotu sprawy, więc gaz miałem w ręku wycelowany, na wypadek gdyby dał radę się wyrwać. Nie dał, więc nie oberwał. Choć i tak niekomfortowo blisko nóg był.
Nastąpiły nagłe postępy na budowie zachodniej obwodnicy Łodzi S14. Jeszcze 3 maja, raptem 15 dni temu, nie było tutaj siatki. Ani bramy. Stały zapory.
Nie było też tego fragmentu barier oddzielających jezdnie, był zostawiony przejazd dla pojazdów budowy.
Jeszcze mała dziura jest, która pozwoliła mi przejechać na tę "prawidłową" stronę, jeśli w jeździe na budowie istnieje taka.
Ten ekran nie był jeszcze kompletny.
Ale przede wszystkim nie było namalowanego oznakowania poziomego. Ani nie było zawieszonej tej tablicy.
Po horyzont i tu widać linie. A niczego z tego nie było te dwa tygodnie wcześniej.
Zniknęły też już zapory betonowe przy rondzie. Tylko zakazy są. Pachnie to pełną gotowością na otwarcie. Czyżby lada dzień będzie fragment oddany i moje zwiedzanie z początku maja było rzeczywiście na ostatnią chwilę niemalże?
I jeszcze się cofną na budowę. Ciekawe. Ktoś wezwał taksówkę na budowę obwodnicy czy kierowca wybrał zwiedzanie dla frajdy przez otwartą bramę (bezpośrednio przy tej jezdni też taka była, na tej samej wysokości, co mój wjazd)?
Pod tym domem co roku pięknie kwitnie bez. Znowu będę żałował, że nie stanąłem na foto.
Taki jestem szybki, że wyprzedzam autobusy! Wcale nie że tam stał na awaryjnych :P.
I rewanż. Tylko do metra to trochę zabrakło.

Wstawianie emoji we wpisach na Bikestats

Poniedziałek, 16 maja 2022 · Komentarze(12)
Póki co filtrowanie wpisów nie pozwala wstawić emoji płaczącej ze szczęścia twarzy prostymi metodami jak np. wpisaniem w HTML jej kodu 😂 lub po prostu jej wklejeniem. Kod w edytorze jest zamieniany na grafikę. A przy zapisie grafika jest wycinana. Blase nie daje mi szans, bym mu się narzucił ze swoją pomocą.

Dlatego wspiąłem się na wyżyny desperacji. Działająca opcja, by uzyskać emoji na blogu, to lekkie nadużycie szablonu. W ustawieniach bloga jest dostępna opcja edycji szablonu, czyli edycji HTML-a, z którego generowany jest widok bloga. Można w sekcji <head> dodać dodatkową sekcję <style>, przykładowo:

<html>
  <head>
    ...
    <style>
      .emoji-hint {
        display: none;
      }
      .emoji-white-man-biking::before {
        content: "\1F6B4 \1F3FB \200D \2642 \FE0F";
        font-family: emoji;
      }
      .emoji-face-with-tears-of-joy::before {
        content: "\1F602";
        font-family: emoji;
      }
    </style>
  </head>
  ...

Co pozwoli potem wykorzystać nowe style przy dodawaniu wpisu, wstawiając w HTML:

I jakoś da się ten <span class="emoji-white-man-biking"><em class="emoji-hint">(rowerek)</em></span> wstawić...
Prawda, że banalne <span class="emoji-face-with-tears-of-joy"><em class="emoji-hint">:D</em></span>?

A to da taki oto efekt na blogu:

I jakoś da się ten (rowerek) wstawić... Prawda, że banalne :D?

Klasę emoji-hint dodałem po to, by cokolwiek wyświetlało się poza blogiem, w szczególności w wizualnym trybie edytora, ale także w podglądzie wpisu na stronie głównej czy profilu użytkownika. Tam efekt wizualny będzie inny:

I jakoś da się ten (rowerek) wstawić... Prawda, że banalne :D?

