Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Używasz Stravy? Rozważ
włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Kilka dni po
Gran Fondo 29.06 dopadło mnie przeziębienie. I choć podczas samego wyjazdu trochę zmarzłem, to nie jego winię, a raczej to, że w następnych dniach, z powodu upałów, chłodziłem się intensywnie pod klimatyzacją. Silne i trzymało mnie dwa tygodnie. Nadal nie ozdrowiałem do końca, więc nie jestem pewien, czy ten rower w niezbyt jeszcze ciepły dzień był dobrym pomysłem, ale ile można chorować?!
Tak trochę bez planu, myśląc, że może tylko po mieście, potem, że może tylko przez Rzgów i z powrotem przez Grodzisko. Ostatecznie jeszcze odrobinę więcej poza miastem.
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Ponieważ końcówka czerwca rozpieszcza nas sierpniową pogodą, to drugą niedzielę z rzędu, a i też drugi raz w tym roku, nastawiłem budzik nieprzyzwoicie wcześnie, z powodu roweru. Udało się wyjechać o 6.
Niezmiernie irytuje mnie wiejska moda na psy biegające wolno. To powinno być karane. Nawet w teorii i w obecnym stanie przepisów tego państwa z papieru się da, ale do tego trzeba byłoby mieć jakąś policję, której się chce.
Mimo że dość mocno się nawodniłem przed wyjściem, zdążyłem kolejny raz odczuć poważny brak mocowania pod drugi kosz na bidon. Po drodze nie trafiłem na otwarty sklep (dziękuję, Mały Naczelniczku Państwa).
Inni rowerzyści chyba postanowili pospać trochę dłużej. Jednego w stroju kolarskim mijałem w Łodzi, gdy wyjeżdżałem. Jeden na rowerze crossowym w Róży. Tak to zasadniczo bezrowerze, dopóki nie dotarłem do Gorzewa, gdzie się nagle zagęściło. Podejrzewam, że ci właśnie ruszali na swoje eskapady.
Ładnie było. Ptaki prowadziły poranne koncerty. Poza sfotografowanym bocianem i drapieżnikiem, widziałem wiele innych, różnych gatunków, których nazwać nie umiem. Jedna wiewiórka też uciekała przede mną.
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Zdążyć przed skwarem. Zapowiadali na dziś 30°C, palące słońce i większy wiatr. Tego wszystkiego można było uniknąć wyjeżdżając wtedy, gdy normalni ludzie obracają się w łóżku na drugi bok. Zdecydowałem się z tym zmierzyć, choć całkowicie nie jestem przyzwyczajony do porannych pobudek. Budzik na 5:10. Snu tyle co nic, bo nie chciał przyjść odpowiednio wcześnie. Ale zwlokłem się jakoś z łóżka. I udało się wyjechać koło 6:30. Już nawet na początku, mimo okazjonalnych przyjemnych chłodnych powiewów, powietrze do oddychania zaczynało się robić cięższe. W każdym razie plan udany. To teraz mogę iść spać.
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Strava generuje bug na bugu. Od kilku wersji aplikacji (Android) dodane zdjęcia wrzucają się w losowej kolejności. Z bólem przeszedłem kilka prób downgrade, aż w końcu wylosowałem wersję 250.8, wydaną 13 kwietnia, bo już nie miałem siły sprawdzać każdej kolejnej. 250.8 działa poprawnie.
A ponieważ postanowiłem do tego wyjazdu załączyć niewielką dokumentację fotograficzną, to nie dało się tego zrobić w wersji zapluskwionej. Tak! Jeśli byłaby kategoria ilości zdjęć na kilometr na Stravie, to pewnie bym w niej przodował. Oglądając ślad w przeglądarce można poczuć, że przydałaby się funkcja ukrywania fotek na mapie. Teraz to wyszło zadanie na dojrzenie śladu tego śladu pod nimi.
42 ostatnie kadry to same tablice, dla ciekawych oznakowania S14. Powstrzymałem się od wstępnego pomysłu umieszczenia kompletu oznakowania. Tym, którzy chcieliby sprawdzić wszystko, pozostanie obejrzeć film z objazdu.
Wybrałem się, bo, jak wieść niesie, ten wyasfaltowany i wymalowany odcinek ma być oddany do ruchu w połowie czerwca. A gdy zwiedzałem go
poprzednio, 3.05, to oznakowania poziomego jeszcze nie było. Teraz już wszystko wygląda na dopięte prawie na ostatni guzik.