Kody znaków biorę sobie z niezawodnej Emojipedii, bo ją lubię. Przykładowo ów biały mężczyzna na rowerze. To co potrzeba jest niżej, w "Codepoints".

PS Przy okazji okazało się, że filtrowanie przy wstawianiu kodu programu jest po wielokroć zepsute, tak bardzo, że aż nie mam siły o tym pisać. Musiałem się wybitnie namęczyć by napisać tę wiadomość. I jak tylko przyjdzie mi do głowy ją edytować, to natychmiast się rozsypie. Bug na bugu, niestety :.(.

Łódź - Kalonka - Boginia - Stare Skoszewy - Cesarka - Stryków - Swędów - Dobra - Klęk - Łódź

Piątek, 13 maja 2022 · Komentarze(3)
Kategoria 40 - 70 km
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Pierwszy raz w tym roku do Kalonki, Strykowa, Dobrej. Pierwszy, bo wciąż Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich brzmi mi na przeciwnika zbyt ciężkiej wagi jak na mnie. Z drugiej strony lubię tamtejsze drogi i okolice, więc trochę tęskniłem. I już dwa razy wcześniej zahaczyłem o fragmenty Parku i nawet dałem radę (choć z bólem). Była więc duża szansa, że jakoś przejadę.

Wyjechałem wyjątkowo wcześnie jak na siebie. Na tyle, że miałem zapas na powolną walkę z podjazdami. Rzeczywiście było wolno i trudno. Jednocześnie, siłą rzeczy, jest sporo przyjemnych i szybkich zjazdów.

Wprawdzie ten zapas czasu był trochę naciągany, bo jednym z czynników, które przyspieszyły wyjazd, był popołudniowy deszcz prognozowany w  nowcastingu. Ale udało się - intensywny opad z odrobiną wyładowań atmosferycznych dotarł do Łodzi jakiś kwadrans po moim powrocie do domu.

Autobus jechał w obstawie dwóch radiowozów. Radiowozy na światłach, bez sygnałów dźwiękowych. Ciekawe, co to było?
O! Naprawili dziurę, przez którą o mały włos zębów nie straciłem pod koniec poprzedniej wycieczki.
Ten samochód przede mną dziwnie zwalniał i przyspieszał. Kamera roweru jest za nisko, ale mi udało się przyjrzeć. Kierowca jechał trzymając na kierownicy telefon i pisząc na nim wiadomości...
Wraz z białym kończy się ostatnie miejsce parkingowe, a pas dla rowerów dojeżdża do prawej. Ale cóż tam takie "sugestie" dla parkującego dalej taksówkarza?
Po prawo tablica reklamowa PKP promująca zatrzymywanie się i rozglądanie przed wjazdem na przejazd. I wielkimi literami "STOP". Może lepiej się zdecydować i postawić prawdziwy znak stop?
Nie jeździłem nigdy ul. Giewont (tu z tabliczką zasłoniętą zawieszoną oponą...). Oryginalnie brakowało jej asfaltowej ciągłości. Ale już jakiś czas temu ją uzupełnili. Nawet już okazjonalnie jechałem jej bardziej północnym - tym nowym - odcinkiem, ale docierając do niego przez trawkę ul. Bronisława Czecha. Postanowiłem tym razem przejechać całą.
Na Stokach, gdzie ulice mają górskie nazwy, jest też park, Park im. Mariusza Zaruskiego, który jest owinięty ul. Giewont. Są też budynki, których historii nie pamiętam, a wydaje mi się, że był na temat tej okolicy ciekawy odcinek programu "Łódź z lotu ptaka" (cykl ze zdjęciami z drona i opowieścią o historii wybranych miejsc), lokalnej prywatnej telewizji Toya. Niestety nie mają pełnego archiwum online.
Celowo wybrałem pętlę wokół parku, pchany ciekawością, choć podejrzewałem, że zachowały się tam kocie łby. I zaiste. I jest to jednocześnie długa jazda pod górę. Bez poszukiwań mogę w ciemno zgadnąć, że na pewno już jakiś sadysta wpadł na pomysł robienia tam jakichś wyścigów rowerowych. Za to przy okazji było pięknie z kwitnącymi zwiastunami matur.
Widok na podjazd za mną. Ciekawi profilu mogą go obejrzeć w segmencie Stravy "Giewont - Cobbles".
Przez ten zawijas pogubiłem się. Wydawało mi się, że już skręcam na północ, a to było całkowicie na wschód. Ale dzięki temu zobaczyłem osiedle domków, które również kojarzyłem ze wspomnianego programu. Osiedle wybudowane przez Towarzystwo Osiedli Robotniczych. Coś na temat jest w artykule na stronie Urzędu Miasta Łódź. Być może te większe ze wcześniejszego zdjęcia, to wspomniane pod odnośnikiem osiedle poniemieckie.
Jak to się używało?
Mała rzecz a cieszy. Jest taki detal, który mi się nie podoba, gdy w ramach wyrażania zrozumiałego skądinąd wsparcia dla Ukrainy, Polacy masowo obwieszają wszystko ukraińskimi flagami. Na pierwszym miejscu należałoby jednak szanować swoją. Także jeśli już chce się w ten sposób pokazywać wsparcie, to należałoby w towarzystwie własnych barw narodowych i to na pierwszym miejscu.
Co do nawierzchni mordujących rowerzystów, to Marmurowa wciąż czeka na zalanie jej asfaltem. Okropna trylinka!
Perfekcyjny stereotypowy kolor kobiecy. A za kierownicą zaiste kobieta.
Świetlica w Kalonce straciła dach.
I okna też!
Ale może to remont a nie samoistny rozkład.
I zaczyna się! Tu są świeżutkie perfekcyjne asfalty! I to od tej strony to praktycznie non-stop zjazd! Oczywiście, że zrobił mi się tu PR, w zasadzie sam. No bo to po prostu samo niesie! Podejrzewam, że od remontu, trwa tu masowe przebijanie sobie PR-ów/KOM-ów/QOM-ów.
Jeszcze trwają jakieś prace.
Panowie starannie poprawiali pobocze.
Maszyny też są. Może jeszcze gdzieś dokładają te luksusy? Np. gdyby dokończyli asfalt w lewo do Dobieszkowa, to byłoby cudownie, bo i tam jest super wzniesienie dla treningów, a jest koszmarnie terenowe.
Co do wzniesień, to tu już podjazd, ale robi się go o wiele łatwiej, niż gdy był cały popękany.
Przede mną kolejny wygładzony podjazd. Cała droga super!
Nie inaugurowałem nowego asfaltu do jego końca, bo zbyt lubię wąską dróżkę i zakręty Bogini, by nie pojechać nią pierwszy raz w roku, skoro jest okazja. Tu nawierzchnia starsza, ale wciąż dobra. A ten przejazd przez nią jest wyśmienity.
Po prawo przygotowany teren pod działania antyrowerowe.
Jaka nieszczęśliwa nazwa tam w nawiasie.
Pas lasu przegrał z słupami energetycznymi.