W tym poprzednim wyjeździe węzły objeżdżałem jadąc na północ, a droga powrotna na południe była nieprzerwana. Tym razem zrobiłem odwrotnie, by mieć w dokumentacji wideo również nieprzerwany przejazd wschodnią nitką.
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Silni to wędrują po pozycje w segmentach. Ja mogłem co najwyżej po pozycję... na siodełku. Pierwszy wyjazd Żenuantem, a zatem pierwsza okazja do dopasowania pozycji pod siebie.
Mam doskonałe wyczucie. Ustawiłem pod mieszkaniem, niby dobrze. A potem kilka razy jeszcze podnosiłem po 10 cm. Wożę ze sobą od lat imbusy 5 i 6, nie wiem w zasadzie, co było tą taką najważniejszą potrzebą, dla których te rozmiary mam. W każdym razie 5-tka pasuje do śrub w obejmie sztycy siodła w tym Giancie. Zapakowałem też rozmiar 2, bo przed wyjazdem poprawiłem ustawienie przerzutki, której to BeBike 2.0, niestety, podczas przeglądu piątkowego, najwyraźniej nie ruszył. Kluczyk zabrałem, gdybym jednak czuł potrzebę dokonania korekty.
Szybko też sobie uświadomiłem, że zdecydowanie potrzebuję zmiany kąta nachylenia siodła a i raczej odsunąć je trochę do tyłu. Niestety, tu już nie popisałem się dobrym przygotowaniem, bo jakoś miałem wrażenie, że ta 6-tka jest właściwa, a wpadła jak studnię. To jednak wymaga grubszego. Dojechałem, choć z odczuwalnym dyskomfortem.
Zdecydowanie jedzie mi się na Giant Roam Disc 1 2021 gorzej niż na moim codziennym Romet Orkan 9 M 2020. Bardzo mi brakowało małych kroków w przełożeniach, jakie w Orkanie dają mi trzy blaty korby 48/36/26 i 10-rzędowa kaseta CS-HG500 11-32. Tymczasem w Roamie dwa blaty 46/30 i kaseta CSM-4100 11-42, również 10s. Dla mnie, tutaj w Łodzi, na płaskim, kasety o szerszym zakresie są niekomfortowe.
Jestem też niesamowicie przyzwyczajony do super manetek w Romecie - Shimano Deore XT SL-T8000. Mają wskaźnik, tylna pozwala na zwolnienie linki do 4 biegów jednym pociągnięciem, a wciągnięcie do 2. I na dodatek mają Instant Release - przełożenia są zmienianie już w momencie ciągnięcia manetki. W Giancie formalnie manetki też są z grupy Deore, choć bez XT, dokładnego modelu teraz nie podam, bo rower w serwisie, a w opisie producenta jest tylko "Deore", w każdym razie nie mają wskaźników, zwalnianie do 3 biegów, choć 3 wymaga przesadnie dalekiego niewygodnego wychylenia, naciąganie tylko 1 no i zmiana następuje po staremu, po puszczeniu. Nie wiem czy tak bardzo się grupa Deore ogólnie pogorszyła przez rok czy jest tak szeroka, że są i dobre i beznadziejne.
Na deser jeszcze moja wybitność - oparłem rower o ścianę, popatrzyłem na zacisk, śrubka na imbus, poluzowałem i szarpię się z tym siodełkiem i szarpię i nic. No jak nic się zapiekło! A na dodatek jakiś własnościowy przekrój sztycy, w którym nie da się nią obracać. W końcu gdy jeszcze uznałem, że zsunę zacisk z ramy, to spojrzałem od góry i... gwint śruby pośrodku. Taki jestem spostrzegawczy. Ta obejma ma dwie śruby, z przeciwnych stron wkręcane. Wcześniej miałem Gianta też z przykręcanym zaciskiem, ale tam była jedna śruba. Ot brak doświadczenia.
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Pierwszy raz w tym roku do Kalonki, Strykowa, Dobrej. Pierwszy, bo wciąż Park Krajobrazowy Wzniesień Łódzkich brzmi mi na przeciwnika zbyt ciężkiej wagi jak na mnie. Z drugiej strony lubię tamtejsze drogi i okolice, więc trochę tęskniłem. I już dwa razy wcześniej zahaczyłem o fragmenty Parku i nawet dałem radę (choć z bólem). Była więc duża szansa, że jakoś przejadę.