Po prawo kwiatki, a po lewo bogaty płot, za którym stoi bogata willa. Na bramie była tabliczka "sołtys". Choć to pewnie było powierzenie funkcji po prostu najbogatszemu we wsi. Bogaty, to się zna, prawda? "And it won't make one bit of difference if I answer right or wrong / When you're rich, they think you really know" (motyw ze "Skrzypka na dachu").
Yyy...
Znowu mnie jakiś "cywil" wyprzedził. Co poradzić, jest jak jest.
Wpół do 4. Korki w Strykowie. Miałem wątpliwości, wyjeżdżając chwilę wcześniej z parkingu przy stawie miejskim czy mi się to w ogóle uda przez ten ciągnący się sznur, no ale na szczęście światła raz na jakiś czas zatrzymują jego ruch i wtedy można się przebijać na drugi pas z lekkim ryzykiem.
Mam nadzieję, że chociaż zwierzętom starają się pomóc, dla odmiany. Bo rowerzystów próbują rozjechać.
Zobaczyłem nowość - progi zwalniające. Przy czym w kwestii nowości należy wziąć poprawkę na to, że gdy sprawdziłem, to tym odcinkiem ostatnio jechałem 6.10.2019.
W tle punkt poboru opłat na A2 na wysokości Strykowa.
Wzdłuż A2 też widać wiosnę.
Teraz będzie dużo rzepaku.
I znowu nowe progi. Znaczy nowe w stosunku do mojego przejazdu tędy 4.06.2020. W 2021 byłem w okolicy, ale ten odcinek ominąłem wówczas przejazdem przez Górkę Ślimaka.
Pani chyba na mój widok postanowiła psa wziąć na smycz. Był to ten typ najbardziej posłusznego kundelka, który natychmiast zawrócił zawołany i nawet do smyczy szedł z pełnią miłości do właścicielki w oczach.
Ot taki skromny domek w okolicy stoi.
Do kolekcji wspaniałych dróg dzisiejszej wycieczki dołączam fragment Żółwiowej, fragment z płyt betonowych w fatalnym już stanie.
Są wielkie uskoki między płytami. Okropnie się tu jedzie.
A po płytach, na których trzeba pilnować, by nie odgryźć sobie języka, jest stromy podjazd. Słusznie jest to czarny szlak. Segment "Żółwiowa podjazd (od płyt)".
Tu zza płotu widać inny skromny domek.
Na tabliczce wyżarło przecinek i wychodzi na to, że mogę tu tylko wjeżdżać "rowerem TAXI".
Tak poza tym to ul. Wycieczkowa jest bardzo miła przez to, że ruch jest tu poważnie ograniczony. Poza rowerami może tu jeździć m.in. transport publiczny. Przy okazji trafił mi się elektryczny autobus miejski. Nie wiedziałem nawet, że Łódź takie ma! Jestem nie na czasie.
Wadą jest to, że nawierzchnia jest bardzo już zniszczona, a raczej nie jest niczyim priorytetem tu ją wymieniać, skoro mało co po niej formalnie jeździ.
A tu komfort i bezpieczeństwo rowerzystów w obrazkach. Tak, na tym chodniku jest nakaz ruchu rowerów.
A teraz, mimo braku oznakowania, należy się domyślić, że trzeba przejechać na drugą stronę, bo tylko tam jest przejazd dla rowerów pod wiaduktem.
A zaraz za wiaduktem...
...z powrotem zmienić stronę jezdni. Bezpiecznie!
Już widać było te chmury, przed którymi chciałem zdążyć.
A tu jeden z decydujących czynników w wyborze trasy. Bo chciałem koniecznie wyjechać tak, by przejechać obok poletka z tulipanami na rogu Warszawskiej i Łagiewnickiej, które przegapiłem podczas poprzedniej wycieczki.
Niestety. Za późno. Przekwitły.
Autochton. Czy tam tubylec.
Oczko wodne w Parku Staromiejskim jest bezwodne.
Poza zasadami parkowania, taksówkarzy nie obowiązuje też prawidłowe czy przede wszystkim bezpieczne wyprzedzanie rowerzysty.
Miasto nieustannie przy remontach dba o to, by zwiększać szanse na wywrotki na rowerach.
Tu jeszcze na domiar rozpaczy zrobili kosteczkę, by już zupełnie nie było sensu próbować jechać kołem po wąskim pasku. Trzeba wskakiwać między szyny.
Targ Jaracza. Zupełnie jestem nie na czasie. Widziałem to już wprawdzie i w zeszłym roku, ale dawno przestałem śledzić lokalne informacje i nie mam pojęcia, jaka temu przyświeca idea.
Kolega na rolkach wyprzedził rowerzystów z dużą prędkością. I mi się zdarzyło być wyprzedzonym przez jakiegoś szybko-rolkarza. Oni potrafią się całkiem mocno rozpędzić.
Po prawo "ksiądz" w klapkach. Nie rozejrzałem się uważnie, ale chyba, co byłoby zgodne z tradycją, to kontrmanifestacja ludzi przyzwoitych przeciwko jakimś miłośnikom plakatów z płodami po drugiej stronie ulicy. Czy innym pseudoreligijnym oszołomom.
A tu kadr ukradziony z kamer wspomnianej wcześniej telewizji Toya. Stan już po dotarciu do domu i przejściu burzy nad miastem. Nadjeżdżałem ulicą prowadzącą daleko wgłąb kadru. A po lewej stronie od niej, między wyraźnie pomarańczowym billboardem i mniej wyraźnym granatowym (po lewo od pierwszego, na budynku), jest to nieszczęsne poletko tulipanów.

Łódź - Zgniłe Błota - Parzęczew - Łęczyca - Tum - Góra Św. Małgorzaty - Boczki - Sokolniki-Las - Biała - Szczawin - Janów - Łódź

Sobota, 7 maja 2022 · Komentarze(2)
Nadchodzi 9 maja, dzień mitu ruskich i ich kłamstw.

Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.





Tym razem poczułem pragnienie. Nie to co 30 kwietnia, gdy wybrałem się bez przekonania. Pragnienie na zrobienie seteczki.

Do Łęczycy szło lekko, potem już trochę mniej lekko, a im bliżej celu, tym gorzej. Wybranie na koniec Parku Krajobrazowego Wzniesień Łódzkich to przedni pomysł. Na podjeździe do Janowa krytycznie rozpatrywałem swoje życiowe błędy, w każdym razie te odnośnie decyzji sprzed kilku godzin.

A Łęczyca, bo wiatr miał wiać lekki od Łęczycy, ale do Łęczycy jedzie się więcej w dół niż w górę, a wspinać się z powrotem miałem już z wiatrem w plecy.

Pierwszy raz na krótko. Znaczy na długo (jak na moje możliwości), ale w krótkim rękawku i w krótkich spodenkach. Wiem, że inni już dawno zaczęli, ale ja wciąż bałem się przeziębiania. Po 18 zrobiło się dość chłodno, ale do końca nie musiałem sięgnąć po przeciwwiatrówkę.

Nie wziąłem poprawki na to, że ciepło nie bierze się z powietrza, a z mocniej działającego słońca i nie nałożyłem na siebie filtra, a wypadałoby na te kilka godzin jazdy. W efekcie spaliłem się na raka. Oby tylko w kwestii koloru...