Wyjechałem wyjątkowo wcześnie jak na siebie. Na tyle, że miałem zapas na powolną walkę z podjazdami. Rzeczywiście było wolno i trudno. Jednocześnie, siłą rzeczy, jest sporo przyjemnych i szybkich zjazdów.
Wprawdzie ten zapas czasu był trochę naciągany, bo jednym z czynników, które przyspieszyły wyjazd, był popołudniowy deszcz prognozowany w
nowcastingu. Ale udało się - intensywny opad z odrobiną wyładowań atmosferycznych dotarł do Łodzi jakiś kwadrans po moim powrocie do domu.
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
W ostatnią sobotę w drodze powrotnej wjechałem na budowę S14 na nieco ponad 2 km. Pomyślałem sobie wtedy, że wreszcie wypadałoby ją kiedyś zwiedzić, bo jeszcze ją otworzą, zanim się zbiorę. A codziennie niemalże widuję ślady cudzych wycieczek po tej drodze. Tymczasem ja dopiero byłem na niej drugi raz. Poprzedni był 17.07.2021. Wtedy przejechałem odcinek od DK14, z dokładnym zwiedzaniem tamtejszego węzła, do wysokości Łaskowic, bo tam kończył się asfalt. Tamten odcinek też miał ok. 2 km, choć wtedy objechałem go w obie strony plus doszło zwiedzanie węzła.
Dzień wcześniej tak z grubsza założyłem, że może zrobię taką wycieczkę, choć późno wstałem i falami mi się trochę chciało, trochę nie chciało, ale w końcu przed 17 się zebrałem, co już było zupełnym limitem jak na sens w ogóle ruszania. Nie miałem pojęcia jak daleko sięga asfalt. Nie miałem jakichś założeń czy jechać również tam, gdzie nie sięga. Natomiast to co wiedziałem, to że chcę dokładnie objechać wszystkie ślimaczki węzłów jakie będą po drodze.
I tyle się udało. Od Maratońskiej (węzeł Retkinia) kierowałem się na północ, objeżdżając wszystkie nitkach skrzyżowań, aż przed Aleksandrowską zatrzymały mnie hałdy piasku. Potem jazda już bez zwiedzania na południowy kraniec, choćby dlatego, że wiatr był dziś dość silny, północny, więc w tym kierunku mogłem sobie przyjemnie utrzymać jako-takie tempo.
Przy DK14 (węzeł Łódź Lublinek) część ruchu jest już przekierowana na nowo wybudowane nitki, więc nie da się ich zwiedzić w całości, ale na szczęście te objechałem w lipcu. A skutkiem zmian ruchu trochę dodałem śladu w tamtej okolicy, tam gdzie pewnie nie powinienem :X.
Objechałem też śmieszki rowerowe przy Maratońskiej w okolicy węzła. I śmieszno i straszno. I tamtejsze rondo ósemkowe i rondo na wschód od S14. Zapomniałem o mniejszym rondzie na zachód, by tam też zrobić kółko. No trudno.
Bardzo przyjemny sposób na świętowanie. Bo i na budowie prac nie ma w weekendy i w święta, więc można pozwiedzać nie wadząc nikomu. Przejeżdżał zresztą nieopodal mnie samochód inspekcji lub ochrony, ale ani mnie ani nikogo innego nie zaczepiali.
W niedalekiej przyszłości może się odważę na próby terenowe i zwiedzenie podwalin pod dalszy odcinek na północ, który ma sięgać aż do A2.
Na trasie zagubiłem lampkę tylną. Była włączona, migała. Wielu rowerzystów było dziś na tym szlaku. Jeżeli ktokolwiek znalazł, dajcie znać. Wróciłem akurat o zachodzie, więc wyjechałem na misję poszukiwawczą autem, bo tam wszędzie ciemno, zatem o ile nie byłaby rozjechana w drobny mak, zabrana dla oddania lub skradziona, to powinno było ją być łatwo zobaczyć na drodze, ale misja skończyła się niepowodzeniem.
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
Używasz Stravy? Rozważ włączenie Flyby, funkcji, która oryginalnie była włączona dla wszystkich, a jakiś czas temu Strava wszystkim ją wyłączyła, nawet tym, którzy z niej świadomie i intensywnie korzystali.
O jak mi się nie chciało! Ale już w niedzielę obiecałem sobie, patrząc we wróżby meteo, że we wtorek się zmuszę do ok. 50 km. Na kolejne dni prognozowano wyraźnie wyższe temperatury, ale dziś akurat miało prawie nie wiać, czyli pogoda w sam raz dla słabeuszy jak ja.