Pełno mleczy zakwitło przy Mickiewicza. Pięknie. Widziałem też zrywających na bukiecik.
Więzień klatki wydawał z siebie odgłosy dość dużego niezadowolenia, wręcz strachu.
A tu było bezsensowne wołanie psa z trawnika przez panią po drugiej stronie DDR, gdy akurat nadjeżdżałem.
Wzdłuż Krzemienieckiej były wszędzie tasiemki zawieszone i jeszcze patrol. Ciekawe co się szykowało.
Wiadukt budowanej zachodniej obwodnicy Łodzi. 4 dni wcześniej jechałem górą.
Prawie jak ekran?
A tu pani do pochwalenia. Na DK72 był duży ruch z obu stron i trochę mi przyszło poczekać. Wcześniej już inni kierowcy skręcali z prawej w ulicę, z której wyjeżdżałem, ale dopiero ta pani była na tyle uprzejma, że stanęła i umożliwiła mi wyjazd.
Czyżby tu po prawo komuś słabo telewizja odbierała? :P
Ostatnio byłem w Parzęczewie 26.04.2020. Wtedy tych świateł tu nie było.
Ten budynek miał już wtedy widoczne pęknięcie od dachu, ale dziury jeszcze w nim nie było.
Podczas tamtej wycieczki odbijałem z Parzęczewa do Ozorkowa, więc na drodze wylotowej w kierunku Łęczycy byłem jeszcze dawniej - 06.10.2019. Masztu komórkowego nie było.
Ten budynek też już ma czasy świetności za sobą.
Widziałem go najpierw w polu, wydawało mi się, że coś tam upolował, ale może w ostatniej chwili schowało się w norze. Niestety szybko poderwał się do lotu i był za daleko jak na dobre zdjęcia z telefonu.
I jak tu nie poczuć radości, gdy mija się drzewo uginające się od ciężaru kwiecia? Żałuję, że nie stanąłem zrobić mu zdjęcia, bo z kamery wygląda marnie.
Śliczna rabata.
To dopiero klasyka wiejskiego przystanku! Na ławeczce z drugiej strony podobna kolekcja.
Coś sporo budynków w okolicy się sypie.
W Łęczycy byłem poprzednio 12.04.2020 (to oczywiście pamięć śladów, nie moja, ja się zdziwiłem, że w 2021 nie wybrałem się ani razu). Pojechałem na pamięć prostą, która pod ostrym kątem łączyła się z DK92, zaskoczony jakimś skrzyżowaniem blisko jej końca, którego pierwszeństwo sugerowało odbicie w prawo, a tam niespodzianka - znak ślepej uliczki. Zawróciłem do skrzyżowania. Powstało nowe połączenie. I rondo. Takie zmiany lubię.
Za to za obok ronda koniec dobrych zmian. Zmiana zdecydowanie zła. Łęczyca dołączyła do miejsc nienawidzących i zwalczających rowerzystów. Kostka. Pagóry. Nakaz ruchu rowerów, podkreślony bezczelnym zakazem. Dramat. Plucie rowerzystom w twarz.
Potem przejazd przez jezdnię. Wiadomo, to zwiększa bezpieczeństwo. Matołki.
Wyjątkowo zupełnie, dzień wcześniej zaplanowałem terenową drogę z Łęczycy do Tumu. Bo chciałem zobaczyć nową atrakcję - gród - i zauważyłem na mapie, że prowadzi do niego pieszy szlak Łęczyca - Tum. Uzupełniłem go o wjazdu do parku miejskiego, bo nigdy mnie tam nie było. Na wjeździe do parku panował podejrzanie intensywny ruch.
I proszę. Jakieś zorganizowane rozrywki dzisiaj tam miały miejsce, które skutecznie przyciągnęły rzeszę ludzi. Jak się okazuje, był to dzień baniek mydlanych i święto kolorów.
Z parku zawróciłem na południe, drogą wzdłuż starego koryta Bzury.
Dalej droga zwęża się do ścieżyny.
Podążając polnymi ścieżkami, nie będąc do końca pewnym, czy jestem tam, gdzie powinienem, trafiłem na piękną przeprawę. Nabrałem wątpliwości czy powinienem się na to pakować. Ale nie dosyć, że nie było zakazu, to jeszcze na już pękniętym fragmencie było oznaczenie szlaku.
Przede mną archikolegiata w Tumie i Gród Łęczycki.
Bliżej grodu jest zrobiona szeroka droga żwirowa. To co tutaj najbardziej zwróciło moją uwagę, to jej umocnienie na bokach czymś, co wyglądało na produkt przetwórstwa wtórnego tkanin. Ja rozumiem, ekologia, tylko jakoś ta mielonka szmat nie wygląda za pięknie.
Zamieniłem 5 słów z obsługą. Oglądanie obiektu to 20 zł, płatne kartą. Przy czym jest to bilet zarówno za gród jak i skansen nieopodal. Niestety nie było wystarczająco dużo czasu do zachodu, bym pozwiedzał wszystko, więc obejrzałem gród tylko z zewnątrz. Będę musiał kiedyś wybrać się odpowiednio wcześnie, by był sens biletowanego zwiedzania.
Najwyraźniej sprzedają tu też okolicznościowe pamiątki, bo młody chłopak wymachiwał drewnianymi mieczami. Jestem laikiem w kwestii uzbrojenia, one mają pewnie jakieś bardziej stosowne nazwy, bo jeden był krótszy, drugi dłuższy.
W ramach rozwoju Tumu, postawili także bogaty jak na wieś przystanek.
Do tego muszę się zebrać i zmontować film. Kierowca jechał środkiem jezdni powoli zbliżając się do lewej, bo zamiast patrzeć przed siebie, to oglądał widoki, z głową całkowicie obróconą w lewo. Już zacząłem odczuwać napięcie i rozważać ucieczkę, ale w porę się spojrzał tam, gdzie powinien i odbił.
Szpulka do nawadniania. Deszcze nie chcą padać, więc jadąc mijałem sporo takich, w tym w trakcie pracy.
Góra św. Małgorzaty.
Dach po prawo był cały zajęty przez roślinność. Nie wiem jaką konkretnie. Nawet miała jeszcze jakieś ślady życia w sobie.
A tu po prawo był sad i ma najwyraźniej taki rezerwuar wody, który niechybnie ma być małą więżą ciśnień.
W końcu trafiłem na jeszcze jedno drzewo z dużą ilością kwiecia. Tym razem sfotografowałem. Jak zabierałem rower, zorientowałem się, że całe drzewo bzyczy. Widziałem kilka pszczół. Gniazda nie dostrzegłem, ale wnioskując po ilości bzyczenia, to obstawiam, że gdzieś tam jest.
Skrajnie po prawo widać bażanta, który poderwał się do ucieczki z rowu, gdy mnie usłyszał.
W Sokolnikach-Lesie wjechałem na szuter, na ul. ks. Stanisława Brzóski. Takim pół przypadkiem. Tak mi się wyznaczyła trasa z ronda. I nawet mnie tknęło, że chyba nie przez przypadek nigdy nie jeździłem tą odnogą, ale ostatecznie uznałem, że dam radę przez trochę piachu. Nie było źle, ale asfaltem ul. Kościuszki jedzie się lepiej.
I jaki to styl? Amerykański?
Tu stanęły czarne latarnie przy jezdni i chyba okazały się zbyt czarne dla bezpieczeństwa, bo otrzymały owijkę.
Owijkę w rzeczy samej, bo taśmą oplecione niczym kierownica kolarska.
Na skrzyżowaniu trafiłem na jakieś święto osiedlowe, ze strażą pożarną i księdzem.
A ten chyba zabłądził.
Łódź posadziła tulipany (i coś jeszcze) między jezdniami. Pięknie! Mi jest tylko żal, że to wszystko między jezdniami, a nie gdzieś, gdzie można by je z bliska podziwiać.
Jak tam idzie w szkołach nauczanie dzieci o bezpieczeństwie na drodze? Mała dziewczynka, z telefonem przy uchu, weszła na przejście bez sprawdzania czy ktoś jej nie rozjedzie.
Dostanie się od tej strony przez remont placu Wolności do Piotrkowskiej jest jako tako wykonalne, ale też utrudnione. Wymaga pokonania fragmentu chodnika.
I byłaby gleba. Zauważyłem dziurę w ostatniej chwili. Nie tego się spodziewam na tych wciąż raczej świeżych udogodnieniach dla rowerzystów.
Że też pan się nie boi, że jego pojazd mu tak przyspieszy, że ucieknie mu to obuwie BHP ze stóp.
Piękna sobota, więc obrodziło w rowerzystów. I żadnego na Flyby. Okrutna Strava!
Uzupełnienie: wróciłem z żalem, że miejskie kwietne łąki nie były dostępne do podziwiania z bliska. Już po publikacji wycieczki, wraz z klatkami i zdjęciami i wyrażeniem w opisie tego żalu, zauważyłem we wpisie z wycieczki innego rowerzysty, który też jechał w okolicy, sfotografowane na wyciągnięcie ręki. Jak się okazało, zdjęcie robiłem, stojąc jakieś 100 metrów od ich poletka pod nogami pieszych. Jest przy skrzyżowaniu z Warszawską. Ale byłem tak skupiony na dotarciu na czas do zielonego światła, że zupełnie go nie zauważyłem. Jedynie kamera uwieczniła na dowód mojej ślepoty.